Wrocil z zakupow i przyniosl mi maslo i skony serowe. Wygladal zupelnie normalnie, jak na niego - twarz skrzywiona, wlos nieco zwichrzony, nic nowego. Podziekowalam, uiscilam, zostawilam za fatyge i poszedl sobie, zupelnie normalnie.
Poszedl do siebie z torbami sprawunkow.
Nic nie zwiastowalo krwawej jatki, jaka nastapila po 10 minutach.
Nie widzialam jak wracal - poszedl do kuchni.
W miedzyczasie przyszla Ona. Podeszla do sasiadki i zaczela tym swoim irytujacym szczebiotem znecac sie nad nia.
Cala soba wyczekiwalam mojej kolejki, bo wiadomo bylo, ze jak ruszy to nikomu z nas nie odpusci.
Skonczyla znecanie sie nad sasiadka i zamiast przyjsc do mnie, jak sie tego spodziewalam, poszla dalej.
Zerknelam w jej kierunku i dopiero wtedy go zobaczylam.
Szedl znowu do siebie, ale wygladal jakos inaczej, ale nie widzialam jego twarzy tylko plecy nieco bardzie zgarbione niz zwykle i krok jakby troche bardziej ociezaly.
Ogarnal mnie trudny do zdefiniowania niepokoj i napiecie.
Ona ruszyla za nim, ale sasiadka, widocznie nie do konca zmaltretowana cos za nia zawolala.
Przystanela (Ona) i tym swoim swidrujacym szebiotem kretynki na dopalaczach cos odparla, wybuchajac co slowo perlistym rechotem, ale nie sluchalam, wpatrzona z rosancym niepokojem w jego plecy.
Uslyszlama dopiero co Ona mowi jak juz bylo za pozno...
"No chyba, ze ON postanowi popsuc siec"
Zatrzymal sie.
Mnie do towarystwa zatrzymalo sie serca.
Z napieciem wpatrywalam sie jak odwraca sie do Niej, unosi trzymany w reku noz rzeznicki i pyta martwym glosem:
"Co mowilas ... ??"
Ona zamarla, zbladla, wydala przyduszony jek, probowala sie ni to wycofac ni to odwrocic, pewnie uciec, ale bylo juz za pozno...
'Doigrala sie' zdazylam tylko pomyslec zanim.............
-------------------------------------------
A tak na prawde wygladalo to tak:
Napisalam do Urosza:
"Poszedles na polowanie?" bo byla pora lunchu, a kantyna nie miala do zaoferowania kompletnie nic... Nic jadalnego znaczy, bo ludzi bylo tam co niemiara i wszyscy jacys tacy nadeci i rozdraznieni, pchali mi sie pod rece mimo, ze nic nie zameirzali brac z polki ktora badawczo ogladalam. Wrocilam wiec do siebie i zauwazylam ze moi okolicznosciowi lunchowi kompani znikneli. No to napisala,
Zadzwonil mowiac, ze tak, poluja w okolicznym supermarkecie i co bym chciala. Zlozylam swoje zapotrzebowanie.
Wrocil i przyniosl mi moje sprawunki, przyjal naleznosc, wygladal normalnie - twarzy skrzywiona w szerokim usmiechu, wlos nieco zmierzwiony...
W miedzyczasie przyszla Ona - szefowa mojego szefa, roboczona nazywana przeze mnie Horror. Podeszla do sasiadki i zaczela tym swoim irytujacym szczebiotem znecac sie nad nia.
Cala soba wyczekiwalam mojej kolejki, bo wiadomo bylo, ze jak ruszy to nikomu z nas nie odpusci.
Skonczyla znecanie sie nad sasiadka i zamiast przyjsc do mnie, jak sie tego spodziewalam, poszla dalej.
Zerknelam w jej kierunku i zobaczylam Urosza.
Wygladal
jakos inaczej, ale nie widzialam jego twarzy tylko plecy nieco bardzie
zgarbione niz zwykle i krok jakby troche bardziej ociezaly.Szedl wolniej i jakos tak z namaszczeniem.
Ogarnal mnie trudny do zdefiniowania niepokoj i napiecie.
Horror ruszyla za nim, ale sasiadka, widocznie nie do konca zmaltretowana cos za nia zawolala.
Horror przystanela i tym swoim swidrujacym szebiotem kretynki na dopalaczach, chichoczac glupawo cos odparla, ale nie sluchalam jej, nadal wpatrzona w plecy Urosza, marginalnie myslac, ze idzie jakos dziwnie - tak wolniej, bardziej posuwisto i jakis taki bardziej przygarbiony niz zwykle.
Horror, zawolana przez sasiadke odpowiadala jej, smiejac sie jak to ona - sztucznie i halasliwie, wiec ja wyparlam. Uslyszalam co mowi dopiero jak padlo jego imie:
"No chyba, ze Urosz popsuje siec!"
Urosz zamarl, na dzwie swojego imienia, bo nie uslyszal calej obelgi, odwrocila sie powoli, a w jego rece, przykurczonej nieco dostrzeglam najwiekszy rzezniki noz jaki byl w naszej kuchni.
"Co mowilas Horror??" zapytal martwym glosem.
Horror odskoczyla, zlapala sie za gors, wydala przyduszony okrzyk, a wyraz jej twarzy zrekompensowal mi wszystkie zlosliwosci jaki mi zrobila od pol roku...
Kobieta byla przez ulamek sekundy doslownie posrana za strachu.
'Doigrala sie' zdazylam tylko pomyslec, zanim...
...na ten widok ryknelam gromkim smiechem, ropetujac burze rechtu wokolo.
Urosz zerknal na noz wymownie, na Horror rozbawiony i dodal
"A tak, musze porozmawiac z moim szefem"
I odallil sie goniony salwami smiechu.
Oczywiscie nie bylabym soba gdybym nie zawolala:
"Prowadzic ryzykowne zycie Horror..."
Sasiadka ochlonawszy z szoku i smiechu, chciala mi zaimponowac nie wiem czym i rzekal na stronie:
"Czy to nie jest Health and Safety Hazard tak chodzic z nozem? Myslisz, ze jemu wolno z takim duzym nozem chodzic?
A, ze sasiadki nie lubie to odparlam stoicko:
"To? Powinnas zoabczyc ten, ktory ja nosze w torebce, tak, ze wiesz uwazaj z czym do mnie startujesz"
Sasiadka zamarla, opadla jej szczeka i na te krotka chwile uwierzyla, ze nosze kose w torebce.
Torebek nie nosze, dodam, a kose przestalam nosic mniej wiecej w 2003-4 roku. A w ogole na Wyspie sa obostrzenia i o ile scyzoryk przejdzie, to juz noze otwarte czy sprezynowe wzbudzaja podejrzenia.
Popukalam, sie jej w czolo i wybuchnelam smiechem, bo coz jeszcze mozna bylo zrobic.
Incydent smiechowo-dreszczowcowy mial ciag dalszy pod koniec dnia.
Otoz Urosz zamiarowal sie ze mna zabrac do domu. No i teraz nie wiem czy bylo piatek czy czwartek, ale chyba piatek. Bo we czwartek tez sie zabral ale na tzw impromptu, czyli na spontanie, wykorzystujac, ze latanie zostalo odwolane.
Jak sie okazalo Horror slyszala moja wymiane z sasiadka, a przynajmniej te czesc ze noszeniem wiekszego noza w torebce.
Urosz nadciagal zawadzajac po drodze o inne osoby, a ja korzystajac z chwili cos tam pisalam, ewentualnie gledzilam z Przebrzydluchem przez telefon, na tematy sluzbowe.
Urosz przerywa rozmowe z kims, mowiac ze musi pilnowac zeby mu szofer(ka) dyla nie dala i sunie w moim kierunku.
"A co, z mRufa masz zamiar jechac? zapytala Horror.
"No"
"I ty liczysz na to, ze dojedziesz do domu??" zapytala natretnie Horror, po tym jak Urosz zaparkowal juz przy moim biurku, wlaczajac opcje czekania.
"A co? Masz na mysli ten noz, ktory ona nosi w torebce?" Zazartowal Urosz.
Tu Horror zadowolona ze zlosliwosci kiwa glowa z tym swoim wkurzajacym usmieszkiem.
Przypomnialam sobie jej mine i smiertelna bladosc na widok noza rzeznickiego, poprawil mi sie humor i rzeklam gromko acz z politowaniem:
" Daj spokoj Horror, miejze troche wiary we mnie, wszak swojego wspol-centro-europejca nie zaciukam, jakas lojanosc przeciez obowiazuje."
W ten sposob wprowadzajac element niepewnosci, czy jako szefowa mojego szefa ma szanse na jakakolwiek ulgowa taryfe jak wpadniemy w szal krwiozerczy, zakonczylam tydzien pracy.
No prawie, bo 2 godziny pozniej bylam z powrotem w Kolchozie probujac nadrobic niedorobki cudze i skleroze wlasna :D.
Dzis zatem troszke inaczej i dosc krotko, ale bez obaw, to ostatnie to chwilowe, gdyz temat nie wymaga wielu dygresji ni dywagacji.
:) :) :) No tak, niektórzy to sami się proszą o te noże co to je nosimy po torebkach, nawet w tedy, gdy torebek nie nosimy... bo diabli wiedzą gdzie my te noże trzymamy ;)
ReplyDeletena przyklad sztylety w oczach, no nie? ;)
Deleteooo - to byłoby calkiem niezle i zupełnie jak u 007 jej królewskiej mości :) :) ... mrugasz i masz... całą chmurę latających sztyletów... ciekawe co by wówczas powiedziała ta Horror... i mój szef do kompletu ;)
DeleteCos mnie sie tak zdaje, ze jakbysmy ich spiknely - Horror i Twojego szefa to mogloby byc bardzo interesujaco ;)
DeleteEej, ale dlaczego dzisiaj przyszło powiadomienie, skoro napisałaś wczoraj?? Już tu miał być fanfar, że system działa, a on kulawy :P
ReplyDeleteZara lecim do czytania!
bo moze zegar guglowy niezsynchornizowny jest z tym od subskrypcji? Ja od Diabla emalie o nowosciach tez dstaje pozniej niz widze w moich sledzonych blogersach. w sensie ladne kilak godzin pozniej. Ale wazne, ze doszlo powiadomionko :D.
DeleteA widzisz, może zegar tu nabroił.
DeleteDobra, to niech będzie, że mamy full-sukces :D
No dobra, teraz już komć na temat. :)
ReplyDeleteCiekawe zjawisko z tą kosą w kieszeni. :D Bożence kiedyś uratowało łeb tak na poważnie samo wspomnienie o nożu, nie trzeba było nawet wspominac, kto mógłby go mieć, gdzie i jak bardzo ostry .. ;D
Horror chyba nie do końca świadoma, jak bardzo zareagowała na Urosza :D Toteż ponawia się petycję o te google-kulary. ;)
Ja nawet bede nosic, tylko tego... na razie mam dluga liste rzeczy na ktore zbieram (na przyklad te laczki New Rock Apache) i w tej dziesieciolatce to okularkow nie dojde ;)
DeleteTo fakt faktem, że tutaj potrzeba jednak CUDU finansowego. Na pocieszenie może jeszcze napiszę, że nie tylko Ty na takowy liczysz :D
DeleteA tak z innej beczki to ja raz pozbylam sie natreta w komunikacji miejskiej, przy pomocy zabawy (nieswiadomej) takim malym scyzorykem typu breloczkowego - miniatura Swiss army to byla. Nie byla to tak kryzysowa sytuacja jak zagrozona glowa, ale ryzyko ze mu przyloze z dyni miedzy oczy jak mnie ostatecznie wkurzy bylo juz wysokiem. Ale on nagle zmiotle sie sam na smietniczke nagle, i dopiero wtedy zauwazylam czym sie bawie ;)
DeleteHa, czyli czas nabyć breloczek. Będzie jak znalazł w kryzysowych sytuacjach. ;)
Deletestanowczo i bezapelacyjnie :)
Delete"tym swoim swidrujacym szebiotem kretynki na dopalaczach"
ReplyDeletebez komentarza :D :D :D
No ;). A tak jej ten szczebiot pasuje jak nieprzymierzajac piesc do ucha ;).
Deleteprzyszłam właśnie zapożyczyć, celem cytowania :D
DeleteA prosze uprzejmie :D
Delete