“az nadeszla 18ta i ruszylismy na uprzednio upatrzone
pozycje parkingów przy dworcu glównym w Gdansku.”
Otóz pamietna moich poprzednich przygód z Nawidakcja czolgowa w Gdansku wykonalam research z wyprzedzeniem. czyli poprzedniego wieczoru.
Otóz pamietna moich poprzednich przygód z Nawidakcja czolgowa w Gdansku wykonalam research z wyprzedzeniem. czyli poprzedniego wieczoru.
Bardzo szczególowy.
Szukajac parkingów w okolicach centralnych.
Bozenka
pomocnie podrzucila pare typów, podala nawet pare ulic, ktorych moglam uzyc dla celów
orientacyjno nawigacyjnych.
Podala takze parking co zawsze jest wczesny mwieczorem pusty i za friko tylko trzeba kawalak przejsc do Centrum. Tak ze dwa przystanki tramwajowe (to cytat doslowny).
Z grzecznosci nie powiedzialma co mysle o tym pomysle od razu tylko pomyslalam chwile jakby tu kulturalnie wyjawic, ze ja wole zaplacic, a nie rypac z sasiedniej dzielni z ciezarem. I wymyslilam:
"Te dwa przystanki mnie zniechecaja. Na droge powrotna w szczegolnosci zniechecaja" majac na mysli, ze pewnie bede zrypana po zwiedzaniu Starówki - to bylo zanim sie okazalo ze pogoda nas nie lubi nieprawdaz.
Na guglach wszystko wygladalo super i na dodatek tak bliziutk
od wszystkiego, normalnie mniej jak centymetr.
Niestety Nawidakcja miala focha i co probowalam ja naklonic
do pokazania mi trasy do konkretnego punktu na mapie – np kina Krewetka, gdzie
na pewno parking jest, bo w tym kinie ja kiedys bylam i parkowalysmy z dElvix
samochód na miejscu, Nawidakcja infomowala mnie ze punkt docelowy jest w
miejscu niedostepnym dla samochodu.
Niby wiem ze centrum miasta czy inna Starów lubi miec zakaz ruchu samochodów, ale jakos mi bylo ciezko w to uwiezyc.
Niby wiem ze centrum miasta czy inna Starów lubi miec zakaz ruchu samochodów, ale jakos mi bylo ciezko w to uwiezyc.
Ustawilam wiec ten cholerny na Dworzec Glówny, tfu wróc, Gdansk Glówny i nastawilam sie
na improwizacje.
Efekty byly takie, ze w pewnym momencie po otrzymaniu sms od
Bozenki, ze probuja jechac ale maja korki odparlam “To sie swietnie sklada, bo
ja na razie bladze na potege”.
Wygladalo to tak – Nawidakcja mowi, skrec w lewo o tu.
Ja – kurde, przegapilam
Fader – i co teraz?
Ja – zaraz zawroce
Nawidakcja – to skrec w lewo tu (nie zawracaj)
Ja – Qrwa – kazal mi tu skrecic zamiast zawracac. I tu byl
znak parking jakiegos!
Fader – To co teraz?
Ja (stanowczo)– udam, ze tego nie widzialam i pojade tak jak
mi wczesniej kazala, a jak gówno wyjdzie to wroce tutaj.
Nawidakcja – Skrec w
prawo.
Ja skrecam.
Naiwdakcja - skrec w
prawo jakbys zawracala, ale dalej.
Posluchalam, skrecilam, i widze znak parking.
Kolejny TRIUMF mRufy nad Geografia!!
Kolejny TRIUMF mRufy nad Geografia!!
Ignoruje Nawidakcje i czym predzej baranieje, bo droga na parking wyglada
jak chodnik.
A ja juz kiedys w chodnik probowalam wjechac bo byl kuszaco szeroki, przyprawiajac jednego kolege K o mini-zawal.
A ja juz kiedys w chodnik probowalam wjechac bo byl kuszaco szeroki, przyprawiajac jednego kolege K o mini-zawal.
Ale Fader nie zglasza obiekcji.
No to jade.
...
No to jade.
...
Jest parking.
Wielopoziomowy.
CUD! mimo wszystko udalo sie zaparkowac.
CUD! mimo wszystko udalo sie zaparkowac.
Melduje Bozence, ze jestem na parkingu wielopoziomowym na
ulicy Rajskiej, obok galerii handlowej M.
Na rogu Ulica Grzaska czy jakas tam inna Bagnista. (ha! sprawdzilam - to byla Gnilna. No co blisko bylam!)
Dostaje odp, ze przejechali wjazd na parking i objezdzaja
temat dookola.
Spoko, normalna sprawa, robie to srednio raz w miesiacu, bez prowokacji, a czasem 3 razy w ciagu kwadransa - patrz powyzej.
Jakies 20 minut pozniej, Fader w stanie balistycznym (jak sie pozniej okazalo byl to silny zew natury) usiluje mnie przegonic dokola dzielni zeby “ich poszukac”, co jest mi ciezko utemperowac, bo on najzywczajniej zapomniej, ze nie jest juz w Kansas, znaczy tfu w Stolycy.
Spoko, normalna sprawa, robie to srednio raz w miesiacu, bez prowokacji, a czasem 3 razy w ciagu kwadransa - patrz powyzej.
Jakies 20 minut pozniej, Fader w stanie balistycznym (jak sie pozniej okazalo byl to silny zew natury) usiluje mnie przegonic dokola dzielni zeby “ich poszukac”, co jest mi ciezko utemperowac, bo on najzywczajniej zapomniej, ze nie jest juz w Kansas, znaczy tfu w Stolycy.
Odseparowawszy sie od Fadera dzwonie i slysze, ze oni tez sa
przy centrum handlowym, ale widza inne rzeczy niz ja.
Na przyklad tego mercedsa pod latarni nie widza, co ja obok niego stoje ;).
Na przyklad tego mercedsa pod latarni nie widza, co ja obok niego stoje ;).
Ale w koncu udalo opanowac szal komunikacjyno geograficzny, spotkanie na
szczycie nastapilo, a zew natury dzieki Stefana nawigacji zostal rowniez
okielznany.
Ruszylismy na polowanie.
I tu ujawnilo sie, ze to nadal nie jest moj dzien (patrz czesc Komedia Pomylek 2), bo dotarlismy do upatrzonego lokalu dosc sprawnie, lokalu dodam, serwujacego pierogi w rozmaitej formie (ja tych pierogow spragniona bylam jak kania dzdzu, bo sobie ich odmawialam od przylotu, szlifujac apetyt na ten konkretny lokal), ktory to lokal powital nas pytaniem:
I tu ujawnilo sie, ze to nadal nie jest moj dzien (patrz czesc Komedia Pomylek 2), bo dotarlismy do upatrzonego lokalu dosc sprawnie, lokalu dodam, serwujacego pierogi w rozmaitej formie (ja tych pierogow spragniona bylam jak kania dzdzu, bo sobie ich odmawialam od przylotu, szlifujac apetyt na ten konkretny lokal), ktory to lokal powital nas pytaniem:
“Czy macie panstwo rezerwacje?”
Ja zbaranialam, bo rezerwacje to ostatnio potrzebowalam w
lutym do eleganckiej restauracji w Brugii i wybralam zamiast tego porcje frytek
na wynos, a rezerwacji do pierogarni nie spodziewalabym sie w zyciu.
Bozenka z ekipa tez wyrazili zaskoczenie i polowicznie (bo niektoryz sie skrycie cieszyli - egzemplum Fader) rozczarowani ruszylismy na poszukiwania innych opcji zywnosciowych, zawadzajac po drodze o jakas podpicowana mordownie i ladujac w koncu i nawet po dosc krotkim poszukiwaniu w lokalu chyba sezonowym (?) w ktorym Bozenka byla ostatnim razem bedac przy nadziei ze starsza latorosla, co dodalo imprezie dodatkowego kolorytu.
Bonusowa, zlokalizowana atrakcja, bylo to:
Bozenak nazwala to Rafaello, mnie zalazek Gwiazdy Smierci (choc nie jeste mfanka SW, a raczej juz konkurencji) przyszedl do glowy, ale jakby tego nie zwac, zaskoczylo mnie jak siadalam przy stole i przez chwile tylko ja to widzialam.
Jak latwo zgadnac jest to odbicie lampy/zyrandola wiszacego nad stolem, a podczas siadania zarowka w srodku byla niewidoczna co sprawilo ze autentycznie zamarlam zbaraniala w polowie siadania wzbudzajac sensacje, rowniez zlokalizowana, bo w swietle dotychczasowych osiagniec spodziewalam sie podswiadomie ze to "cos" zaraz sie na mnie rzuci!
Bozenka z ekipa tez wyrazili zaskoczenie i polowicznie (bo niektoryz sie skrycie cieszyli - egzemplum Fader) rozczarowani ruszylismy na poszukiwania innych opcji zywnosciowych, zawadzajac po drodze o jakas podpicowana mordownie i ladujac w koncu i nawet po dosc krotkim poszukiwaniu w lokalu chyba sezonowym (?) w ktorym Bozenka byla ostatnim razem bedac przy nadziei ze starsza latorosla, co dodalo imprezie dodatkowego kolorytu.
Bonusowa, zlokalizowana atrakcja, bylo to:
Moje Osobiste Rafaello, foto by mRufa |
Jak latwo zgadnac jest to odbicie lampy/zyrandola wiszacego nad stolem, a podczas siadania zarowka w srodku byla niewidoczna co sprawilo ze autentycznie zamarlam zbaraniala w polowie siadania wzbudzajac sensacje, rowniez zlokalizowana, bo w swietle dotychczasowych osiagniec spodziewalam sie podswiadomie ze to "cos" zaraz sie na mnie rzuci!
Lokal serwowal zywnosc akceptowalna przez wszystkich, z
jednym drobnym wyjatkiem – mianowicie do Faderowej sztuki mies podano mu na oko
dosc mlode, ziemnaki w lupinach – przy czym nie byly to mlode lupiny, stad
podejrzenia, ze mogla to byc mlodosc symulowana (znaczy stare, niewyrosniete
kurduple), ale to nie popsulo nastroju nikomu tylko troche poparzylo mi palce, bo w smaku byly dobre (po tym jak czesc z nich obralam ze skóry, stad te palce).
Wieczor toczyl sie
radosnie i pogodnie, Fader bawil sie doskonale i kompletnie nie zauwazal uplywy
czasu, Wasy, wygladalo, ze tez nie maja zastrzezen, ale nadeszla ta chwile,
ktore nadejsc zawsze musi... mianowicie po posilku podlewanym napojami
rozmaitemi rozlegl sie zew natury...
Po lewo niewyrosniete kurduple udajace mlode ziemniaczki, co do reszty same pochwaly :) Foto by Bozenka. |
Troche niepewnie, ale z ulga powitalam fakt, ze jestesmy na
Planecie Ojczystej i nie musze za wszystkim chodzic i robic za tlumacza, bo
bywa to czasem klopotliwe, np czemu domagam sie wychodka meskiego, bedac
wyraznie plcia meskiej przeciwna...
Fader po dluzszej chwili powrocil i zaczal opowiadac swoje
przygody – mianowicie wychodek byl praktycznie w sasiedniem miescie i szlo sie
do niego “korytarzem” oraz przez mostek i w ogole jakos dlugo, co sugerowalo,
ze na wyprawe warto wybrac sie z dobrym wyprzedzeniem bo ktos bardziej
zdesperowany moze miec problem z dobiegnieciem (co mnie natychmiast
przypomnialo wychodek w mieszkaniu rodzicielstwa dElvix, bo tam tez trzeba
ruszyc z wyprzedzeniem, zeby dobiec na czas). Jedyne czego mi brakowalo z
niespodziewanego smoka broniacego dostepu do przybytku.
Bozenka zdaje sie moze potwierdzic zakres przygód.
Dodatkowa atrakcja byly rozlegajace sie z zaplecza okazjonalne lomoty, ktore z racji lokalizacji stosunkowo niedaleko morza mnie przynosily na mysl zapasy z rekinem i rzucanie nim o sciane za plecami Fadera i Stefana. Panowie zawyrokowali, ze to jednak byl wiatr walacy czyms o cos wzmocniony jakims pudelkowatym otoczeniem, ale mnie wizja zapasów z rekime wbila sie w podswiadomosc na mur:
Czarowny wieczor zakonczyl sie, jak wszystko co fajne, stanowczo
za szybko. A zakonczyl sie spacerem na nasz parking, obsypaniem nas podarkami rozmaitemi, ktore
do tej pory powoli ogarniam :)
Dodatkowa atrakcja byly rozlegajace sie z zaplecza okazjonalne lomoty, ktore z racji lokalizacji stosunkowo niedaleko morza mnie przynosily na mysl zapasy z rekinem i rzucanie nim o sciane za plecami Fadera i Stefana. Panowie zawyrokowali, ze to jednak byl wiatr walacy czyms o cos wzmocniony jakims pudelkowatym otoczeniem, ale mnie wizja zapasów z rekime wbila sie w podswiadomosc na mur:
Zapasy z rekine mna zapleczu. Foto z tvn24.pl |
Fader probowal jeszcze Wasów namowic na przejazdzke z nami
czolgiem, co mnie troche zbilo z tropu, bo mialam wrazenie, ze to nie do konca
legalne, ale Wasy nie wykazywali entuzjazmu.
Dowiedzialam sie pare dni temu ze przewozenie 2 lub wiecej
osób ponad to co wpisane w papiery pojazdu jest nielegalne wiec uff, bo zeby
wlasny Ojciec namawial bogom ducha winnych Wasów do kryminalu to mnie troche
zdewastowalo. Ze mnie do zlego namawia i zwykle skutecznei to pol biedy, ale
innych... A tu prosze... wylacznie szara strefa ;).
Udalismy sie wiec kazde w swoja strone.
To znaczy tak mnie sie wydawalo, dopóki po ciemku wsród szalenstwa uspionych juz robot drogowych i objazdów nie zglupialam na jednym z rond (kluczowym jak sie okazalo) i przed krazeniem wokolo niego do wschodu slonca uratowala mnie stacja paliw, gdzie czym predzej sie udalam, wypychajac Fadera do przybytków sanitarnych (wychodka), a ja zapelnilam Czolg swieza dawka paliwa.
Myslac, ze ogarnelam sie z Geografia (buhahahaha), sprobowalam ruszyc dalej i znowu przystapilam do trawersu owego ronda, ale tym razem to Fader wystapil w roli wybawcy i zjechalismy na wlasciwy zjazd juz przy drugim okrazeniu cholernika.
Po drodze zaczal padac na nas deszcz. W lesie prowadzacym do
Fromborka czyli niejako na ostatniej “prostej”. Wyglosilam do Fadera, jak sie
okazalo proroctwo – ze pewnie tylne drzwi beda juz zamkniete i bedziemy musieli
w tym deszczu dokola hotelu latac, zeby wejsc frontem. Fader jakos tak z
niedowierzaniem na mnie popatrzyl i jechalismy dalej.
Do hotelu dojechalismy po nocy, ale jeszcze dobrze przed pólnoca
i zastalismy nawet brame zamknieta.
“Cholera jasna, przeciez sprawdzalam w informacji, czy kaza sie
uprzedzac o póznym powrocie i nic nie bylo napisane” wyglosilma z niesmakiem do
Fadera.
Który, musze dodac jakos wyjatkowo nie mial nic do powiedzenie
na ten temat.
Wycofalam sie troche zeby byc blizej wejscia bo ten deszcz, wyglosilam samokrytyke, ze moglam przeciez zapytac na recepcji przy wyjsciu i juz mialam otwierac drzwi, gdy z frontu hotelu wyskoczylo zwawo dziewcze i podbieglo do samochodu. Czym predzej rozszczelnilam okno i przystapilam do negocjacji.
Wycofalam sie troche zeby byc blizej wejscia bo ten deszcz, wyglosilam samokrytyke, ze moglam przeciez zapytac na recepcji przy wyjsciu i juz mialam otwierac drzwi, gdy z frontu hotelu wyskoczylo zwawo dziewcze i podbieglo do samochodu. Czym predzej rozszczelnilam okno i przystapilam do negocjacji.
Pokajalam sie jak nlezy chociaz przynaje, ze bez przekonania
bo w koncu to hotel ***, a nie stancja, czy internat dla dziewczat z zasadami,
wiec glównie na melodie, ze “och jak mi przykro, ze musi pani moknac”, ale nie
spotkalo nas slowo pretensji, bo dziewcze rownie zwawo otworzylo nam brame,
nastepnie przebieglo przez pól hotelu
zeby nam otworzyc drzwi tylne, za co podziekowalam juz szczerze i zglebi jestestwa,
bo mi szkoda bylo moknacego Fadera – ja mialam kaptur, a wicher tez nie ustal
wiec parasol to se mogl od razu na kolanie zlamac zeby zaoszczedzic szarpania z
wiatrem celem osiagneicia tego samego efektu.
Nastepnego dnia zbieralismy sie do wyjazdu jak sójki za
morze.
Ale o tym to juz nastepnym razem bedzie.
Ciag dalszy nastapi.