Dzis krotko tak bo wspomnienie spisane juz od dawna, a jakos nie mam na razie w sobie ognia odkurzania czegos starszego.
No i jedna taka Asia czytala juz o Maximie z Wyspy i bym jej chetniej cos jeszcze opowiedziala jak tu zajrzy. Asio - to dla Ciebie jako przedsmak naszej podrozy!!
Tradycyjnie - gogle to skoku w czasoprzestrzeni prosze wzuc. Krotko bedzie wiec nie trzeba pasow zapinac.
Jest rok 2013, poczatek sierpnia. Sroda precyzyjnie rzecz ujmujac, a pamietam to tak dokladnie bo dlatego, ze we srody byly "pomaranczowe srody" i wtedy dwa bilety do kina za jeden dawali i byl to dzien kiedy zawsze byly tlumy narodu na popoludniowe seanse.
Dla mnie byl w tamta srode bardzo denerwujacy dzien. Zawodowo byl, pewnie dlatego ze akurat wrocilam na dniach z urlopu, a czekala mnie wizyta dlugofalowa gosci - dElvix z Mundkiem oraz z narybkiem sztuk jeden, roboczo nazwiemy go Mlody.
Poszlam zatem w ramach odstresowania na film i film byl nawet ok, ale reszta okazala sie juz denerwujaca.
Jako ze byla to sroda, postanowilam celem unikniecia tloku z siedzeniami zrobic
sobie luksus i kupic bilet vip - na szerokich skoro-podobnych
fotelach, bo ludzie zwykle zaluja na luksusy i zwykle jest tam pustawo albo calkiem pusto.
No i co z tego ze zwykle? Jak tylko ja sie pojawiam zawsze robie sie niezwykle...
Jak na zlosc, nie dosc, ze w pol pustym kinie tylko rzad vip byla
zapchany prawie caly to na dodatek conajmniej jeden z mich sasiadow
smierdzial!
Albo facet z lewej albo starsza pani z prawej. Obawiam sie,
ze to ta pani jednak.
Nawet rozwazalam czy by nie czniac na "luksusy" i przesiasc sie do
pospolstwa w jakims pustawym rzedzie, ale wytrzymalam, bo ja tward jestem.
(Plus fakt ze siedzialam w srodku rzedu ktory byl pelen i musialabym sie przepychac! )
Tylko przyjemnosc
to byla bardz osrednia.
A przed filmem grali piosenke Alanis Morisett ze slynnym tekstem "isn't
it ironic?" i dopiero po filmie do mnie dotarlo, ze to chyba bylo ostrzezenie od losu co
do ironii sytuacji gdzie doplacilam zeby miec lepiej tylko po to zeby
miec gorzej ;)
Nastepnego dnia
odbieralam dElvix z familia z T3 Heathrow i bylam juz lekko na spoznieniu, liczylam jednakze, ze dobiegne do przylotow jak akurat wyjda. I pewnie tak by sie
stalo ale...
...ale wjechalam na parking, poziom 2 i czytam napisy - odloty prosto,
przyloty w prawo... no to pomyslalam swietnie sie sklada, podjade na miejsce i czym predzej pojechalam
prosto.. Zaparkowalam ze 20 krokow od wyjscia na odloty, idealnie bo
tuz przy parkmiejscu na wozki, wysiadlam zamknelam auto, pieczolowicie
zapamietalam gdzie stoje, ruszylam do wyjscia i wtedy mnie oswiecilo gdzie stoje a gdzie sie powinnam znajdowac... Rozwazaylam nawet opcje pojscia z buta do wlasciwego przejscia ale od odlotow trzeba rypac przez caly parking zeby do przylotow dojsc...
...wrocilam sie wiec do auta, wyjechalam z miejsca i pojechala na drugi koniec parkingu
gdzie zreszta bylo znacznie luzniej i zaparkowalam ze 20 krokow od
wyjscia na przyloty. Tyle ze zrobila sie juz sporo pozniej, wiec wyslalam dElvix sms, ze jestem tylko przestawiam sie z odlotow na przyloty, czym rozbawilam ja i jej meza niemilosiernie dzieki czemu opoznienie wybaczyli mi bez oporow.
No i idac juz za ciosem namowilam ich od razu na tych przylotach na jakies szybkie zakupy na lotniskowym sklepie bo byl to normalny sklep z normalnymi cenami, a nie lotniczymi, bo w domu
tylko pingwiny w lodowce, oraz jaja i maslo.Przy kasie, podczas sczytywania naszych zakupow nawijam do dElvix po polsku pod wplywem resztkowej andrenaliny odpuszczajacej juz po pospiechu i pomylkowosci, szczesliwie nic szczegolnie kompromitujacego, ale
generalnie jakies glupoty. Chlopak przy kasie jakos podejrzliwie uwaznie nas
sluchal przy tym zczytwaniu, wiec w koncu cos mnie tknelo i spojrzalam na jego etykietke, a
tam swojsko - Pioterk. No to mowie do dElvix "No ladnie, patrz Pan nasz, a ja tu
sie tak popisuje." A on nic jak z betonu, zero usmiechu, Mohikanin to przy nim czlowiek z bogata i ekspresywna mimika, jedzie do mnie twardo in inglisz: "Can you remove your card and insert it again?", "would you like any cash
back?" to ja nie gorsza, odpowiadam rownie pieknie w tej samej formie, bez
mrugniecia okiem. Pelen Wersal oraz szal cial i uprzezy.
dElvix chyba wyczuwajac gre nie wtraca sie nic a nic.
I chyba na to jednak wymiekl, bo na koniec powiedzial nam dziekuje i dowidzenia po polsku.
A juz bylam gotowa powiedziec do dElvix "Ty patrz jaki wazny, udaje ze
nie rozumie" ale zwrocilam mu w myslach honor - bo owszem,
profesjonalnie zalatwil sprawe sluzbowa i dopiero na koncu sie
rokrochmalil.
No i na zakonczenie popisow lotniskowych przy wyjezdzie z parkingu
zamiast zjezdzac pieczolowicie z 2 poziomu na ziemie, czyli na parter, zjechalam na
pierwszym, na wcieczke krajoznawcza... po parkingu.
Nastepnego dnia, chyba na podsumowanie tej serii moze i nie czarnej acz mocno figlarnej wyszlam z domu w rannych kapciach.
Dobrze, ze mi dosc szybko
przeszkodzilo klapanie i sie zorientowalam zanim wyszlam z budynku, ze cos jest zle, dzieki czemu nie musialam w kolchozie siedziec po japonsku (na pietach).
Bo normalnie buty mi NIE klapia. Nigdy. Nie chadzam albowiem w klapkach.
Klapki rozbiły system :D
ReplyDeleteBożena by się mogła nie skapować, ponieważ chadza w laczkach plażowych pół lata. Na plażę i nazad (zazwyczaj, poza obecnym rokiem który o upałach zapomniał wspomnieć). To by dopiero było, gdyby Bożena w kopalni okazała się służbowo i w plażówkach ..
A no wlasnie. Taki fenomen widzialam w DoGoryNogamiLandii- w Sydney, faceci, bo u nich to sie najbardziej w oki rzucalo, w autobusach jada do pracy, odziani biurowo w bajery i zwisy meskue proste a do tego na bosych stopach japonki. Buty typy klapki, a nie Azjatki. Podobno w metrze tez. Nue wiem bo z metra nue korzystam dobrowolnie. U kobiet to jakis mniej razi bo i pedikura kolorowa blysna i nieraz ten japonek to sandalek jest, a na sadalki jakos nikt sie nue krzywi. Tylko nie wiem czy w biurze zmieniaja klapeczki na cos bardziej oficjalnego panowie czy blskaja przykurzonymi syefanami caly dzien.
Delete