Bo bylo juz o tym jak zostalam wyznawca nawidakcji, to teraz czas no kolejne wyznanie.
Otoz siedzialam sobie akurat w bardzo niewielkim samolocie Relacji Planeta Ojczysta-Wyspa i czytalam ksiazke.
Wlasciwie to ja konczylam czytac i naszla mnie w tle refleksja, ze mimo iz w podroz wlasciwie bez kundla sie nie ruszam, to zawsze lakomym okiem zerkam na papierowa literature i wylacznei w ksiagarniach analogowych przezywam chwile rozkoszy i wychodze z torbami, doslownie i w przenosni ;).
I taka mnie ta refleksja dalej poniosla, ze mi sie przypomniala scena, w ktorej dostaje na imieniny oraz z zaskoczenia Kundla i strasznie staram sie nie okazac obrzydzenia, a wrecz przeciwnie zachwyt ;).
Tak, dElvix... byla to jedna z tych nielicznych sytuacji gdzie staralam sie ze wszystkich sil ukryc przed Toba co mysle ;).
Czy mi sie udalo, nie wiem.
dElvix z mezem Mudkiem mnie bowiem uszczesliwili Kundlem z klawiaturka, mowiac miedzy innymi, ze jest to jedyny (wtedy) model ktory pozwala na nielimitowane korzystanie w WisperNetu za friko i na calym swiecie i podobno komus w jakims egzotycznym i odludnym miejscu pozwolilo na kontakt z rodzina/znajomymi, gdzy wszelkie inne sposoby zawiodly, a ze ja jezdze jak glupia na rozne konce swiata to pomysleli, ze mi sie przyda.
Faktycznie wtedy mialam faze, ze raz na rok, a czasem czesciej jechalam gdzies hen daleko.
Coz ja wiedzialam o zabijaniu, mysle sobie teraz, bo nie wyobrazam sobie podrozy gdziekolwiek, bez mojego wiernego Kundla z klawiaturka :)
******************************
Kochana dElvix - byl to chyba jak dotad, najlepszy prezent niespodzianka jaki w zyciu dostalam :).
******************************
No ale wracam do tego samolotu i mojej refleksji.
Otoz leci sobie nikczemnej wielkosci samolot ze Stolycy do Londku, a ja w nim.
Dolecial, wyladowal, ja te swoje refleksje snuje i postanoawiam, ze sie nimi podziele i ukladam juz sobie glowie konspekt wpisu, gdy nagle slysze z glosnika:
"Witamy Panstwa na lotnisku imienia..." tu zmieram na bezdechu bo przez moment sie zaciekawilam czy sie po latach w koncu dowiem czyjego imienia jest lotnisko w Londku, gdy zapada cisza, pelna napiecia, wszyscy pasazerowie, a nie jest ich tak znowu wielu w tym napieciu tez tkwia, gdy slychac ciche parskniecie juz nie z glosnika i dociera do nas, ze stewardesa sie rabnela i chciala nas witac na Londynie na lotnisku imieni Fryderyka...
Zakonotowalam sobie pieczolowicie aby to zapisac i snuje te moja refleksje dalej, a my dojezdzamy pod bramki, tym nikczemnej wielkosci samolotem (Fader okresla go mianem "kurczaka", a ja zwykle operujaca Orlem Polskim zdecydowalam sie na Polska Jaskolke, bo jednak kurczaki slabo lataja o wlasnych silach), narod, jak to narod zrywa sie na bacznosc 5 sekund zanim zagsna swiatla "zapiac pasy" i czekamy.
Ja sie nie zrywam bo po pierwsze nigdzie mi sie nie spieszy, a po drugie wrecz przeciwnie gdyz pora akurat godzin szczytu na autostradzie.
Siedzimy/Stoimy gdy odzyw sie kapitan.
"Szanowni Panstwo, w ostatniej chwili zmieniono nam numer bramki, wiec jetesmy zmuszeni poczekac na obsluge, co potrwa okolo 20 minut"
A ja okiem wyobrazni widze jak obsluga z rozwianym wlasem i przeklenstwem na ustach galopuje te kilometry z jednego konca terminala imienia Krolowej, na drugi, a ze ja te kilometry musze przegalopowywac za kazdym razem gdy korzystam z uslug Polskiego Orla, to dokladnie wiem co czuja...
Przestalam snuc refleksje i profilaktycznie wyciagnelam plecak z gornej polki, myslac ze jak nic bedziemy rypac autobusem na drugi koniec terminala, a pogoda jednak nie az taka urocza - cieplo, ale i mokro.
Minelo z 15 minut z tych 20tu, ja zaczelam juz rozwazac, czy by nie popelnic wpisu na temat podrozy gdy odzywa sie kapitan:
"Szanowni Panstwo, zmieniona nam w ostatniej chwili numer bramki, a teraz okazalo sie, ze bramka jest zepsuta."
Ja w tym momencie juz widze, jak wszyscy karnie siadamy, zapinami pasa a Kapitan brawurowo przewozi nas z calym samolotem na drugi koniec terminala, prujac slalomem miedzy samlotami i pojazdami, a takze omijajac jednostki ludzkie prujace na czolowe z Polska Jaskolka...
"W zwiazku z tym musimy poczekac na kolejna zaloge z obslugi, a mozliwe ze dodatkowe serwisy, co potrwa okolo 15 minut"
To juz mialam pewnosc, ze beda schody, wiec czym predzej wydobylam z plecaka kurtke i strategicznie ulozylam manele zeby jednym zwinnym skretem ciala wbic sie rownoczesnie w rekawy kurtki, ucho plecaka i torby.
Po okolo 10 minutach, moze wiecej stweradesa oznajmila, ze wychodzic bedziemy tylnymi drzwiami.
W tym momencie pogratulowalam sobie decyzji zajecia miejsca 20+, a nie tak jak mnie system usadzal 13B, bo musialabym cala te cizbe narodu, ktora zabolaly juz od stania nogi, przeczekiwac, a tak to juz po chwili bylam na sliskich, bo mokrych metalowych schodach i okazala sie, ze musze rypac przez plyte, nie, nie na drugi koniec terminala - ze 20 metrow, a nastepnie prawie 4 pietra na gore schodami, z 5-6 kilowym plecakiem, torba i wspaniala kurteczka na temperatury lekko zimowe.
Ja to ja. Wlazlam i nawet sie zasapalam dopiero na tym prawie 4tym pietrze, jak stanelam juz na schodach ruchomych, ale 80% narodu mialo podreczne walizeczki na kolkach i w tych walizeczkach caly swoj bagaz... Mimo, ze Orzel Polski nie kaze placic za bagaz (jeszcze), w przeciwienstwie do Ptaszyska Wyspowego na ten przyklad.
No i tak.
A donosze, ze bagaz pobralam z okolic tasmy punktualnie o godzinie przylotu... to tak apropos niczego.
No i wracam do tematu.
Myslalam, ze nigdy nie bede chciala czytnika. Kupilam taki nawet przyjaciolce, bo miala na liscie zyczen, a jej zyczenia zwykle byly dla mnei trudne do przelkniecia - taki mam dziwny i niedobry charakter, ze chociaz lubie dawac prezenty, to nie lubie dawac tkich ktore do mnei nie przemawiaja, sa sprzeczne z moimi pogladami. Nie, ze dam tylko to co sama bym chciala, ale to cos musi mi pasowac i do osoby i nie budzic wewnetrznych oporow. A zyczenia Judi sa zwykle takie, ze mi wszystko debieje... ot na przyklad klecznik za miliony.... klecznik do medytacji. Za 50 dukatów lokalnych. Mnie opada wszystko lacznei ze skarpetami. Nie, nie potepiam, nich go dostanie :). Ale nie ode mnie. I mimo, ze koszt tego prezentu przekraczal jeszcze wtedy, znacznie lokalne standardy prezentowe, to czytnik dostala, tyle, ze byl to przezent caloroczny ;).
No i kolejnego roku, postawiona przed stanem dokonanym, zostalam wlascicielka czytnika.
Najpierw dla zachety zostal on dla mnie napelniony rosyjska literatura post-apo, co wydatnie podnioslo jego walory w moich oczach, a nastepnie odkrylam, ze Smoczynska tez ma Kundla i ma sie czym ze mna podzielic, a jeszcze nastepnie doznalam szoku, bo w darach od Smoczynskiej byla miedzy innymi lektury szkolne lubiane przez Fadera i Fader zabral mi Kundla!!!
Ba, przestawalam go miec za kazdym razem jak przyjezdzal do mnie, albo ja pojawialam sie na wystepach goscinnych.
W nastepnym roku Fader dostal swoj wlasny czytnik, nadziany obficie i przestalam byc pozbawiana lektury przy wspolnych podrozach itp.
Chyba to najbardziej sprawilo, ze zaczelam to ustrojstwo uzywac - niemoc uzywania jak mi go zabieral Fader.
Najpier wylacznie w podrozach i natychmiast zachwycilo mnie jak bardzo waga mojego bagazu glownego sie zmniejszyla, bo ksiazki na podroz 3-4 tygodniowa swoje wazyly, a przewozic je trzeba bylo w obie strony, objetosc bagazu podrecznego tez sie zmniejszyla, bo zamaiast tomiszcza na podroz mialam plaski pakiecik, wielkosci zeszytu szkolnego...
A jak odkrylam, ze moge kupowac ksiazki w mowie ojczystej i sciagac je na czytnik, czytajac dla relaksu w mowie ojczystej kiedy chce, a nie 3-4 razy w roku przez pare dni do 2 tygodni po powrocie z wystepow goscinnych, to juz w ogole wpadlam w cielecy zachwyt.
Ze juz nie wpomne o tym izx ksiazka zakupiona on-line byla mi dostepna od reki, a nie za 2 dni.
Ale, nie w tym dzielo, bo moja refleksja obejmowala rozne smiechostki zwiazane z przyzwyczajaniem sie do czytnika.
Otoz, jeszcze pare lat od zaposiascia Kundla, lapalam sie, ze przerywajac czytanie na chwilke klade na ekranie czytnika komorke
No zeby mi sie kartki nie zamknely przeciez, bo tak miewam w zwyczaju z ksiazkami papierowymi...
Innym razem usilowalam odczytac na plecach czytnika streszczenie ksiazyki czytanej...
Wielokrotnie gdzies w swiecie sprawdzalam jakies informacje korzystajac z WisperNetu, ale bylo to jak wyrywanie sobie zebow bez znieczulenia... Mozna, czemu nie, ale upierdliwe jak rzadko co... Nawet internet przez modem analogowy nie dostarcza tak upojnych doznan... Ale owszem. Da sie.
Pewnego razu zas, szukalam ksiazki.
Byla to tom 4.5 z serii 7-mio ksiagu Mroczna Wieza Stephena Kinga - jedna z moich ulubionych jego produkcji, czytywana przeze mnie rownie regularnie co Wladca Pierscieni i jak ktos zna oba to swietnie zrozumie czemu.
Mam wszystkie 7 czesci w papierze i wydaniu polskim oraz w oryginale i akurat wyszla ta czesc 4.5.
Przeczytalam rzecz jasna i zakonotowalam sobie w glowie, ze mam...
Minelo troche czasu i zapragnelam sobie odswiezyc lekture.
Przystapilam do namierzania ksiazki.
Mieszkalam wtedy w W i lokum mialo limitowane miejsca na trzymanie ksiazek - jeden waski regal sluzbowy i mala polke, ktora nalezala do mnie, wiec dwie, w porywach do trzech, sterty ksiazek rosly tez na jednej z szafek.
Zwykle wiem doskonale gdzie mam jaka ksiazke i grupuje je wg autorow.
Rzucilam sie wiec na regal, bo tam byly wszytkie Kingi.
Owszem, wszystkie, ale nie ta.
Dziwne... przeciez nie czytalam jej ponownie od zakupu.
Ale ok, moze w roztargnieniu ja gdzies wepchnelam...
Przekopalam sterty - nie ma.
No to mala polka, chociaz tam zawsze byly tylko Pratchetty...
Nie ma.
Wracam w regal.
Widze okiem wyobrazni okladke, wiem czego szukam, obwochalam wszystkie polki...
Nie ma.
Usiadlam zmartwiona, bo przeciez w lokalu na prawde nie ma gdzie zapodziac ksiazki i mysle straszliwie co moglam z nia zrobic.
Czytalam ja w domu, nigdzie nie jezdzilam w tym czasie wiec nie moglam jej przypadkowo zostawic na wystepach goscinnych...
Zrezygnowana, siegnelam, po czytnik, zeby sobie poczytac cos innego, na pocieche.
Przegladam zasoby....
CO???
Wroc!!
Stepehen King, Wind through the Keyhole (czyli tom 4.5 z 7miu)...
Sprawa znikajacej ksiazki sie wyjasnila - nie mogac sie doczekac na wydanie w miekkiej oprawie zeby mi pasowalo do calosci, kupilam sobie wersje na Kundla, zeby juz przeczytac i nie czekac ani chwili dluzej...
Ot Pan Hilary... ;)
Sa takie ksiazki, ktore mi w czytniku nie ida za bardzo, ale sa tez takie, ktore ni cholery mi nie ida w naturze, tfu, w analogu, a na Kundlu smigam az milo...
Przyklad - tez Stephena Kinga, konfabulacja o zabojstwie Kennedy'ego... W papierzem mnie zlamalo po 20-30 stronach i nie moglam zmoc... Oddalam w ogole do Kolchozowego sklepu.
W zamian kupilam sobie wersje sKundlona i przeczytalam w trymiga...
Taki Glukhowski zas na odwrot - na Kundlu czyta mi sie z okropnymi oporami (inne post-apo na przyklad spoko, ale jego, zle) i trzeba duzo zeby moje opory przelamac... A papier pruje, az milo.
No i calkiem niedawno...
Czytalam sobie ksiazke na Kundlu i nagle zaczal mnie szczypac grzbiet palca...
Paper-cut! Czyli zacial ma sie papieram...
Czytajac z Kundla...
Mysle ze to jest prawdziwie poziom Mistrza Yody umiejetnosci...
Ja sobie uroczyscie poprzysieglam, ze oprócz albumów o sztuce, to juz nie bede kupowac papierowych, bo w takim malym mieszkaniu to albo my, albo wiecej ksiazek (choc w sumie wcale ich duzo nie jest) No wiec to jest problem natury egzystencjonalnej :)
ReplyDeletePól walizki papieru taszczone na urlop tez jest mocnym argumentem. Tu co prawda jestem poczatkujaca, z malym kindlowym stazem, ostatni urlop byl jeszcze papierowy, ale nastepny bedzie zdecydowaie elektroniczny. Skakac 15 minut po korsykanskich stromych skalach w drodze na plaze, z 5-kilowym tomiszczem w torbie - to zostaje w pamieci...
Jedyne co mi w kindlu przeszkadza, to ze nie mozna dac kolorowych ilustracji i "nawigowanie" po ksiazce jest z leksza upierdliwe. No ale cos za cos, prawda.
Matka moja mi doniesli, ze jest juz jakis tam tablet z funkcja czytnika, ze niby takie cudo, ze cos przelaczasz i juz jest jak na czytniku, oko sie nie meczy itd. Tylko na razie kosztuje fortune oczywiscie.
Ale "kurczak" :)))) - kurczak mnie rozbroil i na lopatki rozlozyl :D
Fader jest znany ze swoich kladacych na lopatki przewisk - Kurczak, babeczka (to na niezbyt duzego SUV, ktorym jezdzilismy w Imperium, bo o ile w Kanadzie mu nie przeszkadzal identyczny tylko w kolorze oliwki, to juz na poludnie od granicy na tle tamtejszych krazownikow nasz niebeiski prezetowal sie bardzo skromnie ;) ).
DeleteOwszem kwestia ksiazek w domu tez jest istotna, bo o ile zasadncizo miejsce mam to mnie z kolei straszy perspektywa minimu jeszcze jednej przeprowadzki (a prawdopodobnie jeszcze NIE jednej... :( ) wiec totalnie rozumiem powod egzystencjonalny. W obecnym lokup polowa ksiazek mieszka w plastykowych kontenerkach, nie rozpakowywana, zeby mnie bylo szarpania przy kolejnych przenosinach, kiedys tam...
Jest kindle kolorowy - Fire, i teraz od niedawny jakis voayger - tani nie jest, ale fire juz mozna w ludzkiej cenie nabyc z tego co kojaze.
W tabletach siem nie orientujem bo nie uzywam. Brak mi sensownej wymowki zeby sobie kupic (bo wymowka ze moglabym siedziec z nim na kanapie przed TV nie przemawia - kanape mam, ale TV juz nie ;) )
No ale Fire no nie jest ten e-ink, wiec to inna bajka jednak. Voyager kolorowy to nie slyszalam.
DeleteAle ma byc i kolorowy e-ink, za 2 lata chyba. Obaczymy.
A... to o e-ink kolorowy chodzi. A to nie wiem. Nie slyszalam. Myslalam ze tylko o sam kolor. Jakos nie czuje poki co parcia na wymiane to sie nie interesowalam nowosciami, bo jednak jak cos jest wylacznie do czytania to jest do czytania i nie kusi zeby sie inaczej zabawiac :)
DeleteAle ja bym chciala, zeby miniaturki okladek ksiazek mogly byc kolorowe! Wtedy o wiele latwiej znalezc to, czego sie szuka. Ja czesto nie pamietam ani tytulów, ani autorów - ale okladke jak najbardziej ;)
DeleteTo i pewnie beda - bo w tych kindlach a'la tabletowych sa na pewno - widzialam, bo przebrzydluch ma fajera ktoregos i mialam go na stanie przez jakis czas jak sie przeprowadzal, ale czytac to jednak wole ze swojego. On zreszta (przebrzydluch nie kundel) odmawia uzywania fajera do czytania ;) Ja sie zlamalam bo jednak fajnie miec 50 ksiazek z do wyboru a nawet 150 niz 2, bo inacej krzyz peknie na pol... ;)
DeleteBożena dostała kiedyś tablet to czytania ksiunżek, zdecydowanie nie kundel, tylko jakiś chiński wybryk z ekranem smartfonowym. Skończył naturalnie jako tablet do grania w gupie gierki. Oraz pękło mu sie na szybce z przegrzania. Wot i po historii.
ReplyDeleteOczyma wyobraźni Bożena widzi, jak wy tak jeździcie tym samolotem, a ludzie z obsługi za tymże latają, jeden nawet ciągnie schody :D
Ale że tatko taki kundlowy, fiu fiu. Bożena od lat namawia swojego, żeby sobie na kompie pooglądał filmy ze Stathamem, bo by z pewnością padł z wrażenia, ale nic z tego. Jak nie w telewizorze, to seneda oglądać.
A Glukowsky się nie nadaje w ogóle do czytania w wersji E. Taki styl pisania musi być na papierze, chocby najtańszym. ;)
Paper cut przy kundlu to jest po prostu zywe oddanie realizmu treści książki. Tak uważam >:D
Ale to byl Wladca Pierscieni czytany po raz 66 mniej wiecje ;) wiec tego... ;)
DeleteNo to sobie Bozenbka wyobraza w jakim ja bylam szoku jak mi Fader podpitolil czytnik i nie chcial oddac ;)
A nastepnie, jak mu kupialm wlasnego Kundla, to sie mnie po paru miesiacach niesmialo, acz nadzieja (???) zapytal "mRufciu? A czy to jest tablet?".
Szczeka mi opadla.
Zgadnie Bozenka co dostal na kolejne imieniny?...
No wlasnie.
Ja nie mam, a on ma.
Nawet filmy zaczal na nim troche ogladac, ale jak tyko sie okazalo ze niektore telewizory umia z dyskow puszczac filmy to zaczal zalowac, ze jego nie...
Teraz juz moze bo mu przysposobilam 2 memory sticky i przed odtwarzacz sobie moze puszczac na TV - pomysl dla Bozenkoweto Taty moze? Bo o ile nowe TV troche w budzet godzi, to taki odtwarzacz plyt juz nie tak strasznie...
Ah te fadery i madery... Mój pare dni temu pytal, jak wejsc do internetu przez tego whats apa. Kompletnie nie umialam zrozumiec pytania... Az okazalo sie, ze chodzi mu o WiFi :)
DeleteTez ladnie :)
DeleteNa razie to może sprzęty jeszcze poczekają, bo chwilowo jeszcze odbija się czkawką psikus z ubiegłego marca, to nie bardzo jest gdzie dokładać urządzeń. Ale jak juz się sytuacja ustabilizuje, to junoł, coś się pomyśli. ;)
DeleteZglupialam, prze momen bo myslalam, ze emalie czytam lol. No nie wnikam w psikus i czkawke, tylko podrzucam pomysl bo jak Faderowe DVD padac na ryjek zaczelo i wywalac sie na dzialajacych skad innad filmach to podjelam meska decyzje, ze czas na upgrade, i ten upgrade w pierwszych 12 godzinach i mnie sie gorzka czkawka odbijal - wspominalam chyba za dobrze nam znanej sieci sklepow nam sprzedal sprzet po naprawie i bez pilota, za to wmawiajac, ze z kabelkiem, podczas gdy podbno kabelkow do sprzetow nie daja nijakich jeno zasilanie...
DeleteNie mówiła Bożena o psikusie ubiegłomarcowym? Mówiła chyba, to tam się w domu rodzinnym nawyrabiało. A jak nie mówiła, to opowie przy okazji ;)
DeleteTa sieć sklepów to u Bożeny ma po wieki złą opinię, bo to co Bożenie z telefonem zrobili woła o pomstę do nieba. Ble.
Jakos nie pamietam, ale to moze tak byc ze jeszcze mnie sie moje psikusy klebily i tylko pamietam, ze obie nas zycie przeczolgiwalo tak ogolnie w tamtym czasie i roku.
DeleteZe juz u nich nic wiecej nie kupie to bankowow gwarantowane. Co i szkoda bo sa polozeni wygodnie dosc, ale jak sa tacy to nich bankrutuja bez moich zakupów ;)
Taaa, dokładnie - zanadto rozrywek było zwyczajnie, to kto by to spamiętał ;)
DeleteBożena w ogóle to jest skłonna sie wynieść z zakupami w inne rejony, nie tylko sklepu ale i kraju. Bo na przykład niektóre AGD na półudniu PL są od ręki w fajnych cenach, a u Bożeny nawet zamówić nie można. Jedyne wyjście to mieć kogoś TAM i wrobić w przywożenie. Co chyba też nastąpiło przed chwilą, jak sprawdzisz emalię, ale akurat tym razem nie z dołu do góry, tylkoz góry na dół. Geograficznie. ;)))
Mnie sie raczej zdaje, ze jeszcze nie bylim tak zaprzyjaznieni z Wasami w owym czasie - dopiero jak Smoczynska w ramach 'fajki pokoju' wyslala Bozence za male kozaczki mojej CO, zmiast czego innego (a i tak moglo byc gorzej...) to smy sie rozczmuchalysmy sie ;)
Delete:) :) :) no cóż, jak już kupię szafę, materac, aparat foto i kilka innych drobiazgów niezbędnych do w miarę normalnego funkcjonowania, to pomyślę i o własnym Kundlu. Myślę o nim od jakiegoś czasu, ale jak na tę chwilę, ciągle są jeszcze inne inszości na mojej liście prezentów do zrobienia samej sobie :) :)
ReplyDeleteJestes! juz sie troszk utroskalam, ze nie zagladasz ;).
DeleteJak widzisz ja sobie wcale nie zameirzalam nijakich Kundlów sprawiac, a mam, wiec wiesz, jak to w tej biblijnej przypowiesci szlo nie znasz dnia ani godziny :). Ale co, Kundla przed lodówka stawiasz? Szacun :)
Aparat kupilam kilka lat temu z koniecznosci i wcale nie do konca taki jak chcialam, bo mi kolega moim rzucil o glebe i jedyna pociecha byla taka, ze rzucil sie o ziemie takze calym soba i wlasny apart tez cokolwiek uszczerbil ;)
jednak kundel jest po lodówce gdyż książki tradycyjne są dostępne, a na komputrach elektroniczne też da się poczytać, a latem, brak lodowki jednak doskwiera :|
DeleteHa!! Wiedzialam, ze w koncu sie poddasz :D. jak przez tydzien z haczykiem nie mialam lodowki w grudniu to mnie szlag trafial, golownei dlatego mze mialam np sery gourmet na prezenty swiateczne i zamartwialam sie ze moja metoda z wkladami lodowymi do styropianowej (czy to sie tak pisze??) skrzyenczki moge nie podolac - bo zima ci u nas lagodna tego roku. rzeczy bo mozna wiosna mamy lagodna tej zimy. Wklady lodowe bo zamarzalnik mam osobono taki maly na-blatowy i sie poku co tfu, tfu nie psuje...
Deletelodówka, lodówką - ale jak chcę pomyśleć o jakiejś imprezce poza zimowym sezonem, to podać znajomym cieple trunki?!!! Nalewka znosi temperature pokojową, ale może nie koniecznie takim latem gdy na zewnatrz ze 30 na plusie :P , bo jeśli o mnie chodzi to obawiam się, że posiadanie lodowki zrównoważy się z moją żarłocznością i znowu utyję :( wszak będę mogła mniej rozsądnie kupować jedzenie, bo będę mieć lodówkę :( ... więc mocno się zastanawiam nad tematem ;)
Deletemozesz miec jak ja (chociaz to gówno daje na tycie, wiem z autopsji) limit rozmiarowy lodówki... Wlasnej nie mam a lokale wynajmowane sa zwykle wyposazane w takie popierdokli podblatowe, ze jak tam upchne 2 flachy maxa 2 litorwe to miejsce jest wylacznie na pare jogurtów i troche zóltego serka ;)
DeleteAle jako rzeklam - na nie-tycie nic to ne pomaga ;) przynjamniej mnie. Ale napoje schlodzone mam :D
zaglądam, zaglądam. spoko kefir ;)
ReplyDeletefakt miałam obsówę, ale w pracy w styczniu na Twoje notki to nie mam czasu, a... po pracy to sobie zamordowałam tableta i było bez netowo. z telefonu raz ze mam drogo, a dwa cholernie niewygodnie, tak więc sobie odwykówkę zrobiłam... gdyż dodatkowo przesiałam adapter do karty sim i nie mogłam jej wetknąć w nic innego niż nieżywy tablet bo sobie nano tylko miałam. nabycie nowej przejsciówki na różne rozmiary to okazało się wyprawą do miasta na końcu świata, gdyż w okolicy Wersalu nie ma zadnego punktu telefoni komorkowej :(
a do tego jeszcze, jak już to wczoraj odpaliłam, to lista "comment as:" była pusta :( ... więc sterowniki i inne śmieci trzeba było w pierw poogarniać do spółki z aktualizacjami i innym badziewiem
ale juz wszystko ogarnięte, co widać :)
Nie, ze sie czepiam, ale nie mozesz telefonu pod domowe fifirifi podpiac jak tableta, czy moze tablet tez nie jest/byl na wi-fi? Zeby taniej bylo, znaczy - bo ja wasnie mam od niedawna taki problem, ze przesiadlam sie na tanszy troche pakiet i ma on limitowana ilosc danych w sobie wiec nie uzywam telefonu jako przegladarki jak kiedys tylko wlasnie raczej pod wifi domowe podpinam. Przez co na przyklad w ubieglym miesiacu zblizylam sie niebezpiecznei do limitu domowego wifi, co mnie poteznie zaskoczylo bo nie wiedzialam, ze mam jakis limit na domowym lol :D. Zycie jest pelne dziur i wadolow ;)
DeleteCiesze sie jednakowoz, ze juz ogarniete, bo czemu mialabym sie nie cieszyc :)
darmowe WiFi - to tylko na Wyspach, bo nie na planecie ojczystej. :P
Deletedarmowe wifi to w makdonaldzie jest i tyle, no chyba, że sobie za domowy internet zapłacisz i sobie zrobisz wewnetrzna siec z pokoju do pokoju - to będzie za darmo to wifi :P :)
no i jeszcze w pociągach interciti som darmowe wifi - ale konia z rzędem temu co udalo mu się połączyć i poprzeglądać stronki u nich - mnie się nie udało, tak silny był sygnał, że co chwilę się rwał i zanikał i wywalało w kosnos moje starania
tak tablet był na kartę i karta ma jeszcze trochę ważności, a nawet całkiem sporo i płacić za nią muszę abonament, a płacić i nie korzystać to mija się z celem, więc musiałam odpalić takiego małego Henryczka co to jest ruterem mobilnym :) i działa ... sęk w tym, że hasła i inne takie ustawiam do karty i tego mobilnego cudaka w internetach :( no i zapomniałam danych do konta gdyż nie starałam się ich pamiętać bo miałam je przecież zapisane... w tablecie oczywiście :P - jestem po prostu genialna :) i do tego dobroduszna bo jeśli któryś z sąsiadów będzie chciał się do mojego neta za darmoche podpiąć to sobie odpali wifi i się podepnie :(
No to ja mialam na mysli wlasnie router - wszak teraz takie u kazdego providera internetu sie dostaje, wiec stad bylo pytanie czy domowy internet nie daje wi-fi, ale rozumiem, ze domowego brak, wiec moje pytanie traci racje bytu...
DeleteNa Wyspie tez nic nie ma za darmo moja kochana, wbrew powszechnej najwyrazniej opinii, ze jest - albo trzeba placic abonamenta czy to domowe czy to koszmarkowe albo dobrodusznie pozwolic uzywac swoich danych osobowych roznym miejscom typu autobus czy inny pociag :P
A ja tak mam, ze nie lubie sobie moimi danymi geby wycierac za mocno, wiec tego. Place i korzystam bo coz mi innego pozostaje :D
A Ty tegu routerka wylaczaj jak z domu wychodzisz i problem z glowy. nikt sie nie podlaczy do wylaczonego dynksu :)
tako i tak robię - ruterek jest wyłączany, jak już nie korzystam z Internetów to go wyłączam i już nawet jak w domu jestem :) a co - niech sobie somsiady same płacom za swoje Internety :)
Deleteslusznie i naukowo. I ja tez sie staram z wlasnej porady korzystac :D
Delete