Pojde chronologia.
Otóz jak opowiadalam delvix o jelenionappingu z Faderowego warsztatu, to ta odwdzieczyla mi sie historyjka sprzed lat kilku, kiedy to Mlody (aka Latorosl delvix) postradal cizemki.
A bylo to tak.
Mlody u Babci bywajac posiadal tam na stanie laczki podwórkowe - znaczy klapeczki, do biegania po podwórku, zdejmowane przed wejsciem zalózmy, ze na tarasie (nie pamietam). Klapeczki owe czesto-gesto o ile nie zawsze nocowaly na owym potencjalnym tarasie. Podobny zwyczaj kultowowalam równiez Babcia (mowa nie o PaniMamieBabciW, tylko a PaniTesciowejBabci), a mozliwe ze inni zawodnicy domowi równiez, ale tu brak mi wiedzy, wiec tylko suponuje.
No i pewnego ranka Mlody wyskoczyl na taras z zamiarem przydziania sie w klapeczki, a tam zonk. Jednego klapeczka brakuje.
Posiadlosc zostala obszukana, ale po klapeczku ani sladu. Nie ma to nie, no trudno.
Na drugi dzien zniknal drugi klapeczek, co wzbudzilo troche sensacji, ale ze tez sie nie udalo go zlokalizowac to pozyczono klapnapperowi gwaltownej i nieokielznanej sraczki i sprawa by przycichla, gdyby nie to, ze kolejnego dnia zniknal klapek Babci.
Poszukiwania tym razem przyniosly owoc! Klapek sie znalazl i przy okazji znalazla sie niewielka dziura w ogrodzeniu i na jakiejsc podstawie udalo sie zidentyfikowac, ze dziure owa uzytkowal lisek, który obecnie jak nic pomyka po wsi nocami w stylowych laczkach, a kradzieze mu sie ukrócily bo klapek Babci w dziurze sie nie zmiescil i dziure zlikwidowano.
A ja dzis znalazlam historie innego Lisa KlAptomana z Berlina, wiec cos jest na rzeczy ;).
zrodlo-twitter-zartykulu |
----------------------------------
Kradziez mydla maja zas swój ciag dalszy, albowiem na pietrze nad lokum sluzbowym Fadera okoliczni pracownicy namierzyli Szczura.
Wizualnie go namierzyli.
Zaczely sie dywagacje skad sie tam wzial, bo w sumie zarcia tam za wiele nie bywa, malo ludzi wiec i malo smieci oraz odpadków, stolówki od dawna pozamykane itp. Naszym osobistym zdaniem bydlatko zebate przylazlo z sasiedztwa - bardzo starej kamienicy która obecnie usiluja remontowac, bo wyburzyc jej nie mozna z wzgledu na wartosc historyczna.
Temat zostal zgloszony do okolicznego adminitratora budynku/ów i sprawa troche przycichla.
Nastepnie jedno z ukradzionych mydelek sie odnalazlo w jakims trudno dostepnym zakamarku i nosilo na sobie dowody rzeczowe czyli slady zebów.
Byl to Bialy Jelen.
Ale kolejnego dnia nie dosc, ze znowu zniklo (pokasane mydlo), to Fader zglosil zazalenie, ze podarl sobie na kolanie fartuch sluzbowy i spodnie robocze. Najpewniej jak lazil po warsztacie na czworaka.
Zapytany kiedy mu sie to przydazylo - tzn lazenie na czworaka odparl ze nic takeigo nie robil wiec logika tego uzasadnienie zostala przez mnie obalona. Przytrzasniecie obu sztuk garderoby na tej samej wsokosci choc mozliwe to malo prawdopodobne bo obie sztuki odziezy przeciete punktowo na wylot.
Zasugerowalam, ze to tez byl Szczur, ale Fader wyparl, bo jak to, lewitowal? Skoro odziez wisiala na wieszaku, a nie lezala na ziemii czy innym meblu.
Po paru dniach druga nogawka i drugi fartuch zostaly "nadgryzione" i tu Fader juz przestal wypierac, ze mógl to byc rezydujacy w budynku gryzon, ale zaczal natarczywie wypytywac dlaczego. Moja teoria byla taka, ze usilowal sobie wyscielic norke i szukal miekkich materialów, a widocznie reszta personelu w budynku nie pozostawiala odziezy na wierzchu do jego/jej dyspozycji. Sadzac po wybranych materialach na wystrój lokalu mieszkalnego obstawiam jedna "jego". Ale nie bede sie upierac.
Cisnieta ciekawoscia i pytaniami niektórych z czytacieli po pewny mczasie - 1/2 tygodni zapytalam jak ma sie sprawa dziekiego lokatora i uslyszalam, ze juz go szlag trafil albowiem szczurolap zbieral wlasnie poprzedniego dnia trutki i widzial ze zostaly nadkaszone wiec jesli jeszcze nie padl, to padnie lada moment.
Zakwestionowalam, czy to wystarczy, ale uslyszalam w odpowiedzi ze nowe szczury nie zagniezdza sie w miejscu, gdzie jakis inny padl.
Widac zostawiaja na scianach graffiti typu "been there, ate that, got an early demise for my trouble" czyli "to nie jadaj, tu truja".
I taki oto epilog (prawdopodobnie) ma historia znikajacych mydel.
LISEK - Kradziej <3 Niezwłocznie przychodzi mi na myśl jeden z ulubionych kawałów ze studiów: W pewnej wiosce mieszkał sobie gospodarz, który miał kurnik. Co noc do tego kurnika przychodził sprytny lisek i pożerał jedną kurę albo koguta, zależy na co miał chrapkę. I tak to trwało miesiącami, aż pewnego dnia gospodarz
ReplyDeleteschwytał liska i zapytał:
- Czy to ty wyjadasz stopniowo mój drób?
Na co sprytny lisek odpowiedział:
- Nie!
A tak naprawdę to był on.
prychnelam dosc spektakularnie szczególnie ze okie mwyobrazni widze jak ostatnie zdanie dostarczasz z pelna konspira na obliczu i w glosie ;)
DeleteNa zdrowie :D
DeleteMoje poczucie humoru ze studiów nieco się ucywilizowało, ale i tak muszę na swoją obronę powiedzieć, że to NIE JA, tylko moja koleżanka (para od tych durnych kawałów) wkładała sobie ołówki do obu dziurek od nosa na ćwiczeniach z łaciny i udawała wampira z wadą zgryzu. ;)
pyrchnelam, wytarlam biurko i klawiature i kawalek ekranu i od dluzszej chwili tak siedze i mysle jak anatomicznie de wade zgryzu rozgryzc, bo zawsze myslalam, ze wampiry to te górne zabki mialy operacyjne. dolne to bardzie Gruffalo zdaje sie...
DeleteNo ale z nosa te ołówki to jakby szły w dół, więc generalnie się zgadza. Nie mówiąc o tym, że koleżanka do tego miała wielkie gały i szczękę takiej budowy, że naprawdę wszystko pasowało :D
DeleteZa pozno. Mnie sie utrwalila wizja wampirowatego Gruffalo. Przepadlo hahahahaha.
DeleteA opowiadałam, jak wojskowe plecaki tatusia szczury pocięły w drobny mak? To były wonczas najmodniejsze dodatki do stroju, a te gnojki zżarły bez refleksji.
ReplyDeletenie, o plecakach nie znalam! Swinskie ryje to byly, a nie szczury, zeby takie zacne akcesoria poszatkowac.
DeleteŚwińskie ryje jak nic. Żarły te pamiątki z wojska, różne starocie, a zęby pewnie myły mydłem, bo znikało niczym u Fadera.
DeleteW razie, gdyby potrzebny był dowóz mydła dla zwierzątek w zakładzie Fadera, to dawajcie znać :D
ReplyDeletedziekuej serdecznie, mamy jeszcze skitrane mydelko kawowe z poprzedniego zbioru. Ale biale szare mydlo mam na liscie zakupów na najblizsza okazje (oby nie wczesniej i nie pózniej niz za okolo miesiac)
Deletemydło kawowe to by u mnie dobre do cwiczenia rzutów w dal. ;)
Deleteznajoma niegdys chemiczka mówila nam, ze kofeina dostarczana na skóre ma zbawienny wplyw na pozbywanie sie zapasów zimowych, tak, ze moze zatkac nos i cierpiec dla urody?
DeletePS. jestem jednakowoz pewna, ze nie pomaga na zapasy zimowy mojej klasy, wiec mydelko czeka na swoja kolej w warsztacie Fadera, albo inna okolicznosc przyrody, np zaproszenie na imieniny do kogos, od kogo nigdy nie dostawalam upominków... ;)
Z całym szacunkiem do owej chemiczki, ale na takie zatwardziałe zapasy, hodowane LATAMI, to smarowanie się ziarenkiem nie będzie pomocne.
DeleteKiedyś nawet stosowałam takie cuda, wierząc też w cuda, ale nic. A swoją drogą, to zawsze chciałam mieć silne ręce i daleko rzucać - ot tak, dla zabawy. To w razie W mam materiał treningowy ;)
Dlatego bylo ps, bo ja tez mam za soba wiare w cuda lol. Oraz nie grozi Ci ode mnie mydelko kawowe, spokojna glowa.
DeleteTeż była taka refleksja, a propos zakończenia, że grzyby się ciekawie sprawdzało dawniej: This one tastes like beef, this one killed Brian immediately and this one makes you see God for a week :))))
ReplyDeletedokladnie!! moja ukochana definicja jadalnosci grzybów :D
Delete