Skoro wszyscy grzmia o tych czipach bilagejtsa to mousze i ja sie zdeklarowac. Otóz nie dostalam. Ale nic stracownego bo jestem dopiero po pierwszej fazie i moze jeszcze dostane.
Rzecz w tym, ze Fader zapragnal sie zaczipowac. Ja go ani nie namawialam, ani nie zneichecalam, bo w owym czasie jeszcze mialam troche wiecej watpliwosci niz pózniej.
Dodam, ze nie posluguje sie zródlami typu doktor gugle czy doktor soszjalmedja.
Ale nie w tym rzecz i tu tez nie bede agitowac w rzadna strone, ale plaskoziemców uprzejmie prosze o NIE zabieranie glosu.
Na szczescie nie wiem czyje to bo bym z radoscia podala dokladnego autora. A tak to normalnie - ukradzione z internetów.Bylo zatem tak, ze skoro Fader zapragnal to mi o tym powiedzial i uznal sprawe za zalatwiona.
No owszem, zalatwilam, ale ile sie musialam przy tym nagimnastykowac to w glowie sie nie miesci.
Oczywiscie nie obylo sie bez utrudnien juz po zorganizowaniu terminu w sensownej lokalizacji - z racji bycia nieco "vintage" Faderowi przyslugiwalo pierwszenstwo przejazdum czyli tuz po medykach, a przed nauczycielami zdaje sie czy cos w tym rodzaju - bo jak wiadomo Fader na Planecie Ojczystej przebywa, a nie ze mna na Wyspie gdzie trzeba brac co daja bo grymasuff nikt nie slucha - albowiem poczatki byly na Planecie skomplikowane.
Ale sie udalo i Fader przystapil do czekania na druga dawke.
W tym czasie ja sie w koncu doczekalam swojej kolejki. Z zalem odkrylam, ze dostane nie to co bym wolala, ale jako wspomnialam tu jest ustrój krypto-socjalistyczny (skryty pod plaszczykiem monarchii), wiec trzeba brac co daja. Nie chcec ryzykowac czekania zlapalam jeden z najblizszych terminów i poddalam sie procedurze potencjalnei cziowania.
Okazalo sie jako rzeklam ze nie dostalam czipa, albowiem ani telefon mi lepiej nie odbiera ani nie prowadze rozmó za posrednictwem plomby, ani nawet wzrok mi sie nie poprawil, a w ogóle w drodze powrotnej to zabladzilam mimo wskazówek Nawidakcji, wiec nawet modulu GPS mi nie wszczepili.
Bo po swoja dawke musialam rypac okolo 45 km w jedna strone.
Po powrocie swiadoma ostrzezen róznych osób które odchorowaly czipowanie ta sama szczepionka co ja naszykowalam sie na wszystkie opcje - kubelek na smieci opróznilam, obstawilam wyrko napojami i ulubionymi przegyrzkami a takze paracetamolem, dodatkowy koc lezal w zasiegu rekig, a ni nim zapasowa pidzama. Poszlam sobie pograc w odmózdzajaca gre w srugim pokoju, a nstepnie poczulam mdlosci.
W pierwszej chwili zwalilam je na karb zezarcia blisko 100 gram trufli z Baileysem, ale z perspektywy nastepnej doby stwierdzam ze byl to poczatek "odchorowywania".
Wieczorem polozylam sie z ksiazka (w otoczeniu tych wszystkich przygotowanych przedmiotów).
Po pewnym czasie zrobilo mi sie chlodno, zatrzas mnie dreszcz i zaszczekaly zeby. Ale to jak.
Pomyslalam sobie 'Ocho? Czyzby?'
Zlapalam paracetamol, ale nie lykalam go tylko siegnelam tez po termometr.
Po chwili temrometr zapiszczal i juz sam charakter pisku powinien mnie zastanowic, ale nie myslalam tylko zerknelam.
noooo....
taaaaak....
37.1
Dostalam takiego ataku smiechu jak rzadko kiedy, podzielilam sie z przyjaciólmi rewelacja i swiadoma, ze to mzoe byc dopiero poczatek zazylam jednak ten paracetamol bo oprócz tego bolalo mnie coraz silniej ramie. Oraz glowa. Oraz te mdlosci jakos nie przechodzily.
Poszlam spac.
Obudzilam sie w nadrannych godzinach mokra jak mysza, i bolalo mnie wszystko. Kazdy stawl o jakim wiedzialam i pare takich co nie wiedzialam ze sa. Lacznie ze stawami w palcach u nóg. Zmienilam na czuja pidzame domacalam sie tym razem ibupromu, lyknelam i poszlam spac dalej.
Obudzilam sie wczesniej rano, znowu nieco spocona, ale juz nie tak mocno, mdlosci i ból glowy mnie nie odpuszczaly, ale nai stawy ani temperatura juz glowy nie zawracaly.
Poznymy popoludniem dolegliwosci mnie opuscily, ale jako wisienka na torcie spuchla mi lewa dolna strona ryja. Tak smiesznie spuchla bo od rodka - wiec czulam to ale nie widzialam.
Takze odprawcowalam wszystkie typowe i pare rzadziej spotykanych skutków ubocznych i po tym jak mi opuchlizna zeszla (po zazyciu stosownego srodka rzecz jasna, który posiadam bo nie jest to moja pierwsza reakcja tego typu) przestalam odczuwac dolegliwosci.
Nie opisuje tego szukajac porady czy wspólczucia. Otóz zadzwonil do mnie Fader i wypytywal o moje samopoczucie i ja z glupoty - bo on po swoim czipowaniu odczuwal wylacznie ból ramienia przez jedna dobe - opowiedzialam mu to wszystko, podkreslajac moja wysoka goraczke - "37.1" i przesmiewajac sie z wlasnych przezyc.
Nastepnie przyszla wiadomosc, ze Fadera szczepionka bedzie o tydzien wczesniej czyli kilka dni po mojej pierwszej, co go bardzo ucieszylo.
Fadera czipowanie numer 2 mialo miejsce o poranku, wiec po powrocie zrobil sobie zakupy i spedzal reszte dnia w domu.
Zadzwonilam do niego przed poludniem, a nastepnie wieczorem, ale jeszcze przed zmrokiem bo dni juz dluzsze nieprawdaz.
Wieczorna rozmowa wygladala tak:
'No i nie bylo nic w telewizji, wiec wzialem ksiazke i sie polozylem. No i oczywscie usnalem.
Budze sie, patrze ciemno, przerazilam sie ze tak dlugo spalem, a jeszcze nie jadlem obiadu, wstaje, a wszystko mnie boli. Leze taki polamany kuchni, a tu mnie mdli.
Pomyslalalem sobie "Ocho, to ja juz chyba dzis nic nie zjem". Goraco mi bylo, a goraczke mialem taka, ze az mnie rece palily, czego nie dotknalem to az parowalo.'
Tu cos mi ie pasowalo, bo goraczka nie tak sie objawia, ale nia mialam szansy zapytac czy mial "dyniowata glowe" bo zazwyczaj tak wlasnie zaczyna sie u niego goraczka.
'I tak chodze po mieszkaniu zalamany i polamany. I mysle sobie "Cholera, prawde mówili ,ze ta druga dawka gorsza" i tak chodze i sie mecze.
I znowu sie budze, i musze despracko do lazienki bo pecherz pelen. Wstalem szybko i poszedlem do lazienki, i tak sobie mysle "jak to sie stalo, ze mnie nic nie boli?? a jaki ja glodny jestem!"
I wtedy dotarlo do mnie, ze tamto musialo byc snem, ale jakim realistycznym! Az nie moglem uwierzyc, ze tak sie moze przysnic.'
Tu dostalam ataku smiechu.
I tak to prosze panstwa w wyniku pelnego zaczipowania nieumyslnie dokonalam incepcji Faderowych skutków ubocznych po szczepieniu.
tylko jak to malzonek Smoczynskiej slusznie podsumowal - w incepcji mieli baczka, a Fader mial pecherz.
Kilka tygodni pózniej
Dzwonie do Fadera, bo juz póznawo. Czekam i czekam i juz sie zaniepokoilam, ze tak dlugo nie odbiera az w koncu slysze 'slucham?'. Pytam sie czy spal. Mówi ze tak i ze wlasnie konczy jedzenie.
A co, spales wczesniej?
Tak. Rzecze Fader.
Ale obudzilem sie, patrze, ze juz widno, przerazony mysle ze to juz swit, czyzbym przespal budzik? Szybko patrze czy jest wlaczony, a on nie jest. To go szybko wlaczylem i zaczynam brac sie za gimnastyke, ale patrze, a ja jeste mw dresie, a nie w pidzamie, co mnie troche zastanowilo i spojrzalem w koncu na zegarek, a to 17ta.
Tak, ze tak prosze panstwa. Ja moze jeszcze nie, ale Fadera to juz mi zaczipowali.
Strach sie bac.