Otóz z moich obserwacji obecnosc sWirusa w otoczeniu ewidantnie szkodzi na glowe.
Mnie szkodzi.
Ewentualnie dopuszczam wirtualna eksplozja Niszczyciela.
Otóz z racji zamkniecia i tu i tam (Na Wyspie oraz na Planecie Ojczystej) staram sie mozliwe duzo spraw zalatwiac zdalnie.
W tym unikam supermarketow.
Nie, ze z paranoi, aczkolwiek arogancka buta wzgledem sWirusa jest mi obca - wszak w lekkiej grupie ryzyka jestem i na dodatek mam koslawe szczescie.
Nienawidze kolejek.
Nienawidze korków (bo to tez kolejki).
Patologicznie wrecz.
A do duzych sklepów zawsze stoja kolejki, ludzie w duzych odstepach itp.
Nie zawsze udaje mi sie uniknac i w takiej np kolejce do apteki stalam 3 razy zanim osiagnelam sukces.
Wejscie do przybytku farmakologii bylo tam gdzie czewona strzala, na wysokosci czarnego pojadu pod strzala. Czekanina trwala 1.5 godziny. |
Niewykluczone, ze te sesje kolejkowe mialy swój udzial w moich niedawnych czkawkach.
Ale do rzeczy - poniewaz ja jestem utknieta na Wyspie, a Fader na Planecie Ojczystej, to nie jestem w stanie dbac o jego zaprowiantowanie osobiscie i w lwiej czesci pomaga mu kuzynka (Mac mojego CO), a takze w mniejszym zkresie inne zaprzyjaznione jednostki.
Od czasu do czasu udaje mi sie czegos dokona wlasnorecznie, np w teorii od przyszlego tygodnia (a konkretnie od 1wszego maja) powinna zaczac docierac do niego prenumerata tygodnika z programem TV.
Jak dotad dwukrotnie udalo mi sie zorganizowac mu na spontanie dostawe zakupów spozywczych z pewnego duzego sklepu spozywczego.
Spontan byl na tyle duzy, ze nawet nie zdazylam zaproponowac Kuzynce, ze doloze do koszyka cos dla niej, bo dostepne terminy dostaw sa z ksiezyca, ale od czasu do czasu po zalogowaniu sie odkrywam, ze "jutro", albo za 2 dni jest jedno okienko, wiec rzucam sie na nie jak lwica i pcham do koszyka co mi do glowy przyjdzie i co jest dostepne, co tez jest loteria.
I tak bylo w minionym tygodniu - Fader cykal zapotrzebowaniami, ja poslusznie meldowalam Kuzynce co mu potrzebne, zapominajac natychmiast co juz jest na liscie a czego nie ma.
W koncu okazalo sie, ze jakiegos powodu ludzie znowu zaczeli wykupowac towary panicznie i Fader sie zestresowal, ze mu zabraknie takich rzeczy jak maka czy kasza oraz jajka.
Rzucilam sie na supermarket z mysla, ze nawet termin z ksiezyca wezme, a tu okazalo sie ze "pojutrze" wieczorem jest termin,
Chwycilam go natychmiast i rzucilam sie napychac koszyk czym Fader kazali i co mi do lba wpadlo.
W tym zlapalam pomidory.
Bo byly malinowe, ulubione Faderowe (moje tez).
Byly na tackach ale na sztuki wiec wymózdzylam, ze wezme mu 4 pomidory na te tacke to bedzie mial na dni kilka i sie nie pogniota.
Oraz ziemniory, bo ciezkie, to po co Kuzynka ma targac
Zapomnialam o jajakch.
Pamietalam nawet, ze Kuzynce pomidory i ziemniroy na liste podalam.
Usilujac byc rozsadna wyslalam nawet Kuzynce skorygowana liste usuwajac wszystko co upchnelam do koszyka i dodajac co zapomnialam.
Na daremno bo jak sie zachwile okaze w ferworze komunikacyjnym kuzynka posluzyla sie pierwsza lista.
Ale to za chwile.
Tego samego dnia co spontan Faderowy, udalo mi sie trafic na okienko dostawy w moim ulubionynm sklepie sozywczym, który dziala wylacznie przez internet i od kilku tygodni byl tak oblezony, ze dostawy byly dostepne wylacznie dla osób uprzywylejowanych z racji pracy, wieku lub ciezkich chorób.
Moja dolegliwosc nie jest ciezka, wiec sie nie kwalifikuje i wcale nie zamierzalam o to bic piany, bo zaprawde uwazam, ze sa bardziej potrzebujacy, a ja w tej piervolonej kolejce moge postac jak juz inaczej sie nie da.
(przez te tygodnie bywalam w mniejszych i drozszych sklepach, w porach miejszej popularnosci wiec udawalao mi sie kolejek unikac)
Zlapalam wiec ten termin i zaczelam pchac do wirtualnego koszyka co mi przyszlo do glowy.
W tym wzielam torbe bananananów.
Nie lubie, to fakt, ale jako awarynjy posilek oraz zrodlo potasu sa doskonale.
Termin byl za kilka dni - konkretnie w niedziele.
W sobote odbieralam od kolezanki pare drobiazgów które zamówila dla mnie w tym samym sklepie, bo jest na liscie uprzywilejowanej, ale zanim to zrobilam wstapilam do jednego z tych malych sklepów, co zwykle nie maja kolejki.
Byla sobota pózne popoludnie. Wprawdzie kolejka do wejscia byla, ale byly to raptem 3 osoby, wiec przelamalam sie tym bardziej, ze jest to dobry sklep i maja w nim doskonalej jakosci owoce.
Chcialam tez kupic jakas przegryzke dla nowego pieska kolezanki.
Kupilam co nastepuje:
Winogrona typu mini-baklazan - dla kolezanki
mix owocków z truskawka w trumience - dla kolezanki
mango w trumience - dla siebie
gruszki - dla siebie
torbe banananananów - dla siebie
maliny niewiadompoco bo mam w domu zapas
deser bezglutenowy dla kolezanki
skony serowe dla siebie.
I pojechalam.
Zdazylam wyjechac z parkingu gdy uswiadomilam sobie, ze glownego zakupu - psiej przegryzki zapomnialam.
Zeby nie to, ze kolejka zrobila sie dluzsza to moze bym i zawrócila, ale mnie odrzucilo.
Panicz Pies musi sie obejsc smakiem :(.
Przyszedl dzien dostawy do Fadera. Nadeszlo 2-godzinne okienko, minelo, a dostawy jak nie widac tak nie widac.
Fader juz byl gotów zrezygnowac, ale poprosilam, zeby jeszcze nie wskakiwal w pidzame, bo mnie tu w internetach pisza ze dostawa bedzie.
Pokopalam glebiej i odkrylam z trwoga, ze w danych konta udalo mi sie podac hybryde numeru komórki Fadera i mojej, co przynajmniej wyjasnilo czemu nic nie przychodzilo na rzaden z telefonów.
Brawo ja.
W koncu, z przeszlo 2-godzinnym opóznieniem towar zostal przywieziony.
Meldunek Fadera:
Wszystko dobrze tylko jedna rzecz mnie przerazila!
Co sie stalo zapytalam z troska
No bo wyjalam pomidory i zupelnie nie rozumiem pocos Ty kupila az tyle??
Jak to? miala bys tacka z 4rema pomidorami
Sa CZTERY tacki, na jedna sa 4 pomidory, a na trzech po trzy.
Tu zbaranialam. No tak... to byly 4 sztuki tacek, a nie sztuki pomidorów na tacce...
Brawo ja.
Nastepnego dnia okazalo sie, ze Kuzynka równiez przywiozla pomidory, ale szczesliwie byla zgodna i bez oporów zabrala je oraz dodatkowo czesc tych od Fadera dla swojej rodziny.
Przywiozla równiec kartofle i herbaty, które usilowalam usuanc z listy, ale to juz drobiazg bo herbata sie nie psuje i niech sobie Fader ma.
I tylko biedny Fader w ferworze walki spozywczej zapomniaj oddac kuzynce pieniedzy co zdenerowowalo go tak, ze prawie apetyt stracil.
Nastepnego dnia przyszla moja dostawa.
i co odkrylam otwierajac pierwsza siatke??
Torbe Banananananów.
I mam teraz 2 torby, owocu za którym nie przepadam.
Brawo ja.
To co szkodzi, czy nie szkodzi?
Bo ja uwazam ze szkodzi.
-------------------------------------------
I zakoncze na dzis zyczac wszytkim zdrowotnosci i unikniecia bliskich kontaktów ze sWirusem w regaliach
Ale do rzeczy - poniewaz ja jestem utknieta na Wyspie, a Fader na Planecie Ojczystej, to nie jestem w stanie dbac o jego zaprowiantowanie osobiscie i w lwiej czesci pomaga mu kuzynka (Mac mojego CO), a takze w mniejszym zkresie inne zaprzyjaznione jednostki.
Od czasu do czasu udaje mi sie czegos dokona wlasnorecznie, np w teorii od przyszlego tygodnia (a konkretnie od 1wszego maja) powinna zaczac docierac do niego prenumerata tygodnika z programem TV.
Jak dotad dwukrotnie udalo mi sie zorganizowac mu na spontanie dostawe zakupów spozywczych z pewnego duzego sklepu spozywczego.
Spontan byl na tyle duzy, ze nawet nie zdazylam zaproponowac Kuzynce, ze doloze do koszyka cos dla niej, bo dostepne terminy dostaw sa z ksiezyca, ale od czasu do czasu po zalogowaniu sie odkrywam, ze "jutro", albo za 2 dni jest jedno okienko, wiec rzucam sie na nie jak lwica i pcham do koszyka co mi do glowy przyjdzie i co jest dostepne, co tez jest loteria.
I tak bylo w minionym tygodniu - Fader cykal zapotrzebowaniami, ja poslusznie meldowalam Kuzynce co mu potrzebne, zapominajac natychmiast co juz jest na liscie a czego nie ma.
W koncu okazalo sie, ze jakiegos powodu ludzie znowu zaczeli wykupowac towary panicznie i Fader sie zestresowal, ze mu zabraknie takich rzeczy jak maka czy kasza oraz jajka.
Rzucilam sie na supermarket z mysla, ze nawet termin z ksiezyca wezme, a tu okazalo sie ze "pojutrze" wieczorem jest termin,
Chwycilam go natychmiast i rzucilam sie napychac koszyk czym Fader kazali i co mi do lba wpadlo.
W tym zlapalam pomidory.
Bo byly malinowe, ulubione Faderowe (moje tez).
Byly na tackach ale na sztuki wiec wymózdzylam, ze wezme mu 4 pomidory na te tacke to bedzie mial na dni kilka i sie nie pogniota.
Oraz ziemniory, bo ciezkie, to po co Kuzynka ma targac
Zapomnialam o jajakch.
Pamietalam nawet, ze Kuzynce pomidory i ziemniroy na liste podalam.
Usilujac byc rozsadna wyslalam nawet Kuzynce skorygowana liste usuwajac wszystko co upchnelam do koszyka i dodajac co zapomnialam.
Na daremno bo jak sie zachwile okaze w ferworze komunikacyjnym kuzynka posluzyla sie pierwsza lista.
Ale to za chwile.
Tego samego dnia co spontan Faderowy, udalo mi sie trafic na okienko dostawy w moim ulubionynm sklepie sozywczym, który dziala wylacznie przez internet i od kilku tygodni byl tak oblezony, ze dostawy byly dostepne wylacznie dla osób uprzywylejowanych z racji pracy, wieku lub ciezkich chorób.
Moja dolegliwosc nie jest ciezka, wiec sie nie kwalifikuje i wcale nie zamierzalam o to bic piany, bo zaprawde uwazam, ze sa bardziej potrzebujacy, a ja w tej piervolonej kolejce moge postac jak juz inaczej sie nie da.
(przez te tygodnie bywalam w mniejszych i drozszych sklepach, w porach miejszej popularnosci wiec udawalao mi sie kolejek unikac)
Zlapalam wiec ten termin i zaczelam pchac do wirtualnego koszyka co mi przyszlo do glowy.
W tym wzielam torbe bananananów.
Nie lubie, to fakt, ale jako awarynjy posilek oraz zrodlo potasu sa doskonale.
Termin byl za kilka dni - konkretnie w niedziele.
W sobote odbieralam od kolezanki pare drobiazgów które zamówila dla mnie w tym samym sklepie, bo jest na liscie uprzywilejowanej, ale zanim to zrobilam wstapilam do jednego z tych malych sklepów, co zwykle nie maja kolejki.
Byla sobota pózne popoludnie. Wprawdzie kolejka do wejscia byla, ale byly to raptem 3 osoby, wiec przelamalam sie tym bardziej, ze jest to dobry sklep i maja w nim doskonalej jakosci owoce.
Chcialam tez kupic jakas przegryzke dla nowego pieska kolezanki.
Kupilam co nastepuje:
Winogrona typu mini-baklazan - dla kolezanki
mix owocków z truskawka w trumience - dla kolezanki
mango w trumience - dla siebie
gruszki - dla siebie
torbe banananananów - dla siebie
maliny niewiadompoco bo mam w domu zapas
deser bezglutenowy dla kolezanki
skony serowe dla siebie.
I pojechalam.
Zdazylam wyjechac z parkingu gdy uswiadomilam sobie, ze glownego zakupu - psiej przegryzki zapomnialam.
Zeby nie to, ze kolejka zrobila sie dluzsza to moze bym i zawrócila, ale mnie odrzucilo.
Panicz Pies musi sie obejsc smakiem :(.
Przyszedl dzien dostawy do Fadera. Nadeszlo 2-godzinne okienko, minelo, a dostawy jak nie widac tak nie widac.
Fader juz byl gotów zrezygnowac, ale poprosilam, zeby jeszcze nie wskakiwal w pidzame, bo mnie tu w internetach pisza ze dostawa bedzie.
Pokopalam glebiej i odkrylam z trwoga, ze w danych konta udalo mi sie podac hybryde numeru komórki Fadera i mojej, co przynajmniej wyjasnilo czemu nic nie przychodzilo na rzaden z telefonów.
Brawo ja.
W koncu, z przeszlo 2-godzinnym opóznieniem towar zostal przywieziony.
Meldunek Fadera:
Wszystko dobrze tylko jedna rzecz mnie przerazila!
Co sie stalo zapytalam z troska
No bo wyjalam pomidory i zupelnie nie rozumiem pocos Ty kupila az tyle??
Jak to? miala bys tacka z 4rema pomidorami
Sa CZTERY tacki, na jedna sa 4 pomidory, a na trzech po trzy.
Tu zbaranialam. No tak... to byly 4 sztuki tacek, a nie sztuki pomidorów na tacce...
Brawo ja.
Nastepnego dnia okazalo sie, ze Kuzynka równiez przywiozla pomidory, ale szczesliwie byla zgodna i bez oporów zabrala je oraz dodatkowo czesc tych od Fadera dla swojej rodziny.
Przywiozla równiec kartofle i herbaty, które usilowalam usuanc z listy, ale to juz drobiazg bo herbata sie nie psuje i niech sobie Fader ma.
I tylko biedny Fader w ferworze walki spozywczej zapomniaj oddac kuzynce pieniedzy co zdenerowowalo go tak, ze prawie apetyt stracil.
Nastepnego dnia przyszla moja dostawa.
i co odkrylam otwierajac pierwsza siatke??
Torbe Banananananów.
I mam teraz 2 torby, owocu za którym nie przepadam.
Brawo ja.
To co szkodzi, czy nie szkodzi?
Bo ja uwazam ze szkodzi.
-------------------------------------------
I zakoncze na dzis zyczac wszytkim zdrowotnosci i unikniecia bliskich kontaktów ze sWirusem w regaliach
Banany bym pocięła i zamroziła. Po zblendowaniu są mega fajne lody, a jak je nafaszerujesz aromatem, to sprawa smaku bananowego z głowy ;)
ReplyDeletePo pierwsze nie wierze, ze nie czuc w zmielonym bananananie banananana nawet z aromatem, bo aromat nie zmienia az tak bardzo smaku - moje kubki smakowe nie tak latwo oszukac lol.
DeletePo drugie czy da sie z niego zrobic magnum na patyku w czekoladzie która CHRUPIE??
No wlasnie.
Raczej zatem popelnie banananana bread i obdziele spoelczenstwo ;)
Nie, takie oszustwa lodowe z chrupiącą czekoladą to jedynie w mniamnieckim dyskoncie mają.
ReplyDeleteMy też w końcu pójdziemy w banana bread, bo młodzież tak aktywnie tatuuje owoce, że już nam uszami wypływają w dowolnej formie ;)
nawet jako te lody oszukane? ;)
Deletebananana bread popieram. zamierzalam zrobic ten jednomiskowy, ale mam te choelrne jajka i wylacznie jedno zwykle mleko, wiec mozliwe ze poszukam innego przepisu.
U nas d wszystkiego co nie jest sklepem na farmie albo emenesem so upiorne kolejki o kazdej porze dnia (w nocy nie próbowalam), wiec mniemiecki dyskont tez mi odpada, chociaz chetnie bym sobie zen pyknela blockwursta bo mi bialka na goraco ogólnie wciaz slabo wchodza. a na mysl o parówce na goraco mam nawet lekki slinotok co na wegetarianke na odwyku jest dosc nietypowa reakcja lol.