Wcale nie bedzie o filmach, ktore rozczarowaly trescia czy jakosci, tylko o tym jak wybralam sie do kina a tam Zonk.
Geneza tematu:
Bo ja w ogole wielkim wielbicielem Kina jestem. Chociaz nie cierpie tlumow. Ale uwielbiam ogladac filmy w kinie. Oczywiscie wcale nie ma to wplywu na moje wybredne gusta filmowe bo nie kazdy film pojde ogladac. Owszem bede szukala chocby najzalosniejszej wymowki zeby obejrzec ale musze miec powod. Powody zazwyczaj sa takie: Dla filmu, Dla Obsady, Dla towarzystwa.
I zdaje sie, ze w tej kolejnosci. Dawno juz odkrylam ze najwspanialszy film ogladany w niewlasciwym towarzystwie potrafi byc zrujnowany. Niestety Wybitnie Kijowy film, bez atrakcyjnej obsady, w najlepszym towarzystwie nie da az takiej przyjeamnosci, ale jesli towarzystwo jest szczegolnie pozadane to moze jakos przeboleje.
Takze w moim przypadku jak mowie ze ide "do kina" z kims tam oznacza, ze ide "na film" - to dla osobo z mojego pokolenia, ktore znaja ten eufemizm i pytanie "do kina czy na film" ;)
Wieki temu rowniez odkrylam, ze lubie do kina chodzic solo. Pracujac jeszcze Na Zakladzie w Ojczyznianej Stolycy mialam szczescie w nieszczesciu przez pare lat siedziec w tzw "Mordorze" - kompleks biurowcow w okolicy centrum handlowego na Mokotowie, zreszta zaraz jak go do uzytku oddano - to centrum nie kompleks biurowcow. Z racji charakteru pracy miewalam kikugodzinne przestoje a pozniej intensywne i dlugie popoludnia i wieczory wiec zaczelam uprawiac proceder nagminnie - film jeszcze wtedy rzadko przekraczaly 90/100 minut dlugoscia, wiec zamiast zbijac baki i sie nudzic w przestojach pedzilam na druga strone Woloskiej i szlam sobie do kina. Na sali bylo gora 5 osob (no chyba ze byl to fim animowany w koncu roku szkolnego, bo wtedy zdarzalo sie ze dolaczala wycieczka szkolna...). Matko jedyno kochano ilez ja sie wtedy naogoladalam filmow, niektore co fajniejsze po dwa razy (np animowane bo sparta bylam obejrzec wersje dubbingowano oraz oryginalna - polski dubbing filmow animowanych od kilkunastu lat jest moim zdaniem FANTASTYCZNY - odkad zaczeto robic go z rozumem, a nie tlumaczac bezmyslnie).
Zreszta co tam, moge wyjawic moj sekret. Pilnie strzezony, bo dotad tylko kilka osob wiedzialo o tym - ze chodze czasem na filmy do kina wiecej niz raz. Nie na byle co - na takie co mnie zachwycily, i tylko i wylacznie dla filmu, bo jesli pierwszy raz mi sie podszedl to szanse ze drugi raz pojde np dla towarzystwa sa moze nie zerowe, ale daza do zera.
Czasem (kiedys nagminnie, teraz tylko w nadzwyczajnej sytuacji) zdarza sie ze ide do kina na slepo i kupuje bilet na najblizszy film. Najblizszy mym upodobaniom jak i czasowo.
Lubie tez pojsc do kina w obcym mi miejscu - na urlopie na przyklad - i wtedy tez wybieram film losowo, oczywiscie celujac w ktores z moich kryteriow. W ten sposob obejrzalam np film z Johnem Travolta pt Hair Spray czy cos w tym rodzaju, w kinie w Bondi, Sydney, a Kiss Kiss Bang Bang (z Robertej Downey Jr, jeszcze wtedy mi nie znanym) w Melbourne. Oraz Wolverine (Hugh Jackam!!) w Dublinie.
No to tyle tematem wstepu wyjasniajacego dlaczego kinowe niewypaly tak mi tkwia w pamieci.
Geneza Wpisu:
Zaczelo sie od tego, ze opisalam (o tu) jak to w bolu i trudzie (a precyzyjnie to w ulewie i nieco nieszczelnych butach), wybralam sie lat temu 7 do kina, na film, nie pamietam jaki, dotarlam pod kino, a tam film odwolany. Kosztowalo mnie to majatek bo zamiast na filmie wyladowalam w domu towarowym i przetracilam mala fortune.
Nie byl to jedyny raz kiedy mnie kino zawiodlo. Bo tak (nie bawiac sie w chronologie):
Wpis wlasciwy ;)
----------------------------------------------
Przypadek 1
Wybralam sie w pewien zimowy weekend do kina. Jest Wyspa. Jakies 5 lat temu, moze ciut mniej. Snieg w zasadzie padal w sobote i dokonal paralizu komunikacyjnego wiekszego niz ustawa przewiduje, ale dzialalnosc swoja zgrubsza w owa sobote zakonczyl.
Mozliwe ze popadal sobie tez w nocy, ale juz bez przesady i bez szczegolnego zdeterminowania. Paraliz do wieczora zdaje sie minal i w niedziele ulice i drogi byly urokliwie biale i CUDOWNIE puste.
Wybralam sie zatem w niedziele, swoja metoda do kina na pierwszy seans - na oko poludniowy seans filmu. Znowu nie pamietam jakiego.
W kazdym razie zeby nie bylo watpliwosci, sprawdzilam na stronie kina czy sa czynni - nic nie wskazywalo na to ze nie sa, wiec pojechalam.
Dojechalam do kina bez trudu, podziwiajac pare porzuconych na obwodnicy samochodow, malowniczo wbitych w zaspy, czasem tylko pod troche nietypowym katem, osobiscie nie odczuwajac drogowego dyskomfortu bo jednak nascie lat praktyki jazdy w Ojczyznie tak szybko nie zanika, choc z jednym rozrywkowym poslizgiem na pustym i nieposolonym rondku.
(Wyspa to raj dla rondek. Rond i rondeczek tez. Ci co bywali wiedza. Dla niewtajemniczonych dodam ze rozmiary rond oscyluja pomiedzy meterm srednicy - "kropka na asfalcie" jak okresla je Fader, moj zreszta - a potworami ze skomplikowanym systemem swiatel i przejazdem przez srodek, a takze specjalnym pasami dla tych co rondo zahaczaja marginalnie. Sa tez rozliczne osemki czyli podwojne ronda, czesto jako para tych dwoch kropek na asfalcie. Znam taka trase (do Szweda) gdzie czlowiek zalicza srednio jedno rondo na 2 mile czyli co skrzyzowanie przez dobre 15 mil. Istny Szal. Choroba lokomcyjna dla wrzliwych gwarantowana.
Dla rozrywki dodam tez, ze za Oceanem takie twory to rzadkosc. Do tego stopnie w niektorych rejonach, ze np oprocz znaku mowiacego ze 'uwaga rondo' dodaja duze i wyrazne strzaly wokol ronda, informujace jak jechac, co nam moze sie wydaje dziwne ale pochodzi to miedzy innymi z rejonow gdzie na paczce orzeszkow pisza z tylu ostrzezenie "uwaga moze zawierac orzeszki".)
Parking owszem nie do konca uzytkowalny bo niedbale zgarniete zwaly sniegu tworza istne waly przeciwpowodziowe wokolo, zmniejszajac rozmiar parkinu o dobre 20%. Ale nie jest komptenie pusty a te auta ktore stoja nie wszystkie sa przysypane czyli nie stoja od wczoraj. Ide zatem dziarsko do kina. Kino tym razem jest multipleksem, z typowa infrastruktura - kasy ze stoiskami popcornu, lody, poczeklania itp, czyli widac na pierwszy rzut oka czy jest oblsuga czy nie. Wchodze na teren i widze ze pare kas otwartych, pare osob siedzi w poczekalnie no to pedze.
Dodam ze nie jest to blady swit. jest powiedzmy poludnie, moze odrobinka przed. Staje przy kasie i juz zaczynam otwierac gebe zeby sie przywitac i wyrazic moje zapotrzebowanie... i slysze:
"Nasz operator nie dojechal wiec kino na razie nieczynne."
Zdebialam. Wszak nie ma korkow, drogi calkiem znosnie przejezdne, zwazywszy wczorajszy armagedon...
"Slucham?" odzywam sie grzecznie.
"Nasz operator nie moze wyjechac z domu, czekamy na wiadomosci czy przyjedzie do 13tej, jesli nie to wszystkie filmy odwolane."
"To co, mam sobie isc do domu? " dociekam
"Mozesz poczekac, do 13tej, jak chcesz, albo zostawic telefon to zadzwonimy jak operator dojedzie."
Mozliwe, ze zgryzliwie dodalam cos na temat aktualizacji wiadomosci na stronie www, bo chyba nie ja jedna posluzylam sie nia jako informacja, ale nie czulam sie na silach wszczynac zadymy bo jedna juz wczoraj narobila balaganu, a poza tym jakos mnie to wszystko mocno zaskoczylo, bo o ile spodziewalam sie roznych rzeczy to nie tego, ze wszystko bedzie otwarte w kompleksie rozrwykowym lacznie ze swiezym popcornem tylko filmow puszczac nie beda.
Operator nie dojechal. Na stronie pozniej pojawil sie komunikat, ze jest Zonk. A ja odczekawszy jakies 40 minut udalam sie do domu i obejrzalam sobie jakis innym film, kameralnie.
----------------------------------------------
Przypadek 2
Chociaz ten byl chyba jednym z pierwszych. Rzecz sie dzieje w Polsce, a precyzyjnie w Jastarni, na Polwyspie Helskim. Jest sezon letni. Dla tych co nie wiedza dodam ze w Jastarni jest kino to mowie ze jest. Bylo nawet caloroczne, ale w sezonie szczegolnie wieczorne seanse zawsze cieszyly sie powodzeniem. W tej Jastarni jestem na kawalku wakacji z przyjaciolka ze Szkolnej Lawy, M (ale nie ta samam co M&Ms, wiec moze nazwe ja tu 'Ma'). Z ta Ma znamy sie od pierwszej klasy podstawowki, chociaz kontakt od mojej migracji w zasadzie zanikl. Niby szkoda, ale wiem tez ze ludzi spotykamy "for a reason, for a season or for a lifetime". Takze pewnia Ma byla w moim zyciu z dwoch pierwszych kategorii. Ale nie w tym rzecz. Poniewaza nasze Rodzicielki osobiste znaly sie przez wiele lat, to mimo ze nasze drogi szkolne rozeszly sie juz po pierwszych latach, kontakt trwal praktycznie dopoki Ma sie nie zareczyla. Pozniej czesciej widywalam innych czlonkow jej rodziny niz ja. Ale. Wracamy do Jastarni.
Otoz z pomoca rodzicielska mialysmy pokoj 3 osobowy wynajety dla dwoch osob na chyba tydzien, a moze nawet nawet 2 tygodnie nad sklepem w scislym centrum, rzut beret od stacji kolejowej.
Byl w ogole chyba juz koniec wakacji i pogoda odbiegala od tropikow wiec narodu nie bylo duzo, rzadne tam oslepiajace tlumy, glownie surferzy ktorym brak slonca nie przeszkadzal za mocno.
W ogole chyba jeszcze nie jestem pelnoletnia. Ma moze juz jest a moze
tez jeszcze nie... Jakies takie mam wrazenie, ze jestemy obie w szkolach
srednich. Jest z nami tez kuzynka Ma, na tzw "krzywy ryj", dziewcze w wieku wczesnoszkolnym, calkiem sympatyczne, ktoremu Ma z wscieklym entuzjazmem usilowala matkowac. Ja nie jestem zwierzecie mstadnym wiec tydzien a juz tym bardziej 2 tygodnie w scislej bliskosci 2 osob to dla mnei troche duzo wiec pare razy sie rozdzielalysmy na zajecia w podgrupach. przy czym moja podgrupa byla jednososbowa ;). I jeden tak rozdzial nastapil jak zapragnelam pojsc do kina. znowu nie pamietam co to byl za film, ale byl to seans popoludniowy, kino pelne surferow, plus ja. Siedzimy, film sie zaczal i nagle doooop wszystko zapadlo sie w mroku. Oczywiscie swiatla to juz dawno byly zgaszoen bo film, ale film tez zgasl. Siedzimy tak troche zaskoczeni, w koncu przyszedl ktos z obslugi i kazal poczekac. No to czekamy, po jakiejs pol godzinie okazalo sie piorun strzelil w transformator gdzies tam i z pradem deficyt na calym polwyspie. Fajnie, mysle, to co teraz?
Otoz to nic nowego dla tubylcow, jak sie okazalo po chwili - prad bedzie za jakies 2 godziny i wtedy nam puszcza ten film, a na razie mamy zachowac te bilety i spadac na bambus albo i na szczaw jak kto woli. Jaki zwrot kosztow? Wszak film bedzie tylko pozniej. Teraz Polska, no nie?
No to spadlam. Na kolacje wczesna spadlam bo co mialam robic.
Prad nam faktycznie oddali i po dwoch godzinach znalazlam sie na nowo w sali kinowej, z nieco mieszanymi uczuciami co do pory seasnu, bo wtedy jeszcze na poznych seasnach nie bywalam solo.
----------------------------------------------
Przypadek 3
Nie tak znowu dawno bo juz na Wyspie.
(Choroby lokomocyjnej sie mozna od tych skokow w czasoprzestrzeni nabawic, wiem, ale co ja poradze ze mam pamiec nieindeksowana? Czasem mysle ze pojecie "Random Access Memory" mialo bys przeznaczone wylacznei do mnie ale ktos je podstepnie ukradl zanim sie po nie zglosilam)
nie w zeszlego Sylwestra tylko w jeszcze poprzedniego. Czyli co? 2013 chyba.
Otoz zazwyczaj spedzam swieta te grudniowe z Faderem bo jakos mi nie pasuje zeby byl w domu sam, wiec albo on przylata na wyspe (coraz mniej chetnie bo mu klimat bruzdzi - bo tu w swieta zazwyczaj mamy duzo deszczu i blota, w przeciwienstwie do Ojczyzny naszej kiedy to czasem sie jednak biale swieta trafaja, nawet jesli sa to swieta Wielkanocne), albo ja zagryzam wargi (coraz czesciej) i lece to Ojczyzny, ale na Sylwestra zawsze wracalam poki co do siebie. Z roznych powodow, w tym wpisie kompletnie nieistotnych. Otoz Sylwester 2013. Plan byl tego roku, ze puszcza nas wczesniej z pracy (zazwyczaj puszczaja), na ktoras tam godzine jestem zaproszona na kameralne sywestrowanie u M&Msow, a w miedzyczasie zeby nie tluc sie na 5 minut do domu w korkach w dwie strony, pojde sobie do kina. Film tym razem pamietam! 44 Ronin.
A gowno bo 47. No coz. Trzech mi umknelo z pamieci ;) no dobrze, czyli 47 Ronin.
Glownie dla aktora, ale troche dla filmu i sie okazalo ze film bylby rownie ciekawy z innym aktorem. Nie, nie jestem slepa wielbicielka talentu Keanu Reevesa. Prawde mowiac nie mam na niego temat zdania za dobrego - talentem w moim postrzeganiu dorownuje zgrubnie Nicolasowie Cage'owi. Juz wyjasniam czemu - obaj praktycznie maja JEDEN wyraz twarzy. Ten wyraz twarzy sprawdz sie swietnie w kilku zaldwie typach rol. Na przyklad Narkomanow, Pijakow, Osob Specjalnie Rozwinietych, osob permanentnie zdziwionych, a takze Spolecznie Wybrakowanych Zabojcow. Sa obaj w takich rolach fantastyczni. A nawet FANTASTYCZNI. Tepy wyraz twarzy maja opanowany do mistrzostwa ;)
Podkreslam - powyzsze to wylacznie Moja opinia, ktora owszem pare znanych mi osob podziela, ale absolutnie nie zamierzam tu kopi kruszyc :)
Otoz poszlam bo moja przyjaciolka dElvix jest fanka aktora, ba nawet obu wymienionych powyzej prawde mowiac. Po czym okazalo sie ze film mi sie podobal. Nie no skad nie byla to jakas uber ambitna produkcja, ale mnie to w niczym nie przeszkadzalo. Poruszyla kilka interesujacych mnie spolecznych watkow, i pokazala je choc marginalnie to jednak raczej prawidlowo, koncepcja byla ciekawa, oparta na autentycznym wydarzeniu historycznym, oczywiscie zmodyfikowanym na bardziej mistyczne dla potrzeb ekranizacji. I tyle.
Ale znowu nie w tym rzecz. Te dygresje to mnie wykoncza.
Rzecz w tym ze udalam sie do kina po pracy w tego Sylwestra. Ten sam pomysl miala sporo osob ale nie bylo dzikiego tlumu. Kupilam bilet i mozliwe, ze nawet loda na patyku, chociaz nie na pewno i poszlam na sale. Siedzimy, tlum na sali tez jest umiarkowany, w sensie ze nie czuje sie przytloczona. Reklamy, zajawki... no 20 minut jak obszyl.
Zaczyna sie film.
Intro.
hm...
Film jest niemy.
Muzyczka owszem gra, ale film jest niemy. Cholera. Dobrze chociaz ze nie czarno-bialy i z dialogami na czarnym tle...
Ktos z dolu poszedl po jakich 5 minutach projekcji doniesc obsludze.
Obsluga nie uwiezyla i przyszla popatrzec.
Nadal niemy,
Mamy poczekac. No to czekamy.
O, zaczyna sie film...
Nadal niemy.
Beda probowali naprawiac, mamy jeszcze poczekac.
Czekamy.
O! zaczyna sie film.
Niemy.
Nie dadza rady naprawic potrzebny jakis komponent do wymiany.
Beda zwracac za bilety (ja rybka bo pierwsze slysze o takim fenomenie).
Nie, nie beda zwracac (HA! Wiedzialam!!).
Dadza na vouchery (O?).
Dali vouchery - takie bilety bezterminowe i zwrocili takze za bilety. Bonus.
Ale ja mam w dupie takie bonus bo ja chcialam film obejrzec.
Takze w efekcie przesiedzialam w kinie dobrze ponad godzine i dostalam w zamian bilet na film. Oczywiscie wykorzystalam go czym predzej w nastepnym tygodniu na obejrzenie tego filmu, stad wiem jaki byl.
No i ku radosci Emu bylam dostepna do dreczenia o godzine wczesniej niz przewidywala.
----------------------------------------------
Przypadek 4
Poszlam na randke. Tzn nie tak do konca, ale zycie pokazalo, ze przynajmniej jedno z nas uwazalo, ze to randka.
Nie bylam to ja.
Nie wiem dokladnie ktory to rok ale mozliwe ze 2011. Jest na pewno dosc cieplo. Mam juz Niebieska Strzale (byla ze mna pomiedzy 2008, a 2013).
Otoz po latach ogladania filmow w kinach solo, odkrylam na nowo przyjemnosc towarzystwa i po jakims czasie gdy oryginalne towarzystwo sie zaczelo wykruszac zaczelam kontrolnie ciagnac ze soba inne towarzystwa i odkrywac przy okazji, ze nie kazde sie nadaje.
No i w chwili desperacji towarzyskiej (rzadko tak bywa, ale akurat mialam taka potrzebe zeby miec towarzystwo) zapytalam jednego takiego kolege z Kolchozu - Jase sie nazywa, czy by poszedl bo ja ide. On entuzjastycznie sie zgodzil i poszlismy. Nawet nie bylo zle, film nam sie obojgu podobal, byl to albo Turysta, albo Real Steel. Turysta jednak, widze bo dacie premiery. Obylo sie bez ekscesow. Za ktoryms kolejnym razem (bylo ich kilka, ale nie kilkanascie) jednakze Jase wybieral film.
Taki mielismy niepisany system - raz wybieram ja raz on bo wygladalo, ze on pojdzie na cokolwiek wybiore i uznalam, ze to byloby nie fair, plus placilismy za siebie na zmiany - taki uklad zostawia w razie zerwania stosunkow towarzyskich tylko jedna osobe poszkodowana a i to nie wiele bo tylko na jeden bilet. W ktoryms momencie zauwazylam zmiany behawioralne i zaczelam podejrzewac, ze w wyobrazni Jase'a to my randkujemy. Nie bylam pewna czy mi to przeszkadza, bo znamy sie od lat kilku - precyzyjnie wtedy od jakichs 5ciu i w sumie nalezy do grona osob plci meskiej, ktore lubie wiec specjalnie nie czynilam zadnych zachecajacych ani zniechecajacych manewrow (jednym z powodow niepewnosci byl fakt, ze sypial swego czasu z moja byla wspolKolchozniczka, z ktora wynajmowalam poddasze/strych, wiec jakos tak mialam wrazenie, ze narwalam bym sie na "resztki"). Ale na filmy czasem chadzalismy.
No ale do rzeczy - Jase wybral film. Cholera wie co to byl za film bo wcale bym go nie ogladala gdyby nie to, ze byla jego kolej wybierania.
Mamy piatek.
W piatek w owym czasie funkcjonaowalo cos o nazwie TeenScreen, gdzie nastolatki mogly ogladac filmy, ktore juz byly na wylocie z emisji, bez obecnosci doroslych i za psi grosz. Przy czym w ofercie bylo napisane, ze wstep maja tylko nastolatki, co dla mnie bylo jasne - powyzej 19tego roku zycia wstep wzbroniony. I byl jeden seans jeden na tydzien, wlasnie w te piatki.
Jase wybral film ktory normalnie juz z ekranow zniknal ale byl wlasnie dostepny jeszcze na TeenScreen.
Jako, ze mialam tych lat stanowczo wiecej, tak powiedzmy okolice 18 na kazdy bok pi razy oko, a Jase starszy kilka lat ode mnie, doszlam wiec do wniosku, ze istnieje realne ryzyko, ze nas nie wpuszcza. Zakomunikowalam mu to zdaje sie, ze nawet z dzien przed planowanym seasem. Jase zbyl moje rewelacje slowami, ze to na pewno nie prawda bo przeciez nie moga nas nie wpuscic na seans. Na pewno wpuszcza tylko trzeba bedzie zaplacic normalna cene biletu. Zapytalam go czy jest tego pewien, on odparl ze tak. Co sie bede z Tubylcem klocic, tak? Ale wewnetrznie pomyslalam sobie 'Bedzie ciekawie'. I bylo. Ale JAK!
Otoz o wlasciwej porze stanelismy w kolejce. Podeszlismy do kasy, Jase jako mezczyzna wyglosil nasze zapotrzebowanie... i... uslyszal, ze nie sprzedadza nam biletow. (heh, pomyslalam)
Stoje cichutko jak trusia, w ogole jakby mnie tam nie bylo bo co mam powiedziec? Ze "A nie mowilam"? O nie.
Czekam co bedzie dalej plus smiac mi sie chce nieludzko, wrecz sie turlam po podlodze wenetrznie, rycze, wyje, smarcze ze smiechu, ale wszystko wewnetrznie. Na zewnatrz Mohikanin to przy mnie czlowiek pelnej mimicznej expresji.
Slucham i kontroluje powloke zewnetrzna.
Jase zaczyna dyskusje. Rozmowa glownie polegala na wzajemnym przekonywaniu sie czemu nam biletow nie sprzedadza, a czemu powinni.
A ja sobie mysle "QR*A, nie wpuszcza mnie do kina bo jestem za stara... No tego jeszcze nie bylo. Tydzien temu pytali czy mam znizke studencka, a dzis mi mowia ze jestem za stara..." I normalnie z tymi slowami na ustach bym odeszla od kasy, potencjalnie rechoczac wespol z towarzystwem i debatujac gdzie teraz narobic dymu. Ale nie tym razem.
Slucham zatem i patrze i debieje.
Jase zaczyna sie pienic i widac po nim ze bedzie robil dym. Przy jego temperamencie to mniej wiecej jakby naparzac slonia packa na muchy, ale ja juz widze ze zamierza zrobic z siebie idiote, a przy okazji ze mnie tez. Mnie tam nie szkodzi - swietnie umiem zrobic to sama, to raz sie nie musze wysilac.
Po kilku chwilach tej wymiany razom packa na muchy zaczynam sie odsuwac od mojego towarzystwa, bo ludzie patrza dziwnie nie tylko na niego ale juz i na mnie gdyz jest mi coraz trudniej zachowac powage i zaczynam sie jawnie smiac. Rzecz jasna Jase rzucil mi spojrzenie pelne niemego wyrzutu.
I wtedy mnie udezylo: Oh kuzwa on to na prawde traktuje bardzo powaznie. Smiertelnie powaznie. Matko jedyna on nie ma stosownego poczucia humoru. I ja ma msie z kims takim spotykac? O NIE.
Oczywiscie biletow nam nie sprzedali
Do polozenia sprawy przylozyl sie jeszcze pozniej tego wieczoru.
Poczatkowo probowal za wszelka cene wypchnac nas na jakis inny film, co nie zadzialalo bo nie bylo nic co bylam sklonna ogladac po raz drugi, a tego co nie widzialam to on nie bardzo mial chec ogladac, wiec probujac ratowac sytuacje zaproponowalam, ze mozemy pojsc zamist tego to pobliskiej knajpy na obiad, na co odparl, ze Mama mu przygotowuje ulubiona potrawe na dzisiejszy obiad.
41 letni facet mowi babce, z ktora mysli ze sie spotyka, ze nie pojdzie na obiad bo mu Mama upiekla cottage pie. Surrealistyczne troche co? Ja mam farta do takich surrealistycznych zachowan u ludzi. Nie tylko u facetow. Albo wysoce skomplikowanych typow, pod roznymi wzgeldami. Ech... Nigdy nie twierdzilam, ze chce miec latwo, ale czasem zastanawiam sie czy mam gdzies napis "Weirdo's Wanted".
Zdaje sie, ze stracilam nieco panowanie nad mimika i moj wyraz twarzy musial zdradzac conajmniej zaskoczenie o ile nie zdegustowanie, bo pospiesznie dodal, ze wlasciwie to on te potrawe moze zjesc tez jutro na lunch, wiec chodzmy do tej knajpy.
Acha - jeszcze pozniej napisal skarge do centrali tej sieci kin i sie na nich obrazil. Na mnie troche tez, bo mu nie chcialam kibicowac i co gorsza do kina chodzilam nadal tylko z albo solo albo z innym towarzystwem.
Po tym wszystkim uznalam ze jednak przeszkadza mi to ze w jego glowie sa to randki i postaralam sie zakonczyc ten proceder taktowniej niz mam to w zwyczaju bo pracujemy razem i ogolnei to go lubie ale nie istnieje mozliwosc zebym przyjanila sie romantycznie z kims kto do teg ostopnie smiertelnie powaznie traktuje cos tak w moim odczuciu trywialnego jak wtopa z wyjsciem do kina!
----------------------------------------------
Przypadek 5
W zeszlym roku. Wyspa rzecz jasna. Pewnie z rok temu nawet sadzac po dacie premiery. Film pt Locke. Tom Hardy. LUBIE. Obejrze kazdy film w ktorym on gra. Uwazam ze jest DOBRY. Fakt ze jest wybitnie w moim typie oczywiscie wcale nie przeszkadza. Film w ktorym gra tylko on i jedzie samochodem non stop gadajac na glosnomowiacym przez caly czas jest bliski memu sercu.
Chcialam kogos namowic na ogladanie ale sie nie udalo, nawet kolega przebrzydluch ktory normalnie daje sie wyciagnac na tego typu filmy. Trudno. Nie to nie. Swinia nie jestem ,prosic sie nie bede.
Niestety w duzych kinach w mojej okolicy nie puscili tego filmu wcale. W takich niszowych udalo mi sie przegapic. No trudno.
Nagle patrze - w moim lokalny multiplexie bedzie! Jeden seans. We wtorek o 21ej wieczrorem.
Nie lubie tak poznych seansow. Szczegolnie sama nie lubie. Ale przemoglam sie. Zostalam w Kolchozie do pozna. Sprawdalam jeszcze kilka razy czy na pewno tego dnia o tej godzinie ten film ma u nas byc.
Pojechalam do kina, pedze do kas i wyglaszam swoje zapotrzebowanie:
"1 bilet na Locke poprosze. I Loda na patyku. I ten oto napoj" (pelna radosnego oczekiwania ja)
"Na co??" (zaskoczona osoba przy kasie)
"Locke. Taki film" (nie tracac jeszcze pogody wyjasniam)
"Ale my nie mamy takiego filmu" (nieco niepewnie patrzac w ekran kaso-komputerka osoba przy kasie)
"Macie. Bilet poprosze" (Nadal przekonana ze jak bede powtarzac co chce to to dostane, ja)
"Nie mamy." (juz calkie mpewnie, osoba przy kasie)
"???" (zdebiala ja)
"No patrze i my go nigdy nie mielismy. Ja nawet o nim nie slyszalam" (nieco stropiona moim wyraznym rozczarowniam osoba przy kasie)
"Ale na www jest ze dzis o 21...?!" (wyciagam moje ostatnie argumenty)
"Nie ma." (bez wyrazu, osoba przy kasie)
"I nie bylo?" (nieco juz zrezygnowana i rozczarowana ja)
"Nie" (stanowcza osoba przy kasie)
"Ale moze bedzie?" (nie tracac jeszcze nadziei pytam ja)
"Nic o tym nie wiem." (nadal stanwocza osoba przy kasie)
"To ja za ten oto napoj dziekuje ale za loda zaplace bo potrzebuje sie czyms pocieszyc" (odparlam rozgoryczona ja) i z tym cholernym lodem poszlam do samochodu.
Zaczelam wtedy miec niejasne podejrzenia ze cos z ta strona www jest nie za dobrze bo jestem pewna, ze do prawei ostatniej chwili Locke byl pokazywany jak planowany.
----------------------------------------------
Przyadek 6
W tym roku. Pora zimowa. Film mielismy z kolega przebrzydluchem ogladac. Mial byc to Foxcatcher. Mai byc w jakis tam dzien o godzinei powiedzy 19.30. Dostalam program seansow na tydzien z gory mailem. Seans wybralismy. Kolega zaczal niedomagac chyab dzien przed i byla obawa ze nie da rady, wiec powiedzialam mu tak dzien przed jak i o poranku ze jak sie nie czuej na silach niech powie to odwolujemy plany. Przeszla mi przez mysl opcja zarezerwowania biletow ale jak zobaczylam jak on sie czuje i wyglada uznalam ze nie warto. Kolega twardo twierdzil ze pojdziemy.
Swiadoma przygody z Locke sprawdzilam rano i przed poludniem czy na pewno jest ta godzina.
pod koniec dnia (zostalam juz po godzinach bo normalnie koncze kolo 16tej) cos mnie tknelo i sprawdzilam po raz kolejny, a tu Zonk. Seansu na te 19.30 nie ma. jest tylko na powiedzy 20.45 albo nawet 21.15. Dzwonie do przebrzydluch zszokowana a on mi jeszcze do daje ze on jednak nie da rady, a na tak pozna godzine tym bardziej. Troche mi sie podnioslo cisnienie bo po pierwsze pytalam sie kilka razy czy odwolujemy plany, to nie, przetrzymal mnie gowniarz do prawei 19tej i dopiero teraz mowi ze nie, a po drugie jeszcz ma pretensje, ze ja zle sprawdzilam. Przeciez on tez sprawdzal i aprobowal. A ja mam dowod - maila sprzed paru dni programem.
----------------------------------------------
Podsumowujac - przestalam wierzyc wiadomosciom z tego kina i sprawdzam na ich stronie do samego czasu wyjscia bo od tamtej pory sporo takich zmian bylo - np przedwczoraj pokazywalo ze film Ted2 bedzie o 11.30, 12.30 itd, a wczoraj o 11tej zobaczylam ze 11.30 juz nie ma w programie.
Banda patalachow.
A ja i tak kocham filmy w kinie ogladac.
Choc jak widac powyzej jest to jednak zwiazek toksyczny..
A tak na marginesie tego Foxcatchera w koncu nie obejrzalam. Bo to byl ten raz kiedy szlam dla towarzystwa a nie dla filmu, a juz na pewno NIE dla obsady!! ;)
łomatkoicórko razem wzięte. Ależeś wysmarowała :D
ReplyDeleteBozenie najbardziej to się podobała ta histryja z kolegą, albowiemż miała Bożena w zwyczaju spotykać się towarzysko z różnej maści kolegami, co to myśleli, że są z Bożeną na randce, o czym Bożena szczerze nie miała bladego pojęcia. Zdarzyło się nawet takich dwóch, co to (nie jednocześnie, mieli swoją kolej) poznali Stefana (wonczas niemęża), byli z nimi obojgiem "gdzieś", po czym myśleli, że Bożena idzie na randkę, porzuciwszy myśli o Stefanie. Jednemu to nawet wspólne i częste spędzanie czasu w trójkę nie dawało do myślenia. Takoż i Bożenie nic nigdy nie dawało do myślenia i nieustannie finał tych historii zawierał mnóstwo urażonej męskiej dumy. I mnóstwo zdziwienia Bożeny.
Bo teraz tone w kartonach i logistycznych dramatach na okolicznosc srody, a takze musze dokonac serwisu klimy w aucie i 7milionow innych rzeczy, a takie na przyklad EuroTunel czy oje wlasne auto nie chca wspolpracowac i istnieje ryzyko ze bede mieszkala jak Balcerkowie, tylko zmiast krzesel bede sobie scielic na kartonach, nakrywac kartony siadac na kartonach itp. dobrze, ze wiekszosc mam tej samej wielkosci to przynajmniej spac sie da. Doszlam juz do stanu kiedy bylam gotowa porabac klopotliwe sztuki mebli (te od braku wspolpracy auta - rozbieznosc gabarytowa) i martwic sie skutkami po drugiej stronie lustra.
DeleteAch czyli temat nieswiadomego bycia na randce nie jest Bozence obcy. to ulga bo nie bylam pewna czy to zjawisko powszechne... A spotkalo Bozenke to drugie szczecie - kiedy to dwoch takich sie bez Bozenki wiedzy i aprobaty podzielili, ktoremu Bozenka przypadnie? A tak w ogole to ani jeden z tych dwoch nie byl na szortliscie na przyklad ale towarzysko lepiej sprawial sie ten drugi? Nie ze ja jestem jakis man-eater czy co, wrecz przeciwnie. Te cholery maja jedwabne zycie w moim poblizu. Do czasu jednakowoz.
Do czasu az strace cierpliwosc i pogonie.
O rany, a co to aż tak śmie się komplikować? Serca nie majo te meble, no!
DeleteTak, żeby za plecami ktoś Bożeny majątkiem cielesnym rozporządzał, to się nie zdarzyło :) Ale przypomniał jej się jeden kolega, co to już mężatą Bożenę takim uczuciem obdarował, że by starczyło na cztery inne kobiety. Bożena kolegę uwielbiała szczerze, ale platonicznie. Kolega natomiast był gotów Bożenę porwać, wyrwać od Stefana, z dziećmi lub bez - obojętnie, byle się udało. No, awantura nielicha z tego była. Bożena oczywiście jak ta owca ciemna, ostatnia się pokapowała, że coś nie gra w tym przyjaźnieniu.
Potem zaś przytyła z nagła dwajścia kilo i już nie było żadnych problemów z kolegami. ;)
Nic nie ma serca. Stracilam wiare w ludzkosc w pewnym momencie. Na szczescie mala byla wiec bardzo straty nie odczulam. No i na krotko.
DeleteWczoraj jakims sposobem zapetlila sie czasoprzestrzen wokol mnie i Inwentaryzacja lokalu przyszla o tydzien za wczesnie. Po prostu mi sie w glowie nie miesci jak moglo to sie stac, zreszta agencja jak mnie przepraszala to tez nie wiedziala jak to sie stalo. A i jeszcze po drodze Inwentaryzacja gdzies zbladzila i uslyszala w kolejnym rownoleglym swiecie ze ja potrzebuje 2 dodatkowe dni za ten tydzien. WTF? bo inaczej seneda. A na koniec aby dodad obelge do obrazen firma sprzatajaca rekomendowana przez agencje powiedziala ze nie moga mi podac szacunkowych kosztow bez wizji a na sama wizje im sie nie chce przyjezdzac bo za daleko, mimo ze termin jaki mnie jest potrzebny maja nawet wolny. czekam godzine na konkurencje i jak nic nei powiedza dzwonie do agencji niech zalatwi sprawe w moim imieniu.
No to sie wyzalilam.
Ale to jako to, to marne dwajscia kilo sprawilo, ze wielbiciel zaprzestal wielbienia (nawet na odleglosc po tej awanturze?)? To one nie byl prawdziwy wielbiciel.
Oraz ten nagly naplyw grawitas brzmi znajomo - u mnie odbyl sie poprzednim stuleciu po dwoch zastrzyakch hydorkortyzonu w krotkim czasie i od tamtej pory nic juz nie bylo takie samo... i nadal nie jest ech.
Spakowalam ksiazki wreszcie!! takze troche innych rzeczy oraz wydalam dwie wielkie torby kurtek ktore sie "skurczyly od wiszenia w szafie". ;)
Fader planuje dzis pakowac troche kuchni, bo sparl sie pomagac.
A mnie czeka jeszcze przeglad ciuchow, ktore mogly sie skurczyc od lezenia w walizkach... Byle do srody!! I niech juz sie skoncza te negatywne zapetlenia czasoprzestrzeni.
Noo, te zapetlenia są najgorsze, bo człowiek się dezorientuje. Co u CIebie świetnie widać jak się na gości popatrzy. Jeszcze gdyby to było na ladzie a nie na wyspie,to pewnie i sanepid by się jakiś znalazł do kontroli nagłej ;)
ReplyDeleteTamten wielbiciel to szybciej awantury wywołał, niż Bożenie hormon zbudował otulinę zimową. Chodziło o to, że wraz z utyciem skończyły się dwuznaczne jakieś podchody, bo za taką grubą babę i to mężato-dzieciatą to tylko jakiś desperat by się zabierał.
Bożena właśnie idzie do sypialni robić porządki. Co się pokurczyło, to dobrze wie, ale jakaś ją pilna potrzeba porządkowania dopadła przed sekundą i nie moze się powstrzymać. Z resztą, jak się uwinie szybko, to poopowiada.
Jak mówisz, że do środy, to niech będzie. Bożenie na razie do soboty wystarczy w zupełności, ale się nie kłóci ;)
To ja rozumiem o co z otulina chodzi, ale prawdziwy wielbiciel nawet po awanturze wielbi tylko juz bardziej dyskretnue albo podstepnie. Wiem co mowie. Fakt zem tylko gruba baba, bez urzadzen peryferyjnych typu maz i dziec ;) ale wielbiciel dlugofalowy raz mie w zyciu spotkal. Owszem nadal acz od dobrej dekady juz chyba bardziej z przyzwyczajenia niz faktycznej pasji. Nie w moim typie a ja taka malo kompromisowa jestem w takich sprawach ;)
DeleteKolejne 2 torby do oddania gotowe a jeszcze szafa nie spakowana i komoda. Reszta zgrubsza juz. D-day sroda, a godzina zero kolo 19tej przypada. Niech juz bedzie jutro.