No wiem to brzmi conajmniej nietypowo w moim wykonaniu, ale scenka szla tak:
Stoje w kuchni Kolchozowej, po umyciu kubeczka zapasowego (nie, nie stluklam mojego podstawowego), wycieram go recznikiem papierowym i mówie niepochlebne rzeczy na temat wyspowych tortów weselnych (
pracowa para sie w weekend z recydywy pobrala i polowa pary przyniosla dzis do pracy tort, na który spojrzalam z obrzydzeniem dwojakim - wzgledem tortu i wzgledem pana mlodego bo byl tym panem "mlodym" Troll) do kolezanki-sasiadki biurkowej.
Przetarlam wlasnie, przy okazji wilgotnym reczniczkiem wlasne czolo.
Na to zza mojego jestestwa wychyla sie inna kolezanka i pyta z nadzieje w glosie:
"Will I be jumping the queue if I make my move now towards the kitchen sink?" (Czy jesli przysune sie teraz do zlewu to bede sie wpychac bez kolejki?)
Odparlam pogodnie i kompletnie bezmyslnie, ze "no, go ahead, I was just moving away from the sink, brushing glitter of my forehead" (A skad, nie krepuj sie, wlasnie od zlewu sie odsuwam, ocierajac brokat z czola.)
-------------------------------------------
Ale od poczatku - Merkury wszedl w retro 13 sierpnia i w nim pozostanie przez kilka tygodni. Wiem, Marga nie wierzy we wplyw, ale ja nie musze wierzyc, ja go widze. Jesli nie jest to wplyw Merkuriusza to musi byc jakas inna energia z osobliwym poczuciem humoru, która szpaci w tym samym czasie.
Mnie Merkury przeczolgiwal jak zwykle juz pare tygodni wczesniej, wiec juz nastawiona wcale nie zdziwilam sie, ze na przyklad nasza grupowa wycieczka niedzielna do Bad Ems przebiegala z takimi turbulencjami jak zalana droga nad rzeka, druga droga zamknieta bo roboty, a ta trzecia przyprawila nawet takiego twardziela samochodowego jak ja o lekki dyskomfort.
Odkrycie o poranku tego dnia, ze 2 pary portek z posiadanych trzech sa rozdarte w ogóle mnie nie zdzwilo tylko pogratulowalam sobie zbrania tej trzeciej pary, chociaz jak je kupowalam pare tygodni wczesniej, to mialy obszerne proste nogawki i liczylam sie z koniecznoscia skracania, a jak je w domu wyjelam z torby celem przymiarki to sie okazaly zwezane ku dolowi i niczego nie wymagajace, tylko mialam obawy jak sie bede w nich prezentowac, ale tu Bozena mnie uspokoila, ze moze byc, a Agatka nawet dodala ze mi do koralików pasuja, co mnie prawie do lez wzruszylo.
Jedne spodnie zreszta sobie zaszylam u Margi przed sama podróza i wszystko byloby swietnie, gdyby nie to, ze okropnie ocieral mnie pasek w bucie, a ze bylo goraco po stronie odlotów to na przyloty dotarlam pólprzytomna z wscieklosci na ten ocierajacy pasek i pare innych rzeczy, których juz szczesliwie nie pamietam. Dotrwalam do wyjscia z bagazem (
który poczulam zanim go zobaczylam, bo jeden z zakupionych na przemyt serków okazal sie tak aromatyczny, ze szczelne zapakowanie go z 4 warstwy toreb nie bylo wystarczajaco zapora i poczulam ten serek zanim walizka wyloznila sie zza wegla. Jakos zaskakujaco nie musialam sie przez nijaki tlum przepychac zeby jej dopasc i w ogole, co by pewnie wyjasnialo jeden z aspektów moje wscieklosci - bo wyobrazilam sobie jak bardzo capia moje wszystkie ubrania i czekoladki, ktore tez w ramach przemytu mialam w walizce) i dopadlam pierwszego wolnego siedziska, ktore nagle okazal osie jedynym uzywanm w calym rzedzie (
serek rulez!) i siadlam na nim z impetem, czujac i wrecz slyszac jak zaszyte spodnie rozdzieraja mi sie ponownie!
Nie musze chyba dodawac ze pierwszy austobus na parking mi uciekl bo odleglosc miedzy windami a przystankiem pokonywalam krokiem gejszy i w tempie flegmatycznego zólwia?
Ale nie o tym dzis chcialam.
Otóz jakies 2 tygodnie przed wycieczka zamowilam sobie torbe/plecak - tzn hybryde, ze dwa w jednym, pewnej amerykanskiej marki, która pokochalam od pierwszego kopa po odkryciu. Obecna juz zaczyna ujawniac nadgryzienei zebem czasu wiec uznalam ze czas na nowa.
W sklepiej gdzie kupilam pierwsza juz ich nie prowadzili, ale zaskakujac na ratunek przyszedl mi amazon, prezentujac caly szereg tych toreb, w nieco nowszym modelu, który troche mniej mi sie podobal, ale niespodziewanie trafilam na jednego sprzwdawce, ktory oferowal dwie sztuki starego mogelu w slicznym kolorze turkusowym. Cena byla zaskakujaco przystepna, co uruchomilo podejrzliwosc, ale nie na tyle, zebym zrezygnowala. Zamówilam zatem torbe warta kolo 40 funciaków za 22 funciaki. Zwierzylam, ze sie nawet Bozence z obaw, ale wyrazilam nadzieje, ze moze jednak "z TIRa spadly" i stad taki bezcen.
Torba miala dotrzec do 21 Sierpnia.
Tydzien temu, po powrocie z wycieczki sprawdzilam status wysylki i wyszlo, ze jest w drodze i ze idzie do mnie... z Chin. Troche mnie to zmartwilo, a troche uspokoilo. Zmartwilo, bo robi Amrican Native Design w Chinach, a uspokoilo, bo jesl ito jednak chniszczycna to wyjasnia czemu tak tanio.
W sobote, 19tego sierpnia uslyszalam jak mi listonosz pika pode drzwiami, ocenil stan swojego odziania (pidzama domowej roboty czyli bawelniana tunika i rownie bawelniane szorty prawie do kolan) i uznalam ze jak sie wychyle zza drzwi to sie nie domysli, ze jestem pidzamowcem.
Ale ku mojemu zaskoczeniu pukania do drzwi nie bylo tylko cos zostalo bez wielkiego wysilku wepchniete w dziure pocztowa.
Poniewaz bylam rpzekonana, ze to ta torba t otroche mnie rozmiar zaskoczyl (jak juz kiedys bylo z okularami na biust dla dElvix ktore przyszly zakamuflowane jako majtki w kwiatki), przeszlo mi przez mysl, ze sprzedawca omylkowo wyslal mi portfel, pogodzilam sie z ta mysla, bo portfel z tej firmy tez by mi nie przeszkadzal, a ze porzredniego dnia ogladalam oferte pewnej australijskiej firmy i ceny byly zabijajace, to nawet zdazylam pomyslec, ze portfel drozszy od pieniedzy...
I na tym mysl sie skonczyla bo dotarlam do drzwi i podnioslam pakiecik z podlogi, rozszarpalam torebke i oczy moje piekne ujazly pogniecione pudelko z napisem
Ray-Ban
Zbaranialam na poczekaniu, jak latwo sie domyslic.
Jak troche mi odpuscilo, zajrzalam do pudelka, faktycznei bylyb w nim okulary.
Spojrzalam na adres na pakiecie, myslac, ze to pomylka i którys z sasiadów zamowil sobie te okulary i na nie czeka, ale nie. Na nalepce adresowej jest moje imie, a nazwisko z jakiegos powodu stanowi czesc adresu, ale poza tym wszystko sie zgadza. Oprócz zawartosci.
Wartosc przesylki na deklaracji - 6USD.
Czyli nie dosc ze nie torba to w ogóle podróbki okularów.
cos tam sie we mnie zapienilo, to pewne, bo juz w myslach ukladalam jadowity tekst do wyslania sprzedawcy, ale ochlonelam i wyslalam wiadomosc z sugestia honorowaego wyjscia z tematu, ale wnioskujac ze do tej pory brak jakiejkolwiek rekacji to mam coraz silniejsze podejrzenia, ze to ni byla pomylka, a oszustwo.
Kwota dupy nie urywa, ale przykro czlowiekowi sie troche robi.
Jakby bylo napisane ze to z Chin idzie to bym sie nie skusila, bo jednak troche o nich wiem, a przygoda Margi i Miska z rikszarzem (chyba, bo mzoe to taksowkarz), który wydal im reszte w rublach ruskich nacinajac te przemila pare chyab nawet bardziej niz mnie, tylko mnie upewnia w podejrzeniach.
Ale ten brokat.
Jakies 2 lata temu moja CO zapragnelam spinke w ksztalcie korony z brokatem.
Pragnienie zostalo mi przekablowane, a przeciez co ksiezniczka sobie zyczy to ksiezniczka dostanie - w koncu to moja jedyna CO plci zenskiej.
Pokopalam troche i trafilam na spineczki w podobnym formacie tylko, ze byly z zestawie i troche mniejsze, ale co tam, pomyslalam i zamówilam. Pozniej trafilam na wieksza, tylko na zlej spince i tez zamówilam. Oba zamowienia szly z Chin. Szly dlugo, ale doszly jak trzeba. Spinki z zestawu pojechaly do CO, a te dodatkowo postanowilam przerobic, zeby byla na wlasciwej spince.
Korone trzymalam z pracy, spinke do wymiany tez. Dla wygody lezaly w moim awaryjnym kubku w szufladzie w Lochach. Prawie 2 lata taka lezaly.
|
Korona z Brokatem. w srodku ma"klejnot" rurzowy. |
No i dzis mnie przycisnela bieda, bo siedze w Lochach, pic sie chce, a kubek w szafce na Poddaszu. Niby moge pojsc po niego, ale na górze jestem wiecej niz na dole to se pomyslalam, ze no trudno, zutylizuje awaryjny.
Wyjelam zen korone, spinke, jakies cukierki z HongKongu (
no wiem, strasznie azjatycko mi sie wszystko tu uklada) i nie myslac kompletnie nic...
|
Cukierki z HongKongu, mozliwe, ze w ogóle chinskie. nie wiem, nie umiem czytac tych krzaczków. |
DMUCHNELAM w ten kubek.
A w nim byl brokat, co dostrzeglam katem oka mruzonego podczas dmuchniecia.
I dmuchnelam sobie nim prosto na czolo.
W tym momencie zdolnosc myslenia mi wrocila, popukalam sie w czolo i poszlam umyc kubek.
I tak wlasnie znalazlam sie w sytuacji wspomnianej na wstepie.
-------------------------------------------
"Will I be jumping the queue if I make my move now towards the
kitchen sink?" (Czy jesli przysune sie teraz do zlewu to bede sie
wpychac bez kolejki?)
Odparlam pogodnie (
i calkiem odruchowo), ze "no, go ahead, I was
just moving away from the sink, brushing glitter of my forehead" (A
skad, nie krepuj sie, wlasnie od zlewu sie odsuwam, ocierajac brokat z
czola.)
Kolezanka zaintrygowana przystapila do mycia kubka i pyta pomocniczo:
"Czyzbys miala za soba szczegolnie rozrywkowy weekend?"
"Nie, skad, moj kubek jest na górze wiec zmuszona bylam wyjac kubas zapasowy, w którym byl cos pokrytego brokatem, a ja niewiele myslac wen dmuchnelam i teraz zacieram slady"
Na co kolezanka bardzo stanowczo:
"Ach, rozumiem, ale wiesz, moze jednak nie powinnas go scierac?"
"Mysle, ze powinnam."
"Ale..."
"NIE!" odparlam rownie stanowczo i udalam sie do biurka.
Kurtyna.