Bo do Kolchozu dotarlam, zanim zorientowalam sie, ze cos sie dzieje.
A zaczelo sie niewinnie - o poranku udalam sie do kuchni celem wypicia porannego hiskusa i zabutelkowania porcji poludniowej.
Obie porcje parze sobie w dni szkolne, tfu pracowe, wieczorem poprzedniego dnia, odszczurzam przed sama noca, zeby sobie przyspieszyc poranna obróbke no i butelkuje jedna porcje na wynos.
Hibiskusa w formie plynnej w kuchni nie zastalam. Braklo mi wprawdzie wspomnienie, ze go przygotowalam, ale to nie byla jakas sensacja, bo tyle rzeczy robie bez angazowania pamieciowego inputu, ze malo co mnie zaskakuje w tym temacie, a parze to gówno od lipca, wiec jakby weszlo mi w nawyk.
Poblogoslawilam swoje roztargnienie dosc niemrawo i spakowalam dwa szczurze hibiskusy do torebki i upchnelam w torbie.
Dokonczylam porannej obróbki i wyszlam z domu (sprawdzajac czy na pewna zamknelam drzwi na klucz, albowiem tez czesto nie pamietam, ze to robie, chyba ze sie przymusze do pamieciowego inputu).
Udalam sie do samochodowego bagaznika, wpakowalam tam plecak i torebke (Te czarna prosze Bozenki i na dodatek z oryginalnym paskiem bo Fader juz naprawili, wiec teraz dzieki Bozence mam paskowy back-up) i zamyslilam sie, patrzac na okoliczna wierzbe, mocno przesonieta, acz nadal placzacac i fakt, ze jakies kable sa zaplatane w jej lyse galazki i popiskuja na wietrze i nawet zamartwilam sie, zeby to nie byl prad, bo wizualnie wyglada, ze te kable ida wylacznie do mojego lokalu. Dopuscilam w myslach, ze to telefoniczne kable.
I taka zamyslona na tle kabli, wierzby i potencjalnych konsekwencji otworzylam drzwi do Bestyjki, wsiadlam i zaczelam sie w srodku zamykac gdy cala soba, fizycznie poczulam, ze cos jest nie tak.
To mnie wyrwalo z zamyslenia i spojrzalam wokolo na tyle bystro, ze nawet sie nie zdenerwowalam, ze mi ktos kierownice podzajaczkowal, bo od razu zorientowalam sie, ze jakims sposobem dosiadlam niewielkiej Bestii jako pasazer tylny. Za kierowca.
Byl to pierwszy raz, jak dotad, zebym wsiadla omylkowo z tylu zamiast z przodu.
Bo w ogóle to juz pare razy jechalam jako pasazer w Beastie jak przechodzilam transformacje w cyborga, a raz wsiadlam do Czolgu za angielska kierownice, której jak wiadomo w Czolgu brak.
Apropos, to Czolg przejechal swoj ostatni kilometr w ubieglym miesiacu i wlasnie czeka na ostateczny wyrok.
Skorygowalam moja pozycje w samochodzie mocno rozsmieszona i pojechalam do Kolchozu.
W Kolchozie udalam sie do windy, bo choc urzeduje na pieterku, to o poranku z obciazeniem dodatkowym, nie czuje sie gotowa na wspinaczke.
Windy mamy w Kolchozie dwie, acz jedna prawie permanentnie popsuta odkad niechcacy stala sie mobiln kabina prysznicowa.
Ta zesputa zwykle po prostu nie przyjezdza. Bo wlasciwie, do dzis, to nigdy nie przyjezdzala jak byla popsuta. Oprócz tego zwykle na drzwich byla albo tasma w paski z kartka, ze "out of order", albo sama kartka.
Dzis kartki nie bylo i na dodatek ta cholera byla pierwsza, wiec nic nie myslac, nie prawda klamie - zdazylam pomyslec, ze "o dziala?", wsiadlam i z satysfakcja wbilam numer pieterka.
Pieterko nadjechalo, a ja w czasie jazdy myslalam, ze ciekawe co zrobie jak drzwi na mnie zleca, tak jak sie stalo przy okazji popredniego krótkiego okresu dzialania windy - a nienacka zaewnatrzne czesc drzwi zeciala na stojacego przed nia lokalnego "inzyniera".
Drzwi sie otworzyly, nie zlecialy, a oczom mym ukazala sie zólta barierka bezbieczenstwa, blokujaca wyjscie z windy. Nieco zbaranialam i szybko przewinelam tasme pamieci z ostatnie minuty szukajac tam informacji, ze moze wsiadlam do popsutej windy, ale nie uparcie nic sie na mnie nie rzucalo.
Otrzasnelam sie ze zbaranienia, odsunelam barierke i wylazlam z windy. Na wszelki wypadek zasunelam barierke z powrotem i fragmentem umyslu zastanowilam sie czy to aby nie jakas kumulacja, ale jeszcze nieco wypierajac te mozliwosci udalam sie do na stanowisko pracy.
Jako, ze nie mialam porannego hibiskusa, to po zalogowaniu sie, udalam sie ze szklanka do kuchni celem popelnienia napoju.
W Kolchozie mamy takie podgrzewacze wody, co niby moga ja gotowac, ale przez kilka miesiecy byly ustawiona ne 80 stopni, wywlujac okazjonalne rozpedziochy i wybuchy zlorzeczen jak ktos sobie tym niedogotowanym plynem zalal nudle. Odkad wrota Kolchozu nieco sie rozchylily i wiecej ludzi zaczelo wydawac te okrzyki oraz dostawac okazjonalnej sr@czki, administracja nieco sie ugiela i zezwolila, zeby jeden podgrzewacz na pietrze osiagal epicka temperature 98 stopni.
Na hibiskusa oraz nudle to nadal troche malo, wiec nie wiem jak inni, ale ja zwykle nalewam plynu do naczynia i wrzucam go do mikrofali na minute, zeby osiagnac wrzenie, nastepnie topie w tym cos, albo cos tym zalewam.
Zatem tym razem nalalam plynu do szklanki, zanioslam do mikrofali, wbilam minute obrotów i niemrawo kontemplowalam co mi kiedys powiedziala kolezanka, ze woda wybucha jak sie ja gotuje w mikrofali i to ze jak zwierzylam sie z tego M to mi powiedziala, ze czasem tak bywa, ale nasze kolchozne mikrofale wibruja za mocno i przez to raczej nie wybuchnie, a katem oka zaobserwowalam ze prawie 30 sekund i nie ma zwyczajawych babelków zygnalizujacych poczatek wrzenia.
Mrugnelam i jak nie ryplo. zdazylam zeszcze zauwazyc jeden gigantyczny babel uwalniajacy sie ze szklanki, dzieki czemu nie nastapilo natychmiastowe popuszczenie po nogach, ale zaskoczenie wmurowalo mnei w ziemie. dobrze ze tylko w nogach, to reka szybko zatrzymalam mirofale otwierajac drzwiczki. I wtedy dopiero zbaranialam.
No szlag jasny co to dzis mnie dopadlo, ze takie nowosci mnie spotykaja od samego rana.
Ja chyba dzis zostane jednak na noc w Kolchozie bo doprawdy zaczynam sie troche bac, bo jak nic trafie na grabie.
-------------------------
A! I jeszcze dzis pierwszy raz od dluuuugiego czsu musialam sobie sama otworzyc drzwi, bo cos sie popsulo i ochroniarz od siedmiu bolesci nie moze ich zablokowac wychladzajac juz i tak zimny parter budynku. Bo to grzanie co Kolchoz zatopilo 3 blisko 3 lata temu tak do konca nigdy nie zostalo w pelni naprawione. chociaz odszkodowanie z ubezpieczenia przyszlo...
Te czarne torebki to są w ogóle mistrzowskie uważam :)
ReplyDeleteAbsolutnie potwierdzam, mimo ze posiadam jedynie podrobke ze sklepu z obuwiem dla sepleniacych.
DeleteR.I.P. Człog. :(
ReplyDeleteOwszem. Ale na bogow motoryzacji jakze ta agonia formalna sie dlugo ciagnie.
DeleteNa Twoim miejscu bym baaaaaardzooo powoli zaczęła ruch odwrotny z Kołchozu na kwadrat, bo już Cię trzy razy ostrzegło, że coś jest na rzeczy.
ReplyDeletePrzychodzi mi na myśl od razu Tom Holt i jego mecyje z biurem zamieszkałym przez gobliny. Tam też takie cuda się działy, a uważam, że Ciebie ostrzeżono precyzyjnie i dokładnie. :D
Wiesz co, w domu sprawdzilam kupiony wczesniejszego dnia spontaniczny los na loterie i byla tam trojka. Moja robocza teoria - to byla faktura od losu. A biorac pod uwage, ze wygrana wyniosla £4.40 to uznalam te fakture za mocno zawyzona i oddalam w prezencie, na rozplenienie.
DeleteAle masz racje i w Kolchozie zostalam dopoki mnie miotla nie wypchneli za drzwi.