Description

Wspomnienia mniej lub bardziej biezace, bo technologia wyparla potrzebe pisania listow i nawet maili do bliskich i blizszych i tych calkiem oddalonych

Friday 23 September 2016

Kobieta przewrotna, kobieta upadla, czy po prostu mRufa w szczycie formy

A bo sie z Duo i Demirja troche wymienialysmi doswiadczeniami, ktora lepiej lata nad parkietem, a ktora nad chodnikiem i poczulam, ze chyba musze spisac troche moich wystepow akrobatycznych, bo za wyjatkiem 1-2 przypadkow zwykle miewam spora widownie.
Te bez widowni to byly na ubitym sniegu lub tez lodzie i nie stanowilyby jakiejs sensacji gdyby nie to, ze za pierwszym razem bardzo dlugo nie moglam wstac.
I wcale nie dlatego, ze na przyklad stracilam przytomnosc, o co to, to nie, to by bylo zbyt proste!
Ja bardzo probowalam wstac, ale przed dluzszy czas ilosc konczyn na ziemi nie chciala byc mniejsza niz trzy.
Wygladalo to mniej wiecej tak, jak u tego wilka...



--------------------------------------------
Ten drug raz, wydarzyl sie na torach tramwajowych i akurat wcale sie nie cieszylam, ze jestem sama, bo tory tramwajowej to jednak nie jest miejsca na polezanki i gdy pierwsza proba powstania mi nie wyszla, przypomnialam sobie ten poprzedni raz i rownoczesnie dotarlo do mnie, ze niedlugo przyleci kolejny tramwaj i na prawde nie byloby najlepiej jakbym nadal na tych torach probowala sie zebrac do kupy. Juz nie pamietam czy pospiesznie odpelzlam, metoda zblizona do tej prezentowanej przez wilka i podjelam dalsze proby, czy wizja roztaczana przez wyobraznie byla na tyle skuteczna, zeby mnie podniesc do pionu.
--------------------------------------------
Reszta to jednak byla przy licznym audytorium.
--------------------------------------------
Raz, jeszcze w latach licealnych, wracalismy gromadnie z apelu, a polegalo to na schodzeniu schodami na parter. Szlam z kolezanka AMC, zasmiewalysmy sie bo zamiast powiedziec "uderzylam sie lokciem" powiedziala do mnie "urodzilam sie lokieciem".
Wokol nas byla cala masa innego luda, z mojej i nie mojej klasy, prawdopodobnie byl tam tez jakis chlopiec, ktory budzil moje zainteresowanie, a ja mialam na stopach pantofle z nubuku, takie czarne z frendzlem z przodu, ale takim bardzo modnym wtedy, prawdopodobnie byly to buty na zmiane, albo byla ciepla pora roku i sucho i wtedy mozna bylo nie zmieniac i w tych pieknych inaczej, ale modnych epicko pantoflach tuptalam w dol po tych schodach z instytucjonalnej sieczki kamiennej zasmiewajac sie z lokiecia...
I nagle patrze...
A ja siedze...
Troszeczke mnie to zdetonowalo, dokonalam szybkiej inwentaryzacji wewnetrznej, ale oprocz nieco zbolalej dupy i godnosci osobistej nic mi nie dolegalo, wiec spojrzalam w gore i napotkalam bezgranicznie zdziwione spojrzenie AMC:
"A co Ty tam tobisz?" zapytala.
"Siedze" odparlam odruchowo.
Prawie usiadla ze mna i mowi, "No wiesz, ja tu do Ciebie mowie i mowie, a Ty nic, patrze za siebie, a Ciebie nie ma. Czy Ty wiesz jak Ja sie zdziwilam?"
Ba, kochana AMC, a wiesz jak Ja sie zdziwilam gdy zamiast glow zoabczylam przed soba rzad antyglów, a moja osobista przezywala spotkanie trzeciego stopnia z kamiennym schodkiem? ;)
--------------------------------------------
Kolejne schody rzucily sie na mnie po latach, w jednostce edukacjy juz wyzszej.
Ba nawet wiecej niz raz, ale byly to rozne schody.
1)
Pierwszy raz byl identyczny z poprzednim (powyzej) roznica bylo tylko, ze byla zima i weszlam wlasnie do budynku, w zmarznietych i lekko wilgotnych butkach, po czym udalam sie do "piwnic" (zawsze mnie do lochow ciagnelo, co?). Schodki do piwnic byly uzbrojone. Mianowicie oprocz instytucjonalnej sieczki kamiennej posiadaly tez progi metalowe. I te progi odrobinke wystawaly ponad stopien.
W teori mialy zapobiegac poslizgom, ale poniewaz, ja mam historie zwiazana z roznymi antyposlizgowymi ustrojstwami to nic mi to nie pomoglo, a nawet przeciwnie.
Otoz dalam dwa kroki w dol, na trzecim mokra i zimna podeszwa stracila przyczepnosc, a druga zawadzila obcasem o prog antyposlizgowy i na trzeci stopien trafilam z impetem, koscia ogonowa i reszta godnosci osobistej...
Widok musial byc epicki bo uslyszalam jakies okrzyki zza siebie, ale poniewaz ta godnosc osobista mnie bolala, a nogi siegaly akurat podestu 2 stopnie nizej, to po prostu wstalam i udalam sie dalej do piwnicy, drugi bieg schodow pokonujac juz dosc statecznie, przy poreczy...
2)
Drugi raz (ktory akurat pamietam) mial miejsce mozna powiedziec po przeciwnej stronie budynku we wszystkich 3 wymiarach.
Schodzilismy grupowo tak zwanym 'kominem', po jakichs zajeciach i jak to po zajeciach cos tam sie gadalo.
Nie wiem jakie mialam obuwie na nogach, ale cos tam mi wzrostu dodawalo. Nie jakos drastycznie, ale te standardowe 4-5cm.
Z racji charakteru uczelni, towarzystwo bylo glownie meskie, ale jeszcze nie zblazowane na tyle, zeby oczekiwac, ze plec mniej-lub-bardziej piekna bedzie im ustepowac w wejsciach itp, znaczy gentelmeneria jeszcze szalala.
Szalala tez moja forma.
Rozmawiamy, tuptamy, ja wyjatkowo z racji waskosci klatki schodowej, bo komin, tuptam przy poreczy i chyba to mnie uratowalo.
Idziemy, tuptamy, az nagle ja dostaje ogromnego przyspieszenia. Nawet nikt mnie nie popchnal, bo mimo ciasnoty, jednak ta gentelmenenria.
Dostalam wiec tego przyspieszenia i zaczynam sunac w dol.
Jakos tak wyboiscie.
Ale ta porecz, wiec sie zlapalam i wyhamowalam.
Ale podwozie jakies takie nie do konca.
Cos nie wygodnie jest, znaczy.
Najlepiej byl usiadla gdzie stoje i obejrzala straty, a przy okazji skalibrowala mozg, bo jakis taki rozstrojony jest po tym przyspieszeniu.
No ale ciasno jest i nie bardzo dobrze bedzie jak zablokuje klatke schodowa.
Od lewej juz mijaja mnie ludzie, wiec zaczynam sie przesuwac, zeby zrobic im miejsce i przeczekac ruch.
Ale nade mne ktos stoi. Zerkam, a to Jerry.
Taki kolega.
Stoi i wyczekujaco patrzy, bo widzial to przyspieszenie i dziwi sie czemyu tak nagle przystanelam.
Spotyka moj wzrok i zachecajaco gestykuluje, ze mam isc pierwsza, bo jest gentalmenem.
Tu trzezwosc troche przebila sie przez te wizje co-by-bylo-gdyby, otwieram gebe i slabym dosc glosem dysponuje:
"Ty sobie idz, Jerry, spokojnie, a ja tu sobie chwilke postoje."
Jerry, zloty chlopak, ugodowy, ominal mnie i poszedl sobie, reszta narodu tez.
Nie nawet musialam siadac - zadarlam koslawa lape do gory i odkrylam powod niewygody - otoz urwalam sobie obcas.
No coz jak sie zjezdza ze schodow na stojaca, a takze na obcasach niczego innego nie nalezy sie spodziewac.
--------------------------------------------
Mozna by myslec, ze czegos sie juz do tej pory nauczylam, na przyklad nie biegac po schodach na obcasach i bylaby to prawda, ale zycie miewa czasem szatanskie pomysly - otoz pare lat pozniej, w Pierwszym Zakladzie (w zasadzie byly 2), gdzie pracowalam w bliskim sasiedztwie dElvix (jak wspomnialam, nasze drogi jak sie juz raz skrzyzowaly, podciely i poplataly, to tak im juz zostalo na dlugie lata), byla winda, a moze nawet dwie (??), a z racji pracy na jednym z gorniejszych pieter - na przedostatnim - raczej z tych wind korzystalam. Zreszta wiekszosc oddzialow Zakladu mialo polityke, ze schody sa pp i sie ich na codzien nie uzywa bo sie moga wyrobic i co wtedy?
Zatem normalnie pomykalam winda, ale jak raz wylaczyli prad i po tym wydazeniu przestala dzialac winda (chyba, bo mozliwe ze po prostu sie popsula, jakby ze starosci). Byl to czas konca dnia wiec sie towarzystwo posypalo schodami won.
Ja i dElvix tez.
Oprocz tego schodami szedl tez jeden koles. Rzadne wykolioczko prawde mowiac, ale troche sie na Casanove mial chec kreowac.
No i ten moment los wybral na wymierzenie mi kolejnego kopniaka w dupsko.
Otoz, z dElvix chyba sie gdzies wybieralysmy na jakies towarzyskie ekscesy, a on wlasnie wyskoczyl na te schody i nas zaczepial.
Ja chcialam mu cos odpysknac i dosc energicznie spojrzalam w jego kierunku w gore, celem dogryzienia i w tym momencie moje kostka wykonala swoj stary numer i postanowila stracic integralnosc strukturalna.
A ja bylam na schodac i w ruchu i na obcasach...
Tak owszem. Spadlam ze schodow.
Na stojaco.
Znowu.
Jedynie dElvix zorientowala sie, ze cos sie dzieje i omc a padlaby obok na atak smiechu, bo przeciez "mRufa na widok chlopa spadla ze schodow".
Ten "chlop" nie mial bladego pojecia, bo podobnie jak te pare lat wczesniej porecz uratowala pozory.
Niestety straty byly wieksze niz tylko obcas, wiec pod koniec wieczoru zapadlam na wyjatkowa nieruchawosc, ale przeciez nie zrezygnowalabym z rozrywek przez glupia kostke, tak?
--------------------------------------------
O moim zdublowanym lotem nad chodnikiem juz pisalam to sie powtarzac nie bede...
--------------------------------------------
Lata pozniej, ba kilkanascie lat pozniej wrecz, juz na Wyspie, w silnej grupie pod wezwaniem, a takze pod wplywem, w przerwie miedzy meczami rugby poszlismy zapolowac na burrito, tzn na kilka sztuk - tak srednio wyszlo po 1.33 na glowe, bo nie wszyscy amatorzy udali sie na polowanie. Ja sie udalam. Mialam wyjatkowo rozsadne butki, bo z cholewka, sznurowane, aczkolwiek na okolo 4 cm obcasiku, Moglo byc gorzej bo chadzalam wtedy na  prawie 6cm szczudelkach.
Te wybralam z racji niskosci bo sporo tuptania wchodzilo w gre, a na dodatek w O sa nadal ulice wykladane kamienna kostka 'antyposlizgowa'.
Trzezwa jak swinia, tuptam zatem z reszta - znacznie mniej trzezwa - jest Przebrzydluch rzecz jasna (w doskonalej formie, znaczy pod wplywem), Ian (czlowiek sznurowadlo, a takze dusza), Mark - wowcza szef Przebrzydlucha.
Nosze plecaczek. Cos w nim usiluje upchnac i isc rownoczesnie i jest bardzo duzo ludzi wokolo. Ide, upycham, zapinam plecak....
I nagle czuje....
Ze kostka moja postanowila mi przypomniec, ze ja mam. Oraz, ze ona ma nawyki.
Ja po przeszlo 20 latach tez juz pare nawykow mam i jak tylko czuje, ze ta menda zaczyna wygibasy to jak najszybciej usiluje przestac na niej stac.
Poza  wszystkim innym, wizja dewastacji kostki, gdy czeka mnie podroz do domu, a mieszkalam wtedy dosc daleko od O, zawsze dziala na mnie dopingujaco.
(w gre wchodzi ta kostka od pedalu gazu no nie? to ciezko jej nie uzywac jak sie ma do przejechania 17 mil z okladem)
Niestety, jak usilujesz przestac stac na nodze, ktora jest jedyna noga na jakiej w danym momencie przejsciowo stoisz, to skutki bywaja spektakularne.
I tym razem tak bylo.
Polecialam.
Nie daleko wprawdzie, bo glownie na dol, ale troche tez do przodu i wykonalam ladowania na kota, tzn nie na jakies bogom ducha winne zwierze, czterolapne od spodu, tylko ja padlam na cztery lapy, tzn na dwie lapy i dwa kolana.
Ruchem jeszcze nieco posuwistym.
Wyhamowalam, ale czuje cala soba, ze to jeszcze nie wszystko.
Otoz moj plecak sila rozpedu jeszcze lecial i gdyby nie byl przymocowany do mnie jednyn uchem to jak nic bylabym teraz w ksiedze rekordow guiness na rzut plecakiem bez zamachu.
Ale, ze byl przymocowany to tylko mnie jeszcze kawalek po asfalcie pociagnal, wykonal wzrocowy polokrag nad moja glowa i pierdyknal bardzo malowniczo tuz przed moja geba.
Mine mialam dosc nietega, ale glownie to zbaranialam, w tle panicznie szacujac straty. Troche tez balam sie wstac by okiem wyobrazni widzialam podarte nogawki i broczace obficie posoka kolana oraz dlonie.
Nieslusznie.
Owszem kolana mialam nieco pocharatane, ale nogawki cale!
Co prawdziwy dzins, to prawdziwy dzins... nawet dlonie w nienajgorszej formie gdyz przydlugie rekawy polara bywaja czasem przydatne.
W tym momencie zorientowalam sie, ze wokolo mnie jako tak cicho i pusto i strzelila adrenalina. Podnioslam sie chyba sila woli, a moi towarzysze rzucili sie do mnie.
Ian jako jedyny podsunal mi honorowe wyjscie, pytajac kto mnie popchnal, bo podobno tak to wlasnie wygladalo ;)
Niestety, ta moja niewyparzona geba musiala wypaplac, ze... nikt...
Spuscmy zaslone na reszte tego polowania (bo przeciez, ze dokonczylismy wyprawe i wrocilismy ze zdobycznymi burritami), kostka byla tylko lekko nadwyrezona, a polkniete dwie pyralginy w ciagu 30 minut od lotu i ladowania "na kota" znacznie przyspieszyly proces gojenia.
Nieco pozniej tego wieczoru, znowu cos mentalnie wykrakalam - mianowicie Ian poszedl kupowac drinki i wracajac niosl je wszystkie na raz na tacy.
Wysoki facet, leciutko podchmielony, niesie w pubie o wielopoziomowych salkach tace zastawiona wysokimi szklankami i butelkami.
Brzmi jak poczatek niezlego gagu, co nie?
Otoz tak i nie, bo Ian ostroznie bardzo idac pokonal wszystkie poziomy, nie uroniwszy ani kropelki.
Dotarl do naszej mini-salki i byl juz w zasiegu stolika.
Moj wzrok przyciagnal nierowny fragment wykladziny, czy innego dywanika i katem mozgu, jeszcze w oparach adrenaliny z mojego ladowania pomyslalo mi sie samo 'Zeby tylko sie nie potknal... e chyba omin....'
Nie ominal. Potknal sie
Szklanki zabrzeczaly, Ian zaczal kompensowac, przechylac sie i coraz blizej stolika bedac widac bylo jak walczyl o rownowage, a ja caly czas mam nadzieje, ze jednak da rade, odstawi tace zanim harmoniczne przekiwanie zawartosci przekorczy mase krytyczna...
Inni tez. Znaczy wpatrzeni, nie ,ze mase krytyczna osiagaja (chociaz biorac pod uwage reszte wieczoru to w zasadzie pewnie tez).
I tak na bezdechu, wpatrujemy sie, kompletnie unieruchomieni... chyba zdarz....
Nie zdarzyl.
Dostal rzecz jasna aplauz za probe i tym samym, majac wieksze audytorium przycmil moj wystep.
Mam jeszcze jedno wspomnienie, ale widze ze tu mi sie rzeka robi, mimo usilnych prob prostego przekazu, wiec chyba zakoncze...
A szkoda bo ten "ostatni" jak dotad raz jest najbardziej widowiskowy i godzien bez mala kaskaderskich wyczynow, ale moze cos sobie jeszcze przypomne i bedzie sequel o mRufie akrobatce.

17 comments:

  1. Bożena naprawdę Cię BARDZO przeprasza, BARDZO.
    Ale, kurza twarz, masz medal po prostu :D:D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Za przewrotnosc, upadlosc czy ogolnie caloksztalt? ;) klaniam sie unizenie ;)

      Delete
    2. Eeee.
      No to masz trzy od razu w takim razie ;))

      Delete
    3. Cholera i wyszlo, ze sie napraszam o komplementy lol. Ale w ramach rekompensaty wyznam, ze dzis dobry uczynek mi pokaralo - otoz nie lubie jak mi zostawia poczta lub kuriery przesylki u sasiadow bo sie glupio czuje zobligowana i ide z torbami na czekoladki z podziekowaniem oraz bo mnie nigdy nie ma zeby sie odwdzieczyc taka sama przysluga. I dzis akurat przyszla wiadomosci, ze dostawa do mnie ktora miala byc w poniedizalek przyjdzie cis co mnie uziemilo, ale szczesliwie na krotko i nie moglam sie zdecydowac czy ruszac gdzie czy jednak zostac gdy zapukal do mnie inny kurier, taki do sasiadow, nowo wprowadzonych, ze ich nie ma i czy zgadzam sie przyjac ich przesylke. Pomyslalam, a co tam, dobra i zbaranialam bo facet z wozu prztargal katon polowy mojej wysokosci i zblizony reszta gabarytu do mojej postury... Oh kuzwa... pomyslalo mi sie i zdechlo bo facet dodal 'aha, there is 2 of them, is that ok?'
      Korcilo mnie powiedziec, ze jeden to tak, ale dwa to juz nie...
      I mam teraz 2 potworu z komodami na 5 szuflad we flat packu w przedpokoju... pocieszam sie, ze pisze nan ich sosna wiec w ostatecznosci wymienie sa wlasna komode z wiorowki, jakby sie nowy sasiad nie zglosil w ciagu miesiac, no nie??
      No good deed goes unpunished... eh...

      Delete
    4. Komplementy się należą jak psu micha tak że tego :D

      Ciekawe jaką minę miałby kurier, gdybyś jednak się wyartykułowała :D:D Sąsiadowi zostało 29 dni, prawdaż. A potem masz mebel :D

      Delete
    5. heh, raczej nietega ;)
      A flatpacki nadal u mnie... waza po 29kg wiec nawet ich nie zamierzam urszac, choc korcilo mnie przetargac je do salonu i wywalic na ogordek tylnym wyjsciem.... Ale przypuszczam, ze dostalabym w ramach kary ruptury jak nic. Ostatecznie zawsze to mge poczynic jak sie mi znudzi omijanie przeszkody w drodze z spalni do kuchni ;)

      Delete
  2. tak sobie myślę,że ten raz może zwyczajnie zasługuje na swoje własne indywidualne opisanie. :)

    no cóż, ja to zaliczam jeden styl lądowania, poziomo i w dół, pierdu na glebę całym swoim człowiekiem.

    tak... a jak nie gleba to ściany tunelu się na mnie rzucają... albo wykładzina się nagle faluje, albo płytki są za śliskie, albo za mało śliskie, albo...

    No ale obcas złamałam 1 ... 1- cm... na prostej drodze... krzywo stanęłam... i nie że nie umiem chadzać w takich butach... bo takie 10 cm gubi dużo kg... a raczej gubiło optycznie, ale to po osiągnięciu masy krytycznej przestaje działać... niestety :( ale w szpilkach nadal chodzę i nadal mam... nawet jedne (kolejne, milion pińcet dwudzieste szóste albo dwudzieste dziewiąte) kupiłam w miniony poniedziałek...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mnie czasem ktos z nienacka sciany, a w szczegolnosci framugi przesuwa, a ostatnio nawet murek i drzwi- to osranie jak bylam troche nieskalibrowana po powrocie z fabryki czekolady w zaskakujaco cieply dzien. Szpilki mialam jedne, na studniowke. A do polowy 2014 brykalam zazwyczaj na tych 5 cm plus/minus obcasach, ale wzmozona przewrotnosc sprawila ze niechetnie przrstawil sie na max 3cm, co jak odkrylam jeszcze tego samego roku pare razy nie wiele pomoglo, tylko zmniejszylo poziom dewastacji kostki w 2 przypadkach na 4 ;).

      Delete
  3. kuzwa tyle napisalam i poszlo wpizdu!!!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ale odtworzysz zdziebko, co? Bo mnie ciekawosc zezre z clamaniem ;). A swoja droga wczoraj mnie tak u Bozeny zalatwilo. Jak pamietam to kopije tekst przed nadaniem i wtedy zazwyczaj sie udaje zgodnie z jednym z wielu praw Murhy'ego :).

      Delete
    2. Bożena robi to samo, jak pamięta, bo sama nieraz dostała w tffash od własnego bloga, nie mówiąc o cudzych.
      kluczowe jest "jak pamięta".

      Delete
    3. dokladnie tak lol "jak pamieta"...
      A tak a'propos pameita... uswiadomilam sobie dis bolesnie (dla nosa), zem nieodrodna corka mojego Fadera. Otoz on wlacza cos na kuchni i pedzi gapic ie na TV gdzie zwykle sie zagapia albo usypia i jest zywnosciowa topa. Otoz ja wlaczam piekarnik i pedze do ksiazki, gdzie sie zaczytuje i pol biedy jak to tylko bylo nagrzewanie piekarnika bo wtedy tylko cieplo w salonie i rachunek za prada rzuca na kolanach ze szlochem na obliczu, gorzej jak to jest cos co sie za dlugo piecze i nie ma platkow migdalowych, ktroa sa w stanie uratowac sprawe... ;)

      Delete
    4. A jak platki migdalowe ratuja spalone pieczyste?! Serio pytam, zaklecie jakies do tego jest potrzebne i wysypac na wiatr czy jak?

      Delete
    5. no nie no wlasnie pieczystego (w sensie mies) to nawet platki nie uratuja lol.
      Ciasto deserowe do pewnego stopnia przypalenia ratuja.
      detale troszke o tu:
      http://glodny.blox.pl/2016/06/Ciasto-malinowo-migdalowe-okiem-analityka.html
      musze przykolejnym wypieku zrobic foto z warstwa ochronna migdalowa ;)

      Delete
  4. jak mi teraz zeżre, to ubije!
    ano moje loty SA skoncentrowane na komunikacji publicznej, tym sposobem wchodzę do autobusu lotem koszącym #nierozumiemdlaczegosiezawszewtedyokropniewstydze ... a i wychodzenie tez mi bardzo ładnie wychodzi, zwłaszcza zima z 2005 na 2006, która była wew Frankfurcie i okolicach pod znakiem śniegu przez bite cztery miesiące aż tak, ze nawet głównej ulicy przy której wew Frankfurcie mieszkałam, nie odśnieżali tylko jakimś świństwem wyżerającym sypali, tym oto sposobem wracając z roboty, o porach rożnych, wylatałam z Ubana, który akurat tam jeździł naziemnie, nieustająco jako plasczka rozłożona na ulicy prosto pod stojące na czerwonym świetle samochody, i choć nie wiem jak bardzo bym się starała, wylot był zawsze taki sam, mua rozłożona orlę brzusznym, po lewej mua leżał telefon, po prawej mua torba pracowa, oczywiście poza zasiekiem, wiec robiłam przeczołg po telefon (czasami trwał dłużej, jak bateria z niego wylatała), po czym następny po torbę, na koniec powstawałam do pionu, a światła dla samochodów były już zielone ;)))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jedynie co moglas urozmaicic przy tych akcja "na plaszczke" to konfiguracje peryferyjna ;) wiesz, telefon w prawej na przyklad... ;) ale widze ze nieswiadomie uczylam sie od miszcza metody pelzania na "wilka" c'nie? :D
      Z komunikacji miejskiej to tylko raz bieglam z autobusem, ktory odjezdzal z niedomknieta harmoszka, w ktorej to tkwila popiersiem moja RO. przezycie pameitam osobiscie i zdaje sie ze od tamtej pory przestano mnie uszczesliwiac rekawiczkami na sznurku... ;)

      Delete
    2. siła przyzwyczajenia z ta torba i telefonem ;) świadomość rzecz nabyta, jak widać :D
      mię raz jeden drzwiami ścisnął, komuś się najwyraźniej rzucona na mnie klątwa spełniła ;)))

      Delete