Description

Wspomnienia mniej lub bardziej biezace, bo technologia wyparla potrzebe pisania listow i nawet maili do bliskich i blizszych i tych calkiem oddalonych

Wednesday 9 March 2016

O wypieraniu, bananananowym chlebku i polowaniu na przepisy, czyli kolejne osiagniecia zywnosciowe aka Niszczyciel "mRufa" strikes again.

Bardzo dawno temu, bo jeszcze w czasach edukacyjnych, fakt ze juz doroslej, mRufy (czyli mnie) i chyba przed pierwsza przygoda na Wyspie upieklam ciasto bananowo owsiane bez maki i bez cukru. Taki jakby keks obficie bakaliowy. Byl latwy do zrobienia i nawet zjadliwy, a nie mialam jeszcze wtedy awersji do smaku "bananowego" wiec uznalam go za sukces i zapamietalam sobie wydarzenie i nawet gdzies zachowalam przepis. Niestety na przestrzeni lat ten jak i masa innych przepisow zaginely bezpowrotnie. Razem z takim zeszytem Rodzicielki mojej osobistej, w ktorym tez byly rozne fajne przepisy.
Nie umiem sobie przypomniec kiedy po raz ostatni widzialam ten zeszyt. Ale nawet nie o tym zeszycie mowa tylko o takiej wielkiej stercie periodyka z lat 90tych, pelnego przepisow, ktory jak dzis pamietam i ktory dostal nakaz eksmisji ze skutkiem natychmiastowym od Fadera, podczas mojej nieobecnosci w lokalu.
Ale. Rzecz w bananowo owsianym ciachu uber alergo-przyjaznym bo w moim rozumieniu nie dosc ze vege to i bezglutenowym.
Od paru lat co jakis czas usiluje odnalezc ten przepis, bo zawsze mam jakies platki owsiane w domu, ktorych nie uzywam (uzywam bowiem otrebow jako bardziej przydatnych), a ktore po kazdej wizycie Fadera paletaja mi sie w domu MIESIACAMI!! Jasne, przy kolejnej wizycie Fader je bez oporow utylizuje, ale jest ich za malo, wiec trzeba dokupic i znowu zostaje mi pol wora otrebow.
Banany jadam srednio 2-3 razy w roku wiec nie paletaja mi sie w ogóle, ale sa ogolnie latwo dostepne, a bakalie (oprocz RODZYNEK) tez w domu miewam rozne.
Wiem ze trudno w to uwierzyc, ale przepis zaginal chyba bezpowrotnie, bo szukanie nie przynosi sukcesu. Szukam na prawde dokladnie, ale jakos nie znajduje.
Znajduje za to mase roznych innych przepisow, ktorych zwykle NIE utylizuje, ale nie trace nadziei, bo przeciez przepis na australijskie muffiny szpinakowo fetowe w koncu znalazlam. Ale na przklad na te drugie - za szpinakiem i ricotta juz nie... no dobra, jeszcze nie.
No i przy ostatniej misji przepiso-zdobywczej jakis tydzien temu znalazlam taki, zachecajaco brzmiacy przepis na: bezglutenowy jednomiskowy-Banananana-Bread.
Od razu mowie - to nie ten sam przepis, poniewaz w skladzie ma duzo roznych rzeczy, ale jednomiskowosc podzialala jak miod na muche, tfu mRufe i postanowilam go sobie zachowac.
Traf chcial ze pare dni pozniej dostalam sms od przyjaciolki ex-Kolchozowej, dawno nie widzianej z pytaniem "Jestes w domu w sobote przed poludniem? Bo bym wpadla".
Mowa jest o Judi, ktora zna sie na krysztalach oraz energiach kosmicznych i ostrzega mnie jak zbliza sie wyjatkowo jadowita pelnia albo przypomina mi o Merkurym jak zdazy mi sie o nim zapomniec.
Judi od jakiegos 1.5 roku odkryla, ze ma nietolerancje glutenu.
Dziwna sprawa, ale sie zdarza - jak sie okazuje mozna sie takiej nietolerancji nabawic w kazdym wieku. Nie przejelam sie tym bo mamy w Kolchozie Sandre, ktora ma nietolerancje pszenicy wiec juz troche o tym glutenie wiem.
Tydzien miniony zakrawal chwilami na mini-teksanska-masakre-pila-mechaniczna wiec okazalo sie, ze na zakupy pojechalam dopiero w piatek, godzine przed zamkniecie sklepu i moje mozliwosci byly limitowane - tzn ogolnie w domu mam takie rzeczy jak maka bezglutenowa, do pieczenia uzywam sody, bo kupilam kiedys duze opakowanie i jeszcze nie wyszlo, moje sztandarowe ciasto wymaga mielonych migdalow, wiec do koszyka dolozylam duza kisc bananow, bez konkretnych planow ale z taka niejasna mysla, ze jak zdaze to moge upiec ten bananowy chlebek.
W koszyku byly tez gluten-free pancakes - czyli takie troszke racuszki-placuszki, ktore swietnie ida z kwaskowym jogurtem i slodka konfitura lub dzemem, wiec dzem i jogurt tez nabylam.
Judi przyjezdzala z synem - S - mlodziencem juz 8-9 letnim mniej wiecej, znanym mi od pieluchy, wiec zaplanowalam mini-uczte.
W planach byly: chrupki tortilla, czasem nazywane mylnie nachos (nachos to potrawa robiona z chrupek tortilla), bezglutenowe - choc one zasadniczo powinny zawsze byc bezglutenowe, bedac z kukurydzy, z zestawem dipow (guacamole, kwasna smietana, salsa pomidorowa, lagodna (Nie kazda salsa jest pomidorowa)), hummus, bezglutenowe goujons, czyli panierowane paluszki tym razem z kurczaka - zawsze trafiony wybor przy dzieciach do lat 12... (moga tez byc rybne - podejrzewam ze to by byla preferencja mojej chrzesnicy, a i wegetarianskie sa niczego sobie, niestety nie spotkalam nigdzie bezglutenowych jeszcze...).
Slinotok?
A na koniec mialy byc - pièce de résistance - bezglutenowe placuszki z jogurtem kwasnym lub slodko-kwasnym i slodkimi akcentem do wyboru - dzem, borowki, ananananas, mango.
Mucha nie siada, komar nie kuca, co nie?
Ale!
Nie zapominajmy, ze Niszczyciel mRufa po odcumowaniu z Buraczanych Pol, wrocil do stoczni-matki i nie zamierza sie nigdzie ruszac.
Dojechalam wieczorem do domu i juz rozpakowujac zakupy olsnila mnie mysl straszna - te placuszki nalezy podgrzewac w tosterze. Mozna na patelnie (tzn ja uwazam ze mozna), ale na patelnie tylko jeden na raz mozna wiec nie bardzo to dobre jak sie ma gosci, bo trzeba gadziny (placuszka, nie gosci) pilnowac i troche glupio. 
Toster mam, czemu nie. Humorzasty bo z demobilu ale jest. Problem jest tylko taki, ze ja w tym tosterze podpiekalam bajgle, krumpety i innego rodzaju pszenne cuda, a umyc tostera sie nie da. Tzn da sie umyc, tylko nie koniecznie bedzie po tej kuracji dzialal...
Nawet bym zaryzykowala, bo jest to toster stary i z demobilu jak juz rzeklam, ale nie usmiechala mi sie dodatkowa grupa gosci w chelmach i z toporkami jak sie okaze, ze toster niezadowolony z kapieli postanowi okazac swe uczucie wybuchowo... Nie zebym niegoscinna byla, ale mam tylko 4 krzesla...
I moj misterny plan deseru nieco wzial w leb.
Szczesliwie te banananany, no nie? Bo przeciez wlozylam je do koszyka.
Jest godzina 20.50, czyli jak na piatek nie tak znowu pozno, ale ja poprzednia krotka spalam wiec planuje nie siedziec dlugo bo w sobote rano powinnam zerwac sie kolo 7mej i pojechac na poczte odebrac przesylke, zanim zrobi sie kolejki, a od 9tej musze byc w domu bo przyjezdza kurier z inna przesylka - typowy weekend przed wyjazdem na Planete Ojczysta - nawet jak zamierzam nic nikomu nie zawozic, zawsze sie w koncu zlamie i mam walizke na pogranicy nadwagi i prawie rzadnych wlasnych rzeczy.
Takze troche pozno, ale mysle sobie, a co tam. 
Podstawowe sklaniki sa. Maka BG, platki owsane Szkockie, rozmiar na byka, mielone migdaly, banany. 
Nie poswiecalam uwagi reszcie skladniku wychodac z zalozenie ze skoro jednomiskowy to musi byc prosty i niewymagajacy...
BUHAHAHAHAHAHAHAHA.....
hahahahaha......
Oto lista skladnikow:
  • 3 medium ripe bananas (~1.5 cups or 337 g)
  • 1/2 tsp pure vanilla extract
  • 1 egg (or sub 1 chia or flax egg – see notes)
  • 3 Tbsp (45 ml) grape seed or coconut oil, melted
  • 1/4 cup (50 g) organic cane sugar
  • 1/4 cup packed (55 g) organic brown sugar
  • 2-3 Tbsp (63-84 g) honey, depending on ripeness of bananas (or sub maple syrup)
  • 3.5 tsp baking powder
  • 3/4 tsp sea salt
  • 1/2 tsp ground cinnamon
  • 3/4 cup (180 ml) unsweetened almond or dairy milk
  • 1 1/4 cup (137 g) almond meal
  • 1 1/4 cup (200 g) gluten free flour blend
  • 1 1/4 cup (112 g) gluten free oats
No.
Ale desperacja ma muza byla wiec nie rzucilam wszystkiego i nie zostalam traktorzystka na poczekaniu tylko postanowilam...
TAK!
Zaimprowizowac.
I po kolei:
3 umiarkowanie przejrzale banany - mam 5. Moze niezbyt przejrzalych bo takich sklep na stanie nie mial, bo to dobry sklep jest.
Extract vaniliowy - brak. Mam: rumowy - opcja, malinowy - odpada, migdalowy - opcja godna rozwazenie wrecz. Tak. Migdalowy bedzie.
Jajko. Hm - niby mam sporo ale takie juz troche tego... no juz chwile je mam w domu. No na tyle dlugo, ze mam troche watpliwosci. Mysle i mysle. Niby siemie lniane mam to moglabym dodac w zamian, ale nie wiem co to jest to flaxseed egg... Hm... Przeciez to jest ciasto bananowe. Przeciez w ciastach dla vegan sugeruja zamienic jajko malym bananem... Przeciez bananow mam nadmiar. Heh. Dodam extra bananana. I sypne lyzeczke mielonego siemienia, a co!
Olej z pestek winogron lub kokosowy rozpuszczony??? Ki diabel? Kto takie rzeczy kuzwa kupuje? Olej kokosowy. W kostkach na dodatek. No jeszcze mnie nie powalilo. Kosowe to mam wiorki i moge dosypac, czemu nie, pewnie do smaku beda.
Olej z pestek owszem miewam bo lubie ze delikatniejszy ale akurat nie mam. Ha. wiecej. Ja w ogole nie mam oleju - skonczyl mi sie tydzien temu jak robilam stir-fry. Hm. Maslo tez juz wyszlo na mac&cheese. Mam tylko pol malego opakowania miksu masla z olejem. Trzy luzki pseudo-masla it is! Rozpusczonego!! a co tam sypne odrobinke wiorkow kokosowych, bo co mi szkodzi.
Organiczny cukier trzcinowy 1/4 szklanki. Tia jasne. Cukier rafinowany drobny.
Organiczny brazowy cukier, ciasno upakowany 1/4 szklanki. Niech sprawdze.... Taaak.... Cukier rafinowany drobny.
Miod lub syrop klonowy, 2-3 lyzki zaleznie od dojrzalosci bananow... HA! Syrop klonowy ciemny, cukerniczy 3 lychy! Perfect!
3.5 lyzeczki proszku do pieczenia. Soda do piecznia, RAZ! Pi razy oko 4 lyzeczki bo jedna byla z czubkiem.
3/4 lyzeczki soli morskiej. Jasne, jeszcze morska sol bede kupowala... Pseudo-maslo jest solone. Pol lyzeczki soli stolowej wystarczy spokojnie... W ogole to nawet bralam pod uwage pominiecie, ale kiedys mi ktos powiedzial ze soli szczypta do ciasta i odrobina cukru do roznych wytrawnych potraw maja znaczenie wiec jak mam to dodam. Mam.
1/2 lyzeczki cynamonu. Tylko?? e, co se bede zalwoac dam cala (bo lubie cynamon, jak ktos nie lubie to niech nie dodaje, tak? No.)
3/4 szklanki mleka migdalowego nieslodzonego (to jest tez slodzone??) lub zwyklego mleka. Tu ogarnelo mnie zle przeczucie bo mialam wrazenie, ze wczesniej w tygodniu plukalam pusty karton po mleku. Szybki rzut oka do lodowki. Tak. Mleka brak. Qrrr.... Spokojnie, oddychajmy, zastanowmy sie po co w takim ciescie mleko - wilgoc. Kiedys z braku mleka rozrobilam jogurt do ciasta, owszem mam kubeczek ale do tych placuszkow ma byc (zapomnialam ze pewnie placuszki beda na wynos bo toster glutenowy). Poza tym smak sie zmieni bo jogurt jednak kwaskowy wzielam. Hm... co by tu... Juz wiem dam wody i jeszcze jednego banana. W ten sposob pozbede sie z domu wszystkich bananow, a ciasto nie bedzie zbyt wodniste!
Reszta luzik - 1.25 szkalnki migdalwo mielonych, tyle samo maki BG - akurat mam taka juz z proszkiem, ale to nic, przeciez wiecej bananow dodaje i tylez samo platkow owsianych.
Tak owszem tam jest napisane ze platki owsiane BG.
Moj mozg wyparl to ostatnie. Nie wiem czemu.
Wypieranie jest jednak szkodliwe.

Przypomnial mi sie na okrase dowcip z czasow wojny (rozpad Jugoslawi, nie wojna swiatowa, ale nadal glod, ruiny, ogolnie malo luksusowe warunki), ktory sprzedal mi Urosz.
Uwaga, bedzie niepoprawnosc polityczna. Osoby nadwrazliwe, latwourazalne i nietolerancyjne uprasza sie o pominiecie.
Muzulmanin Moje (to imie, pisze jak slysze) biegnie przez miasteczko sciskajac pod pacha mlodego prosiaka. Prosiak wyrywa sie ile wlezie, kwiczy. Zniecierpliwiony Moje spoglada na wieprzka i mowi "Mozesz sobie kwiczec ile chcesz, dzis jestes dla mnie owca!".

Przepis chwilowo zignorowalam i swoja metoda nasypalam wszytko suche do michy, wymieszalam i dopiero zerkam ponownie na przepis.
A tam stoi:
'Zmieszaj z rozdydzdanymi bananami wszystkie skladniki mokre, cukier, cynamon, proszek i wymieszaj porzadnie, a nastepnie dodaj suche, zmiksuj i gotowe (do piecznia).'
Qrrrrr.... wyrwalo mi sie bo te suche zajmowaly najwieksza miche i juz widac bylo, ze nie ma mowy o upchnieciu wysztkiego z mokrym w mniejszej.
Przesypalam suchy mix do mniejszej, straszona wizja, ze wymsknie mi sie z reki albo potrace i rozniose wystko po kuchni, a skladnikow na drugie podejscie mi troche brakuje...
Nie rozsypalam (zbyt duzo).
Dydzdanie nieprzejrzalych bananaow niezbyt udanym modelem tluczka do ziemniakow to przygoda sama w sobie... dryftujace kawalki bananow, tluczek ktory usiluje zyc wlasnym zyciem... eh... niezapomniane doznania.
Pseudo-maslo o nierownomiernym czasie topienia... poezja.
I na koncu piekarnik ktory przeklamuje temperature...
Tak. Sparzylam sie, ale bardzo lekko, juz prawie nie boli ;).
Po godzinie wyrywalam piekarnikowi z paszczeki mozno brazowy, moj pierwszy "chleb banananowy" weganski i prawie bezglutenowy.
Prawie. Bo Judi zaoferowana deserekiem (po uslyszeniu calej historii produkcji) zadala miazdzace pytanie... Czy Owsiane Platki byly bezglutenowe?
Przyznalam sie bez bicia ze nie wiem. Na paczce jest napisane tylke ze to Owies. Obwachalysmy paczke i okazalo sie ze Owies jest na grubo jako potencjalny alergen co oznacza ze NIE jest BG.
Prawie sie poplakalam bo w sklepie byly platki i muesli BG, ale zignorowalam je totalnie przekonana gleboko ze przeciez kazde platki owsiane NA PEWNO sa bezglutenu...
I tak to mialo byc pieknie, a wyszlo... Jak zwykle...
Mowilam ze nie lubie bananowego smaku?
Chlebek banananananowy ma smak adekwatny do nazwy...
A to byl duzy bochenek... Ale od czego sa przyajciele...
... kilka godzin po wizycie Judi....
Wchodze do M&Msow " Czesc, upieklam Banana Bread. Prawie bezglutenowy i bardzo weganski, o tu klade na blacie."
W poniedzialek rano: "czesc Sandra, upieklam Banana Bread, Wheat-free, niestety z owsem nie-BG wiec Judi nie mogla zjesc, ale Ty mozesz nie? No to super"
A wieczorem oddalam Przebrzydluchowi ostatni kawalek. Delikatnie wytknal ze moglby byc slodszy, na co spokojnie odparlam, ze jak mu nie smakuje to niech sie nie zmusza i wyrzuci, bo ja sie nie obraze - nie o banananana bread... Nie wyrzucil. Znaczy, az tak malo slodki i niedobry nie byl.
Tak, to prawda - podobnie jak Nanny Ogg, wiem jak napisac nazwe banana, tylko nie zawsze wiem kiedy skonczyc ;)

19 comments:

  1. Ślinotok TAK. Chyba się nie spodziewałaś, że nie.
    Poza tym, to o pardą, Bożena ma całe słoje oleju kokosowego, służy uprzejmie. Ponieważ jak się jest stosownie zdolnym to można mieć uczulenie i na to (Stefan), toteż Bożena używa tegoż do włosów. W trudnych chwilach robi za balsam do ciała, ale to musi być wersja bezwonna. Obecna akurat się Bożenie taka nie trafiła, to zostaje czupryna, bo rano zmywa wszystko i gra. Nie capi dzień cały zjełczałym masłem.
    Poza tem sory za zapłon, ale Bożena akurat dostała na głowę wiadro pełne krabów i musi jakoś się wyplątywać. Raz nawet sobie wzięła do łóżka tablet z otwartą Twoją treścią, jak jak tylko nakryła się kołdrą, to zasnęła na ament amentów i tylko tyle, że Stefan zdołał tablet wydobyć, zanim się Bożena przekręciła na bok. Naturelmą to jej wiadro krabów powoduje takie skutki uboczne, nie treści mRufowe. :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. No powaznie ten olej kokosowy to taki hit i wszedzie dostepny? Jeszcze nigdzie na to nie trafilam
      W ogole to pardon wielkie bo mimo czytania dwukrotnego ilosc lietrowek i bledow jest porazajaca. Ten tydzien od minionego byl chyba nawet gorszy pod pewnymi wzgledami. Jedyny plus jest taki ze przez najblizsze 2 tygodnie na Planecie Ojczystej musze pracowac nie 4 dni a 4 razy po 4 godziny tyle natrzepalam nadgodzin.
      Wiadro krabow na glowie brzmi rownie atrakcyjnie jak te rozrywki jakie mialam w Kolchozie odkad cholerny Maxim pojechal na urlop.
      Tresci mRufowe beda prawdopodobnie reglamentowane podczas wystepow goscinnych na Planecie Ojczystej.

      Delete
  2. Czy hit to Bożena nie wie tak szczerze. Ale u niej akurat spokojnie dostępny na co dzień (droooogo) i od święta (już nie tak drogo).
    Czy Ty masz pewność, że jeszcze żyjesz? Jak chuchniesz na lusterko to zbiera się para? Odbicie w tymże się pojawia? Bo jeśli tak się zaharowywałaś ostatnio, to różnie może być. Czasem człowiek tak zajęty, że wiesz, nie zauważa drobiazgów. ;)))
    To wiadro to właśnie podobne do Twojej orki. Aż się chce usiąść i nie robić NIC, bo i tak się Bożena nie wyrobi ze wszystkim. Żeby tylko umiała spróbować :P
    Wyśmienitego przebywania w Kraju Dobrej Zmiany. Nie daj się aresztować w każdym razie. (a wiadomo, dokąd takie dobre zmiany prowadzą?)

    ReplyDelete
    Replies
    1. A jak Bozena robi to, ze nasmarowawszy sie tym kokosowym olejem nie jest na skórze tlusta? Ani na twarzy swiecaca? Bo ja próbowalam wlasnie z takimi skutkami. (a nie mam tlustej cery)

      Delete
    2. Jak sie budze to zawsze mnie cos boli, co podobno jest gwarantowanym dowodem ze jeszcze zyje ;). Czasem niechetnie i z obrzydzeniem, ale nadal. Chociaz sa takie poranki gdy zdecydowanie czuje sie 'undead'.
      Dobra rada nie jest zla i staram sie nie dac, bo jako przedstawiciel tych kilku pokolen zdrajcow narodu mam slabe szanse sie wylgac, no nie?

      Delete
    3. No więc właśnie. Bożena się za Tobą wstawi, jakby co, ale pewnie tylko taki będzie skutek, że dostaniecie cele obok siebie. ;)

      Delete
    4. Jestem w stanie sobie z dziwna LATWOSCIA wyobrazic gorsze sasiedztwo... tak, ze tego... :)

      Delete
    5. To jak już, lepiej może jakieś przestępstwo popełnić w Norwegii. Będzie przynajmniej dostęp do playstation.

      Delete
    6. Udalo mi sie w ferworze walki przeoczyc jeden z komciow diabelskich z pytankiem do Bozenki o olej kokosowy stosowany namordnie... czy tez na inna czesc ciala.
      Unizenie przepraszam za gapiostwo...

      Delete
    7. A. Bożenka spieszy w takim razie.
      Diable - to się da na nietłusto? Tak zupełnie? Chyba nie. Bożena całą taka jak i ten słój oleju, ale ... jak smarować na mokre, to nie jest tak aż tłusto i w Bożenę się wchłania. Do facjaty nie stosuje, a włosy specjalnie marze tak na tanią frytkę z nadmorskiego baru. Tylko potem myje, zanim ją kto obcy zobaczy. ;)

      Delete
    8. Apropos jeszcze konia, to jest oleju, to w zakresie popularności Bożena podaje pierwszy z brzegu sklep spod nosa: http://sytuacja.blox.pl/resource/olej_kokosowy.jpg . Toteż o, po prostu sobie jest.

      Delete
    9. Trafilam na Olej kokosowy w sloiczkach w dwoch miejscach - Zdrowej zywnosci oraz jednym takim troche legantszym supermarkecie. Nie skusilam sie na zakup, bo za wyszukana materia dla mnie jednak. Wole kupic przy okazji ten z pestek winogron, przynajmnie optycznie mi do nazwy "olej" pasuje ;)

      Delete
    10. A to fakt. Ale wyobrażasz sobie jak ci wszyscy weganie galopujący przez hipsterów kupują "smalec kokosowy"? Pani, nikt by nie brał. A olej bioro.

      Delete
    11. zobaczylam te galopade po smalec kokosowy. po raz drugi dzis oplulam monitor... pierwszy byl na komentarze o stad:
      http://profesorwor.blogspot.co.uk/2016/03/raczek-pijaczek.html

      Delete
  3. Ja tez nie lubie bananowego smaku! Ale takiego "sztucznego" bo banany "normalne" to lubie. Przez taki jeden syrop, który dostalam w dziecinstwie jak bylam chora (nie pamietam na co). Syrop byl gesty i pachnial bananami skoncentrowanymi na 500%, i niestety wracal na wolnosc momentalnie po wypiciu. Podano mi go bodajze 3-4 razy w ciagu dwóch dni, ale widzac, ze zawsze konczy sie tak samo, na szczescie zaprzestano. A i do dzisiaj zostala awersja do produktów o bananowym smaku i zapachu. Na przyklad na sam widok bananowego shake'a jest mi juz niedobrze, a jak poczuje zapach to, dla dobra ogólu, musze sie oddalic :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ale Ty w PL ten syrop dostawałaś? Bo Bożena pamięta taki medykament, który co prawda nie wracał, ale też entuzjazmu nie było. Przetwory bananowe są natomiast wyśmienite. Szczególnie, gdy spożywa je KTOŚ INNY I JEST ON DALEKO.

      Delete
    2. No w PL, tak, tak. Z 5 - 6 lat mialam. Nawet nie wiem juz na co byl ten syrop. Pamietam tylko ten okrutny, skondensowany "zapach" i smak, i ze potem, no, ten, od razu wracal. Na kolderke.

      Delete
    3. Kojarze ten syrop, niewykluczone ze tez jest przyczybkiem mojej awersji do smakow bananowych. Siostrzeniec mi zaprezentoeal fotke deseru pt banananana split i zapytal zachecajaco i z rozmarzeniem 'a takie to bys ciociu zjadla co?'i byl niepocieszony gdy odparlam, ze owszem.gdyby nie gylo tam bananana, lodow i bitej smietany to moze bym rozwazyla... Uzycie talerzyka ;). A tak w ogole to kupilam banany, make migdalowa oraz platki owsiane... No...bede probowala udoskonalic banana bread tym razem z uzyciem mleka i oleju (lnianego bo jedbak kosoksowy zbyt hipsterski jak dla mnie) iraz nieprzechodzonego jajka... Nie mam za to syropu klonowego dla diabetykow i zamiast 7miu rodzajow cukru bedzie splenda. Ahoj Przygodo!

      Delete