Description

Wspomnienia mniej lub bardziej biezace, bo technologia wyparla potrzebe pisania listow i nawet maili do bliskich i blizszych i tych calkiem oddalonych

Thursday 3 August 2017

Mokra i Dzika mRufa - opowiesc histery...erm...historyczna

Wlasnie rekomendowalam M atrakcje wodna na Polnocy Wyspy, dla zabrania dzieci, bo sama tam bylam przed laty i sobie przypomnialam, ze mialam o tym opowiedziec.
A ze jakos ostatnio nic godnego opowiesci sie nie zadzialo, a nie chce mi sie o drobnicy pisac bo nawet na sequel komedii pomylek troche malo, to pomyslalam, ze opowiem o tym jak to sie mRufa do wet'n'wild wybrala - czyli wodnego parku rozrywki.
W sumie to bylam w takich parkach razy dwa, pierwszy raz pod Paryzem w poznych latach 90tych - nie wiem kiedy dokladnie, ale na Wiezy Eiffela byl juz licznik milenijny, a drugi raz wlasnie na Wyspie w '99.
W historie francuska nie bede na razie sie pchala, bo brak mi protez pamieciowych, ale epizod z wet'n'wild bedacy swiezo upieczonym 18-to latkiem mam udokumentowany bez mala na goraco, bo opowiadalam o tym dElvix w liscie. Z detalami, a takze z obrazkami!

Kombinezon do podrózy czasoprzetrzennych gotów? No to odziewamy i hop!
(gogle to troche malo na taki skok)

Byly to akurat urodziny kolezanki, wspóllokatorki, która zapragnela spedzic owa okazje wlasnie w aquaparku, a które opisalam zgrubnie o tak:

1) wydalam wiecej kasy niz na swoje wlasne urodziny,
2) 2giego kwietnia plywalam pod golym niebem na polnocy Wyspy (acz NIE w Szkocji),
3) Pierdyknelam sie w leb, stad pewnie wyniklo powyzsze,
4) Jadlam Chinszczyzne przyzadzona przez Malezyjke (co udalo mi sie przebic lata pózniej, w Melbourne na Florydzie jedzac w irlandzkim pubie amerykanski apple pie pod francuskim ciastem).

Streszczenie, dla tych co czytaja wylacznie po lebkach, ich strata bo pikantne szczególy beda dopiero w detalu:

Pojechalismy osmioosobowa ekipa (w tym jedno dziecko w wieku wczesno-szkolnym wiec wlasciwie to w 7.5) do Wet’n’Wilde i bylo tam i mokro i dziko.
Szalenstwa zaczelam wpadajac do Czarnej Dziury, gdzie pierdyknelam sie w leb, nabywajac calkiem porzadnego guza i tylko cudem nie wstrzas mózgu, a zakonczylam wystepy jako Kamikadze.
W miedzyczasie robilam za zywa kulke flipperowa, bylam w samym centrum Tornada, a takze Mistrala, a zrezygnowalam tylko z Okaz Cyklony i chyba Huraganu, ale to moge sie mylic, bo byl tez tam Twister.
Po odpracowaniu numeru z Kamikadze, poczulam sie prawdziwie jak ten kamikadze, który umarl i zmartwychwstal, czyli potencjalnie jak Zombie i zaleglam na wodzie w miare nieruchomo przy pomocy jakiejstam pianki i oddalam sie blogiemu dryfowaniu w Leniwej Rzece, która wiodla na Otwarta Lagune i tam wlasie uprawialam plywanie pod golym niebem.
W leb walnelam sie na tyle niezle, ze szumialo mi w nim do poznego popoludnia. A uszy moje mialy tak dokladne mycie z namaczaniem, jakiego nigdy wczesniej nie doswiadczyly...
Dryfujac Leniwa Rzeka nabralam nawet obaw, ze mam halucynacje, bo po drodze byla taka WIELKA zaba, która rzygala dziecmi.
Malymi, rozwrzeszczanymi dziecmi.
Nawet niemrawo przeszlo mi przez mysl, ze jak ja nie mam nic przeciwko Zabom, nawet WIELKIM, to tej powinno sie przestac dawac jesc, bo wkrotce zagrozi Wyspie wyz demograficzny, a takze plaga i krach na rynku pieluszkowym.
Po czym zreflektowalam sie, ze te dzieci to juz "broilery" – w wieku post-pieluszkowym.
Nastepnie (niewatpliwie w wyniku tego walniecia sie w glowa, albo zamrtwychwstania po numerze Kamikadze) zastanowilam sie czy moze to stad sie biora dzieci na Wyspie?
Gry i zabawy wodne zakonczyly sie kole 18tej i po krotkim postoju w domu udalismy sie na chniszczyzne serwowana przez Malezyjczyków, gdzie jako jedyna wegetarianka nia mialam z kim dzielic sie potrawami, a takze po raz pierwszy doswiadczylam metod serwowania potraw w takich knajpach – mianowicie w porcjach na byka podawanych do podzialu. Ja to bym sie nawet chetnie podzielila, ale inni nie chcieli bo bylo im niewyraznie, ze ja od nich nic nie wezme, nie jedzac ani mies ani owoców morza.
Nie oszukujmy sie posilek wyszedl mi nieco kosztownie i monotonnie.
Po posilku udalismy sie wszyscy gdzies.
Ja myslalam, ze do pubu na drinka i tylko bylam zaskoczona bo nigdy wczesniej nie musiala placic za wejscie do pubu, bo niby za co, ale okazalo sie w srodku, ze byl to klub nocny, a za wejscie do takiego klubu, to owszem placic przywyklam.
Moje notatki mówia ze byl bardzo fajnie urzadzony, ale pamie wlasna nie podpowiada mi NIC.

Ale po kolei.

W leb walnelam sie lub zostalam walnieta tego dnia w sumie 3 razy. 
Pierwszy byl w tej czarnej dziurze i wcale nie zrobilam tam nic glupiego. 
Czarna Dziura to taka zjezdzalnia, co sie dostaje dwudupny obwazanek dymany i niby mozna solo, ale w duecie rzekomo zabawniej. 
No w zasadzie to bylo zabawniej tylko nie uprzedzili mnie, ze to bardziej dla publiki, niz dla uzytkownika.
Mianowicie jako, ze bylo nas 7.5 to wypadaloby ze nikt bez pary by nie byl, ale jakos nam nierowno wszystko szlo i chyba dziecko nie moglo leciec do czarnej dziury, wiec wypadaloby ze ktos musi leciec sam, ale nie bylam to ja bo z zaskoczenia dalam sobie wmówic, ze solo nie mozna i ze mam leciec ze znajoma kolezanki, opiekunka od tego dziecka.
Jak mus to mus.
Obwarzanek dwudupny wygladal tak:


Siedziec w nim nalezalo tak, zeby zadek tkwil w dziurze. Ja poslusznie wbilam cztery litery w srodek obwarzanka, a ta druga, elegentka w dupe kopana nie chciala dupska zamoczyc (to po co ona tu przyjechala?) i przycupnela na obreczy, o tak:


W efekcie doskonale zaplanowany podwojny srodek ciezkosci wzial w leb i nasz dymany obwarzanek na pierwszym porzadnym zakrecie, czyli prawie na poczatku, wykoleil sie kompletenie (JEBUDU!) wyrzucajac nas w powietrze. 
Tzn konkretnie to mnie sie kapotaz wykonal, bo jednak dupsko mialam blizej ziemii – czyli jeb w leb o podloze, a opona nagle nademna, wyrwawszy sie spod dupska, wiec oszolomiona wyklepywaniem czarnej dziury wlasnym czerepem, grzecznie dolne lapy do podloza docisnelam i lece dalej na plecach. 
Ja to i tak pol biedy, bo najpierw zobaczylam jak ta panienka elegantka, a wlasciwie to stara krowa (juz wtedy kilka lat starsza niz ja teraz) wystrzelila ze swojego konca jak z procy, padla na kolana (dopiero wtedy ten obwazanek wyrwal sie mnie spod tylka) i reszte zjazdu przegalopowala na czterech lapach, jak na krowe przystalo. 
Chociaz wlasciwie to na trzech, bo z jakiegos powodu kurczowo trzymala jeden uchwyt obwarzanka reka, nad glowa.
Trzeba bylo nas widziec jak wylatywalysmy z drugiego konca tej Czarenj Dziury – ona na czworaka, ja pod kolami, czesciowo oszolomiona, czesciowo podtopiona, bo jednak wody bylo wiecej niz w zjazdach bezoponkowych, dziko rozchlapane szalenstwo:

Drugi raz w leb dostalam od tej “starej krowy” zaraz po wyladowaniu – jak sie z baseniku gramolila z tych czworaków, przypierwolila mi z lokcia w brode tak zdrowo, ze oprocz wody w oczach mialam tez gwiazdy, a dopiero nastepnego dnia uwierzylam, ze nie bede miala siniaka. 

Powie ktos moze, ze na brodzie sie nie da? Otóz gówno prawda, bo jak Wiedzmince, lata pozniej Boberek (buldozek francuski imieniem Platon) strzelil z banki w brode na powitanie to pozniej tydzien chodzila z siniakiem, zanim dalo sie go zamaskowac makijazem.

Facetowi kolezanki (tej od urodzin) bardzo sie to podobalo – stwierdzil, ze widocznie w polowie drogi nam sie znudzilo siedziec grzecznie wiec przerzucilysmy oponki na plecy, zeby tez poczuly frajde bycia zjezdzanym.
Obiektywnie rzecz ujmujac na tylku zjezdzalo sie duzo lepiej niz na tej oponce i od tamtej pory korzystalam juz tylko ze zjezdzalni bez dodatków!


Z ciekawostek to jeszcze, szykujac sie chyba na pinballowa zjezdzalnie, czekalam obok kolejki do Twistera – to byl taki jakby warkocz z dwusplotu – dwie rury sie ze soba przeplatala i mozna bylo sie scigac z druga osoba. Otwory mi sie takie dosc waskie wydawaly i sie nieco sploszylam ze utkne, wiec nie reflektowalam, ale czekajaca nan kolezanka z Facetem usilowala mnie zachecic i mówi:
"I wiesz tu trzeba skrzyzowac nogi, skrzyzowac rece na piersi..."
A ja niewiele myslac dodalam:
"Zamknac oczy i na drugim koncu wyleciec juz gotowa do trumny, z ladna mina?"
I zademonstrowalam:

Kolezanka zrezygnowala z perswazji, a ja udalam sie do zjezdzalni pinballowej.
No i kulminacyjna atrakcja – Kamikaze.
Wskakiwalo sie do niej na najwyzszym poziomie – tak na moje oko 3 pietro, moze 4te, zaczynala sie niewinnie, po czym nagle bez ostrzezenia podloze pod tylkiem znikalo i czlowiek prul ile mu grawitacja dyktowala ku ziemii. 


Mnie przed oczami w trakcie tego lotu smignelo duzo róznych wizji – jak to wybijam nogami dziure w dnie tej rury, wycieka cala woda i te moje nogi tak stercza z dna tuby, a na glowe zwalaja sie kolejne ofiary spragnione spadku swobodnego, a to ze nie wybijam wprawdzie dziury, ale ciezarem wlasnym rozdzielam segment tuby, reszta bez zmian (tylko bez tych nóg sterczacych), a to znowu, ze wychodze z imprezy z golym dupskiem bo tarcie przy ladowaniu mie zedrze majtki przez glowe (dziwne swoja droga bo wystepowalam w kostiumie sportowym mocno zabudowanym).
Nic z tych wizji sie nie sprawdzilo, bo cwaniaki nachylenie zmieniali blizej konca i zmiana kierunku lotu z pionu w poziom byla dosc plynna - znaczy spoor wody sie tam jednak zbieralo, ale nie spowalnialo to deliwenta nadmiernie wiec prulo sie dalej dluzszy kawalek juz horyzontalnie i z tej konkretnej zjezdzalni trzeba bylo dosc dlugo maszerowac do czesc rozrywkowej i schodów na kolejne zjezdzalnie, wiec  zmeczona atrakcjami i kompletnie wypluta postanowilam sie zrelaksowac. 

Udalam sie do strefy bez zjezdzalniowej - sztuczne fale, jakuzzi te sprawy, ale to mi sie znudzilo szybko (plus okolica byla pelna dzieciarni, której zródlo odkrylam dosc szybko - ta WIELKA Zaba).
Pobralam zatem piankowa deske, podpatrzylam u dzieciaków jak sie na nia wsiada i ruszylam sie relaksowac.

Zaczelo sie od tego, ze deska byla nie ujezdzona i strasznie wierzgala. I wtedy wlasnie dostalam w leb po raz trzeci.
Nie, w brew pozorom nie przylozylam sama sobie ta deska, tylko komus przeplywajacemu obok jego deseczka wyskoczyla spod tylka i gwizdnela mnie po pysku. 
Moja rzecz jasna tez wyskakiwala spode mnie wielokrotnie, ale jakos raczej  tak, ze usilowala mi wskoczyc na glowe niz dac mi po pysku, wiec udawalo mi sie ja zlapac na goracym uczynku i nie przy pomocy facjaty. 
Ale wygladalam przy tym ujezdzaniu narowistej deseczki niewatpliwie rozrywkowo:

Wydajac przy okazji okrzyki typu: "Siedz cholero!! Ooooooooooooooooookurnalece!PLUSK!!!"  rozmaicie to po polsku to po wyspowemu.

Czego nie udalo mi sie popelnic tym razem, a czego dokonalam w paryskim aquaparku, bylo zgubienie czegokolwike (oprocz godnosci osobistej). Klucze do szafki zgubila ta znajoma od kolezanki co mnie kosztowala guza.

KARMA RULEZ, co?

14 comments:

  1. rysunki BOSKIE :)

    ... ja zapewne utknęłabym w jacuzzi i trzeba byłoby mnie wyrywać jakimś traktorem z niego... zjeżdżalnie to co najwyżej te dla dzieci :P

    ReplyDelete
    Replies
    1. rysunki prawie takie piekna jak te w jaskiniach Lascaux lol. nawet kolory sie zgadzaja :D
      No wlasnie mnie sie w jacuzzi nudzi chyba, ze mam z kim pogadac, to wtedy spoko. A plywac z kolei tam nie bylo gdzie bo to jednak nie byl basen z atrakcjami tylko wybitnie park rozrywki. Pozniej to nawet tesknie patrzylam na te druga atrakcje z oponko (do lotów solo), ale na moich oczach kogos z takiej oponki zrzucilo i kontynuowal podroz na zadku, a oponka osobno i jakos dziwnie mi teskntoa calkiem przeszla ;)
      Wiesz, ja wtedy byla kuloodporna. I dlugo tak jeszcze mialam, ze im wieksza wariacja to tym bardziej mnie ciagnelo. Po 30tce zaczelam troche tracic ten apetyt na adrenaline.
      ...powiedziala, myslac, ze trzeba napisac do Ozziego czy by nie chcial znowu polatac z pasazerem... ;)

      Delete
    2. Na adrenalinę to ja nigdy wielkiego parcia nie miałam, a raczej pozbyłam się go w wieku jakiś 7 lat mniej więcej, niemal odcinając sobie język własny i to własnymi zębami, w czasie niekontrolowanego zjazdu z drzewa połączonego z nauka "latania" - raz a dobrze i na zawsze wszelkie adrenalinogenne akrobacje wyparowały mi wówczas z głowy... zwłaszcza, że długie tygodnie żywiłam się tylko płynnymi rzeczami, a zamknięcie paszczy po 1,5 tygodnia non stop otwartego pyska, to na prawdę radość była (opuchlizna zeszła).

      Z tym jacuzzi w moim przypadku to najlepiej żebym tam sama była ;) i żeby nikt mi nie przeszkadzał, gdyż takie masujące bąbelki rozleniwiają mnie i wprawiają w błogi nastrój do tego stopnia, że wszelkie zakłócenia nie są wskazane, ba, one nawet mogą wywoływać drastyczne zachowania z mojej strony.

      Delete
    3. Zanotowano - z demirja do spa sie nie wybierac, nawet jakbym nagle zachorwala na glowe i nabrala checi na wizyte w spa ;).
      Gdzies bylam i dostepne bylo jakuzzi z zimna woda, tzn taka wiesz, jak do plywania - nic nie rozleniwalo, ale z jakiegos powodu swietnie sie po nim czulam. Prawdziwie grzejace dla mnie odpadaja - wole jednak umiarkowane temperatury :)
      Moi po drzewach nie lazila, acz latac pare razy sie uczylam i swietnie mi szlo tylko ladowania nadal mi nie wychodza w rzaden sposób.

      Delete
  2. Bożenka ma pewien dyskomfort, siedząc w basenach z innymi ludźmi w ilości dużej, toteż jest jeden aquapark do tyłu w porównaniu ;)
    Ale za ilustracje masz milion punktów przynane :D

    Słowne ilustracje też mięsiste nad wyraz :D Normalnie Bożena oczyma swemi widzi, szczególnie te niesubordynowane deski :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Sztuka polega na tym zeby wybrac sie tam w dzien NIE wolny od szkoly, my bylim w piatek, wiec glownie byly to dzieci przed szkolne, przynajmniej do popoludnia poznego.
      Bo poza tym to ja mam jeszcze gorzej niz Bozenka i mam dyskomfort of epic proportion przebywajac z innymi ludzmi w ilosci duzej w kazdym stanie skupienia atmosfery ;). No chyab, ze na koncercie rockowym, to wtedy do 2 godzin wytrzymam spokojnie, pozniej bywa roznie.
      Ale to byly urodziny kolezanki, a ja dla tych lubie zgadzam sie czasem na rozne dyskomforty no i nie szkodzilo, ze bylam nawet w nienajgorszej formie fizycznej, a takze wsrod zaprzyjaznionych jednostek (oprocz tej "znajomej elegantki").
      W listach czesto takie ilustracje popelniam ;), ale moj charakter sia stanowczo pogorszyl przez ostatnie 18 lat (pisma tez) wiec nie jestem pewna czy ktos by byl w stanie przetrawic reczna produkcje pismiennicze w moim wykonaniu ;)

      Delete
    2. Bożena stanowczo jest takiej opinii, że jednak zbiorniki naturalne bardziej się nadają do koegzystowania z innymi ludźmi, bo przede wszystkim dlatego, że jak ktoś jest debilem to najpewniej coś go zeżre i będzie spokój. I pewnie dlatego też zbiorniki naturalne nie są tak wypełnione ludźmi, jak baseny, nawet jeśli na plaży akurat ziarna piasku przegrywają liczbowo z tłumem.
      Minus jest tak, że jednak losowo wskazane morze/jezioro/kałuża/co tam chcesz na pewno ma wadliwe podgrzewanie wody i wsadzenie własnego zada do czegoś, co na oko powinno zaraz zacząć zamarzać to jednak pewne wyzwanie.
      Bożena drzewiej z nudów na języku polskim oraz z kompletnego niezrozumienia tematu na matematyce, fizyce i chemii oraz z dramatycznego braku zainteresowania na biologii (chrząknięcie) trenowała sobie kaligrafię w tylnych częściach zeszytów i nawet wykonywała to zmiennoręcznie, lewą koniecznie na polskim (trudniej było, a polak tak nudny, że bez dodatkowych bodźców funkcje życiowe zamierały). Skutkiem tych treningów były naprawdę dobre efekty, bo Bożena sadziła takie malowidła alfabetyczne, że koleżanki przynosiły jej do przepisywania wypracowania (koledzy przynosili same tematy do pisania, to ciekawe w sumie...). Wielka szkoda, że wuefistka nie dała sobie wmówić, że pisanie odręczne to sport i kazała jednak grać w siatkówkę (brrr).
      I tym sposobem tor Bożence skręcił z basenu na edukację, ale jakie z tego płyną wnioski to wstyd pisać.

      Delete
    3. No wlasnie - nadal ta drazniaca roznica - mRufa uparcie twierdzi, ze innymi ludzmi najlepiej koegzytuje jej sie korespondencyjnie lol. Wyjatki potwierdzajace regule lubi widywac na zywo, przy kazdej nadazajacej sie okazji i koniec wyjatkow.
      Poza tym co do wad naturlanycj zbiornikow, znowu sie swietnie zgadzacie, bo owszem zanurzanie zada to jest jednak spore wyzwanie w takich zbiornikow. A takze zanurzanie bojek wyporowych ;).
      Wnioskow nie bede sie czepiac bo ja nie nietoperz wnioskowania i w temacie dygresji w dobry dzien moge spokojnie pretendowac do czolowki ligowej, wiec tego. Moje znudzenia odbijaly sie w wczesnych latach tym ze dalabym sobie glowe ucicac ze nie bylo pracy domowej zadanej (pierwsze objawy tzw "swietego przekonania"), a pozniej bywalam jedyna na lekcji bez pracy domowej ku wielkiemu zdziwieniu nauczycielstwa, bo przeciez z taka uwaga wpatrywalam sie w nich jak owa prace zadawali. Nie mieli bowiem pojecia co ja tak na prawde widzialam nieprawdaz ;)
      Pewnie dlatego tez pozniej na studiach poczatkowo moje notatki byly rozrywane bo byly w czolowce tresciowo, ale wkrotce okazalo sie ze musiano by te notatki wraz ze mna wypozyczac bo tylko ja je potrafilam rozszyfrowac (a i to bardzo blisko wykladu, bo pozniej sama miewalam problemy z dekodowaniem ;) ). Sytuacje uratowal dyktafon na ktory czesciowo sobie uzbieralam, a czesciowo dostalam dotacje i pewne przedmioty zaliczylam o czasie wylacznei dzieki niemu ;).

      Delete
  3. ja już w końcu wpadłam na to jakie zjawisko reprezentujesz, ano masochizm, zdecydowanie! :D
    Margaeska od zbiorników wodnych czymie się daleko, po zbiorniku kajakiem czy łódką, albo nawet niedużą ferą i owszem, cala reszta odpada w przedbiegach, dzinym tez zjawiskiem u Margieski jest fakt, iż właśnie na niedużym zbiorniku wodnym, za pomocą małego urządzenia nośnego, nie na problemów, aby się po powierzchni poruszać, za to na duży statek, to jedynie pijana nieprzytomnie i tylko raz się dała na prom do Szwecji zaciągnąć, zez Szwecji już się nie dała! ;)))
    wszelkie basety też odpadajo!

    ReplyDelete
    Replies
    1. A przepraszam jakich objawow tego masochizmu sie u mnie poatrzylas? Bo biorac pod uwage ze ja bardzo, ale to bardzo rzadko robie cos czego na prawde nie chce, to juz predzej widze u sibie epickie poklady egocentryzmu i egoizmu lol :P.
      A pijana nieprzytomnie nie bywam wiec tym bardziej na przymus mam reakcje alergiczna :D
      Co do lekowych sytuacji to patologicznie nie cierpie grzeznieciac w korkach, a takze przebywania w tunelach. Czyli w razie draki w metrze sie nie zagniezdze, a juz na pewno nie na dlugo :-/
      To ja wrocilas zez tej Szwecji?
      Mnie predzej mozna czasem trafic na jakims odludnym basenie anizeli na jakiejkolwiek plazy lol.

      Delete
  4. pchasz się dobrowolnie w jakieś rury i zjeżdżalnie, a potem masz, to jest masochizm w postaci czystej, o! :D

    żeby tam było cieplej, to bym w ogóle nie wracała, a tam samolotem wróciłam :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. No przesz trzeba sprobowac zanm sie powie ze sie nie lubi - tak powtarzaja swoim dzieciom prawie wszyscy znani mi rodzice lol.
      Z takim podejsciem to Ty tez masochistka, bo dobrowolnie do fryzjera chodzisz i dajesz sie obmacywac po Glowie obcym ludzie... brrr i czy to nie masochizm w czystej postaci? lol :P

      Delete
    2. i nawet specjalny masaż głowy zawsze bukuje, mnie to bólu nie sprawia, a wręcz przeciwnie :P

      Delete
    3. Mnie tez zasadniczo nie bolalo jak smigalam tymi zjezdzalniami :P (oprocz tego jednego razu co wyklepywalam czerepem czarna dziure ;) ). Zas bycie obmacywana w ogóle, a szczegolnie po glowie jest tak mi tak wstrestne, ze nie masz pojecia. Dostep jest bardzo restrykcyjnie przydzielany i zarezerwowane dla bardzo, ale to bardzo elitarnej ekipy paru osób na calym swiecie :P

      Delete