Description

Wspomnienia mniej lub bardziej biezace, bo technologia wyparla potrzebe pisania listow i nawet maili do bliskich i blizszych i tych calkiem oddalonych

Tuesday, 21 April 2020

Czy sWirus w regaliach szkodzi na glowe??

Wszyscy pisza posty pt "czasach zarazy" to postanowilam i ja, moze nie cala dluga historie ale raport zlozyc.
Otóz z moich obserwacji obecnosc sWirusa w otoczeniu ewidantnie szkodzi na glowe.
Mnie szkodzi.
Ewentualnie dopuszczam wirtualna eksplozja Niszczyciela.
Otóz z racji zamkniecia i tu i tam (Na Wyspie oraz na Planecie Ojczystej) staram sie mozliwe duzo spraw zalatwiac zdalnie.
W tym unikam supermarketow.
Nie, ze z paranoi, aczkolwiek arogancka buta wzgledem sWirusa jest mi obca - wszak w lekkiej grupie ryzyka jestem i na dodatek mam koslawe szczescie.
Nienawidze kolejek.
Nienawidze korków (bo to tez kolejki).
Patologicznie wrecz.
A do duzych sklepów zawsze stoja kolejki, ludzie w duzych odstepach itp.
Nie zawsze udaje mi sie uniknac i w takiej np kolejce do apteki stalam 3 razy zanim osiagnelam sukces.
Wejscie do przybytku farmakologii bylo tam gdzie czewona strzala, na wysokosci czarnego pojadu pod strzala. Czekanina trwala 1.5 godziny.

Niewykluczone, ze te sesje kolejkowe mialy swój udzial w moich niedawnych czkawkach.
Ale do rzeczy - poniewaz ja jestem utknieta na Wyspie, a Fader na Planecie Ojczystej, to nie jestem w stanie dbac o jego zaprowiantowanie osobiscie i w lwiej czesci pomaga mu kuzynka (Mac mojego CO), a takze w mniejszym zkresie inne zaprzyjaznione jednostki.
Od czasu do czasu udaje mi sie czegos dokona wlasnorecznie, np w teorii od przyszlego tygodnia (a konkretnie od 1wszego maja) powinna zaczac docierac do niego prenumerata tygodnika z programem TV.
Jak dotad dwukrotnie udalo mi sie zorganizowac mu na spontanie dostawe zakupów spozywczych z pewnego duzego sklepu spozywczego.
Spontan byl na tyle duzy, ze nawet nie zdazylam zaproponowac Kuzynce, ze doloze do koszyka cos dla niej, bo dostepne terminy dostaw sa z ksiezyca, ale od czasu do czasu po zalogowaniu sie odkrywam, ze "jutro", albo za 2 dni jest jedno okienko, wiec rzucam sie na nie jak lwica i pcham do koszyka co mi do glowy przyjdzie i co jest dostepne, co tez jest loteria.

I tak bylo w minionym tygodniu - Fader cykal zapotrzebowaniami, ja poslusznie meldowalam Kuzynce co mu potrzebne, zapominajac natychmiast co juz jest na liscie a czego nie ma.
W koncu okazalo sie, ze jakiegos powodu ludzie znowu zaczeli wykupowac towary panicznie i Fader sie zestresowal, ze mu zabraknie takich rzeczy jak maka czy kasza oraz jajka.
Rzucilam sie na supermarket z mysla, ze nawet termin z ksiezyca wezme, a tu okazalo sie ze "pojutrze" wieczorem jest termin,
Chwycilam go natychmiast i rzucilam sie napychac koszyk czym Fader kazali i co mi do lba wpadlo.
W tym zlapalam pomidory.
Bo byly malinowe, ulubione Faderowe (moje tez).
Byly na tackach ale na sztuki wiec wymózdzylam, ze wezme mu 4 pomidory na te tacke to bedzie mial na dni kilka i sie nie pogniota.
Oraz ziemniory, bo ciezkie, to po co Kuzynka ma targac
Zapomnialam o jajakch.
Pamietalam nawet, ze Kuzynce pomidory i ziemniroy na liste podalam.
Usilujac byc rozsadna wyslalam nawet Kuzynce skorygowana liste usuwajac wszystko co upchnelam do koszyka i dodajac co zapomnialam.
Na daremno bo jak sie zachwile okaze w ferworze komunikacyjnym kuzynka posluzyla sie pierwsza lista.
Ale to za chwile.
Tego samego dnia co spontan Faderowy, udalo mi sie trafic na okienko dostawy w moim ulubionynm sklepie sozywczym, który dziala wylacznie przez internet i od kilku tygodni byl tak oblezony, ze dostawy byly dostepne wylacznie dla osób uprzywylejowanych z racji pracy, wieku lub ciezkich chorób.
Moja dolegliwosc nie jest ciezka, wiec sie nie kwalifikuje i wcale nie zamierzalam o to bic piany, bo zaprawde uwazam, ze sa bardziej potrzebujacy, a ja w tej piervolonej kolejce moge postac jak juz inaczej sie nie da.
(przez te tygodnie bywalam w mniejszych i drozszych sklepach, w porach miejszej popularnosci wiec udawalao mi sie kolejek unikac)
Zlapalam wiec ten termin i zaczelam pchac do wirtualnego koszyka co mi przyszlo do glowy.
W tym wzielam torbe bananananów.
Nie lubie, to fakt, ale jako awarynjy posilek oraz zrodlo potasu sa doskonale.
Termin byl za kilka dni - konkretnie w niedziele.
W sobote odbieralam od kolezanki pare drobiazgów które zamówila dla mnie w tym samym sklepie, bo jest na liscie uprzywilejowanej, ale zanim to zrobilam wstapilam do jednego z tych malych sklepów, co zwykle nie maja kolejki.
Byla sobota pózne popoludnie. Wprawdzie kolejka do wejscia byla, ale byly to raptem 3 osoby, wiec przelamalam sie tym bardziej, ze jest to dobry sklep i maja w nim doskonalej jakosci owoce.
Chcialam tez kupic jakas przegryzke dla nowego pieska kolezanki.
Kupilam co nastepuje:
Winogrona typu mini-baklazan - dla kolezanki
mix owocków z truskawka w trumience  - dla kolezanki
mango w trumience - dla siebie
gruszki - dla siebie
torbe banananananów - dla siebie
maliny niewiadompoco bo mam w domu zapas
deser bezglutenowy dla kolezanki
skony serowe dla siebie.
I pojechalam.
Zdazylam wyjechac z parkingu gdy uswiadomilam sobie, ze glownego zakupu - psiej przegryzki zapomnialam.
Zeby nie to, ze kolejka zrobila sie dluzsza to moze bym i zawrócila, ale mnie odrzucilo.
Panicz Pies musi sie obejsc smakiem :(.

Przyszedl dzien dostawy do Fadera. Nadeszlo 2-godzinne okienko, minelo, a dostawy jak nie widac tak nie widac.
Fader juz byl gotów zrezygnowac, ale poprosilam, zeby jeszcze nie wskakiwal w pidzame, bo mnie tu w internetach pisza ze dostawa bedzie.
Pokopalam glebiej i odkrylam z trwoga, ze w danych konta udalo mi sie podac hybryde numeru komórki Fadera i mojej, co przynajmniej wyjasnilo czemu nic nie przychodzilo na rzaden z telefonów.
Brawo ja.

W koncu, z przeszlo 2-godzinnym opóznieniem towar zostal przywieziony.
Meldunek Fadera:
Wszystko dobrze tylko jedna rzecz mnie przerazila!
Co sie stalo zapytalam z troska
No bo wyjalam pomidory i zupelnie nie rozumiem pocos Ty kupila az tyle??
Jak to? miala bys tacka z 4rema pomidorami
Sa  CZTERY tacki, na jedna sa 4 pomidory, a na trzech po trzy.
Tu zbaranialam. No tak... to byly 4 sztuki tacek, a nie sztuki pomidorów na tacce...
Brawo ja.

Nastepnego dnia okazalo sie, ze Kuzynka równiez przywiozla pomidory, ale szczesliwie byla zgodna i bez oporów zabrala je oraz dodatkowo czesc tych od Fadera dla swojej rodziny.
Przywiozla równiec kartofle i herbaty, które usilowalam usuanc z listy, ale to juz drobiazg bo herbata sie nie psuje i niech sobie Fader ma.
I tylko biedny Fader w ferworze walki spozywczej zapomniaj oddac kuzynce pieniedzy co zdenerowowalo go tak, ze prawie apetyt stracil.

Nastepnego dnia przyszla moja dostawa.
i co odkrylam otwierajac pierwsza siatke??
Torbe Banananananów.
I mam teraz 2 torby, owocu za którym nie przepadam.
Brawo ja.

To co szkodzi, czy nie szkodzi?
Bo ja uwazam ze szkodzi.

-------------------------------------------
I zakoncze na dzis zyczac wszytkim zdrowotnosci i unikniecia bliskich kontaktów ze sWirusem w regaliach

4 comments:

  1. Banany bym pocięła i zamroziła. Po zblendowaniu są mega fajne lody, a jak je nafaszerujesz aromatem, to sprawa smaku bananowego z głowy ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Po pierwsze nie wierze, ze nie czuc w zmielonym bananananie banananana nawet z aromatem, bo aromat nie zmienia az tak bardzo smaku - moje kubki smakowe nie tak latwo oszukac lol.
      Po drugie czy da sie z niego zrobic magnum na patyku w czekoladzie która CHRUPIE??
      No wlasnie.
      Raczej zatem popelnie banananana bread i obdziele spoelczenstwo ;)

      Delete
  2. Nie, takie oszustwa lodowe z chrupiącą czekoladą to jedynie w mniamnieckim dyskoncie mają.
    My też w końcu pójdziemy w banana bread, bo młodzież tak aktywnie tatuuje owoce, że już nam uszami wypływają w dowolnej formie ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. nawet jako te lody oszukane? ;)
      bananana bread popieram. zamierzalam zrobic ten jednomiskowy, ale mam te choelrne jajka i wylacznie jedno zwykle mleko, wiec mozliwe ze poszukam innego przepisu.
      U nas d wszystkiego co nie jest sklepem na farmie albo emenesem so upiorne kolejki o kazdej porze dnia (w nocy nie próbowalam), wiec mniemiecki dyskont tez mi odpada, chociaz chetnie bym sobie zen pyknela blockwursta bo mi bialka na goraco ogólnie wciaz slabo wchodza. a na mysl o parówce na goraco mam nawet lekki slinotok co na wegetarianke na odwyku jest dosc nietypowa reakcja lol.

      Delete