Description

Wspomnienia mniej lub bardziej biezace, bo technologia wyparla potrzebe pisania listow i nawet maili do bliskich i blizszych i tych calkiem oddalonych

Tuesday 28 March 2017

Przesilenie z wiatrowka, czyli jak mRufa zdobywala nowa sprawnosc.

I wcale nie chodzi o zakup kurtki wiatrowki...

Jak juz wspominalam, przy okazji ostatniego latania, Ozzie poniosl strate, ja sie czulam irracjonalnie winna i w ramach tego poczucia winy, bez mala jak moj Fader, gdy mnie sie dzieje krzywda, przychililabym mu,no  moze nie nieba, bo jednak nie lacza nas tak silne i bliskie relacje, ale czegos tam bym mu przychylila i w szale tego przychylania poruszylam temat jak sadzilam bezpieczny, mianowicie air-riffle target shooting czyli strzelania z wiatrowek do celu.

Rozochocony pogawedka Ozzie zaproponowal mi demosntracje, na ktora sie pochopnie zgodzilam i najwyrazniej w swiecie moje przychylanie czegokolwiek zostalo zinterpretowane jako entuzjazm szalenczy wzgledem sportu strzeleckiego jako takiego i kompletnie z zaskoczenia odkrylam, ze zapisuje sobie na karteluszku daty kiedy Ozzie bedzie strzelal w swoim klubie strzeleckim, bo wyznal ze calkiem niedawn ozrobil uprawnienia instruktorskie i moze przyuczac innych.
Zeby nie bylo ja ogolnie do strzelania jak najbardziej – sprobowalam broni krotkiej, strzelby (boka, nie dubeltowki), z luku mi totalnie nie poszlo – Wiedzmince zac dla odmiany bardzo dobrze, a takze pistoletu pneumatycznego.

Wiatrówka jednakowoz, czyli karabin pneumatyczny jakos do mnie nie przemawial, mimo, ze Fader na przyklad chlopieciem bedac i synem lesniczego przy okazji rowniez, o strzelaniu z wiatrówki opowiadal rozlicznie.

No i przyszla chwila prawdy czyli poniedzialek i termin mojej probnej lekcji strzeleckiej. Checi na to mialam coraz mniej, szczegolnie, ze wiem jak zle mi szlo celowanie z boka (nie mylic z celowanie z boku, co ma miejsce raczej przy wiatrowce). A ogladane wiatrowki Ozziego byly tak szatansko ciezkie ze po pierwsze zwatpilam, a po drugie nabralam szacunku do tezyzny fizycznej Ozziego, nie wygladajacego na miesniaka.

Profikatycznei napisalam do Ozziego maila, bo moze jednak zmienil zdanie? Wszak za kilka tygodni staje w zawodach miedzyklubowych w Polnocnej Irlandii i po co mu marnowac cenny Strzelecki czas na przyuczanie mRufy.

Tym bardziej, ze wlasciwie to powinnam sie pakowac na nadchodzacy krotki urlopik.
No po prostu nie chcialo mi sie tak ze az grzmialo.

No i w poniedzialek wypadalo rowniez tzw przesilenie wiosenne czyli zrownanie dnia z noca, czyli Spring Equinox, a to zwykle bywa osobliwe w temacie ludzkich zachowan itp.
Mnie dotknelo na przyklad w sposob wielce fizyczny mianowicie w niedziele wlazlam w drzwi, z takim impetem ze zdarlam sobie skore przedramienia o klamke i nabilam malowniczego siniaka, co uswiadomilo mi ze chyba jestem troszeczke bardziej nieskalibrowana niz ustawa przewiduje i powinnam uwazac nieco bardziej niz zwykle.
Tym bardziej wiec dawanie mi do reki broni poniekad palnej wydawalo mi sie cokolwiek niestosownym.

Ale podobnie jak z tym lataniem w zeszlym roku co mialam takie opory, ze az strach, nie mialam tez w sobie sily, zeby przepuscic taka okazje z wlasnej nieprzymuszonej woli, wiec szukalam zewnetrznej wymowki.

(Nie)Stety odpowiedz Ozziego brzmiala: Bede od 19.30, przyjezdzaj.
Zaklelam bezdzwiecznie pod nose mi zrezygnowana dotrwalam do pory wyjazdu.
Nawidakcja uzyta z racji nieznanej lokalizacji i juz po zmroku poprowadzila mnie jakos tak troche oplotkami.. no dobra nazwijmy rzeczy po imieniu – totalnymi zadupiami.

Widac to jaksi spisek nawidakcyjny ogolny bo przeciez nawidakcja w samochodzie Stu tez nas prowadzila jakimis oplotkami.

Od pierwszego zakretu w kierunku szerokopojetyego zadupia siedzial m ina ogonie Minias. Nie lubie jak ktos mi siedzi na ogonie  imam tendencje, ze probuje uciekac. Probowalam wiec usilnie stracic ogon, ale nic z tego. Ja w lewo, on tez, ja w prawo on tez, ja mistrzowskim unikiem wchodze w kolejny zakret z polobrotu (bo przegapilam prawie, ale oficjalnie byl to mistrzowski unik, jasne?), on tez. Co za cholera, przemknelo m iprzez mysl, sledzi mnie?? No musi sledzic bo kto by taka glupia droga jechal tam gdzie ja??

W koncu wjechalismy w maisteczko ze strzelnica, ja pedze jak po sznurku, a ten cholerny Minas za mna... No sledzi mnie jak bonie dydy...

To ja troszku posciemnialam, pojechalam po rondach bez kierunkwoskazow – taki ze mnie rebeliant – nic... jak przylepiony za mna.

Nawidakcja mowi skrec w lewo i bedziesz u celu, to ja skrecilam w lewo i znowu mistrzowsko zignorowalam ostatnia instrukcje, ze to tu. Pojechalam dalej (przeoczylam ze to juz tu, ale cicho... to bylo precyzyjnie zaplanowana dla zmylenei przeciwnika!), a Minias...

Skrecil w zaulek ze strzelnica.

Ja dostalam ataku usmiechu, zawrocilam i dolaczylam Zabojca Lisow do Miniasa, ktory okazal sie nadziewany amatorem strzelania z wiatrówki...

Odczekalam az sie amator uda do lokalu, a sama sprawdzilam czy nie ma wiadomsoci od Ozziego typu “wiesz, jadnak nie przychodz”. Nie bylo.

Ociagajac sie okropnie polazlam do tej szopy z przerostem ambicji, tfu wroc, siedziby klubu strzeleckiego... ;)

Uchylilam drzwi, a tam szum jak w ulu, wlaze z przyjemnym wyrazem twarzy i trafiam w pierwszym rzucie na zaciekawiony wzrok kierowcy Miniasa.

Pomieszczenie wielkosci wypelnione bylo kilkudziesiecioma wiatrowkami rozmaitego autoramentu, plus podobno jakas inna bronia tez i przeszlo 12tka chlopa w wieku glownie niezbyt interesujacym – srednia ponizej 60tki za bardzo nie spada.

Ale jednak chlopy to chlopy, wiec stezenie testosteronu w pomieszczeniu bylo wyraznie namacalne.
Przywitalam sie zatem  na tyle glosno, ze tak z polowa pomieszczenia mnie zauwaza i testosteron do tej pory spokojnie popasajacy nad tematem strzelania, celownikow i teksturu rekawicy do podtrzymywania lufy, jako ten rumak, stanal na tylych kopytach i zarzal bojowo.

Ja ledwo dalam rade zachowac w tym momencie powage bo zmiana w atmosferze jest byla wyrazna, ze jakbym byla atrakcyjna blondynka, albo w ogole nadzwyczajnie atrakcyjna kobieta innej masci, to T- Rumak rozniosloby te bude w drobazgi.

 Szczesliwie ja to ja, a nie atrakcyjna blondynka dowolnego umaszczenia, wiec  wszystkie “chlopaki”  nagle sie wyprostowaly, naprezyly miesnie wszelakie, w tym w duzej mierze piwne.
I wlasciwie na tym sie skonczylo bo jeden z panów, najwyrazniej jakis tam prezes klubu czy inny skarbnik uodporniony widac na nagle pojawienie sie pierwiastka ‘gender balance’ ochlonal szybko i zainteresowal sie co ja tu robie, wiec wyznalam ze ja do Ozziego, ktory w tym momecie tez musial zauwazyc zmiane w natezeniu szumu (bo jego uwaga byla kompletnie sfokusowana na czekajacej go czynnosci strzelania) i obejrzal sie sprawiajac, ze po chwili stal sie obiektem polswiadomej niecheci reszty panow.

Zostalam komus tam przedstawiona, ale kompletnie nie pamietam, ktory ze starszych “chlopaków” jest ktory, za to bezblednie wylapalam dwoch osobnikow o sredniej wieku zblizonej do mojej.
Jeden, bardzo sympatycznie sie zapowiadajacy “wystrzalowy” osobnik, odruchowo zaczal petac sie w okolicy w ktorej pobieralam moje wstepne nauki, strategicznie sie zakolejkowal na te sama runde strzelecka co moja druga. Pierwsza chyab tez, ale z pierwszej to ja glownie pamietam, rozpaczliwa irytacje na tle tego gowna co mi na uszy kazali nalozyc i paru innych rzeczy, ale o tym za moment nieco obszerniej.

Drugi bardzo mlody, tzn z mojego punktu widzenia bardzo mlody, nie umial sobie znalezc miejsca. Wlazil mi w droge, podczas gdy ja usilowalam wszystkim z drogi schodzic.
Zorientowalam sie ze chlopie ma jakies tam deficyty spoleczne, wiec jak stanal w koncu u mego boku i wpatrywal sie blogo w moj profil myslac, myslac ze nie widze, odsunelam sie tylko dyskretnie kawalek bo w tym tloku nie bylo mowy odsunac sie porzadnie i udawalam, ze nie widze, bo jak raz odwrocilam sie w jego kierunku to myslama ze sobie kark skreci z taka gwaltownoscia usilowal udawac, ze patrzy w strone przeciwna.

Zeby nie bylo – nie mam sklonnosci narcystycznych na punkcie mojego wygladu (co do reszty to nie wiem, nie zastanawialam sie) wiec jak ktos sie we mnie wpatruje jak ciele w malowane wrota musi byc albo napruty jak Messerschmitt, albo w zyciu nie stal tak blisko kobiety i napawa sie kazda chwila wiedzac, ze za chwile moze dostac po mordzie za namolnosc ;)

Katem ucha sluchalam mamrotania Ozziego o tym , ze on nie bedziena razie kladl nacisku na moja posture tylko skupi sie na samej czynnosci celowania wiec ja sobie usiade.
Wyobraznie usluznie podsunela mi obraz jak w snajperskim siadzie celuje w tarcza i po chwili dostala w leb kamieniem rzeczywistosci.
Otoz stolek podsuniety przez Ozziego byl wysokosci stolika do polozenia tych popierdulek do strzelania i podparcia broni.

Na stoliku polozona byla taka jakby poduszeczka japonska  na sterydach, zeby podetknac pod lufe.

Usiadlam i oczywiscie okazalo sie ze w tej pozycji to celuje, ale glownie tylkiem w sufit, bo lufa to wylacznie w okolice listwy przypodlogowej na drugim koncu hali.

Ozzie widzac to podetknal mi jeszcze 2 takie poduszeczki (pod lufe, nie pod tylek), ale to nie pomoglo za wiele. Za to jak podetknal kolejna to poczulam, ze bedzie ciekawie.

Otoz jest tak.
Siedze tylkiem powyzej glowy, lokciem  nie moge sie podeprzec bo mam go na bok, drugim w ogole do stolika nie siegam, lufa kiwa sie radosnie na podporce z czterech japonskich poduszek na sterydach, a na lbie tkwia te koszmarne sluchawki, ktore usiluja mi zjechac w bok, kazde ucho w druga strone, poza tym nie moge sie oprzec policzkiem o kolbe bo mi blokuje ten nausznik z piekla rodem, a w uszach slusze wzmocniony szelest wlasnych wlosow, a przy okazji Ozzie usiluje mi przekazywac jeszcze jakies wskazowki.
Sluchawki uparcie mi zjezdzaly albo na boki albo na czubek glowy, a praworzadny Ozzie pracowiecie mi je na leb natykal z powrotem.

Acha... i jeszcze okazalo sie ze zamykam nie to oko co trzeba...

Proby strzelania wyszly tak, ze nie warto o nich wspominac... Ozzie nawet wysunal niesmiala sugestie, ze moze naparzalam w tarcze sasiada...
Ale ja wiedzialam lepiej bo wiedzialam, ze nie widze tego co powinnam w ‘celowniku’ wiec walilam prawdopowodnie w te listwe przypodlogowa...
Biedna listwa.

Dominujaca mysl w mojej glowie – ‘zaraz to wszystko pizgne i wyjde stad z hukiem’.

Ale sie powstrzymalam, wzielam oddech i przelozylam wiatrowke na lewa strone, eliminujac w ten sposob problem z zamykaniem niewlasciwego oka i choc raz trafilam w szerokopojeta okolice celu ;).
Co stanowczo poprawilo mi nastroj.

Pierwsza runda sie zakonczyla, a po zmianie celow czekala mnie druga.
Zaproponowalam dosc stanowczo, ze moze ja jednak bede stala bo te ulatwienia mi okropnie przeszkadzaly...

Niestety sluchawek ze lba zdjac nie moglam, bo podobno ktos strzelal z ostrej broni i wymog jest ze musze byc uszy zatkane.

1) Okazalo sie, ze stojac jest o tyle latwiej, ze trzeba kontrolowac tylko rece, a nie cale jestestwo.

2) Okazalo sie ze strzelal ktos na siedzaco, ale mial nizszy stolek i strzelac umial w ogole, wiec znaczy sie, ze mozna, ale chyba wcale nie jest latwiej.

3) Okazalo sie, ze istotnie zgodnie z wczesniajsza obserwacja jestem do strzelania tzw “leftie” co skonfundowalo niego Ozziego, ale nie zniechecilo go.

4) Okazalo sie, ze nawet ta mala wiatrowka jest prawdopodobnie nieco za duza dla mnie, ale sa tez mniejsze na stanie.

5) Okazalo sie, ze jak czlowiek za dlugo wstrzymuje oddech to po pewnym czasie oko od celowania zaczyna okropnei lzawic i gubic ostrosc i nijak to nie poprawia efektu koncowego...

6) Okazalo sie ze mi lokiec od podpierania lufy nab ok ucieka a nastepnie okropnej oscylacji dostaje co nie pomaga w celowaniu i przedluza czas wstrzymywania oddechu....

Mowiac krotko mialam na zmiane podduszanie i hiperwentyacje, ale mimo tego, wszystkie strzaly trafily w arkusz celem.
Czyli w bardzo szeroko pojety cel....
Owszem jeden ledwo ledwo (ten na dole), ale zawsze.



Prezentowany powyzej arkus pokazuje dziwne odchylenie w prawo, ale Ozzie przetrzelil ustrojstwo i pocieszyl mnie, ze to nei je tylko wiatrowka sciaga na prawo.
Przyjelam do wiadomosci to wyjasnienie i pokochalam jak wlasne, no nie?

Rozrywka mi sie spodobala, przy okazji odkrylam, ze uszy mozna zatkac w inny sposob i prawdopodobnie jest to sposob mi dostepny, bo lekko wyszydzone na tym forum zatyczki do uszu koncertowe prawdopodobnie sie swietnie sprawdza!

A jak nie to sobie kupie nowm takie jak sie uzywa na torach Formuly 1 bo takie mial jeden z “chlopaków” i bardzo chetnie udzielal mi na ich temat wyjasnien.

Oprocz tego musze obstalowac sobie kubraczek z jednym rekawem do lokcia trwale przymocowanym do boku kreacji, zeby ten lokiec mi nie latal, ewentualnie dzieciece hula-hop, ktore Ozzie bedzie mi nakladal przed wreczeniem broni, zebym tym lokciem tak nie wachlowala na wszystkie strony

Tak. Mam zamiar pobrac conajmniej jeszcze jedna lekcje.

Reszta przeslienia dopadla mnie na drugi dzien.

Mianowicie musialam (Horror siedziala obok i pilnowala) zabrac z pracy sluzbowego laptopa i zwykle, w takich sytuacjach, trzymam go przez noc pod samymi drzwiami (od wewnatrz), zeby NA PEWNO nie zapomniec zabrac go rano. bO juz nie raz zostawal w domu.
Tym razem jednak poniewaz jechalam na te wiatrówki, to postawilam go gdzie indziej i w ferworze emocji zapomnialam umiescic go pod drzwiami po powrocie z rozrywki. to zanczy nie zapomnialam pameitac o tym tylko najwyrazniej nie wprowadzilam mysli w czyn.
Rano naszykowalam sobie zywnoc na lunch, na kuchennym blacie, spakowalam do torby na zarcie i na tym kuchennym blacie pozostal, a ja szykowalam sie do pracy dalej.
Nasyzkowalam sie, wyszlam, zamknelam drzwi i uswiadomilam sobie, ze zarcia nie wzielam. Pomyslalam, ze pal go licho widocznie mam cos innego dzis jesc, ale szkoda mi sie zrobilo, bo mialam wyjatkowa fajna zupe brokulowo/kartoszkowo/porowata miedzy innymi i nie chcialam zebym sie skwasila, wiec wrocilam sie... TAK!! wrocilam sie do domu, schowac ja do lodowki.... zupe schowac. reszte towaru zabralam i glupio... ale to za moment.
Usiadlam jak nalezy z girami zadartymi do gory i policzylam do 10ciu, jak nakazuje przesad.
Wstalam i zobaczylam, ze na stole lezy komorka, ktora powinn byc w mojej torbie, wiec  ucieszona, ze jest silverlining do tej czarenj chmury, zlapalam telefon i z poczuciem dobrze wykonanego obowiazku wyszlam ponownie, zamknelam drzwi i pojechalam do pracy.
Weszlam do biura, rozsiadlam sie, torbe z polowa zarcie ustawilam na biurku, katem okam zanotowalam ze mama jakos sporo miejsca pod biurkiem i wtedy do mnie dotarlo, ze plecak normalnie mieszkajacy pod biurkiem znajduje sie wraz z laptopem gdzies tam w domu...
No brawo ja...

Normalnie pojechalabym do domu po niego i moze nawet wybralam opcje pracy z domu ten raz na ruski miesiac, ale z jakiegos powodu to w gre nie wchodzilo.

Opedzilam dzien korzystajac z pozyczonego awaryejnego laptopa z naszego serwis-desku. Strasznie demoralizujace doswiadczenie pracowac na maszynie, ktora nie ma NIC z potrzebnych Ci rzeczy...
Pisanie w XML bez edytora jest szalenie uciazliwe ;)

A poza tym ta druga polowa zarcia co ja jednak zabralam, okropnie mi zaszkodzila i przez kolejne 4 dni cierpialam na jakies osobliwe jelitowe niewydolnosci objawiajce sie byciem wiatrówka i bólem wezla chlonnego w poblizu jelitowym, a ktore to dolegliwosci zaczely mijac dopiero po wyjezdzie na moj krotki urlop i tylko dzieki temu ze zadysponowalam sobie konska dawke probiotyku na prawie tydzien.

Tak, ze uprzejmie rekomenduje NIE walczyc z przeznaczeniem ani nie oszukiwac go po katach jesli do tego stopnia usiluje nas powstrzymac... ;)

22 comments:

  1. Ja bym się odnalazła świetnie na tej strzelnicy coś czuje. Tylko musialaby być pusta, żeby nie było ofiar. A gdybyś zapytała, to bym od razu stwierdziła, że ten drugi to na szczelnice tez jedzie :P OCZYWISCIE jest to jasne dla czytającego, a nie dla kierowcy :D
    ale ze ten komputer tak napromieniowal Ci jedzenie z powodu jednego dnia urlopu u Ciebie w domu to ja nie wiem. Jakiś drażliwy musi być.

    ReplyDelete
    Replies
    1. z wiatrowek to akurat ofiare mozna tylk oz siebie w zasadzie zrobic - ofiare losu, co jak widac umiem doskonale - te kuleczki do strzelania nawet skory nie przebija, wiec byle tylko w oko nie naparzac, a jednym z zalecen sa tez gogle. Szczesliwie ja, jak ta zmija okularnica z wlasnym okularem przyszlam to przynajmniej nie musialam oprocz tych pierwolonych nausznikow jeszcz gugli montowac bo chyba bym na prawde poszla wtedy na cel metoda jaskiniowca, z lufa w garsci ;)

      Delete
    2. Zauwazylam, ze tym razem Bozenka sie sama pofatygowala... lal.... oraz WOW... ;)

      Delete
    3. Sekretarka też musi czasem mieć wychodne.

      Delete
    4. No ale oczywiscie. Wszak nie ma tak, ze Bozenka tyra sekretarka 24/7 nieprawdaz ;)

      Delete
  2. A ja to bym bardzo chciała z łuku! Tak pyyyffffffff, strzałą szczelic! Moze sie i kiedy zapisze na jakis kurs. Zamykanie wlasciwego oka moge juz teraz potrenowac, na sucho.

    Ty, ale ze od wstrzymywania oddechu łzawia oczy, mRufa, warto to blizej zbadac, takie anatomiczno-fizjologiczne zaleznosci rózne, to wiesz, za to Noble daja i inne takie nagrody! PIENIEZNE!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Diabel chce strzelac z Luku bez huku? ;) wceluj w jakis festyn tam czasem takie atrkacje sa :) Wiedzminka na przyklad mnie kiedys zabrala na piknik rodzinny pracownikow zakladu zatrudniajacego wtedy Wedzminkowa Mamunie i tam na przyklad strzelalo sie z luku i z rewolweru i jezdzilo quadem. Dzieki temu jak mnie kto pyta czy motorem jezdzilam to moge powiedziec, ze owszem, ale takim 4-ro kolowym ;)

      Od wstrzymywania oddechu to sie rozne rzeczy dzieja od lzawienia az po nietrzymanie moczu ;) szczegolnie jak ktos probuje czkawki sie tym sposobem pozbyc, nabytej w efekcie nieokielznanego atakuch glupawki i smiechawki... dElvix swiadkiem, ze od glupawki moze byc czkawka

      Delete
    2. No to jeszcze wieksza szansa na nagrode!!! :D

      Na festynie takim sredniowiecznym to u nas mozna strzelic, ale to malo, dostaniesz raptem 3 strzaly a do sakiewki musisz siegnac gleboko. I do tego gawiedz wlepia w ciebie galy, pogryzajac kielbasy. Ja mam na kurs ochote, wiesz, z rozmachem, raz w tygodniu godzine szczelania. Fajnie musi byc.

      Delete
    3. kiedys randkowalam z takim jednym co strzelal z luku bez huku - nalezal do klupu lucznikow czy jakos tak. tez trzeba bylo gleboko do sakiewki siegac, zeby oplacic czlonkowska skladke i to od razu na rok chyba...
      Nie wiem jednakowoz jak wygladaja kursy strzelania bez bycia czlonkiem klubu... ten od wiatrowek troche trzepie po kieszeni wiec troche pozwlocze ze zobowiazanie mdlugoterminowym... ;)
      Ale rozumiem jak najbardziej :)
      J a bym tak bez huku to z kuszy chetnie postrzelala... co Ty na to?

      Delete
    4. A tez chetnie, dla porównania z lukiem :) Bo najbardziej to jednak jestem ciekawa luku, naciagania cieciwy i ziuuuuuuu, wypuszczania strzaly!
      (ciekawe czy choc raz trafilabym w tarcze :)))

      Delete
    5. Diable - Ewentualnie musisz nadciągnąć na północ Bożenkową i wejść w konszachty z Karolkiem. Łuk lub kusza, do wyboru.
      Miecze świetlne raczej pewnie Cię nie interesują? W każdym razie też są.

      Delete
    6. mRufa - jak kusza level odpust CI wystarczy, to czuj się zapisana na listę użyszkodników. ;)

      Delete
    7. Miecze świetlne :-) a nie, to dziėkuję, odpuszczę sobie :-)
      Ale robią one tak " kszszsz rzrzrzszsz"?,jako we fotoplastykonie?

      Delete
    8. Urosza syn, jak mial o pare lat mniej (i uprawial rave pod dzwieki "Big Fish, Little Fish, dardboard box" to mial tez miecza swietlnego co jak sie zaswiecak robil "kszszszsz rzrzrzrzsz" jak we fotoplastykonie ;)

      Delete
    9. zależy które, bo tu to macie zawodowca.
      Jedne robią kszszs rzszszrzsz, inne robią ziijjiiing, a inne tylko plask, bo są z pianki izolacyjnej do rur i taśmy izolacyjnej. Plask oczywiście robią na kimś, nie same.

      Delete
    10. Haha, te co robia plask na kims to widac jakis kosmiczny upgrade z tych co u nas w sklepikach z pamiatkami na zamkach sprzedaja ;). Urosza syn mial tez tak co robil klikityklik jak sie nie machnelo celem rozsuniecia do pelnego , a zaswiacal sie na guziczek wiec niajkiego wuuusz nie bylo.

      Delete
  3. onego czasu byłam postrachem jarmarcznych strzelnic, a było to niełatwe, bo lufy w tych wiatrówkach wszystkie zawsze były krzywe :D
    skory nie przebija, ale jak się trafi w oko, to nieciekawie by wykładało ;)))

    dawnymi czasy, kiedy jeden mój kumpluś, z jego kumplusiem mieli sklep muzyczny w moim rodzinnym Szczecinie, dla orientujących się, był on nad Odra, zaraz obok Dworca Morskiego, a widok z niego rozciągał się na promenadę, jak ten mój kumpluś dostawał nowa dostawę płyt, w normalnych sklepach niedostępnych (ojciec jego był Kapitanem Żeglugi Wielkiej), zbieraliśmy się w tym sklepie na odsłuchanie dziel, a ze często, gęsto robiliśmy to podwyższając zawartość promili wew organizmie, wpadaliśmy na dziwne pomysły, kumpluś bowiem strzelał sportowo z wiatrówki i bywało, ze sprzęt miał wew sklepie, zatem po zmierzchu, kiedy to promile pozwalały kumplusiowi nie walić nas po łapach, kiedy do tej jego wiatrówki rwały nam się ręce, strzelaliśmy sobie z niej, do mew hahaha na trzeźwo by nikt z nas nie trafił ... a potem do ... ZOMO-wcow patrolujących razem z milicja bulwar, tutaj to ja miałam najlepsze wyniki, może skory nie przetnie, choć z bliska spoko, ale bezbolesne nie jest, nas dziwo nie interesowało wtedy, ze w razie wykrycia poszlibyśmy jak ci czwórkami do nieba, do więźnia, największym naszym problemem było zatykanie sobie mord, żeby nie ryczeć głośnym śmiechem #nobopszeesznasusłyszo :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. I co ja Ci moge na to odpowiedziec postrachu jarmarcznych strzelnic? ;) Fader przez to ze byly wiatrowki zwichrowane nigdy mi nic nie mogl ustrzelic. Ja sobie raz sama rzutka trafilam w punkt specjalnej nagrody, ktora byla doskonale jarmaczny wazon i ktoren byl w domu przez lata cale dopuki go w koncu ktos nie stlukl... A strasznei chcialam trafic z kolor ktory dawal jakiegos pluszaka. Bialy dawala wylacznie bialego plastykowego kosciotrupa wielkosci 10 cm i takiego wlasnei myslalam, ze trafilam bo specjalna nagroda to byla gruba linia pomiedzy niektorymi bialymi lol...

      Delete
  4. mRufa - przyszyj sobie rzepa do rękawa bluzki i do jej boku. Będziesz mogla spokojnie ruszać ręcami, a jak przyjdzie do strzelania, to sobie przytkniesz ramię do boku, rzep się złapie do siebie i jak będziesz chciała machać łokciem to raz, że lekko powstrzyma, a dwa odda odgłos, który ci powie, że zaczynasz machać :: :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ale wtedy ograniczam sie do jednej kreacji, bo ani ich tak duzo nie mam zeby kilka dedykowac na strzelnice, ani nie koniecznie wiem gdzie tu kupic rzepa... Pomysl jednakowos godzien rozwaznia, chociaz nadal mysle, ze podwedzenie kolka hula-hoop od Emu (rozmiar dzieciecy)da mi wiecej elastycznosci odziezowej ;)

      Delete
  5. Mnie zawsze coś znosi od tego środka, ale w końcu się uda :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mnie sie niby tez udalo w koncu ;). czekam teraz na wolna chwile Ozziego zeby zrobic powtórke z rozrywki, bo zycie nam sie troche skomplikowalo od tamtej pory :D

      Delete