Description

Wspomnienia mniej lub bardziej biezace, bo technologia wyparla potrzebe pisania listow i nawet maili do bliskich i blizszych i tych calkiem oddalonych

Tuesday 13 December 2016

Agresywnie Nudny Jelen czyli Torun z Wasami


Jak juz zapowiadalam w poprzednim odcinku – tym razem moja wizyta na Planecie Ojczystej miala obfitowac w szereg atrakcji, a mianowicie w wycieczke do Torunia oraz spotkanie na Wastym Szczycie. Jak juz pisalam, zaczela sie tez wysoce atrakcyjnie – prezentacja Balistycznego Guzika.
Co oczywiscie przypomina mi Futerkowego Pstraga
Wisi na scianie w Wawa, Ontario, wew sklepie General Store. Zwracam uwage na pod-pstragowy eksponat - czy kobieta moze zgiac... MLOTEK? najwyrazniej tak. Foto by Moi.

A takze juz z internatow – Bojowe Szkockie Kocieta.
Ukradzione z http://imgur.com/gallery/cpHi2BS
Ale nie w tym dzielo, wracam juz do sedna.
Jak to zwykle bywa z moimi planami, tak i te zostaly coniebadz zmodyfikowane (tak na oko ze 17cie razy) w ciagu ostanich dwoch tygodni poprzedzajacy planowane wydarzenie.
Po kolei:
  • Mialam jechac solo,
  • Miala jechac ze mna Smoczynska sama lub takze z moja CO lub z cala czereda Smocza
  • Miala ze mna NIE jechac cala czereda Smocza, bo Smok nie chcial sie zdeklarowac pogladowo na temat, ale moze Smoczynska z moja CO
  • Miala z mna Smoczynksa w ogole nie jechac bo moja CO wykonala jakas infekcje
  • To zgailam, bo moze dElvix z dodatkami pojedzie?
  • dElvix by moze i mogla ale tydzien przed lub tydzien po moich wystepach goscinnych (moze)
  • znaczy chyba jade solo
  • O! Fader ze mna jedzie.
I na tym ostatnim stanelo.
Bo z reszta szczytnikow prawie od poczatku wiadomo bylo, ze bedzie to czereda Wasów bez wasów. Jedyna niepewnosc byla nad srodkiem transport, bo Bozena sie zmobilizowala i zaposiadla woditelskije prawa, a takze idac za ciosem, planowala sie zMOBILIzowac w pelni.
Obecnosc Fadera uratowala sytuacja bo jako jedyny, mimo, ze nie Was, to prezentowal na stanie was.
No i troche przez niego rzucil sie na nas ten nudny jelen, ale to za chwile.
Nudne Jelenie i kto pamietam Profesora Filutka?
W sumie to tym jeleniem bylismy my wszyscy jasnie zgromadzeni w Toruniu i wlasnie z winy Fadera (a takze nadmiernej uleglosci Wasowej czeredy) – bo samo spotkanie na szcycie z Wasami bez wasow i Faderem w Wasach odbylo sie zgodnie z planem.
Znaczy trafilysmy obie – Bozenka i ja w te samo czasoprzestrzen co biorac pod uwage zmiane czasu z letniego na nieletni bylo duzym osiagnieciem.
Dawno nie dygresowalam – nie wiem jak Bozenka, ale ja mam duze osiagniecia  temacie zmiany czasu (i czasu alternatywnego, ale w tym aspekcie juz sie reklamowalam), poczawszy od mlodych lat, kiedy to chadzalo sie z Rodzicielka Osobista w niedziele na poranne msze i na przyklad trafialo sie w polowe mszy poprzedniej, bo zapomnialo sie przestawic zegarów wieczorem, poprzez rozne podobne atrakcje, a skonczywszy – w sensie spektakularnosci – na pojsciu w poniedzialek na zjecia z Ciotka M i odkrycie, ze nikt jeszcze nie przyszedl, bo... jestesmy godzine przed czasem. Zatem obawy czy trafimy w te sama czasoprzestrzen, wbrew pozorom nie byly takie bezdpodstawne, z mojego punktu widzenia ;).
Miasto bylo dla mnie laskawe. Troche mnie dla Bozenki, bo na wstepie zapytala mnie czy znam jakas inna droge z miasta, niz ta ktora ona przyjechala. Otoz okazalo sie, ze ic nawidakcja Smarkfonowa poprowadzila Bozenka przez jakis osobliwe trojkatne skryzowanie. Mnie nie.
Znaczy mnie nic nie prowadzilo na trojkatne skrzyzowanie bon a samym wstepie uparlam sie jechac platna droga do oporu i zignorowalam pierwsze dwa lub trzy zjazdy, przez co pojechalam czolgiem taka sama droga co kiedys, przed laty, z dElvix.
Poniewaz ja jestem bardzo nieobrym liderem, w sensie ze jak ktos za mna jedzie to sie czuje sledzona i pierwsza fale rotargnienia wykorzystuje na probe ucieczki, to uprzedzilam, ze moze byc slabo, no ale Bozenki trauma po trojkatnym skrzyzowaniu byla najwyrazniej wieksza niz obawa przed pogonia za mRufa w stylu Mad Max.
Ale zanim sie nam udalo skaliborwac lokalizcje, to po trasie juz nastapila taka wymiana:
(moge troche zmyslac slowa bo nie mam przy sobie transkrypcji dialogu)
Moi “czesc , wyruszamy” (jakas godzine pozniej niz planowany start, mimo, ze mielismy dalej)
Po jakims kwadransie przyszla odpowiedz:
“czesc, my juz w trasie STOP raz sie zgubilam STOP pisze Stefan STOP”
Jestesmy z Faderem jakie 30 minut od celu, ktorym jest jedyny znany mi osobiscie parking nad Wisla. Wstepnie sugerowalam go Bozence juz wczesniej.
Dostaje sms o tresci zgrubnie:
“Jestem w Toruniu. Gdzie mam jechac?”
No i teraz uprasza sie przymknac oko bo wysylam odpowiedz (Fader nie pismienny w temacie komorkowym):
“blwr filadefiski”
“prkng nad Wisl”
W odpowiedzi dostaje zdeterminowane “Sprobuje”.
Wjezdzamy na parking i oczom mym pieknym ukazuje sie komitet powitalny :) zlozony z Bozenki i Stefana.
Rytualy powitanne zostaly odpracowane i ruszylismy won z parkingu.
W ferworze walki i mnie sie emocje udzielily i wieczorem juz, wracajac na parking zakonotowalam, ze stoimy na miejscach dla Autokarow!
Poszlismy spacerowo na Starówke i na samym wstepie w oko moje, a raczej ucho wpadla cicha wymiana pomiedzy latorosla Boeznkowa:
“O... Muzeum zabawek i bajek”
“Muzeum zabawek i bajek??”
Nieco glosniej ktos tam tez to powtorzyl, wiec majac swiadomosc, ze Latorosle dopiero co spedzily emocjonujace pare godzin w Black Betty relacji Trojmiast-Torun zaproponowalam, ze jak chca to niech sobie pojda.
Okazalo sie ze chca.
Bozenka z politowaniem pokiwala glowa, bo nie wiedziala, jaki ja mam niecny plan – otoz wcale do muzeum sie nie wybieralam.
I zaczely sie zajecia w podgrupach – otoz Wasowie zostali monitorowac Muzeum oblezone przez Latorosle, a Ja i Fader z wasem udalismy sie na rekonesans Starówki, w tym na polowanie na pierniki, bo jeszcze zanim nastapilo muzeum Fader wymamrotal do mnie na boku, ze on by chcial kupic po pierniku dla tych “dziewczynek”.
Troche mnie zamurowalo, bo myslalam, ze ma na mysli Agatke i Bozenke i troche mnie nawet dziablo z zalem, bo o wlasnym dziecku (moi), per dziewczynka od 25 lat z okladem nie mowil...
Ale umysl dzgniety tym dziabnieciem szybko zasugerowal, ze moze musze dokonac korekty – “ale Tato, to jest chlopiec i dziewczynka, przeciez Ci sie przedstawiali”.
Fader sie okropnie zawstydzil i zalecil nic mi o tym faux-pas nie mowic.
To slowa dotrzymalam i slowa NIE MÓWIE.

Przy okazji polowania na pierniki Fader zadysponowal namierzenie jakiegos lokalu celem spozycia obiadu. Zaczelismy namierzanie, majac w pamieci (moi), ze ¾ doroslych jest albo wege albo prawie wege albo wege na dowyku.
W oko nasze wpadl lokal sympatycznie sie prezentujacy pod nazwa Kuchnia Polska cos tam cos tam. W menu bylo pare interesujacych potraw w tym... Gulasz z jelenia, z plackami z kaszy gryczanej.
Fader juz byl gotow pedzic po Wasów celem zatargania ich do lokalu, jak nie sposobem to nawet sila.
Dalismy im jeszcze troche czasu i faktycznie wrocilismy pod muzeum.
Okazalo sie, ze za wczesnie.
Acz podobno juz nie dlugo.
Czas plynie, a ja z nudow zasugerowalam polzartem, ze moze latorosle zaczely zadawac pytania...
Na to Bozenka wyraznie zbladla i wystekala “Jak oni zaczeli zadawac pytania, to mamy po zawodach”.

Fast forward. (w tym czasie prezentuje towarzystwu lokalizacje kultowego Baru Mis (Tak - Ten MIS, z luzkami na lancuchu i miskami przykreconymi do stolów i z napisem nad lada barowa "Parówkowym skrytożercom mówimy: stanowcze NIE"), ktory to zreszta jest otwarty w równie kultowych porach, czyli w niedziele permanentnie zamkniety, a nastepnie usiluje zakolami naprowadzic ekipe na decyzje co chca jesc, z nadzieja, ze im wsyzstko jedno i mozemy sprobowac tego jelenia upolowac dla Fadera, calkie mzbednie z roznych powodow, ale to ponizej, a takze poniewaz Wasom jest obojetne, bo zawsze sa przeciez frytki, a Agatka jest tak glodna, ze zaczyna wgryzac sie w swoj szaliczek. )

Wchodzimy do lokalu zywnosciowego. Nie jest jakos szczegolnie zapelniony. Dostajemy miejscowke na 2gim pietrze, przy najwiekszym stole. Oprocz nas ktos tam jeszcze koczuje, ale mam wrazenie, ze nie dali nam rady i dosc szybko uciekli.
Menu nie jest jakies szczegolnie bogate, ale cos nam sie udaje wynegocjowac.
Fader, wiadomo rzucil sie na jelenia tylko poprosil zamiast plackow o piura. Blad.
My z Bozenka skusilysmy sie ten na tego jelenia bo te placki z kaszy kryczanej brzmialy kuszaco. Blad, ale nie taki jak Fadera
Agatka bardzo klasycznie miala zapodany zestaw pomidorowa plus kurzy cyckek w panierce i tylko jako dziecko mocno nietypowe, zadysponowalam sobie ziemniaki chyba pieczone, zmiast frytek.
Karolek, ktorego zadne stadardy sie nie imaja mial dostac frytki.
Stefan wybral sobie z menu wege makaron z sosem pomidorowym ,nie pamietam jakim i on jeden wyszedl z imprezy bez szwanku i nawet calkie mzadowolony zywnosciowo.
Oczywiscie nie bez traumy wyszedl bo Fader, jak to Fader, usilowal namowic Stefana na koniaczek. Odkad w Malborku w Got(h)ic cafe Fader zasmakowal w lampce koniaczku to juz go wino czerwone prawie nie interesuje jako ukoronowanie posilku w knajpie. A, ze Fader uwaza, ze jak on cos lubi i to i reszta swiata pewnie tez – no nie bede mu zludzen odbierac, wystarczy ze musi ze mna miec do czynienia, to usiluje do zlego namawiac kazdego.
Pospieszylam Stefanowi z odsiedcza, bo juz czulam ze zaczyna ulegac, jak wiekszosc Faderowych przeciwnikow, mowiac mu, ze jak nie chce to na prawde nie musi, a w ogole to moze tez wybrac inny trunek, ale nie wiem czy pomoglam czy przeciwnie... Jednakowoz z koniaczku sie wymigal.
Lokal niby classy bo przystawki w postaci zup czyli po staropolsku pierwsze danie dostali tylko Ci co pierwsze danie zamowili – Agatka i Bozenka. I dodam wcale nie jakos uber blyskawicznie. Ale bez dramatow.
A my – reszta ferajny, w tym mocno wyglodnialy Karolek patrzylismy na nich ocierajac machinalnie slinotoki na brodach.
No troche glupio sie tak nie zapytac, jak ma byc podany posilek, ale juz niech tam.
Po zupie przystapilismy do...
...czekania.
Cierpliwego na poczatek.
Kontemplowania wnetrza, ktore prezentowalo sie miejscami o tak:
Foto by Bozena Was
Dalsze czekanie umilal nam Karolek sztuczka magiczka, a nastepnie Agatka szeregiem sztuczek akrobatyczek, ktore zreszta przyprawily mnie o blawochwalczy podziw, a nawet, ja probujac wyjasnic Karolkowi czemu nawet jak ktos uwaza, ze zmontowal perpetum mobile, to tak na prawde sie myli, bo juz przy jego konstrukcji jest przekazywana ukladowi jakas energia – moj nauczyciel fizyki ze sredniej szkoly bylby ze mnie dumny, bo to wlasnie jego wyjasnienie pamietam do dzis. Agatka grzecznie zamaskowala ziewanie. Wyklad zakonczylam zachecajaca wiadomoscia o ogólnym przeslaniu “Ale, smialo Kombinuj, kombinuj!”.
Katem oka sprawdzalam rownoczesnie, czy Stefan nie nadaje do Bozenki morsem SOS, bo Fader bardzo radosnie zabawial go opowiesciami, nawet nie wiem jakiej tresci, ale jesli nie maja z Bozenka specjalnego szyfru to ja SOS nie wylapalam (tyle morsa znam).
Czekamy. Niektorzy mocno wyglodniali, innie juz nie tak mocno.
Zaczynamy sie nawet zastanawiac czy na tego jelenia poszli zapolowac w Bory Tucholskie, czy raczej szukac gotowizny na podmiejskich drogach....
Owszem trwalo to nieludzko dlugo. Biorac pod uwage limitowana zawartosc menu czulam sie zaskoczona czemu sprawa trwa az tak dlugo. W koncu uznalam, ze o ile jeden jelen to nie tak ciezki lup, ale 3 jelenie z podmiejskich drog to moze chwile potrwac...W koncu  Jelenie nadciagnely.
A takze reszta obiadow.
No i teraz nei pamietam czy wszystko na raz czy sie stopniowali, ale o ile potrawy wygladaly niezle, to kazdy mial jakies uwagi (ze juz o herbacie nie wspomne, bo z jakiegos powodu nie chciala sie Bozence porzadnie zaparzyc).
Faderowi nie podeszly ziemniaki, zreszta Agatce tez niezbyt, nasze plackie z gryki byly niezle, mnie nawet sos od jeleniowego gulaszu smakowal, ale mieso nie rzucilo na kolana.
Fader zapytany wymamrotal, ze to nie jest jelen z Kanady – gdyz 2 lata wczesniej spozywal stek z jelenia wlasnie w Kanadzie i byl zachwycony bezgranicznie. Ja uwierzylam mu wowczas na slowo, bo znecalam sie akurat na kacza gicza, przezywajac wlasna faze na kaczke, najchetniej pieczona (owszem... paryska kacza lopatka pochodzi z tego samego roku).
Ale najwiekszy powod do narzekania mial Karolek... albowiem dostal frytki... w miseczce do sosu – czyli jak to ujela pozniej Bozenka w kokilkce do dipa.
Zdaje sie, ze na widok tego co podaje dziecku, kelnerke dziabnely wyrzuty sumienia i powiedziala, ze skoro te frytki takie male to moze ona jeszcze doniesie. Bozenka zadysponowala doniesienie potrojnej porcji w tej sytuacji i biedny mlodzian po rozjuszeniu zoladka 6-7 frytkami musial poczekac jeszcze z kwadrans na, tym razem juz solidna, porcje slomek ziemniaczanych.
W miedzyczasie wszystkich ogarnela okropna sennosc i pare glow zabolalo, ale szczesliwie nie na dlugo (tzn w moim przypadku na kolejne 3 dni, ale o tym przekonalam sie dopiero w drodze powrotnej do Stolycy).
Po odsiedzeniu odpowiednio dlugo w ramach zemsty za takie dlugie czekanie na padline drogowa, tfu... wróc, na nudnego jelenia, wyszlismy na rynek i okazalo sie, ze ta sennosc to byl spadek cisnienia i zalamanie sie pogody – mianowicie kropil deszcz.
Spacer poobiedni uatrakcyjnilo nam pare odkryc...
Foto by Bozena Was
Na przyklad powyzsza statuetka pieska i parasola Profesora Filutka, a takze statuetki zab po dwoch stronach rynku, nieznanego nam wówczas przeznaczenia (ktorych nikt z nas nie uwiecznil), bo watpilismy, by zostaly tam umieszcone celem umozliwienia handlarzom wiencow i zniczy rozpiecie swoich handlowych namiocikow i altanek kempingowych.
(juz wiem teraz i tak mi sie majaczy, ze Stefan cos na ten temat przbakiwal nawet, ale osobiscie bez bicia przyznaje sie, ze wyparlam nie wiem jak reszta ekipy, ze to lokalny ekwiwalent legendy o szczurach i zaczarowanym flecie szczurolapa - wToruni byla to plaga zab i flisak dorabiajacy sobie jako skrzypek.)
A takze nad wyraz kreatywne rozmowy o cenach telefonow nokia 3310 na Kaukazie.
Wbrew szczerym checiom nie jestem w stanie odtworzyc przebiegu tej wielowatkowej rozmowy, ale pamietam, ze zaczelo sie od jedynego lokalu w Polsce serwujacego pierogi Osetyjskie, cokolwiek to jest tuz, przed witryna z kolekcja telefonow komórkowym i nie tylko SmarkFonów, a wrecz przeciwnie, bo glownie NIE SmarkFonów.
Niestety ten deszcz, ktory zaczal kropic jak czailismy sie na Nudnego Jelenia tak do konca nie przestal padac, a poza tym czegos sie zaczelo ciemno robic, przez co nasze spacery zostaly troche ograniczone i po standardowym maratonie za pamiatkami udalismy sie w szeroko pojetym kierunku parking, usilujac przy okazji (Fader) skorzystac z okolicznej toalety publicznej, ktora jak sie okazalo nie byla otwarta po zachodzie slonca, czyli po 17tej...
W tej sytuacji przystapilismy do odwrotu, znaczy powrotów.
Zgodnie z zyczeniem Bozenki ruszylam przodem. Juz na wyjezdzie z parking dotarl odo mnei, ze siedze na telefonie. Ku rozbawieniu i lekkie irytacji Fadera uparlam sie wyciagnac go bez zatrzymywania pojazdu – nie takie rzeczy sie kladlo!
Owszem wyprowadzilam Bozenka na zjazd na Platna Autostrade w kierunku Trojmiasta, dzieki Faderowi nie padajac ofiara wlasnej paranoi i roztargnienia, a nastepnie – jakies 2 km przed zjazdem na Trojmiasto usilowalam ja powiadomic, ze ma przestac mnie sledzic i pojechac na znaki juz teraz bo inaczej za jakies 3 godziny znajdzie sie w Stolycy, ale nie odnioslam sukcesu.
Zgadlam, ze zrobila to co ja – mianowicie usiadla na telefonie, tyle ,ze ja swoj, jak juz wspomnialam, wylupalam spod siebie prawie od razu.
Po kilkuset metrach oddzwonil do mnie Stefan mowiac, ze Bozenka usiadla na komorce i w zwiazku z tym nie mogla jej odebrac. Wyjasnilam, ze zgadlam oraz zeby przekazal, ze ma mi zsiadac z ogona i jechac dalej na znaki lub tez inne metody nawigacji gwiazdami, bo ja teraz juz zaczynam pruc na Stolyce. I poprulam. A im blizej domu tym bardzie zaczynalam podejrzewac nadciagajaca migrene... Ale na to spuscmy juz zaslone milczenia...
A szczegoly i prostowanie zagniotek mojej pamieci pozostawiam Bozence 😈

Acha!
Czemu Agresywny byl ten nudny Jelen?
Otoz obie z Bozenka mamy taka szczegolna wlasciwosc, ze nasze organizmy czesto bojowo reaguja na miesiwo spozyte.
Moj kiedys obsypywal mnie potezna pokrzywka, a po 15 latach zycie wege jakos sie ustabilizowa i tylko okazjonalnie sie buntuje, szczegolnie na nadmiar, a Bozenki odwrotnie - kiedys nie, a od ilus tam lat reaguje bojowo, acz inna niz pokrzywka forma wyrzutów sumienia. I porownujac nastepnego dnia notatki wymienilysmy sie takimi oto obserwacjami:
B - (...) Jak tam Jelen?(...)
Moi -  U mnie nawet niezle, wyglada, ze mam tylko jeden wyrzut sumienia (...)
B - Tak? Ja mam Dwa Dorodne Jelenie!!

12 comments:

  1. To po ile te kaukaskie Nokie? Oplaca sie?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Owszem ale tylko w hurcie. Na sztuki kary za przemyt sie kalkuluja :D

      Delete
    2. Aha, a to nie, na hurt nie mam zbytu.
      Ewentualnie bylabym zaintersowana tymi futrzastymi pstragami, czy sa dostepne takie z rodowodem?

      Delete
    3. Pedigree sie zachciewa, he? ;)
      Obawiam sie, ze moge tylko sluzyc mloteczkiem zwinietym w precelek. Pstragi sa bardzo rzadki i plywaja wylacznie w Wielkich Jeziorach, gdzie jest tak zimno zima ze nawet rybki musza wbijac sie w futerka :D

      Delete
  2. czasoprzestrzeń była Wam łaskawa, a to trzy czwarte sukcesu ;)

    i pomyśl, jakby tak się wszystko pięknie, jak po sznureczku układało, trauma do końca życia :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie umiem sobie wyobrazic lol, nigdy w zyciu nic nie bylo po sznureczku hahaha...
      Ale owszem z ta czasporzestrzenia to fakt. Fluktuacje czasoprzestrzeni bywaja szatanskie i nieokielznane... ;)

      Delete
  3. Apropos dygersyjki.
    Chodzi sobie razu pewnego Bożenka po ryneczku, niespiesznie, tu przystanie, tam obejrzy, spaceruje i się rozgląda, suońcem delektując, bo akurat było. I tak wszystko z naciskiem na NIESPIESZNIE. Po czem wolnym krokiem sobie wspacerowuje do parczku, cała kontenta, bo się ma spotkać z mężem-to-be, czyli Stefanem. A Stefan tam już jest, czerwono-fioletowy, buzuje letko i pioruniki rzuca.
    No zgadnij KTO zegarka nie przestawił i się spóźnił godzinkę?

    no.

    Dobrze, że nic o tych DZIEWCZYNKACH nie mówiłaś, bo to wiesz. Karolek przyzwyczajony, afery nie robił. ;D

    W muzeum zabawek pani-wszystkorobiąca jeszcze chyba dziecięta wspomina, taki im nadrogram wcisnęła z radością :D Niech ma, dobry uczynek dostała na stare lata ;)

    Pamięć masz zdecydowanie lepszą niż Bożena, bo ona kompletnie zapomniała na przykład o tych nokiach :D Tak że się porechotało, dziękować. I zdjęcia w tym formacie nawet jakoś wyglądają, nie widać że nieostre :P


    Ale z tym parkingiem dla autokarów ... to dlatego Bożenie się tak łatwo zaparkowało :D Tajemnica rozwikłana :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Czyli znaczy Bozenka tez ma tak ze zmiana czasu tylko czesem w druga strone :D
      W sprawach spotkan damsko meskich to ja raczej mam tendencje podawania wlasnego numeru telefonu blednie ;) pozniej taki kawaler czy tez kawaler z odzysku pisze do mnie paniczne emaile,czemu udaje ze nie wiem z kim rozmawiam kiedy sama mu zalecilam dzwonic jakby co hahaha :D Chociaz ostatnim razem (pare lat temu, jak sie z Przebrzydluchem zaczelo za ktoryms razem gumka marsjanska rolazic po kosciach) mialam akurat na stanie 2 numery, z czego jeden tymczasowy bo orange Wednesday - pamieta Bozenka - tez takie na PO bylo i podalam tylko wlasnie ten tymczasowy bo cos mi sie nie podobalo i okazalo sie ze slusznie bo malo ze mentalnie niestabilny element mi sie trafil, to na dodatek bajerowal jeszcze jedna laske, ktora.... uwaga... ZADZWONILA do mnie pytajac czy chcialam zaprosic "jej" Marka na wycieczka do Polski... Taka zdziwiona to chyba od 20 lat ni bylam jak podczas tej rozmowy, szczegolnie ze pan usilowal mnie zaprosic na REJS wokolo wybrzeza Francji lol... W kazdym razie takie atrakcje sprawiaja, ze moja paranoja kwitnie i rozwija sie jak plesn na starym serze ;)

      Delete
    2. haha, no tak. JEJ Marka. łups. ;)))

      Bożena nawet się boi myśleć, gdzie jej numer telefonu się szwęda. ;)

      Delete
    3. ano zawsze to ryzyko jest. ale z komorkami jest o tyle dobrze, ze numer mozna zmienic po max 2 latach, a na karte to nawet od reki :)

      Delete
  4. jakby nie paczac, dupa rządzi :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zeby tylko... no ale coz robic, nieprawdaz ;)

      Delete