Description

Wspomnienia mniej lub bardziej biezace, bo technologia wyparla potrzebe pisania listow i nawet maili do bliskich i blizszych i tych calkiem oddalonych

Tuesday 7 March 2017

Dury, Zjazdy i Elektryczny Fiolet

Jedna z historii jaka mi sie przypomniala przy popelnianiu porzedniego mRufa’s Digest jest taka zlozona, ze zasluguje na osobny wpis, a jest tez dowodem na pytanie zadane wczesniej – czy mRufa moze zabic smiechem?
Otoz moze.
Ale tylko w bardzo szczegolnych warunkach.

Skok Czasoprzestrzenny Alert – zakladmy gogle!

Jest Stolyca, rok gdzies pomiedzy 2003, a 2004tym. 
dElvix wlasnie wykanczala swoje M. 
Nie, ze wlasnorecznie, ale za to z szykanami i po calosci (nie tak jak ja, ktora sparla sie zaczac pomieszkiwac w lokalu bez drzwi wewnetrznych i z kuchnia bojowa. Znaczy w warunakch bojowych). Stad zgrubnie przedzial czasowy mamy.
Pracuje nadal na Zakladzie, acz juz nie z delvix w jednym gmachu. 
Zaistnialysmy jakos tam na Zakladowym Forum Dyskusyjnym, do tego stopnia by odkryc, ze Forum robi zloty czy tam zjazdy, w regularnych odstepach czasu i w roznych miastach, acz najczesciej w Stolycy niz gdzie indziej i zaczac na nich bywac.
Na paru zlotach bylysmy razem, pozniej ja sie wylamalam, a dElvix nadal tam jeszcze troche tkwila.

Dury wydarzyly sie przy okazji jednego z moich ostatnich zlotów.

To znaczy tak mi sie wydaje... Bo jest te mozliwosc, ze moja pamiec laczy dwa osobne wydarzenia – akcje ze zlotem oraz Dury. 
Ale osoby sie zgadzaja i niewatpliwie podroz w obie strony odbylam wlasnie z dElvix i ja z nas dwoch bylam akurat samochodem. 
Celem podrozy “do” Centrum byla na pewno jakas okazja towarzyska. 
Jak mnie dElvix skoryguje to dokonam poprawek i/lub separacji.
Zaczynalam byc w tym czasie dosc aktywna, po okrele lekkiego marazmu wywolanego uciazliwoscia losowa – orka w Zakladzie zaczynala mi brzydnac, probuje sie wiec troche z niego wyrywac, a troche wkrecic gdzie indziej i wlasnie zblizalam sie do mojego kolejnego zyciowego kuriozum – kiedy to musialam odejsc z IT, zeby dostac prace w projekcie IT.
Ale to tez nie m nic do rzeczy, no chyba tylko o tyle, ze akurat panoszyl sie coraz bardziej “Wyscig Szczurów”, a ja w zwiazku z tym musze czesto kiblowac na Zakladzie do poznych godzin, czasem ot tak, dla pozorów, bo zmieniajaca sie dyrekcja przyszla z drapieznych mlodych kapitalizmów i sobie zyczy, a czasem bo faktycznie jest w pyte orki i czlowiek prawie ze z pusta taczka musial ganiac bo nie bylo czasu ladowac.
W kazdym razie jest tak, ze dElvix ma majstrów w lokalu i ich doglada po pracy, a pracuje w godzinach 7.30-15.30 wiec ogolnie wczesniej niz ja.
Zlot zaczyna sie zalozmy kolo 19tej, moze troche wczesniej i ona po odpracowaniu wizytacji i jakichstam decyzji lokalowych  juz tam jest, a ja dzwonie, ze wlasnie jade, albo moze smsuje.
Zlot odbywa sie chyba akurat w takiej mordow... wroc, takim klubie w podziemiach Cepelii przy Rotundzie, jak ktos zna Stolyce to sobie zlokalizuje.
W Stolycy szaleja juz parkometry, ale tylko do jakiejs tam godziny, ale ja mam je juz ogarniete od paru lat wiec nie budza mej grozy ani zaskoczenia w temacie paszy (drobnica).
I tylko nie pamietam, czy delvix byla samochodem czy kobieta tego wieczoru, ale ja na pewno bylam samochodem.  

Bo ja zwykle bywam samochodem – w tej formie czuje sie bardziej swobodnie niz w formie kobiety.

Dojezdzam w okolice lokalu, z zaskoczeniem znaduje cudowne miejsce na samochod bez mala na wejsciu do mordow... znaczy klubu i chyba w tym momencie dzwoni dElvix (bo nie pamietam, zeby zdazyla wejsc do srodka, ale moze weszlam, z ona wyjatkowo entuzjastycznei rzucila sie mnie witac? No nie wiem, moza ona pamieta?? Pamietasz?? Na razie wiec trzymam sie wersji z telefonem).
'Kiedy bedziesz?'
'Wlasnie zaparkowalam i zaraz bede na dole.'
'To nigdzie sie nie ruszaj, juz do Ciebie wychodze.'
Poslusznie zostalam gdzie stalam czyli u ujscia schodów.
I wyszla, mowiac, 'mRufa ratuj, zamknelam majstra w mieszkaniu, a juz wypilam i nie moge od razu jechac.'
Nie wnikajac w szczegoly tego dramatycznego apelu poslusznie wrocilam do bRudaska i z dElvix ruszylysmy.
Ruszylysmy i dopiero wtedy wyglosilam zazalenie, ze takie wspaniale miejsce parkinogowe postradalam, wiec zycze sobie wyjasnien, bo przeciez majstrzy maja klucz.
Uslyszalam co nastepuje:
“Pojechalam do mieszkania pogadac z X (nie pamietam jak sie nazywal majster) i uzgodnic co bylo do uzgodnienia. X ma klucz rzecz jasna, ale wychodzac zbieralam jakies smeici do wywalenia, a on juz cos zaczal robic wiem mowie do niego, ze wezme te smieci i ze go zamkne. On sie zgodzil i zyczyl milego wieczoru.
Przyjechalam do mordow... znaczy klubu, siedzimy gadamy, ktos mi postawil drinka, wypilam gdy dzwoni moj telefon.
Myslalam, ze to Ty sie zgubilas i trzeba Cie ratowac, a to X. Zdziwilam sie co sie stalo, a on mowi, ze nie moze wyjsc z mieszkania i nie wie co robic, bo kluc nie dziala. I ja sobie wtedy przypomnialam, ze zamknelam go tak, ze od srodka sie nie otworzy. To mowie do niego, ze przyjade jak alkohol wywietrzeje, czyli za jakies 2-3 godziny. A on mi na to ze za godziene zamykaja budynek i jak nie wyjdzie to bedzie musial tu nocowac, a to mu zupelnie nie odpowiada. No to sie troche zestresowalam i zaczelam kombinowac co tu zrobic, jak przyszlo mi do glowy, ze przeciez niedlugo bedziesz no to zadzwonilam.”
Mozliwe, ze dElvix nieco wiecej opcji rozwazyla, ale nie pamietam a nie bede konfabulowac bardziej niz musze.
Usatysfakcjonowana historia jako rekompensata za strate takiego fajnego miesca na samochód, kontunuowalam podróz.
Trasa nie byla mi zbyt dobrze znana, wiec dElvix informowala mnie o takich rzeczach jak dziury na drodze, czy zblizajace sie newralgiczne skrzyzowania.
Do jej przyszlego domu zdazylysmy zanim zamkneli budynek, X zostal wypuszczony, a my ruszylysmy wracac na zlot, jeszcze sie zasmiewajac z przygody.
(i tu wlasnie ogarnia mnie watpliwosc czy az taka kumulacja jest mozliwa, ale z drugiej strony wiem doskonale, ze jest mozliwa)
W pewnym momencie znowu znalazlam sie w miejscu gdzie byly dziury i co gorsza zobaczylam jedna z nich, wyjatkowa zlosliwa juz w nia wjezdzajac.
Starsznie chcac uprzedzic dElvix, ze bedzie duzy skok, bo wlasnie wdupiam nas w duza dziure, w ferworze emocji wykonalam skrot myslowy i wykrzyknelam:
“DURY!”
Czyli dla niewtajemniczonych Duze Dziury.
Zaskoczona dElvix nie zdazyla nawet dopytac o co mi chodzi gdy nastapila spotkanie 3ciego stopnia mojego kola z dziura i cud boski, ze moja przyjaciolka se jezyka nie przygryzla.
Ja, nie mniej zaskoczona wlasnym wyczynem werbalnym dostalam ataku smiechu, prawie sie poplakalam i posmarkala, ale tylko prawie.
Ochlonawszy po atrakcji przyjaciolka odczekala az i ja sie uspokoje, zalecajac mi tylko stoicko NIE zamykac oczu, czym jeszcze bardziej mnie dobila, ale w koncu udalo mi sie ogarnac ten dziki rechot. Wtedy rzeczowo wydobyla ze mnie wyjasnienie, po czym dostala identycznego ataku smiechu jak ja wczesniej i zaczela sie wytrzasac jak to ja swietnie ja uprzedzilam.
Ja oczywiscie czym predzej dolaczylam do rechotu i iscie zabilam sie smiechem, do tego stopnia ze sie z tego smiechu juz jednak poplakalam, rozbolam mnie brzuch i zaczelam miec okropny problem z utrzymaniem otwartych oczu.
Probujac zapobiec ich zamknieciu sie, glownie do siebie, usilowalam wrzasnac przez te lzy i wycie oraz rechot “Oczy otwarte, oczy otwarte”, ale moj umysl inaczej zinterpretowal aktywnosc synaptyczna i komunikat werbalny zabrzmial
Drzwi Zamkniete!
Co wprowadzilo z kolei dElvix w oslupienie i odruchowo sprawdzila wizulanie czy istotnie tak jest. Drzwi byly rzecz jasna zamkniete i moje oczy juz prawie tez i wtedy zgadla, ze znowu powiedzialam nie dokladnie to co chcialam wiec przez dluzszy czas nie moglysmy sie uspokoic i rownoczesnie bardzo pilnowalysmy, zebym tych oczu jednak nie zamykala.
Do mordow... znaczy klubu dotarlysmy, miejsce po moim samochodzie oczywiscie juz bylo dawno zajete, ale chyba udalo sie znalezc jakies inne, nienajgorsze i mysle, ze reszta wieczoru uplynela na zabawianiu znajomych opowiescia o naszej ekspresowej wyciecze.

Z tymi zlotami zwiazane byly jeszcze dwa zabawne wydarzenia, malego kalibru – mianowicie raz nam w polowie imprezy wyalczyli swiatlo bo byla na zewnatrz ulewa i zdaje sie ze nawet gdzies tam nas podlewalo miejscami – to byla chyba moja ostatnia bytnosc w tej mordowni, a na kolejny zlot, tym razem do Wroclawia sie rozchorowala i nie wybralam.

A przy okazji jednego z wczesniejszych zlotów znowu wprawilam przyjaciolke w zaklopotanie, bo na poczatku tygodnia obwiescilam jej zdalnie, ze w weekend zrobilam sobie wlosy na elektryczny fiolet i wyszedl super, wiec czekala do czwartku chyba, kiedy to mialysmy sie widziec na zlocie na demonstracje  i na moj widok zbaraniala (co akurat jej sie prawei nigdy nie zdaza – baranienie to jednak moja domena), gdyz permanentna rzekomo farba electric violet, w ciagu tych 4 dni, po 2, góra 3 myciach glowy przeobrazila sie w kolor... MALINOWY!!
Co zdegustowalo mnie w takim stopniu, ze kompletnie to wyparlam i nawet nie uzalilam sie przyjaciolce gdy to nastapilo, wiec dElvix na moj widok dluzsza chwile ukladala sobie w glowie taktowna forme pytania, ktore rozebrane do szkieletu brzmialo by “i gdzie masz qrw@ ten fiolet?”.

65 comments:

  1. "Bo ja zwykle bywam samochodem – w tej formie czuje sie bardziej swobodnie niz w formie kobiety." LOL :D To zapodałaś :D

    Takie zamki co to się z zewnątrz zamykają a od środka nie otwierają pozostają dla Bożeny wielką tajemnicą, że PO KIEGO GRZYBA??!!?? w ogóle takie coś się montuje?!?!??! Że jak złodziej wlezie oknem, to nie wyjdzie drzwiami, czy jak się zostawia samego w domu dwulatka na trzy godziny, żeby nie spier**lił, pardą.?

    Ale dobrze, żeś uprzedzała uczciwie, co i jak będzie, bo kubek z herbatą przynajmniej został, tam gdzie miał być :D DURY i Drzwi Zamknięte zrobiły robotę :D

    Co do fioletów, to tak to jest z tymi zdrajcami. Bożena ostatnio robiła sobie kontynuację swojej marchewki(znaczy miedzianego) i wyszło jej coś pomiędzy strawberry shortcake a arielką, po czym połowa się sprała, a połowa nie i taki teraz Bożena ma balejaż, że mucha nie siada. Nic, tylko sepuku albo golenie na łyso zostało. ;)

    ReplyDelete
  2. "Bo ja zwykle bywam samochodem – w tej formie czuje sie bardziej swobodnie niz w formie kobiety."
    teraz wiem w czym dzieło z tym jeżdżeniem, najwyraźniej po 100 km widzę zjawy, bo ja się czuje zdecydowanie lepiej w formie kobiety :D :D :D se pokwiczałam, aż koty uciekły :D :D :D

    z drzwiami, które nie ważne jak się zamyka czy otwiera, a które przy wydostawaniu się za pomocą ich z jakiegokolwiek pomieszczenia, stawiają mi choć minimum oporu, to panie dzieju mam paniczna panikę, ze aż strach brrrr

    ReplyDelete
  3. Odpowiem zbiorczo na zamki - podobnie jak zamki samozatrzaskowe, zemki ktore zmakniete z jednej nie dadza sie ruszyc z drugiek to w ogóle ciekawa sprawa. W starym mieszkaniu rodzinnym mielismy taki ze zamkniety z zewnatrz od srodka nie dal sie otworzyc, bo byl dwu-zasuwowy. zamkniety od srodka mozna bylo otworzyc z zewnatrz ale nie wprost - trzeba bylo go najpierw zmaknac po raz drugi, a dopier ootworzyc. I chyba ja jako dziecko jeszcze dokonalam sztuczki, ktora sprawila ze jakbym byla sama w domu to by musieli drzwi wywarzac zeby wejsc bo odkrecilam taki dynks od jednej z zasuw w tym zamku, zasuwa opadla i nie dala sie ruszyc z zewnatrz jednemu z rodzicow probujacemu wejsc. Zdaje sie, ze to drugie dokonalo niezbednej manipulacji i drzwi stanely otworem, ale zamek dostal mam wrazenie eksmisje dosc szybko. Teraz sie tak zastanawiam i mozliwe ze jednak zamkniecie z z ewnatrz "na raz" pozwalao sie od srodka otworzyc i mozliwe ze tej sztuczki dokonalam usilujac otworzyc drzwi slyszanemu w korytarzu rodzicowi...
    Zywy przyklad, ze nadgorliwosc gorsza od faszyzmu ;)

    ReplyDelete
  4. A teraz kwestia bycia smaochodem - w koncu postanowilam ujawnic swoja zmiennoksztaltnosc bo ciagle sie wymigiwalam od picia mowiac, ze jeste msamochodem, az w koncu ktos domyslny zauwazyl, ze wygladam jak kobieta, zreszta dElvix tez mam wrazenie przeszla przez podobne dialogi, tyle, ze ona jednak chyba troche bardziej lubi byc kobieta niz samochodem niz ja :D.
    Ewentualnie ja bardziej lubie jezdzic niz pic alkohol ;). Nei w porownaniu do mojej przyjaciolki tylko w ogóle ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. nieno, to ja jednak cale życie wolałam i do dzisiaj wole pic alkohol ... i być wożoną, niekoniecznie pijana ;)

      o tych zamkach, to ja nawet w pierwszej szkole miałam chyba ze trzy dni i na klasówce tez pytania były :)

      Delete
    2. Bards rzadko bywam wozona dobrowolnie, a jeszcze rzadziej nie jest to dla mnie meczarnia :)

      Delete
    3. Hahaha, no Marga ma tu mój głos zupełnie :D ("to ja jednak cale życie wolałam i do dzisiaj wole pic alkohol ... i być wożoną, niekoniecznie pijana ;)) :D

      Delete
    4. ojoj, ja tez zdecydowanie w ta strone :) To cheers, dziewczeta!

      Ale z drugiej strony, to mRufo Cie podziwiam, za to jezdzenie. Szacun i czapki z glów. Ja sie boje kierownicy dotknac...

      Delete
    5. No to przeciez bardzo dobrze, bo jak sie wybierzemy na gruppen popijawe to akurat bedzie jak znalazl - ja powioze, a wo popijecie i bedziemy wszscy zadowoleni ;)

      Delete
    6. Diable - wiesz to nie jest tak ze ja taka superkierownica jestem, mam gorsze dni i wtedy tzw "baba za kierownica" pada na kolana z naboznym szacunkiem i robi notatki, na szczescie takie bardzo gorsze dni sa rzadkie. No i sa sytuacje kiedy sobie ledwo radze, a czasem w ogole i juz wtedy np jak mam przy boku Przebrzydlucha, Fadera, albo Smoka to padaja slynne,, bo baaardzo rzadkie, slowa "Ty wez zaparkuj, co?" (gdy w gre wchodzi na przyklad tzw koperta, bo ona w 9 przypadkach na 10 mnie pokonuje).
      Ale duzo wiecej takich sytuacji kiedy sobie nie radze jest jednak gdy przyjmuje forme "kobiety" ;)

      Delete
    7. e tam, i tak szacun!
      Czasami mysle, ze to w sumie nawet dobrze ze nie mam prawa jazdy - bo pewne okreslone statystyki wydarzen na drogach znacznie by wtedy wzrosly...

      Delete
    8. etam zaraz wzrosly.
      Ale moze powinnam ostrzec - mam bardzo "zly" wplyw na osoby nie-jezdzace w moim otoczeniu... po dluzszym czasie kontaktow ze mna zaczynaja odczuwac dziwny poped motoryzacyjny, nawet jesli wczesniej przez lata jakos nic ich nie wzruszli inni jezdzacy ludzie. Nie zeby ja cos robila. Po prostu od przeszlo dekady zaczelam zauwazac ze kazda znana mi NIE-jezdzaca osoba albo zmotywowala sie do zrobienia prawa jazdy, albo majac papierek nagel poczula jego zew i zaczela jezdzic. Plci obojga... A my sie juz Diabelku kochany znamy blisko 2 lata... Nie ze sobie uzurpuje sukces - ale patrz na Bozene... ;)

      Delete
    9. Bozenka jest "najnowsza" i pierwsza "zdalna" ofiara ;). Wczesniej to jednak wiecej bezposredni kontakt byl potrzebny. Na samej Wyspie pierwszy byl Maz M - jak tak to nic, a jak wynajelismy z M&Msami wpolnie dom, a moja niebieska strzala przynalezny do domu garaz, to rok nie minal, jak &M zaczal kurs itp, pozniej Polowica Urosza, totalny desitneressement przez cale zycie, a po kilku wycieczkach ze mna, jak Urosz musial po raz kolejny sluzbowo zniknac na poltora miesiaca, nagle nabrala checi zmierzyc sie z tematem, nastepna byla Kot - majac papierek, niby gledzila o tym ale bez przekonania i prawie 2 lata tlukla sie pociagami codziennie, a po blizszej znajomosci naszej szczegolnei zas roku kiedy to srednio raz na 2 miesiace odwozilam ja do domu oddalonego o 50 mil, bo potrzebowalam sie przejechac, nagle dala sie namowic bratu na jezdzenie, dalej sama M w ramach oczekiwan na drugie dziecko zaczela i skonczyla kurs i czasem sie z mezem bija kto zabiera auto w poludnie ;). O ofiarach sprzed migracji nawet nie zaczynam lol :D Jedyna moaj porazka to moj osobisty brat cioteczny i jego rownow osobista siostra. Niby cos tam czuli, ale nie ulegli... uparte losie... moja krew znaczy ;) znaczy precyzyjnei tylko 1/4 wiec tylko upartosc mamy wspolna :D

      Delete
    10. Tos Ty mRufa zdolna bestia! Zeby nawet zdalnie ofiare dopasc, no no :)))

      Ale ja sie jezdzic naprawde boje, spróbowalam 2 razy (na pustym parkingu!!!) i to tylko potwierdzilo ten stan rzeczy...

      Delete
    11. I slusznei sei boisz, bo jakby bylo odwortnie to by bylo wskazane Cie zniechecac :)
      Dobrze jest jednak zaczac w pojezdzie instruktorskim ktory ma drugi komplet nozny bo wtedy jeden element leku znika - nie wrypiesz sie w nic z wlasnej winy, bo po to instruktor ma ten komplet, zeby temu zapobiec. U Was chyba tak sie mozna uczyc jak i na Wyspie - ze wystarczy ze siedzi obok Ciebie kierowca z min 5 letnim doswiadczeniem i tlumaczy, ale ja wszystkim chetnym sugeruje wyskoczyc z tych kilku dyszek i wykupic sobie kilak lekcji z profesjonalnym nauczycielem co ma stosowny samochod na stanie, a dopiero pozniej dozynac auto rodzinne czy tam kupic wlasne i na nim drczyc jakiegos bogom mtoryzacji ducha winnego kierowce naiwnego na tyle by sie zgodzic na taka fuche. Pare razy siedzialam z &M i wcale nie dlatego, ze on zle sie uczyl czy cos, ja po prostu za nerwowa jestem na takie zajecie :D, Przebrzydluch przesiedzial tak u kilku osob uczacych sie w samochodach ;) on jednak bardziej stoicki tym temacie niz ja ;).
      Owszem przyjmuje do wiadomosci, ze nie kazdy musi lubic, a nawet ze sa rzadkie przypadki antytalentu (jak ja do spiewu czy dajmy na to sprzatania ;) ), ale z oporami. Bozenke jednak raz przewiozlam czerwonym czolgiem, aczkolwiek nie wiem cyz juz nie byla w trakcie pobierania nauk... bo trzymala dziubek na klodke w tym temacie do samych tortur skubana.
      Tak, ze poczekaj Diabelku, az zajade do tego Miniatur Winderlandu i wtedy zobaczymy :D

      Delete
    12. Bożena tylko gwoli wyjaśnienia, że nie, czołgiem jeździła jeszcze niewinną białogłową będąc. Pomysł naukowania strzelił jej dośc nagle z początkiem wakacji, zupełnie bez zastanowienia. #Truestory. Tak że jakieś czary miały tam miejsce ani chybi.

      Delete
    13. Zaczynam sie sama siebie bac... ;) Kiss of death dla opornych systemow, zegarek elektroniczny zabilam na czasie alternatywnym, ludzie przy mnie zaczynaja sie pchac do prowadzenia aut, a male dzieci niejadki zaczynaja jesc, za wyjatkiem synka Judi, ktory normalnie jadajacy przy mnie nagle stawal sie niejadkiem, ale to na szczescie mialo wyjasnienie, bo zaczynalam miec stany lekowe na jego widok ;)
      (okazalo sie, ze dziecko szybko wyhaczylo, ze ta ciocia ma zawsze jakies lakocie w plecaku i wykombinowal, ze jak nie bedzie jadl to ciocia moze wyskoczy z wiekszej ilosci lakoci zeby nakarmic biedno glodne dziecko... odkrylysmy to na przykladze czekoladowych koali - dopoiki byly w zasiegu wzroku dzieck odomawiala wszelkiego innego pozywienia. Koale zostaly unicestfione i reszta piknikowego jedzonka nagle stala sie atrakcyjna i smakowita ;) a mne ulzylo, bo byl jedynym dzieckiem przed-szkolnym ktore przy mnie nie chcialo jesc)

      Delete
  5. napisałam jeden komentarz ale wyleciał w kosmos. :(
    więc w skrócie - też kiedyś miałam różowe włosy i wściekle pomarańczowe też - oba efektem zmywania się koloru pierwotnego nałożonego na rozjaśniane bląd pukle...

    obecnie jestem zdecydowanie Kobietą :) ... tak to jest kiedy nie posiada się własnego środka lokomocji :( ... chociaż zdecydowanie bycie kobietą wychodziło mi lepiej gdy jednocześnie byłam samochodem... chodzenie na szpilkach na dłuższe dystanse bywa męczące niestety :(

    ReplyDelete
    Replies
    1. No niestety czasem tak tu byw, zreszta nei tylko tu. Ja sobie z tym radze (jak nei zapomne) kopiujac tekst przed wyslaniem :).
      Wiesz, ja sie nauczylam jezdzic dekade wczesniej niz chodzic na obcasach, wiec tego... Szpilki mialam na nogach raz, na wlasnej studniowce, a obcasy owszem nosilam przez lata, dopoki nie dotarlo do mnie, ze duzo rzadziej mam incydnety z dezintegracja kostka jak zamiast 5cm mam mam podpieta 3cm i tej wersji od paru lat sie trzymam. Tfu, tfu, odpukac, ostatni incydent (ktorym sie Wam jeszcze nie pochwalilam), mial miejsce w 2014... tfu, tfu, odpukac...
      A wlosy - otoz wlosy oprocz 2 epizodow z tzw permanentna farba, z czego jeden fiolet-cum-malina traktuje wylacznie henna, albo farba bez amoniaku wiec spieranie ujawnia wylacznie naturalny kolor plus zab czasu, czyli tzw przykurzenie. Ale raz mi wyszla marchewa jak nieopatrznie potrzymalam na glowie 'chne' troche zbyt dlugo ;) (pamietacie - byly kiedys takie proszkowe cuda na bazie henny Basma, chna i rubina? Rubiny uzywam sporadycznie do dzis, acz przybywajaca ilosc kurzu wkrotce sprawi ze bedzie to zly pomysl ;) )

      Delete
  6. Też bym chciała fiolet, a zawsze miałam malinę teraz mam naturalnie siwe. Na wszystkich robi wrażenie. A o przygodach lokomocyjnych to mogę czytać i czytać, hehe.

    I poprawiłaś mi nastrój, bo szukałam baru albo pubu o nazwie Chalet, a nagle mnie olsniło, że napisałaś restauracja, restaracja! To ja matołek, przepraszam...

    http://www.loveachill.com/en/achill-island/coming-to-achill/eating/287-chalet-seafood-restaurant

    Jest Chalet, co to znaczy na Achill nie wiem, ale się dowiem :) hehe

    Wreszcze jakieś słońce na horyzoncie :) buziaki ciepłe MR :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Oooooo! (klania sie pieknie i dyga) witam w moich skromnych progach szaletów werbalno-pismiennych :D
      Restauracja, a jakze, taka fanfaranfa, ze przed 18ta nie otwierali. Bar to byl ten taki podrzedny, co serwowal lucnh do poznych godzin popoludniowych. Chyba mac&cheese z frytkami serwowali i mam wrazenie ze Wiedzminki nie rzucilo danie na kolana ;) jak sie bardzo nudisz (az 3 odslony i dlugie) to zapraszam na wycieczke sentymentalna do mojego pierwszego najazdu na Szmaragdowa Wyspe
      http://piszmowilibedziefajnie.blogspot.co.uk/2015/09/jak-to-mrufa-szmaragdowa-wyspe.html

      Delete
    2. O i jeszcze o fiolecie - otoz tez mam siwe i niektorzy (pewnie z grzecznosci. daleko posunietej!) pytaja czy to pasemka hahaha. Ale nei w tym rzecz - moja siostra cioteczna osigala piekny wiolet nacierajac kalka (to nie-czrna) rozjasnione wlosy... moje do nacierania niezdatne bo takie wyliniale gorgonowate sa, ale moze kiedys dla zabawy przetestuje ;)

      Delete
    3. Pamiętam kalkę, moja babcia tak robiła sobie 'ala płukanki' ale dokładnie, krok po kroku, to nie pamiętam, jak to się wyczyniało. Bo pacholęciem byłam.

      a kalka jest jeszcze do kupienia?



      Chalet to sezonowy bar, a ja na Achill zazwyczaj jestem poza sezonem. A najlepsze jedzenie jest w barach, gdzie jedzą miejscowi. Tak jak u mnie, na żarełko chodzimy do zwykłego pubu, gdzie jest najlepszy grill w mieście. Restauracje zawsze mnie rozczarowują. Oczywiście inaczej jest w Dublinie, ale w małych miastach i wioskach najpewniejsze jest danie - fish and chips, bo tubylcy lubią i jedzą dużo. Szybko, tanio, smacznie. Oczywiście jak ktoś nie lubi ryb, to hamburgery z prawdziwej irlandzkiej wołowiny. Cała reszta - można się mocno rozczarować.

      Nasz przyjaciel Irlandczyk poleciał do Włoch ze swoją przyszłą żoną. Wrócili. Ona piękny brąz, on blady jaki był przed wylotem. Więc pytam: co robiłeś John, co widziałeś, jadłeś, piłeś.
      Margo, tam nie ma nic do jedzenia, więc żywiłem się głównie pizzą, albo kupowałem bułki w sklepie i jadłem z serem, okropnym serem bo nie mają takiego jak u nas, na szczęście mają Guinessa, a co widziałem? Morze jak morze.

      Przesiedział dwa tygodnie pod parasolem, a bo kamienie w Irlandii piękniejsze, a zieleń zielńsza.

      Jego partnerka na szczęście bawiła się świetnie, co im nie przeszkadzało w niczym

      I tak jest z większością Irlandczyków.

      Delete
    4. siostra moja robia tez - te plukanki. cos z woda utleniona sie robilo, ale to bylo dla mnie kuriozum dla mnei bo woda utlenionaw tabletkach w glowie mi sie nie miescila - siostra miala nade mnie 4 lata przewagi, wiec tez troche patrzylam na nia jak na bóstwo, a troche jak na egzotyczne zwierze ;)

      na Achill bylysmy chyba w poczatku kwietniu (2005), przy drugiej krucjacie :). Wtedy chyba zdobywalam "moherowe" klify na obcasach, a na Inishmore usilowalam chodzic na boso, w szalenie awangardowych podkolanowkach i bojowkach capri, bo okazalo sie, ze moje szmaciaki rowerowe, zabrane w ostatniej chwili, choc na rower doskonale to do zmarszowania wysepki wzdluz i z powrotem byly zupelnie nie zdatne :D.
      Zielen w Irlandii jest niepowtarzalna :) Nie bez kozery Emerald Island nieprawdaz :D. Uwielbiam tam jezdzic. Moze sie tego lata wybiore bo kolezanka z korzeniami stamtad cos przebakuje ze sie wybiera i moge dolaczyc.

      Delete
    5. Wspaniale, dobrze mieć takie właśnie wspomnienia, a wyglądem w IE nie ma sensu sobie głowy zawracać, serio i tak nic nie przebije namadów czyli trawelerek :)

      zrób najazd na hrabstwo Sligo i Donegal :)

      w Sligo jest półwysep Mullaghmore i to jest moje ukochane miejsce na ziemi, z różnych względów. https://wcieniuskrzydel.blogspot.ie/2016/05/plaza-i-senny-ocean.html
      https://wcieniuskrzydel.blogspot.ie/2016/10/oddech.html
      https://goo.gl/photos/iTNu6fEHrv93YwNV6

      Delete
    6. Alez oczywiscie, ze bylam w Sligo i okolicy :) Calkiem ostatnim razem, w 2014. Wrypalam sie miedzy innymi komus w prywatne pole bo w internetach mowili, z tam sie da podjechac i pomacac kamienne kregi ;) Oraz usilowalam dojechac do granicy z Polnocna Irlandia, ale ilosci robót drogowych (ha! a jednak... a ja prawei o nic hzapomnialam) mnie dobil i jak sie droga zrobila taka, ze nie bylam pewna czy jeszcze nia jade czy juz grzmie bezdrozami i bede sie przebijac metoda nielegalnych immigrantow, to jednak zawrocilam. W Easkey bylam i Strandhill i te góre wprawdzie z dolu ogladalam, zapomnialam jak sie nazywa, co w filmie Calvary byla... (dysgeografie mam, taki deficyt umyslowy ;) )
      Jesli w tym roku pojade to pewnie tez w tamte rejony oraz Co Tip zapewne.

      Delete
    7. O doczytalam u Ciebie - Ben Bulben :) Moje zdjecia nie sa takie piekne.(westchnela z zalem, ale bez cienia zawisci :) )

      Delete
    8. Wiem wiem :) jak nie znasz, to poznaj, blog mojej przyjaciółki

      https://zyciewirlandii.com/2017/03/10/plaza-culdaff-na-polwyspie-inishowen/

      Delete
    9. Bardzo dziekuje :) weekend w razie obsuwy planow pierwotnych mam zagospodarowany :)

      PS. wlasnie dostalam zaproszenie osobiste (sama bez korzennej kolezanki) na wycieczke do Co Tip ;), moze czas ten Rock of Cashel jednak zdobyc ;)

      Delete
  7. Dowlokłam swe udręczone ciało i było warto :D zarechotałam, a dawno mi się to nie zdarzało podczas czytania Pochwalę się jednak swym osiągnięciem, że sama siebie doprowadziłam do rechotu, a to już jest najwyższy stopień wtajemniczenia tak napisać, by się samej roześmiać. Może o tym napiszę na blogasku. O, widzisz zapłodniłaś mnie.

    Hm, ja tez jestem wożona, w dodatku nigdy się nie farbiłam. Ale czuję ze już, już niedługo będę odbiorczynią reklam farb do włosów, albowiem lada moment upodobnię się fenotypowo do gołębia.

    Nawiasem mówiąc marzy mi się Ciebie zobaczyć, Córko!

    ReplyDelete
    Replies
    1. No mine see tylko zdarza smiac z tego co napisze jak mi wyjdzie nie zgodnie z planem, a to sie nie liczy, wiec 'chapeau bas' czy jakos w te desen, moja matko medialna :).
      Pochwal sie, pochwal, posmiejem sie grupowo.

      Wise, czasem marzenia sie spelniaja - moje na przyklad nagminnie w krzywym zwierciadle, ale zawsze cos, no nie?
      Rzecz wykonalna - zapytaj Bozeny, acz raczej nie w przestrzeni publicznie-wirtualnej.

      Co do farbienia - to ja sie szybko nudze. Prawie wszystkim, w tym rowniez ubarwieniem, ale tez jako rzeklam - chemicznie zdarzylo mi sie ze dwa razy raptem wiec i numer a'la Ania z Zielonego Wzgorza, mi raczej nie grozi po raz wtory.

      A swoja droga, na Wyspie zauwazam, chwilowy chyba, powrot do lask szerokopojetego koloru 'blue'. Na uwlosieniu znaczy, bo w ogole to jeden z moich sztandarowych kolorow odzienia.

      Delete
    2. Do pośmiania się jest w dalszym ciągu w księgarniach nasze (z Kaczką) dokończenie powieści Tyrmanda "Wędrówki i myśli porucznika Stukułki", w maju wychodzi to, z czego rechotałam ciut, seria dla młodzieży, a jeszcze jedna książka leży na progu wydawcy, szykuje się w fotografie.
      Tom się pochwaliła w ramach autoreklamy! :D No ale muszę wyjść z kąta, racji różnych takich życiowych fikołków, wisz, ruzumisz :)

      Uwielbiam szarości! Kiedyś nosiłam się wyłącznie na szaro. A nie farbię się, bo siwe jeszcze można uznać za blond. Poza tym jestem wielce leniwa jeśli chodzi o zabiegi pielęgnacyjne, a do tego trzeba systematyczności.

      Delete
    3. Alez wychodzi z tego 'closet'a kochana, wychodz, ja sie Toba chwale od dawna.
      Niestety do ksiegarni papierowych mam troche daleko... musze poczekac na wydanie elektroniczne... :(
      Pomijam drobiazg, ze Tyrmanda mi ciezko pokonac, bo sie przymusze, zeby Was poczytac :).

      Otoz to - systematycznosci - dlatego biore barwniki spieralne (tzn drzewiej bralam, bo teraz nic niesty i kurze sie okropnie), bo wtedy powrot to oryginalu jest w miare plynny i nikt nagle nie wysyla mi kartek o tresci "to ja Twoj fryzjer, Twoje koncowki zakladaja zwiazki zawodowe" ;)

      Delete
    4. jesssu... przeczytalam "barwniki spirenalne" i juz taaaakie oczy zrobilam, ze jakis nowy wynalazek w swiecie farb. :) Ja siwa juz jestem tak w 80-85%. Ale farbie. Ostatnio juz dlugo kolorem o romantycznej nazwie "sarni braz". No. Taka saręka zwinna jestę.

      Monia, tez sie nosilam latami TYLKO na szaro! Dalej bardzo lubie, aczkolwiek inne kolory juz tez dopuszczam.

      Delete
    5. mRufa, tego Tyrmanda, cośmy z Kaczką wysmarowały, to łykniesz i będziesz chciała więcej. To jest tak absurdalne, że myśmy rechotały jak ropuchy ze śmiechu w czasie pisania.

      Jacie! Diable, mRufo!!! Ja czytam po raz enty właśnie SPIREALNE i siedze cicho, bo się kompletnie nie znam, co to za dziwo i nius. Bo ja się generalnie nie znam n agych wszystkich farbach i tipsach.

      Szro, szaro, szaro, ja lataaaaaaami. I do tego srebro, nie lubię złota. Uwielbiam wielkie srebrne, oksydowane na staro pierścionki i kolorowe buty. Im większa szajba w butach, tym lepiej. Buty to moja niespełniona pasja, chciałabym wygrać w totka, jest 30 banieczek!

      Saręka ♥

      Delete
    6. Spirealne mi sie bardzo podoba :) takie eteryczne jakby hahaha. No prosze, cyzli nawet jak nie strzele literowki to Wy i tak ja tam widzicie :) no jestesmy niezla drozyna haha.

      No prosze, kolejna sarenka... ja racza i zwinna jak otluszczona Saręka pomykam ku wlasnej zgubie, Diabel sie na Sarękę trefi... ;)

      PandeMoniu, tys ma sister from another mister iscie, bo i ja na buty mam parcie i srebro preferuje. Te buty kupic moze nie kupie, ale maniacko bede mierzyc... i na przyklad relaxy na szpilce mierzylam. a zagladasz do mojewaterloo? Ona tam nieraz takie odpalowe 'laczki' (irregularki) pokazuje, ze ja prawie na kolana padam. W zyciu bym nie kupila bo nie umiem chodzic na takich obcasach ale popatrzec uwielbiam. :)
      A te banieczki, liczylam, ze Fader wygra, to bym sie podzielila, ale kurcze odmowil udzialu tym razem... :(, a ja caly weekend ludzilam sie ze juz jeste mcorka milionera, tylko mi sie jeszcze nie pochwalil ;)

      Delete
    7. Ja uwielbiam oglądać, Irregularki w szczególności, Aśce podsyłałam linki, jak widziałam na Allegro. Sama nie noszę obcasów. Od Aśki dostałam dwie pary butów parę lat temu, albowiem mamy ten sam rozmiar :) Teraz noszę Kickersy żarówiasto groszkowe.
      Jestem w stanie nosić trzy rozmiarówki - za małe, za duże i dobre.

      A teraz czeka mnie niebywałe święto, albowiem w nagrodę za napisanie, po dedlajnie, do którego moze jakoś dożyję, kupuję sobie w nagrodę pierścionek! ŁAŁ. Ogromny!

      Delete
    8. Ogromny ŁAŁ, czy ogromny pierscionek?
      Ja marze o pierscionku czarnym... nie z oczkiem czarnym tylko calym czarnym. oczko tez morze miec ale to opcja.
      ale taki co bym chciala kosztuje tyle, ze chyba sie nie przemoge... musialabym chyba zaczac pisac i zdazyc z siedmioma dedlajnami zeby sobie na taki zasluzyc...
      Tez ni nosze obcasow, przynajmniej nie w obecnej pieciolatce... ale nei wyrzucam tych co juz mam bo jednak lapa mi juz chyba nie urosnie wiecej i kiedys do nich wroce, szczegolnie, ze jedna pare nabylam metoda "kocham je, musze je miec, nie wyjde bez nich ze sklepu!" ;)

      Delete
    9. :D Normalnie nie wierze :D
      Szaosci, srebro (tak, oksydowane, mlotkowane!!) i kolorowe buty!!! Ja tez, ja tez!!!! Na obcasie co prawda nie, nie potrafie, ale Kikersy mialam niejedne :) I Ejecty. Albo Art.

      Waterloo ma mega-kolekcje, to fakt :D

      Pierscionka kup w nagrode, a jak! Najlepiej spirealnego!

      Delete
    10. Spirealny pierscien... :)juz go widze okiem wyobrazni... o na przyklad taki troche organiczny:

      https://katrinamonarco1983.files.wordpress.com/2014/12/3d-printed-ring.jpg

      Waterloo mega kolekcje ma indeed, czyli w rzeczy samej :)

      Delete
    11. To ja nie wierzę! Art'y! Tak! A jak powiesz, że nosisz dżiny dzwony to padnę. Albowiem ja tak, lekko rozszerzane. I wisiorki, jestem maniaczką wisiorków. Na obcasach wystąpiłam tylko ze trzy razy w życiu, tak.
      Jaką macie girę? Rozmiar pytam.

      O, mRufa, ładny pierścień! Mój ŁAŁ jest zarówno pod względem efektu jak i wielkości. To kwiat magnolii. A drugi orchidea; dedlajn mam 20.03 i zaraz zamawiam w ramach skonsumowania tej marchewki. To będzie coś, albowiem ja sobie nigdy nic nie kupuję, a nowego to już wcale.

      Delete
    12. Do niedawna jeszcze nosilam :) I sztruksy, mialam takie fajne dwie pary, jedne blekitne a drugie czerwone, lekko rozszerzane. Ale przyszla kryska na Matyska, padly ze starosci.
      Teraz to glównie dzinsy rurki.

      Gira 36, wiec troche czasem trudno cos znalezc fajnego, bo wybór maly. Na dodatek mi jakos nie kazdy but pasuje, polowa to nawet nie wchodzi na noge. Jedne Kikersy teraz 37 zamówilam.

      Moim marzeniem od lat sa intensywnie czerwone buty, takie lizakowo-czerwone, jak jablka w cukrze. Ale nie moge znalezc, jak juz jest kolor, to wyglad do rzyci, albo rozmiaru nie ma.
      (mRufa, z tymi Mustangami czerwonymi wtedy tez nie wypalilo, byly tak niewygodne, ze odeslalam)

      Wisiorki uwielbiam, nawet pare mam, ale nie nosze bo mi przeszkadzaja przy biurku, co sie rusze to wala w blat (a mam szklany, wiec jest takie PRASK! BRZDEK!!!!) Wlasciwie tylko na urlopie zakladam.

      Delete
    13. Tez szukałam czerwonych tydzień temu :) tak, żeby popatrzeć. A nie wiecie przypadkiem jak sie czyści buty, które sa z takiej skórki jak chrapy konia? To nie skóra licowa, nie zamsz, tylko taka aksamitna... Kickersy zielonki muszę ratować.

      Poka wisiorki, poka!!!

      Delete
    14. Borze szumiacy... no nie macalam konia po chrapach, bo sie koni troche boje mimo, ze juz z jednego zlacialam, a wg dkumentacji foto byl to drugi jakiego dosiadalam... Pierwszy wyparlam wraz z duza iloscia innych wspomnien z wczesnego dzieciectwa.
      Mnie do taki jakby aksamitnych taki plyn sprzedali w sklepie wraz z butami. przeczytam co na nim napisano w domu, bo nie chusteczki hafotwanej nie pameitam jak sie nazywal...

      Delete
  8. MR a znasz pierścionki z węglem kamiennym?

    https://pl.dawanda.com/product/85939359-pierscionek-gruby-z-wegla-kamiennego

    http://www.pakamera.pl/pierscionki-i-obraczki-karbon-pierscionek-wegiel-sygnetowy-nr1438306.htm

    ReplyDelete
    Replies
    1. A nie znalam akurat - takie to tylko drzewniane widywalam.
      Mnie sie marzy o taki na przyklad:
      https://www.titaniumrings.com/collections/black-titanium/products/taboo-black
      Moje czarne, metalowe serducho bije szybciej w poblizu metali, metalu i klimatow brzegowo-industrialnych :)
      ale nie jestem impregnowana na inne piekno :)
      No i nie widac na pierwszy rzut oka co mnie kreci bo na przyklad dzis prezentuje fioletowe, pasiate agaty na dekolcie obramowanym czarno kwiecista sukmana ;)

      Delete
    2. och subtelna obrączka, no to ja przy Tobie noszę giganty kamienie, czasami wygląda to tak, jakbym pracowąła w kamieniołomach, ale jak to mówią, pięknie się różnić :) uściski MR i kup sobie, kup jak Ci się podoba :)

      Delete
    3. Trzeba sie roznic, bo by nudno bylo :).
      Kiedys kupie, ale jeszcze nie zasluzylam :D

      Delete
    4. Pokażcie, pokażcie, ja tak rzadko w ogóle oglądam coś babskiego, żyjąc w tym moim męskim świecie. Małgo, poka te cudne kamienie, co? :)))))))))
      I zapędźcie mnie do wieży, bo się rozbisurmaniłam.

      Delete
    5. tu - agaty, są ogromne, wisior i pierścionek https://photos.google.com/photo/AF1QipM_pZOtKm2ohi54lao1UbEBg-OrvhGTNvsodHjZ

      a tu takie na wyrywki

      https://margarithes.tumblr.com/post/129422611793

      https://margarithes.tumblr.com/post/126009605848

      https://margarithes.tumblr.com/post/128934992613

      https://margarithes.tumblr.com/post/129141838618

      https://margarithes.tumblr.com/post/129210161948

      https://goo.gl/photos/H4yj339Y4TAJHWsGA

      mówisz i masz. W większości, biżuty robi moja przyjaciółka, więc jestem rozpasana.

      Delete
    6. Niektore w moim stylu, nie ktore nie, ale wszystkie urokliwe :)

      Delete
    7. Naj ten z perłą, jak dla mnie, ale wszystkie piękne! Dziękuję, że pokazałaś ♥

      Delete
    8. I to jest tak, że człowiek przestaje nosić, ale zawsze można wykorzystać taki kamyk do zdjęcia :) dziękuję Wam za miłe slowa.

      Delete
    9. Nic sie nie marnuje w przyrodzie :)
      mnie sie podoba ten jak micha z kamyczkiem czerwonym w srodeczku, jakby mich byla z polowe mniejsza wzgledem kamyczka to bym padla na kolana i zebrala o namiar do Tworcy, zeby wyzemdac duplikat :) ja nosze pierscionki lub obraczki na jednym palcu - na kciuku wiec z logistycznych przyczyn mam ograniczenia rozmiarowe. No innych moich paluchach mi sie nie podoba jak cos jest

      Delete
    10. Tak, mnie też ta miseczka z owockiem. Też nosiłam na kciuku obrączkę. Maryjko, muszę do roboty, odciągnijcie mnie wołami i zamknijcie net w szafie.

      Delete
    11. Uprawiałam kiedyś kajakarstwo i mam tak wielkie kciuki, że nawet męski rozmiar obrączki nie wchodzi na moje pokręcone stawy, a mówią, że sport to zdrowie :P

      ponosiłabym na kciuku, ale ten tego.

      Delete
    12. no tak... ja mam za luzna skore na stawach pozostalych paluchow, wiec wyglada jakby kto kopalnie odkrywkowe w nich prowadzil, w tych stawach, a nosic podgiete palce zeby pierscien ladnie sie prezentowal to jednak nie mam cierpliwosci :D
      Zawsze marzyl mi sie ten pierscionek przegubowy, na prawei caly palec, a na moje subtelne lapy takich nigdzie nie bylo.
      Teraz ze wzgledow praktycznych juz mi nie zalezy :). Czyli jak nic wkrotce spotkam taki pierscien w stosownym rozmiarze hahaha...

      PandeMonia - do Kolcho... tfu, wroc, Kolchoz to ja... do roboty, juz tylko tydzien czy jakos tak...

      Delete
    13. Byle do czwartku, w piątek świętujemy :* raju, może już w czwartek od pierwszej :P hehe

      Delete
    14. Ja mam z koleji tak male rece i co za tym idzie male palce, ze pierscionek to tylko z regulacja, bo z "gotowców" to nic nie pasuje.
      Bransoletki to samo - opuszcze reke i po prostu ziuuuu... zlatuja :) Tylko wiazane moge nosic, albo na gumce.

      Delete
    15. Bozenka mi zrobila w zeszlym roku cudnej urody pierscionek z regulacja, moze i Tobie zrobi :)

      Margarithes, a co macie wolne z okazji St Paddy's Day? my nie mamy, ale ja moze wezme wolne we czwartek wiec ogolnie tez nan czekam, acz bez duzego cisnienia. :)

      Delete
    16. Zawsze mamy wolne, każdego roku, niezależnie w jaki dzień wypada, toż to najważniejsze święto, i wszyscy już tylko tym żyją. W co się ubiorą, a raczej przebiora na paradę, ćwiczą skoki i podskoki, orkiestry próbują się się próbują, ludzie ozdabaiją domy... szaleństwo :)

      Delete
    17. Fajnie. My nie mamy takeigo sweita. Szkoci maja swojego PAtrona i sweito na te okolicznosc, a my nie. My tylko mielimy dzien na slub Ksiecia Williama, oraz na Jubilee Krolowej i na tym koniec jak na razie. W sensie, ze raz na jakis czas nam cos daja, ale nic regularnego.
      W zeszlym roku dali nam w Kolchozie dzien wolny przed swietami czy moze przed Nowym Rokiem, zeby zamknac budynek na dzien dluzej i zaoszczedzic na rachunkach. Widac sie oplacalo dac nam wolny dzien bardziej niz ogrzewac na jeden dzien caly budynek dla tych nedzarnych niedobitkow chetnych do pracy ;) A raz nam dali dzien wolny zamiast podwyzki inflacyjnej hehehe...

      Delete