Rzecz dziala sie dzis.
W Stolycy, czyli na Planecie Ojczystej i wcale mnie przy tym nie bylo.
Dzwonie do Fadera i pytam jak mija mu dzien do tej pory. Otóz objazdy po POTUS, deszcz, koszmarnie zlei dlugo sie jechalo.
"A ile?" zapytalam pomocniczo.
"45 minut" z oburzeniem wyburczal Fader. Burczal bo chyba wiedzialam jak straszliwie go wysmieje i wypomne jak to mawialo sie, ze do godziny to mozna wytrzymac, zaledwie, och 3 lata temu.
Ale nie w tym rzecz, bo nagle dodaje (Fader) z dziwnym ozywieniem "Ale mialem przygode tu w domu".
Ja zdretwialam, bo znam ja te jego przygody i spektrum moze byc od takich drobnostek, do atrakcji z nieco ponad roku jak to wyladowalim z nim na urazowce z obawa czy nie bedzie amputacji palca (nie bylo, a przynajmniej nie wiecej niz sam sobie wonczas amputowal).
A i sama jako nieodrodna córka wlasnego Fadera, znam przygody wlasne.
I mówie "a co sie stalo?", nawet jeszcze dosc spokojnym glosem, acz na lekkim bezdechu.
(Tu tlo historyczne - w niedziele, niesiony jakas dzika gastrofaza, Fader nie dosc, ze ugotowal krupnik, upiekl ryby panierowane i z rozpedu jeszcze oraz zapomniawszy, ze ma przedwczorajszy makaron, upiekl placki ziemniaczane. Czego nie zjadl to zakitral w lodówce.)
"Przyjechalem i postanowilem, ze dzis zjem sobie te placki. Bylo ich 5, wiec odlozylem sobie 2 na teraz drugi talerz, a pozostale 3 przykrylem na nowo alufolia i wlozylem z powrotem do lodówki.
Te do zjedzenia na talerzu podgrzalem w mikrofalowce, wyjalem sobie ryzyk na deser (w nocniczku, pewnej niemieckiej firmy, ktora wypuszcza nie tylko wersje cukrowa, ale rownie bez cukrowa, a od niedawne jeszcze cukrowa weganska), zeby sie ogrzal, usiadlem, placki sie podgrzaly, wyjalem, biore sie za zarcie, a na talerzu mam 3 placki.
Zdziwilem sie, jak to sie stalo, ale co tam, teraz zjem 3, a jutro beda 2.
Zjadlem, popilem, zjadlem ryzyk, wstaje z taboretu , patrze a obok na podlodze lezy placek.
Co do cholery, pomyslalem (na glos). I zajrzalem do lodówki, pod alufolie. A pod folia pusty talerz.
Zbaranialem, bo przeciez na pewno rozkladalem na 2 talerze i zjadlem tylko 3. Rozgloadam sie po kuchni, a glebiej pod bufetem lezy drugi placek!
Jak to sie stalo, nie mam pojecia, ale do lodówki schowalem pieczolowicie owiniety alufolia pusty, nieco zatluszczony talerz.
Wypadly mi jak je zaiwijalem??"
Od chwili "na podlodze lezy placek" ja wyje nie gorzej niz niePotus, tyle ze ze smiechu.
Zgadlam (znowu znajac Fadera), ze jak owijal alufolie to przechylil talerz, dla lepszego uchwytu, zapomniawszy, ze placki sliskie sa, a alufolia nie obcisnieta porzadnie, nie stanowi bariery nie do pokonania.
Ten sam MO kosztowal mnie ladne pare litrów rozmaitych napojów w butelkach pieknych i nowoczesnych acz niezbyt szczelnych, trzymanych zawziecie przez Fader w poprzek. Pomimo moich prósb, zeby jednak raczej nosic je za wbudowany sznureczek.
Pocieszylam jeszcze Fadera, ze zawsze moglo wyjsc gorzej - mógl pusty talerz w lodówce i przechodzonaeplacki odkryc nazajutrz usilujac i wtedy podwójny cios bo i zarcie zmarnowane i rozczarowanie nad pustym talerzem.
I pomyslalam, ze sie jednak ta historyjka ze swiatem podziele