Description

Wspomnienia mniej lub bardziej biezace, bo technologia wyparla potrzebe pisania listow i nawet maili do bliskich i blizszych i tych calkiem oddalonych

Friday 17 July 2015

U Maxima...na Wyspie. czyli jak sie mRufie gorycz ulewa... Nie dla przewrazliwionych.

Mialam nie publikowac, bo troche politycznie niepoprawne, ale w koncu to moje miejsce (wirtualnie) i moge pisac co chce...

Tzn napisalam to kilka tygodni temu i dzis publikuje bo sie ulezalo, nabralo mocy urzedowej a poza tym prawie na biezaca bo frustracja nadal mna szarpie, bo sie okazalo ze poprzednie 2 miesiace stresu i galopu i zakaz urlopu wlasciwie calkowicie zbedne byly...
Moze juz nie tak mocno szarpie jak te 4 tygodnie temu, kiedy nastapil final, ale co sobie przypomne to mnie trzacha.

Tlo historyczno-rodzajowe
Otoz w styczniu dokonala sie zmiana w karierze i zotalam przymuszona  
(tak niestety nawet tu w humanitarnej do wypeku organizacji charytatywnej stosuja przymuszanie. Owszem w normalnych wraunkach nie da sie mnie zmusic do czegokolwiek jesli nie mam na to checi. I to byly w zasadzie normalne warunki bo ja troche mialam chec sprobowac. Ale nie zmienia to faktu, ze proby wymuszania nastapily. I nie, nie siedze cicho na ten temat. Pyskuje za kazdym razem ktos przystanie na dluzej niz 10 sekund i zada glupawe pytanie czy jestem happy po zmianie. Ale nie czuje potrzeby zeby rozwodzic sie nad osobistym dramatem bez sladu humoru. A w tej hisotryjce jest taki slad. Owszem specyficzny taki troche czarny troche MontyPythonowy a troche moj wlasny cyniczny)
do porzucenia zawodu wykonywanego od *nastu lat, i podjecia proby zostania Lochowym UmpaLumpa od czarnej roboty.
Oczywiscie nic z tego nie bedzie bo juz po 3 miesiacach wiedzialam, ze to nie to, ale ja nie z tych co schrzaniaja na pierwszy sygnal trudnosci i bez planu awaryjnego. Nad Planem Awaryjnym pracuje intensywnie, co jakis czas meldujac o tym Sekretarce Bozeny.
Ale poki planu brak, to mRufa jak kazdy, orze jak moze.
(bedzie troche zargonu lochowego i mozliwych kalek jezykowych bo niektore rzeczy umiem robic tyko w adoptowanym jezyku, za co z gory przepraszam bo nie jest to zaden manieryzm tylko ograniczenie jezykowe. Mozliwe tez, ze i umyslowe ale to inna para crocksow nieprawdaz ;) )
W obecnej ekipie, mamy takiego pana w wieku trudnym do okreslenia bo od ponad 8 lat wyglada na zapuszczona 40tke. Pan nosi imie Maxim. Nie wlada jezykiem moim rodzimym wiec nie musze sie w pseudonima bawic. Maxim jest przypadkiem nieco specjalnym - nikt tak do konca (oprocz kadr ale one sa zrozumiale wyjatkowo malo rozmowne w takich tematach) nie wie gdzie tkwi problem ale pewien problem jest. Na moje oko jest lagodnym przypadkiem autystycznym. Jednakowoz na tyle lagodnym, ze funkcjonuje w srodowisku zawodowym i nie unika kontaktow ludzkich. Czyli generalnie wedlug moich opinii (a opinie jak odbyty, kazdy ma wlasny... (swa-wolne tlumacznie cytatu z S Kinga najnowszej produkcji Finders Keepers)) nie powinien spodziewac sie specjalnego traktowania. Taka jest moja opinia i za chwile dopowiem czemu takie mam zdanie od kilku miesiecy, albowiem wczesniej nie mialam takiego zdania, tylko odrobine podejrzen.
Takze dodam tytulem tla, ze Maxim do pracy przychodzi zawsze ubrany w ten sam mundurek. Czarny sweter na bialej podkoszulce i szare spodnie, teoretycznie w kant (niestety koncepcja rozmiarow jest mu obca i do tych 8 lat wbija sie w ten sam rozmiar obu sztuk odziezy podczas gdy sam rozmiar nieco zmienil, ale przeciez nikt w pracy mu tego nie powie). Odkad go znam ma taka sama fryzure "na pazia" (tyle, ze obecnie grzywka zaczyna mu sie na czubku glowy). W chlodne dni kurtke po przyjsciu chowa do worka foliowego, a ten do plecaka. W mniej chlodne dni wychodzac na zewnatrze zaklada drugi czarny sweter, identyczny i w tym samym rozmiarze jak ten biurowy. Przynosi ze soba naczynie z woda z grubego plastiku - takie jak obecnie plyny do prania w wersjii re-fill, i nigdy nie pije nic innego. I mowi zarabiscie glosno, w specyficzny sposob budujac zdania - czasem odnosze wrazenie ze uzywa funkcji cofnij/skasuj jak uzyte slowo po uslyszeniu wyda mu sie niewlasciwe. Poza tym normalny acz nieco zapuszczony facet. Bez aromoterapii. Nie mowi dzien dobry jak przychodzi do pracy i nie mowi do widzenia jak wychodzi. Ale to w Lochu nie jest czyms niezwyklym.
Takze stad uwazam, ze jakis tam problem jest ale chyba mniejszy niz sadzi reszta populacji Lochow i Poddasza (moje chwilowe miejsce pracy sprzed paru lat, gdzie Maxim pracowal zanim ja tam poszlam).
Do niedawna specjalnie mnie to nie ruszalo bo mialam z nim malo do czynienia i zasadniczo nie mam problemu z kontaktami nawet z najbardziej zdziczalymi osobnikami z Lochow.
Podkreslam, ze nie mowie tego zlosliwie - ze wszystkich sil sie pilnuje zeby nie pryskac jadem bo juz teraz jestem pewna ze wiele z zachowan Maximia NIE wynika z jego problemu tylko niestety z wygody i jeszcze bardziej niestety zlosliwosc i takaz satysfakcja nie sa mu obce.
Takze generalnie wszyscy wspolczujaco kiwaja glowa jak slysza, ze pracuje z Maximem, ale malo kto widzi pelen obraz. Wszyscy mu poblazaja bo ma specjalne wymagania. A otoz moim zdaniem on to niecnie wykorzystuje.
Nie jestem jedyna na szczescie, ale nadal podkreslam, ze nie jest moim celem opluwanie kolegi ktory nie moze sie obronic.
No i teraz do sedna. Bylo tak:
W listopadzie zeszlego roku po latach prob wreszcie Maxim i niejaka Jo (tez szczegolny przypadek ale w jawny, ludzki, wyrachowany sposob) dorwali sie razem do pewnego zadania. W naszym CRMie sa bugi (usterki) i zyjemy z niektorymi od lat stopniowo je naprawiajac gdy jest czas i srodki. Na codzien radzimy sobie z nimy przy pomocy roznych protez. No tak jak wszedzie. Rozwiazania tymczasowe miewaja u nas po 8 lat, bo tyle lat mamy ten wlasnie CRM.
Byly sobie 2 powiazne problemy. Pewna procedura niewlasciwie obliczala daty rozpoczecia i zakonczenia polecen zaplaty. Nie zeby kompletnie niepoprawnie ale nie radzila sobie z paroma scenariuszami. W zwiazku z tym te scenariusze byly traktowane recznie. Nie bylo ich wiele - w sensie, ze byly bardzo rzadkie wiec jakos tam wszyscy sobie radzili bez grymasow. No ale problem byl i nalezalo go jakos rozwiazac, bo byl tez drugi problem - otoz z tej procedury korzystaja tez nasze call-guides - czyli nie wiem co po naszemu chyba scenariusze rozmow z darczyncami. (Bo my charytatywni jestesmy i zawsze nam brakuje i musimy kombinowaz z prowizorkami.) A w takim call-guide to niestety nie widac czy scenariusz bedzie dotkniety przez te usterke czy nie w zwiazku z tym czesc polecen zaplaty miala zapoznione daty. Nic dramatycznego po prostu my dostawalismy grosz o pare tygodni pozniej niz mozna bylo. Dla nas masakra na mala skale, bo kazdy grosz sie liczy - patrz dygresja wyzej.
Dodam jeszcze, ze Jo jest upierdliwa. Po prostu i bezzasadnie. Czasem to jest dobre, nie oszukujmy sie, ale nie zawsze. Szczegolowa do wymiotu (gorzej niz ja), a na dodatek charakter - jak ty dla mnie to natychmiast, jak ja dla ciebie to pocaluj sie w tylek z klaskaniem bo ja nie mam czasu. I zle znosi niepowodzenia.
No i wreszcie jakims podstepem Jo i Maxim dorwali sie razem i wykombinowali sobie, ze naprawia obie usterki. Czyli kazde w inny nieco sposob typ "my way or highway". Knuli tak przez jakis czas razem. Nikt ich nie kielznal, ani nie ograniczal. W efekcie Maxim i Jo wyprodukowali cos w rodzaju wymagan, przy czym odnosze wrazenie, ze Jo wymiekla w polowie i uznala, ze da Maximowi wolna reke bo przeciez nikt jej nie przebije w dzieleniu wlosu na czworo. Otoz sie pomylila, ale to sie ujawnilo dopiero co.
Co sie dzialo dokladnie nie wiem, ale Maxim mi sklamal. Swiadomie. Takze wszystkich potepiajacyh moje podejscie do niego prosze jednak o hamulec bo prawdziwie ja jestem tolerancyjna i wyrozumiala gdy sytuacja to dyktuje, ale falszu NIE CIERPIE. NIE CIERPIE KLAMAC. Chociaz umiem i zdaza mi sie ale to nie znaczy ze czuje sie z tym dobrze. Bo sie nie czuje. Ale przez lata  stwierdzilam, ze wole jednak okazjonalny odcisk na sumieniu nic wieczne siniaki na tylku.
Dostalam zadanie - przejzec te omc wymagania i oszacowac czy to sie da zrobic czy trzeba zaczynac od nowa. Dodam, ze jeszcze wtedy nie zdawalam sobie sprawy do jakiego stopnia Maxim wykorzystuje sytuacja ogolnego poblazania.
Jako ze z zawodu nabytego jestem analitykiem biznesowym, wymagania to w zasadzie moj chleb powszedni, a poniewaz dodatkowo z zawodu wykonywanego jestem analitykiem systemowym to dodatkowo umiem pisac i czytac specyfikacje, a nawet troche konfigurowac czyli brudzic rece. Obecnie duzo wiecej niz kiedys z racji zmiany. Produkt Maxima byl tragiczny. Ot zbior notatek to zrobil i co zamierza zrobic, koncentrujac sie na rozwiazaniach i ignorujac mozliwosc, ze nie kazdy a) mysli jak onc i b)czyta mu w myslach. Poczatkowo byl nieco zazdrosny ze nie dane mu bedzie dokonczyc calej pracy bo czesc konfiguracyjna - scenariusz rozmowy o polecniue zaplaty bede robic ja.
Powiedziano mi ze mam czas gora do czerwcowego wdrozenia czyli prawie 2 miesiace i czy da rade to zrobic. No to szybko przeczytalam te bekarty wymaganiowe, zrobilam zgrubny diagram logiki - bardzo zgrubny bo inaczej musialabym spedzic na tym pare tygodni rozmawiajac z Jo. I uznalam ze jak sie scisne w sobie i w razie czego Maxim pomoze (hahaha idiotka) to damy rade. Sama konfiguracje oszacowama na podstawie wlasnego doswiadczenia i znajomosci obecnego scenariusza na jakies 10 roboczo-dni samej konfiguracji, zakadajac ze Maxim jak to tworzyl spradzal tak jak ja bym to zrobila czy wszystko da sie zrobic (idiotka, mowilam??).
Ale to nie to co mi Maxim SKLAMAL. Otoz zapewnil mnie on (i nie tylko mnie bo naszego szefa tez), ze wszystko to mi przekazal jako wymagania zostalo zaakceptowane przez biznes - czytaj Jo.
Nie zostalo. Powiem wiecej. Nikt tego wczesniej nie przeczytal. Bo jakby przeczytal to by mu napluli na buty, no dobrze nie jemu bo jemu wszyscy poblazaja, ale szefowi by napluli. A nie napluli.
Ale Maxim uwazal, ze skoro umiescil dokumenty w systemie sledzenie zmian to wszyscy religijnie lapia i czytaja tak jak on (no i jakby nie byl specjalny to bym mogla powiedziec ze idiota, a tak to co? no przeciez nie moge, bo jest specjalny).
Ale powiedzial mi, ze wszystko co tu jest opisane uzgodnil z Jo.
No i teraz jest tak:
Pol dialogu 1
Czesc Maxim, czy Ty miales pomysl jak to zrobic, o to co tu opisales? Bo mnie sie zdaje, ze sie nie da, ale moze Ty cos wymysliles?
Nie?
Hm, to jak planowales to zrobic?
Myslales, ze sie tak da?
I nie sprawdziles zanim napisales, ze tak zrobimy?
Nie bo byles pewien ze sie da?
Acha.
To co, mam isc do Jo i jej powiedziec ze tak sie nie da i co by chciala innego w zamian?
Nie?
To co?
Tak mowisz, ze dorobisz pole i zrobimy prowizorke?
A nie uwazasz, ze naprawianie prowizorki przy pomocy dwoch nowych prowizorek to troche slaby pomysl?
Nie?
Acha.
Tak jasne, ze probowalam, chcesz zobaczyc?
Nie chcesz? (to po co Baranie pytasz drugi raz jak juz raz powiedzialam? A! Bo jestes specjalny i nie moge Ci tego powiedziec)
No dobrze. 
Pol dialogu 2
Czesc Maxim, pamietasz te prowizorke co robilismy rano? Bo wiesz ona nie dziala tak jak sobie wyobraziles.
Ze przetestowales?
(Ale chyba nie do konca wystarczajaco Losiu che krzyknac, ale nie moge wiec mowie)
No niestety ale nie dziala. Chcesz zobaczyc?
Chcesz? to swietnie, o widzisz?
To co, to chyba jednak nie mozemy tego tu zrobic. Ze dodac strone? Tak pewnie zadziala. Jasne sprawdze, ale wiesz ze oni nie beda tego chcieli, bo sam mowisz ze chca jak najmniej stron i "klikow".
Acha, nadal uwazasz ze tak lepiej? To wiesz co, ja zrobie tak: pojde do Jo i jej wyjasnie opcje i zobaczymy czy woli strone na poczatku  czy na koncu bo w sumie to chyba lepiej na koncu w punktu widzenia procesu biznesowego. (Tu koniec dyskusji bo a) faktycznei to decyzja biznesu i b) on gowno wie o procesach biznesu)
Czesc Maxim, wiesz Jo powiedziala ze nie chce strony na poczatku.
Czesc Maxim, sluchaj, a czemu dodales tu nowy scenariusz dla procentu od podatku skoro jak zmieniamy wszystko to mozemy uzyc istniejacego scenariusza - no wiesz zagniezdzic go tu. o dzien pracy mniej i mniej testowania dla nich skoro to istniejacy scenariusz.
Nie? Bo nie pomyslales? Acha.
Bo biznes nie specyfikowal, ze chce mozliwosc anulowania? Bo wlasciwie to wcale o tym nie rozmawialiscie? Acha. To wiesz co? (trace cierpliwosc) To ja porozmawiam z Jo i zapytam czy tak moze byc, bo po co marnowac dzien co? 
Pol dialogu 3
Czesc Maxim, takie mam pytanko - odwieszanie zawieszonych polecen - czemu to dodales? Przeciez nie jest uzywane.
Jest? A kto Ci tak powiedzial?
Nikt? Acha... Bo jest na starej liscie? (A nie zauwazylesm Baranie ze na produkcji nie ma?? chce wrzesnac, ale spokojnie mowie)
Bo wiesz jakies 4 lata temu sama to zdejmowalam z produkcji bo nie dzialalo poprawnie, a poza tym nie uzywali i tak bo nie dalo sie generowac automatycznie listu.
Tak jestem pewna.
To ja tego nie bede robic.

I tak ze serdnio raz dziennie.
Przez jeden tydzien. Drugi tydzien...

No i w finalnym tygodniu nastapila kulminacja. Chwileczke bo juz na samo wspomnienie mi slabo i musze sie fortyfikowac czekoladka.
No juz. 

Pol dialogu 4
Czesc Maxim. Mozesz mi przypomniec jak to sobie wyobrazales?
No wiem mowiles ale zapomnialam bo bylo skomplikowane.
Ze ten tekst jako zmienna i 3 opcjonalne wartosci zaleznie od tego czy ta data jest w przeszlosci to ma mowic ze juz nastapila, czy w przyszlosci - to ma mowic ze jeszcze nie nastapila, czy wcale jej nie ma i ma mowic ze nie ma i nie bylo? Acha. Ale to sa 3 osobne transakcje i skomplikowane warunki dla kazdej opcji, zdajesz sobie sprawe?
(czego patrzysz na mnie baranim wzrokiem? Nie pomyslales, mam ochote wrzesnac i potrachnac obiektem ale sie hamuje)
Maxim sluchaj jest malo czasu, to jest przerost formy nad trescia. Czy biznes powiedzial, ze to jest krytyczne dla nich?
Chcieli mowisz? Ale czy to nie oczywiste ze jak data minela to juz bylo jak data bedzie to bedzie...
Ze chcieli?
Wiesz co, to ja tego nie robie chyba, ze oni powiedza ze to jest im niezbedne. Pojde i sie zapytam czy to krytycznie potrzebne...
Co?
CO??
Ze w zasadzie to oni tego wcale nie chca tylko chcieli zeby bylo napisane co oznacza brak daty w tym polu? Ze Ty to tak sam z siebie wymysliles? (QRWA!!!x7) )
I ze co? Ze mam racje bo w zasadzie te pozostale opcje to sa oczywiste?
(Matko Jedyno Kochano i ile jeszcze takiego gowna wziales i se powymyslales? Ile ja czasu i nerwow zmarnowalam na rozpracowywanie tych czarownych koncepcji ktorych nikt nie chcial ale Ty sobie wymysliles?? I SKLAMALES ze wszystko zostalo uzgodnione z biznesem)
To wiesz co? (stracilam cierpliwosc: sam se to rob BARANIE, chce wrzesnac, ale mowie ) To ja tego nie robie. Jak znajdziesz wolna chwile to smialo mozesz dorobic te transkacje i dodac to ale skoro Biznes tego nie chce to ja tego nie robie.

Podobna sytuacja nastapila jeszcze pare razy gdy Maxim byl niezadowolony, ze nie robilam czegos tak jak sobie wyobrazil ale poniewaz TO juz bylo za mna mowilam tylko: Prosze Cie bardzo, mozesz przejac ten kawalek i zrobic go po swojemu. Ja tak nie zrobie bo to zbyt skomplikowane dla mnie.

I co bylo z tego wszystkiego najgorsze? ze nie mogla mu jak innemu powiedzic
"are you f...g kidding me?"
Bo przeciez nie zrozumie tego we wlasciwy sposob. Wsystko inne bym przelknela ale brak mozliwosci odreagowania po prostu mnie wykonczyla.
Oczywiscie zeby nie bylo nie jestem bez winy, powinnam byla zdac sie na przeczucie i zapowiedziec ze to robota na 2 miesiace a nie 2 tygodnie i przerobic te wymagania ale naiwnie myslalam, ze skoro odciazam Maxima to on szybciej skonczy i bedzie mogl przejac skomplikowany kawalek ode mnie w razie draki (no tak, tak, idiotka bezdenna).

A teraz rodzynki lub tez wisienki:
Podsluchane (bez wysilku):
Maxim do szefa - bo mRufa nie zrobila prognozy czasowej wiec nie wiem ile nam to zajmie...
Ja - przepraszam bardzo Maxim, ze przerywam ale zrobilam prognoze tydzien temu i szef ja zna.
Maxim: ?
Ja - Owszem. Juz zaczelam pierwsze moduly i szacuje ze reszta zajmie okolo 10 dni roboczych. Tylko Ci o tym nie powiedzialam, bo przeciez to dla Ciebie nie ma znaczenia, skoro i tak musze czekac z niektrymi modulami az Ty skonczysz, prawda?
Maxim: Acha... No tak, rzeczywiscie. Nie zdawalem sobie sprawy ze juz zaczelas...
(To po co mie podpierd...asz do szefa?? Nie nauczyli Cie, ze zeby kablowac trzeba miec pewne zrodlo informacji bo to nie komuna?? sobie pomyslalam z humorem jeszcze wtedy).
Albo przy jednej z sytuacji gdy pokazywalam mu, ze cos nie dziala jak sobie wyobrazil i przynal mi ze nie dziala, w tym czasie przychodzil szef a Maxim podnosila glos i mowil: No jesli rzeczywiscie nie mozesz tego zrobic w ten sposob, to... (If you really cannot do it that way)
Uslyszal w odpowiedzi: Przepraszam, a co masz na mysli uzywajac slow ze "ja" nie moge tego zrobic w ten sposob? Przeciez sam probowals wlasnie i widzisz ze nie dziala, czy wiesz cos czego mi nie mowisz?
A ja wtedy slyszalam: No tak, mam na mysli ze skoro tego sie nie da tak zrobic.
No i najwieksza wisienka to odczekanie, az wezme wolne popoludnie i ogloszenie na spotkaniu z binzesem i innymi ze moja czesc pracy NIE zostala przetestowana do konca.
No i tu znowu spotkalo go rozczarowanie bo jakos nikt nie uwierzyl, ze nie przetestowalam. Lata ciezkiej pracy na Poddaszu przynosza efekty... Moglabym nie przetestowac, a oni i tak by watpili w jego slowa.
Ale przetestowalam i nawet zlozylam meldunek tyle ze a) nie jemu i b) nie dal rady podsluchac calego meldunku.
Takze z jednej strony czlowiek ma troche rozrywki wspominajac te blyskotliwe rozmowy, a rownoczesnie mam zgage moralna, ze ma doczynienia z takim czlowiekiem ktory wykorzystuje poblazliwosc innych i to w celu zaszkodzenia drugiemu, bo ze dla wlasnej wygody to akurat mnie nie wzrusza.
Spiesze dodac, ze nie jestem jedyna ofiara takich zagran, bo moje pierwsze obserwacje dotyczyly zachowan Maxima wzgledem innych osob kiedy to widzialam blysk satysfakcji w oku i glosie gdy z sukcesem sciagnal komus na glowe klopoty. No niestety, ja z Polski jestem. Mnie zycie nauczylo, ze dupokrytka to element anatomii a nie puste slowo i ze ludzie sa podli czesciej niz nie sa.
Takze zeby mnie podpier...lic trzeba nieco wiecej kunsztu niz glosne mowienie wlasnych konfabulacji i wymyslow przy szefie ;)

A jako final dodam, ze Jo oficjalnie sie poskarzyla, ze wiekszosc zmian jest dla niej nowoscia i nie wiedziala, ze beda wprowadzane. To co moze nie SKLAMAL?
I zmiana bedzie wprowadzana we wrzesniu. Ciekawe czy jak zloze wymowienie w tym miesiacu to dam rade uniknac powtorki z rozrywki?

7 comments:

  1. o rany, co za ścieźlak! A nie omsknęło Ci się trochę oleju rycynowego przy jego kawie?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Skubany przynosi sobie wlasna wode w takim pecherzu z tworzwa i pije tylko z niego. Nawet nie przyjmie poczestunku tylko wcina chylkiem cukierki upchane po kieszeniach. Moze ma zle doswiadczenia za soba... Nie ukrywam ze unikam go na razie bo we wrzesniu pewnie bedziemy te jego czarowne koncepcje jednak wdrazac.

      Delete
    2. Oraz w chwilach najgorszych to mu naglej rozpedziochy czasem zyczylam ;)

      Delete
    3. A, czyli dla niego nie pierwszyzna jednak. No to się trzeba mieć na baczności w takim razie, skoro gad jest z doświadczeniem i manią w jednym. Koncepcje to on se może mieć, byle niech nie fisiuje zanadto o.O

      Delete
    4. Dzis musialam z nim wymienic 3 zdania. ZA WCZESNIE. Detox Maximus jeszcze nie zakonczony.

      Delete
  2. O raju, to ropuch a nie Pan Zaba.

    ReplyDelete
    Replies
    1. W zasadzie tak i to na kazdym froncie, ale te dzwieki to jednak zabie wydaje. Nie ropusze (?ropuchowe?) ;)

      Delete