Description

Wspomnienia mniej lub bardziej biezace, bo technologia wyparla potrzebe pisania listow i nawet maili do bliskich i blizszych i tych calkiem oddalonych

Tuesday, 4 April 2017

la hOrmiga criminalista - czyli mRufy zycie jak w Madrycie (aka Malwersacje na Terminalu).

Otóz zaswedzialy mnie okropecznie stopy i jak moja, od dekady nie widziana przyjaciolka, Y powiedziala "Przyjedz do mnie", to nie zastanawialam sie zbyt dlugo, tylko podjelam szereg negocjacji.
Negocjacje byly dlugie i skomplikowane:
- z kalendarzem,
- z Szefem,
- z kontem bankowym i zawartoscia szafek kuchennych,
- z Y i jej szefowa,
- z wlasnym stamen lekowym, bo w koncu miala to byc prawdziwa proba ognia dla mojego od dekady uczonego jezyka korridy i paelli...,
- wreszcie z moja walizka.
Dokonalam w koncu szeregu rezerwacji, w tym na samochod i uknulam plan, ku zgrozie i ciezkim oporom Y, ze laduje w Madrycie wieczorowa pora i prosto stamtad pobieram auto rozmiaru nikczemnego – cos jak takie Smartko dla ubogich, czyli NIE Smartko, ale pojazd nie wiele wiekszy pojazd, praktycznie bez bagaznika jak sie okazalo, w ktorym to bagazniku jak pozniej okazalo i jak sie czlowiek postaral, zaskakujaco sporo sie zmiescilo – i tym autkiem pruje w noc autostradami do miasta na A w Castilla-La Mancha, gdzie padam na ryj do rana na czyms plaskim co mialam dla mnie w zanadrzu Y.
Na powrot z Espanii zaplanowalam ze wroce do Madrytu dzien przed wylotem, oddam poznym popoludniem samochod i odpoczne sobie przed podroza lotnicza w luksusach lotniskwych apartamentów na godziny.
Tak. Na Godziny. Bo kto bogatemu zabroni. Na cala noc go sobie wynajelam, ten lokal.
(to bylo po tym jak Fader zgodzil sie pozyczyc mi troche Euro na wypadek jakby mi zabraklo, nieprawdaz...)
Ale bez sniadania, bo uznalam, ze jednak 10 Euro za sniadanie to jednak lekka przesada, a przeciez na lotnisku jest masa opcji zywnosciowych.
(Nawet slyszalam te zla godzine ktora nade mna przelatuje, ale wmowilam sobie, ze to odrzutowiec z lokalnego poligonu.)
Dostalam, w zwiazku z tym planem, od Y mase porad i ostrzezen, ze na przyklad za zjazd niewlasciwym zjazdem (???) z autostrady sa okropne kary lacznie z wieziennym noclegiem, co mnie tak zaskoczylo, ze wysililam moje zwoje mozgowe i wykopalam hiszpanska strone rzadowa na temat ruchu drogowego z lista karalnych wykroczen i przeczytalam ja cala, posilkujac sie dla pewnosci pomoca wujka gugla, wyslalam te liste do Y, zeby ochlonela i przekazala ostrzegajacym osobom zeby ochlonely, ale to nie za bardzo pomoglo.
Ze jazda we czwartek w nocy to zly pomysl bo caly Madryt i okoliczne siola beda tej nocy rypac na poludnie do Valencji na weekend, bo uniwerki w piatki nie maja zajec ibeda korki na maksa i na dodatek oblawy policyjne na handlarzy narkotykow, a biorac pod uwage moja zakazan facjae jak nic mnie z takim handlarzem pomyla, bo przeciez handlarze nie jezdza wylacznie samochodami klasy cinquecento oraz citroen C1, nieprawdaz... Pasjami jezdza.
To wyjasnilam jej, ze je bede jechac raczej w srodowa noc, bo wtedy przylatuje...
A to w takim razie mam sie nie zatrzymywac chocby nie wiem jaki przystojny Adonis na mnie machal zeby mu pomoc w wymianie kola (???), bo to takie oszustwa sa, ze chca wywabic kierowce... No slowo daje jakbym malo, ze sie wczoraj urodzila i to w jakims raju, ale wrecz pierwszy raz w zyciu miala sama podrozowac samochodem i w ogole dopiero co sie nauczyla jezdzic.
W ktoryms momencie Y walnela mnie kolejnym pomyslem jak obuchem- zebym jednak sobie zmienila lot z Madrytu na Alicante bo tak bedzie taniej i bezpieczniej. Tylko zaskoczenie sprawilo, ze w czolo jej sie kazalam popukac, bo pytanie czy ja po...erm... pozajaczkowalo pchalo mi sie na usta z sila tornada.
Nastepna sugestia byla jeszcze lepsza- otoz mialam zrezygnowac z samochodu i pojechac noca z lotniska pociagiem albo autobusem. To sie tylko zapytalam, czy aby na pewno samotna kobieta i turystka nocnym pociagiem lub autobusem to taki super bezpieczny pomysl.
Pytanie zostalo zignorowane.
W koncu stracilam cierpliwosc i kazalam sie im ode mnie odzajaczkowac, bo moze królowa szos to ja nie jestem, ale jezdze samochodami ponad polowe zycia, w prawie kazdym kraju, ktory odwiedzilam, a pare sie ich do tej pory nazbieralo, a juz na pewno dluzej niz umiem chodzic na obcasach, a i jezdzic uczylam sie jednak na Planecie Ojczystej wiec no do cholery, niech maja do mnie odrobine zaufania.
Bede uwazac i jezdzic przepisowo, ale co ta Hiszpania w koncu jest - kraj z horrorów i Mad Maxa czy umiarkowanie cywylizowany kraj europejski...

(tu akurat sie mylilam troche z tymi cywilizowanymi zagraniami, ale jednak wobec wlasnych mieszkncow bardziej niz turystów, ale to temat dla kogos powazniejszego ode mnie. Ja sie chyab na silach nei czuje na takie srogie wywody)

To troche otrzezwilo Y, ale chyba jednak nie do konca, bo jak nic ktoras albo ona albo ta jej kolezanka z pracy rzucily na moje plany urok.
Otoz po dokonaniu rezrewacji autka rozmiaru nikczemnego na godzine 23.00 dnia 22.03.2017 (pora stawiala okropny opor na stronie, ale myslalam, ze go pokonalam), w miedzynarodowo rozpoznawalnej agencji wynajmu samochodów, rzekom oczynnej 24 godziny na dobe(za wyjatkowo przyzwoity pieniadz, swoja droga), ktora zreszta zaraz bede szkalowac imiennie, dostalam potwierdzenie, ze auto mam zarezerwowane od 7mej rano dnia 23.03.2017...

'Osz Qrrrr....' wyrwalo mi sie z glebi jestestwa...

Sprawdzilam 3 razy, ale niestety fakt pozostal nieublagany – nie moglam jechac do A noca po przylocie.
Z koniecznosci zatem wynajelam sobie ten lokal na godziny na kolejna noc, ale tym razem z racji wczesnego planowanego wyjazdu wzielam opcje ze sniadaniem, ktore kosztowalo 10 euro...
Jakby ktos uwazal, ze to jest spoko, to ja uprzedzam, ze owszem jesli jada sie miesa i ryby. Bo jak nie to jest troche slabo.
Efekty powyzszych negocjacji i rezerwacji byly takie, ze dnia 22 marca roku biezacego do pracy udalam sie z walizka wypelniona ciastkami i czekolada oraz sloikiem Horlicks w rozmiarze na byka, owinietymi w pare bluzek i sweter, bo tuz przed wyjazdem pogoda postanowila mnie nie szokowac 27stopniami in plus w polowie marca i spadla do swojskich 12-15... Z rezygnacja zatem zamienilam letnie bluzeczki na pare cieplejszych, a sandaly emeryckie na trampki i w podroz udalam sie ogacona jak jakis zmarzluch.
Po wyladowaniu poczulam sie ogluszona jedna rzecza – mianowicie pierwszy raz zobaczylam drogowskaz “idz prosto” ze strzalka wskazujaca w dol.
Dluzsza chwile rozgladalam sie za jakimis schodami w poblizu, zeby udac sie nimi w dol, ale w koncu zrezygnowana poszlam do ludzi i zapytalam sie ktoredy do bagazy.
Uslyszalam, ze “prosto jak strzalka wskazuje”.
Pogodzona z takim obrotem sprawy odzyskalam mienie i udalam sie poszukiwac hotelu pt pokoje na godziny.
Bo o takim drobiazgu jak to ze wysadzono nas przy innym terminal niz nasze bagaze to nawet nie wspomne bo jak mi wstepne oszolomienie minelo to uswiadomilam sobie, ze wlasciwie oprocz nazewnictwa to jest to takie samo rozwiazanie jak w Londku.
Zaskoczona okropnie zostalam brakiem jakiegokolwiek oznaczenia pt “tedy do pokoi na godziny”.  Lazlam sobie tak niemrawo wiedzac, ze jestem gdzies blisko, ale nie wiem dokladnie gdzie.
Gdzies tam przed soba zobaczylam zjazd ruchowy i jakies naglowki co to mi dzownily znajomo wiec polazlam tam celem bezcelowego przyjzenia sie im z bliska.
Okazalo sie, ze to kumulacja roznych agencji wynajmu samochodow, w tym rowniez ta co mnie interesowala.
Usatysfakcjonowana odkryciem odwrocilam sie zeby wjechac na gore i zapytac kogos o te pokoje, gdy zza wja-zja-zdow mignelo mi cos znajomego – otoz rozponalam sciane za wja-zja-zdami jako nalezaca do “pseudobudynku” z pokojami.
Niemrawo zachwycona (bo byla godzina 23 ze sporym okladem, a ja zaczynalam sobie gratulowac w duchu, ze jednak nigdzie dzis nie musze jechac) bliskoscia pomiedzy obiektami ruszylam w kierunku wejscia.
Byl to stanowczo najwezszy budynek swiata z 23 pokojami, sniadaniownia, recepcja i nawet mini salka spotkan – baaaardzo mini i oszkolona. Nie moglby stawac w zawody z hotelem z Auckland bo jednak nie jest budynkiem wolnostojacym tylko wkomponowanym w poziom ‘-1’ terminala 4.
Pelna niepokoju sprobowalam porozumiec sie w mowie tubylczej i nawet niezle mi szlo dopoki nie zadano mi pytania o nazwisko, bo brzmialo inaczej niz sie spodziewalam i moja panika w oczach sprawila ze pan recepcjonista przeszedl na angielski slowami: "English?" an co rownie entuzjastycznie co klamliwie odparlam "Very much so" wywlujac rozbawienie rozmowcy.
Pokoj mi pokazano, poinformowano o porze sniadania po czym weszlam i nieco tylko zdebialam.
Pokoj wygladal tak:


A ta szafa ze szklanymi drzwiami po lewo to... lazienka. O prosze - foto z widokiem.

Lazienka byla zaskakujaco przestronna, biorac pod uwage kompaktowosc pokoju.

Jakby ktos uwazal, ze w pokoju bez okien mozna dobrze sie wyspac to informuje, ze niech nie bedzie taki pewny.
Ciemnosc choc oko wykol, bo zadne swiatlo znikad sie nie dostaje, wcale nie pomaga - chociaz nawet tam bylo pare niespodziewanych zrodelek blasku - minowicie alarm dymny i diodka na telewizorni. I na tym koniec.
Szum wszechobecnej klimy bo wylaczyc nie moglam - tzn technicznei moglam, ale brak okien w calym obiekcie przypominal mi scenariusz ja kz horroru, kiedy to gdyby zabraklo pradu to wszycy padamy na zatrucie tlenkiem wegla...
To bylo zanim uswiadomilam sobie jakie niebezpieczenstwa moga sie czaic w klimatyzacji... stanwocza za duzo literatury i filmu katastroficznych...
Owszem dopuszczam mozliwosc, ze halasy z przylotow nade mnie nie pomagaly, bo na przyklad o 1-2 w nocy jakis maniak jezdzil okropnie tukajacymi koleczkami nade mna w te i z powrotem, nawet myslalam w polsnie, ze ktos o takiej chorej godzinie na hotel zajechal i jezdzi po korytarzu z walizka dla sportu. pare godzin pozniej obudzlo mnie brzdekolenie zastawy stolowej i nawet zintrygowalo mne ize tak wczesniej ustawiaja katering na sniadanie (jakas 4ta byla), ale ilez do cholery tej zastawy ustawiaja i czy przypadkiej nie odbywaja sie jakies zawody z tymze ustawianiu bo brzedkolilo ze 3 kwadranse... dopiero jak wracalam na wyspe dotarlo do mnie ze bezposrednio na pokojami znajduje sie kawiarnia otwarta caly czas kiedy startuja i laduja samoloty czyli do jakiejs 1wszej w nocy i od 5-6tej rano, wiec musialam miec wyjatkowego farta NIE spiac bezposrednio pod lada kawiarni... ;) tylko kilka metrow dalej...

No i zostalam krymynalistka

Znowu.

Oszustka mozna by rzec.

Malwersantka.

La Hormiga Criminalista - The Criminal Ant - mRufa kryminalistka...

Kierowla mna zasada "Fight Fire with Fire" czyli odplacilam pieknym za nadobne.

Zaraz wyjasnie.

Otoz w pokoju byl minibarek. A w nim jedna nikczemnie mala buteleczka wody – ot 0.3l pojemnosci. I cennik opiewal na 2.5 euro za te butelczynke.

Bylo tam tez kilka innych rzeczy - oliwki, orzeszki, tonik bezcukorwy i mala buteleczka ginu - no wiadomo, podstawowy zestaw przetrwania. Wszystko w cenach zaporowych dla pracownika instytuacji charytatywnej, nieprawdaz.

Ja juz na ryjek padalam wiec nie mialam sily wychodzic na terminal zeby kupic cos wiekszego, bo i nawet moze byc, ze oprocz automatow nic bym tak pozno nie dostala, wiec postanowilam, ze musze z tych 2.5 euro wyskoczyc i wypilam te wode wraz z zadolowanym maxem, ktorego przemycilam z Wyspy w walizce i plecaku (a ktorego widac na drugiej fotografii).
Rano udalam sie na sniadanie pelna nadziei bo poprzedniego wieczoru Y mnie poinformowala, ze hotelowe sniadanko moze byc dobre.

Buhahahahahahahahahaha...

Otoz byl to buffet i byly do wyboru kawa z maszyny i herbata w torebkach, a na tacy obok stal termos-dzbanek, jaki zwykle ma w sobie goraca wode.
Spodziewajac sie nerwowosci przy podrozy przez te policyjna Hiszpanie zapodalam sobie rumianek do malej filizanki i zaczelam smialo nalewac z dzbanka-termosu .... gorace mleko!!

CholeraJasnPsiaKrew pomyslalam, wyszarpnelam szczura z mleka, wypilam to mleko szybcikiem, rozgladajac sie ukradkiem czy ktos widzi jaka glupote popelniam, po czym nalalam sobie z maszyny goracej wody do tej samej filizanki.
Bo nie bylo gdzie odstawic tej po mleku i wziac nowej wiec przyjelam to jako kare od losu za glupote.
Tyle, ze jedna porcja z maszyny byla za malo, a dwie za duzo, wiec czesc wodu nalalam na spodek a natepnie ups, tak mi reka drgnela i w kratke na kropelki w maszynie mi sie wychlupala cala ta woda ze spodeczka.

Po takim starcie juz wlasciwie wiedzialam co bedzie dalej, ale rozejrzalam sie po dostepnej zywnosci i z rezygnacja pomyslalam ‘no to qr..a najdrozszy mini-croiscant na swiecie bedzie’.
Odstawilam lekko zamglony rumianek na odlegly stolik i wrocilam szukac czegos do zjedzenia w tych smetnych resztkach – a informuje, ze sniadanie bylo serwowane z godzine dopier i jeszcze prawie 2 godziny mialo byc serwowane.
Otoz odkrylam ladnie wyeksponowane maslo i margarine i... sos pomidorowy w porcjach indywidualnei pakowanych.
Rozejrzalam sie dokladniej i pod sciereczka odkrylam pieczywo tostowe, a w kacie z szafka upchniety toster.
Oprocz tego byly tez jakies dzemy, karlowate muffiny w 2 dwóch rodzajach i pod 2 kloszami na paterach smetne resztki croissantow z roznym nadzieniem w formie kanapek oraz kanapki catteringowe rowniez z roznym nadzieniem.
Ale mnie na poczatek zaintrygowal najbardziej tez sos pomidorowy.
DO CZEGO ON MIAL BYC??
Obok stala lodowka w ktorej byly rozne napoje, w tym soki pomaranczowe, a takze pojemniczki z gotowa salatka, tylko nie wiadomo jaka, a obrazek na opakowaniu sugerowal szynke, albo tunczyka, a ze ja chwilowo od 4 tygodni z okladem nie jadam miesa to zadna z tych opcji do mnie nie przemowila.

(Y pozniej poinformowala mnie, ze salatka mogla zawierac obie opcje na raz bo i takie potrawy sa dostepne. Powitalam to z niedowierzaniem, ktore pare dni pozniej przemienilo sie w groze na wydok pozycji w menu gloszacej Paella z kurczakiem i krewetkami...)
Tosty mi sie zrobily, dobralam do nich maslo, jakis dzem jablkowy, ktory okazal sie bardzo dobrym musem i dokonalam inspekcji tych kloszy.
Niestety, tak jak mi pamiec podpowiadala opcji wege nie bylo. No chyba, ze losos podchodzi pod opcje wege.

(W Hiszpanii podchodzi. Wszystko co samodzielnie nie biega po ladzie nie liczy sie jako mieso.)

Wybralam sobie rogalik z czyms co wygladalo jak cream cheese myslac ze go posole i bedzie gites i usiadlam nad moim mlecznym rumiankiem...
Pil ktos rumianek w mlekiem?
Otoz, owszem w przeciwienstwie do miety z mlekiem (nieporozumienie jezykowe pomiedzy moja kolezanka, a kolego wspolokatora w 1998 roku) to nawet da sie przelknac, ale innych zalet tez nie ma.
Rogalik - 3.5 cm dlugosci – karlowaty znaczy, okazal sie byc nadziany masa serowa na slodko... z rodzynkami, wiec jadlam go dosc dlugo, wydlubuja zen rozliczne rodzynki. Tosty byly z maslem normalnie jadalne, a z tym musem jablkowym to juz tym bardziej.

Ale juz juz wyjasniam oszustwo i rdzen mojej kryminalnej kariery terminalowej.

Otoz, juz sie zbieralam do wyjscia gdy jakis facet, gosc hotelowy rzecz jasna, przyszedl do “jadalni”, zignorowal wszystko i wszystkich, wlazl do tej lodowki i wylupal zen 2 takie nikczemne buteleczki wody co ja za jedna mialam zaplacic 2.5 euro.
Zamarlam jak jastrzab gotowy do skoku (lotu pikujacego?), wpatrzona wen czujnie, a on zamknal lodowke i poszedl sobie nonszalancko z tymi butelkami do pokoju.
Nikt go nie gonil.
To ja wstalam i rownie nonszalancko podeszlam do lodowki, pokopalam w niej najpier wzrokiem, bo wczesniej w niej wody nie widzialam, a nastepnie recznie i tez wylupalam 2 takie same flaszeczki i oddalilam sie krokiem nieco posuwistym na moje apartamenta. Tam obwachalam dokladnie pusta butelke z kosza wyciagnieta i te nowe i lacznie z kodem paskowym byly one identyczne, wiec jedna wpakowalam z powrotem do lodowki/minibarku, a druga do torby i spakowawszy sie oddalilam sie z hotelu.
Oszwabilam zlodziejski management na 5 euro! A moze tylko na 2.5?
Nie no, stanwoczo wole 5 bo tak dostojniej brzmi, niz 2.5, co nie?
Ale wyszlo mi, ze to co zaplacilam za sniadnanie calkowicie pokrywa koszt 2 mizernych buteleczek wody ktorym przeciez MOGLAM popic posilek.
Co, moze nie??

------------------------
Ciag dalszy nastapi.

26 comments:

  1. kurcze ja tu chce czytać o muzeach, parkach i pieknie Madrytu i co paczam? hotel paczam :D dziesięć ojro za śniadanie w hotelu, to cena baaardzo przyzwoita, tak bardzo, ze spodziewałabym się po niej właśnie takiego śniadania, w ogolę tam jakoś tanio na lotnisku, wylatajac ostatnio do Lisboa, po odprawie zostało jeszcze czasu na kawę, wiec za Latte Macchiato i butelczynę 0,33 litra wody mineralnej zapłaciłam 13,99 ojro, dobrze ze rano nie bywam głodna, bo inaczej dwajścia by pękło ;)
    moja Babcia pila nałogowo rumianek z mlekiem, podobno dobrze robił Jej na klimakterium :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Na Hispzanie 10 ojro za takie sniadanie niejadalne w 80% to jest drogo. w ogole Hispzania porownujac z innymi, znanymi mi krajami strefy euro jest bardzo przystepna... w szczegolnosci zywnosciowo.
      Klimakterium poki co jeszcze nie mam, ale porade zachowam - aczkolwiek obawim sie ze moja zgaga moglaby nie zniesc regularnego spozywania mleka...
      Smak byl nijaki mowiac delikatnie.

      Marga, po mnie i moim blogu sie spodziewalas pisania o muzeach, parkach i pieknie niezbyt urokliwego Madrytu?? no prosze Cie... nie zabijaja mnie smiechem. ;)

      Delete
  2. Babcia na wszystko miała rade, byle nie iść do dochtora, depresje i ciężką nerwice leczyła walerianą ;)
    ta herbata nie była parzona z torebek, a suszonego kwiatu rumianku, była bardzo aromatyczna, piłam razem z Babcia, choć klimakterium nie posiadałam :D w ogole moj dom rodzinny, byl domem herbacianym, kawę nauczyłam się pic dopiero w pracy, ale i tam herbata tez nie gardziłam :)

    no wisz-rozumisz, wyjątek i reguła :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. wyjatek to bedzie jak sie gdzie spektakularnie zgubie to wtedy opowiem, tak jak to bylo w Londku przed laty dziesieciu z okladem ;).
      U mnie tez sie w domu rodzinnym kawy nie pijalo i ja sie z kawa poznalam przypadkiem na promie relacji Calais-Dover i chyba nawet w tym kierunku, w roku chyba 1998, kiedy to fastfood z klaunem mial promocje kup kawe lub herbate i dostaniesz unlimited refill, to kupilam sobie nawet jakies jedzenie poranne z ta herbata i poszlam pozniej sie zapytac czy to prawda ze moge dostac druga, a kobieta za lada na widok kubeczka totalne iwyparla moje pytanie, wymamarotala do siebie "coffee!" i po chwili trzymalam w garsci kubeczek pelen brazowego plynu o obrzydliwym dla mnie aromacie, niepewna co z tym zrobic (zdazylo mi sie to 2 razy ze proszac o czarna herbate odstalam kawe...) no to sporbowalam tego obrzydlistwa i uznalam, ze jakby mieli mnie rozstrzelac to jednak wypije, ale nic poznizej. Z czasem zaczelam tolerowac ten armoat jesli by porzadnie podrasowany mlekiem i z nuta amaretto albo innego irish cream, od wielkiego dzwonu dla towarzystwa. nastepnie po Irish coffee w Corku sie pochorowalam koszmarnie miedzy innymi w samolocie (teraz to juz wiem ze to byla jedna z moich migren, ale wtedy jakos nie do konca ogarnialam temat, ale niesmak i niechec mi pozostaly). Obecnie nic o smaku kawy nie rusze, bo jestem juz w takim wieku, ze nie musze sie poswiecac dla zachowania pozorow, ale dobrej kawy sprobuje (jak z Twojej maszyny :) ). Chcialabym jeszcze kiedys sprobowac machiato dobrego bo chyba nie mialam okazji.

      Delete
  3. Aaaaa! mRufa kryminalistka!!! :)

    Nie cierpie hotelowych sniadan, biore tylko jak nie mam wyjscia, bo opcja wege to niezmiennie dzem, miód i ewentualnie jajecznica, ale nie zawsze. Swierzego warzywa nie uswiadczysz.
    Ale raz w Lizbonie mielismy taka super tania oferte na tydzien, ze sniadaniami wlasnie, i tacy Anglicy przynosili sobie wlasne ogóreczki, pomidory, nawet avocado. I nikt nic nie mówil. To ja tez na nastepny dzien wjechalam z wlasnym avocado, a co.

    Ale jak tam hiszpanski sie sprawdzil, oprócz tego momentu w hotelu? Moze mnie duma juz rozpierac w Twoim imieniu? ;))

    ReplyDelete
    Replies
    1. To jest pierwszy odcinek z conajmniej trzech bo przeciez jeszcze terenu lotniska nie opuscilam. Trzymaj portki w garsci bo kolejny sie juz konczy spisywac i bedzie rychlo :)

      Prawda jaka jestem teraz atrakcyjna odkad zostala The Criminal Ant?? ;)

      Delete
    2. Mi się La Hormiga Criminalista szalenie podoba :D

      Delete
    3. Wole inglisz verszjon, ale tez mi sie moje Espanskie Alter Ego podoba lol.
      Ale mam juz w zanadrzu kolejne wcielenia ;) no, na razie jedno ;)

      Delete
    4. A, dobra, dobra, to czekam.
      A co do atrakcyjnosci - no oczywiscie, przeciez w kzdym filmie zly bohater jest ciekawszy od dobrego :-)

      Delete
    5. Probuje sluchac glosow wybor, tfu, czytacielek i czytacieli (chociaz plcie meskie wybitnie milcza) irozdziabywac relacje na strawniejszej dlugosci raty ;).
      Czy ty ogladals SG1 kiedykolwiek? tak jest taki bad guy Baal - jeden z tych pasozytowatych 'bogow' kurde jak ja go lubilam to glowa mala. nawet jak mi mojego ukochanego JAcka O'Neila freczy to nie moglam przestac go lubic ;)

      Delete
  4. Ja bym chętnie spróbowała takiego rumianku z mlekiem, ale nie mogę pić mleka, co troche komplikuje proces. ;)))
    natomiast to śniadanie to jakiś skandal. Nie wolno ludziom takich psikusow robić za takie piniundze, noooooo! Albo właśnie wolno i dlatego nadal jestem zamozna niczym mysz kościelna :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jakbym wiedziala jak to sniadanie wyglada to uczciwie wolalabym wyzrec ze orzeszki i oliwki (nawet ze z anchovis) za 2 razy po 2.5 euro niz meczyc sie z tymi rodzynkami. z jajcem nie bylo nic, za to z rybim padlem mnostwo. No i te sos pomidorowy do tostow... Ale o kulinariach ogolnie bezie osobno, chociaz Ty masz juz troche pojecia o tym co mnie spotkalo tak z autopsji jak i z raportow na zywo ;)

      Delete
    2. abo źle ten kosmos ożywasz Bożenko, na kursa musisz się zapisać, tam gdzie białe pawie po pałacach chodzo :D :D :D

      Delete
    3. mRufa - zapomniałam - JAKO TO BEZ OKNA??!? Sanepidu nadal nie mają, czy co?

      Poza tem to trzeba chyba w tę Portugalię celować, bo w Hiszpanii można z głodu zejść. ;)

      Marga - facepalm, no pszesz! Musze spróbować pisać w dwóch szpaltach, w jednej normalnie, a w drugiej tak jak to się po tym kursie pisze :D Będzie ubaw. :D

      Delete
    4. No wlasnie ja tak czulam, ze one sa bez okien co nie, ale nie bylam pewna, ale n na co te okna maja wychodzic? na bebechy terminala poziom -1? nizej to juz tylko pociag jezdzi na 4S z tej czwórki. A wejscie jest nie z ulicy tylko ze srodka budynku terminala. Taka Cysta mieszkalna rozumiesz... podobno ta firma ma tez hotele przy samyc hterminalach w roznyc hkrajach, ale te pokoje na godziny pierwszy raz trafilam. Przypadkiem bo dobilo mnie jak daleko wszystkie lotniskowe hotele sa, a chcialam bys ultra blisko, zeby jaknajdluzej spac, bo... wieczorem po przylocie... szlam na koncert w O lol... taki maraton ;)

      Delete
    5. w Hongkongu są tez takie hotele bez okien, pomijając już te szklane ściany do kibla :D

      pisz, pisz Bozena, jestem za! :D :D :D

      Delete
    6. No pamietam - te pokoje z HK to jest mistrzostwo swiata i okolic ;) apropos - cos Duo milczy - wiesz cos?

      Delete
    7. odzywa się tu i tam,a nawet i u mnie wiec żyje :)

      Delete
  5. a ja śniadania hotelowe uwielbiam po prostu, nażre się takim, jak czteroletnie prrr i trzyma mnie do wieczora ... dlatego tez hotel niżej czterech gwiazdek w rachubę nie wchodzi, choć przyznać muszę, ze w szczecińskim hotelu Campanile, który ma tylko dwie gwiazdki, śniadania są na gwiazdek siedem :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. nie wszedzie jest dostepny hotel gwiazdzisty. Ja i tak wybieram min 3 jak mam wybor, ale bywa roznie. Doswiaczenia mam ze sniadan w hotelach Ameryki Polnocnej i jak sa bezplatne to sa dosc gowniane. a jak sa dobre to i platne. Co do bezplatnych to nie mam wymagan bo wiadomo co i jak.
      Poza ty mwiesz, ze ja byle czego nie jadam... tak 'doskonala' forma jaka prezentuje wymaga szczegolnej paszy ;)

      Delete
  6. no jasne, ze moglas wypic je do sniadania - czyms zastapic w koncu musialas mieso, ktorego nie jesz :) przeca z pustym brzuchem nie idzie chodzic, a ze oni o wege sniadaniu nie pomysleli - to woda musialas sie zadowolic:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. I wlasnie z takimi kolezankami nalezy konie krasc ;) znaczy tego, pozyczac na przejazdzke ;) bo staly takei znudzone, ze nie szlo im odmowic... ;)

      Delete
  7. Zasiadłem z popcornem i czekam na ciąg dalszy z wypiekami na twarzy:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Witam szacownego czytaciela :)
      Tylko, zeby ten popcorn nie zczerstwial czy tam nie wystygl... (u nas na Wyspie to kapcanieje od wilgoci jak dlugo nie zjadany), bo wygrabianie najgorszych literowek i baboków jezykowy chwile potrwa :).

      Delete