Description

Wspomnienia mniej lub bardziej biezace, bo technologia wyparla potrzebe pisania listow i nawet maili do bliskich i blizszych i tych calkiem oddalonych

Wednesday, 28 June 2017

Komedia Pomylek, odcinek 3 Zmagania z Nawidakcja i czemu to nie byl mój dzien.

W poprzednim odcinku:

“az nadeszla 18ta i ruszylismy na uprzednio upatrzone pozycje parkingów przy dworcu glównym w Gdansku.”

Otóz pamietna moich poprzednich przygód z Nawidakcja czolgowa w Gdansku wykonalam research z wyprzedzeniem. czyli poprzedniego wieczoru.
Bardzo szczególowy.
Szukajac parkingów w okolicach centralnych. 
Bozenka pomocnie podrzucila pare typów, podala nawet pare ulic, ktorych moglam uzyc dla celów orientacyjno nawigacyjnych.
Podala takze parking co zawsze jest wczesny mwieczorem pusty i za friko tylko trzeba kawalak przejsc do Centrum. Tak ze dwa przystanki tramwajowe (to cytat doslowny).

Z grzecznosci nie powiedzialma co mysle o tym pomysle od razu tylko pomyslalam chwile jakby tu kulturalnie wyjawic, ze ja wole zaplacic, a nie rypac z sasiedniej dzielni z ciezarem. I wymyslilam:
"Te dwa przystanki mnie zniechecaja. Na droge powrotna w szczegolnosci zniechecaja" majac na mysli, ze pewnie bede zrypana po zwiedzaniu Starówki - to bylo zanim sie okazalo ze pogoda nas nie lubi nieprawdaz.
Na guglach wszystko wygladalo super i na dodatek tak bliziutk od wszystkiego, normalnie mniej jak centymetr.
Niestety Nawidakcja miala focha i co probowalam ja naklonic do pokazania mi trasy do konkretnego punktu na mapie – np kina Krewetka, gdzie na pewno parking jest, bo w tym kinie ja kiedys bylam i parkowalysmy z dElvix samochód na miejscu, Nawidakcja infomowala mnie ze punkt docelowy jest w miejscu niedostepnym dla samochodu.
Niby wiem ze centrum miasta czy inna Starów lubi miec zakaz ruchu samochodów, ale jakos mi bylo ciezko w to uwiezyc.
Ustawilam wiec ten cholerny na Dworzec Glówny, tfu wróc, Gdansk Glówny i nastawilam sie na improwizacje.
Efekty byly takie, ze w pewnym momencie po otrzymaniu sms od Bozenki, ze probuja jechac ale maja korki odparlam “To sie swietnie sklada, bo ja na razie bladze na potege”.
Wygladalo to tak – Nawidakcja mowi, skrec w lewo o tu.
Ja – kurde, przegapilam
Fader – i co teraz?
Ja – zaraz zawroce
Nawidakcja – to skrec w lewo tu (nie zawracaj)
Ja – Qrwa – kazal mi tu skrecic zamiast zawracac. I tu byl znak parking jakiegos!
Fader – To co teraz?
Ja (stanowczo)– udam, ze tego nie widzialam i pojade tak jak mi wczesniej kazala, a jak gówno wyjdzie to wroce tutaj.
 Nawidakcja – Skrec w prawo.
Ja skrecam.
Naiwdakcja  - skrec w prawo jakbys zawracala, ale dalej.
Posluchalam, skrecilam, i widze znak parking.
Kolejny TRIUMF mRufy nad Geografia!!
Ignoruje Nawidakcje i czym predzej baranieje, bo droga na parking wyglada jak chodnik.
A ja juz kiedys w chodnik probowalam wjechac bo byl kuszaco szeroki, przyprawiajac jednego kolege K o mini-zawal.
Ale Fader nie zglasza obiekcji.
No to jade.
...
Jest parking.
Wielopoziomowy.
CUD! mimo wszystko udalo sie zaparkowac.
Melduje Bozence, ze jestem na parkingu wielopoziomowym na ulicy Rajskiej, obok galerii handlowej M.
Na rogu Ulica Grzaska czy jakas tam inna Bagnista. (ha! sprawdzilam - to byla Gnilna. No co blisko bylam!)
Dostaje odp, ze przejechali wjazd na parking i objezdzaja temat dookola.
Spoko, normalna sprawa, robie to srednio raz w miesiacu, bez prowokacji, a czasem 3 razy w ciagu kwadransa - patrz powyzej.
Jakies 20 minut pozniej, Fader w stanie balistycznym (jak sie pozniej okazalo byl to silny zew natury) usiluje mnie przegonic dokola dzielni zeby “ich poszukac”, co jest mi ciezko utemperowac, bo on najzywczajniej zapomniej, ze nie jest juz w Kansas, znaczy tfu w Stolycy.
Odseparowawszy sie od Fadera dzwonie i slysze, ze oni tez sa przy centrum handlowym, ale widza inne rzeczy niz ja.
Na przyklad tego mercedsa pod latarni nie widza, co ja obok niego stoje ;).
Ale w koncu udalo opanowac szal komunikacjyno geograficzny, spotkanie na szczycie nastapilo, a zew natury dzieki Stefana nawigacji zostal rowniez okielznany.
Ruszylismy na polowanie.
I tu ujawnilo sie, ze to nadal nie jest moj dzien (patrz czesc Komedia Pomylek 2), bo dotarlismy do upatrzonego lokalu dosc sprawnie, lokalu dodam, serwujacego pierogi w rozmaitej formie (ja tych pierogow spragniona bylam jak kania dzdzu, bo sobie ich odmawialam od przylotu, szlifujac apetyt na ten konkretny lokal), ktory to lokal powital nas pytaniem:
“Czy macie panstwo rezerwacje?”
Ja zbaranialam, bo rezerwacje to ostatnio potrzebowalam w lutym do eleganckiej restauracji w Brugii i wybralam zamiast tego porcje frytek na wynos, a rezerwacji do pierogarni nie spodziewalabym sie w zyciu.
Bozenka z ekipa tez wyrazili zaskoczenie i  polowicznie (bo niektoryz sie skrycie cieszyli - egzemplum Fader) rozczarowani ruszylismy na poszukiwania innych opcji zywnosciowych, zawadzajac po drodze o jakas podpicowana mordownie i ladujac w koncu i nawet po dosc krotkim poszukiwaniu w lokalu chyba sezonowym (?) w ktorym Bozenka byla ostatnim razem bedac przy nadziei ze starsza latorosla, co dodalo imprezie dodatkowego kolorytu.
Bonusowa, zlokalizowana atrakcja, bylo to:
Moje Osobiste Rafaello, foto by mRufa
Bozenak nazwala to Rafaello, mnie zalazek Gwiazdy Smierci (choc nie jeste mfanka SW, a raczej juz konkurencji) przyszedl do glowy, ale jakby tego nie zwac, zaskoczylo mnie jak siadalam przy stole i przez chwile tylko ja to widzialam.
Jak latwo zgadnac jest to odbicie lampy/zyrandola wiszacego nad stolem, a podczas siadania zarowka w srodku byla niewidoczna co sprawilo ze autentycznie zamarlam zbaraniala w polowie siadania wzbudzajac sensacje, rowniez zlokalizowana, bo w swietle dotychczasowych osiagniec spodziewalam sie podswiadomie ze to "cos" zaraz sie na mnie rzuci!
Lokal serwowal zywnosc akceptowalna przez wszystkich, z jednym drobnym wyjatkiem – mianowicie do Faderowej sztuki mies podano mu na oko dosc mlode, ziemnaki w lupinach – przy czym nie byly to mlode lupiny, stad podejrzenia, ze mogla to byc mlodosc symulowana (znaczy stare, niewyrosniete kurduple), ale to nie popsulo nastroju nikomu tylko troche poparzylo mi palce, bo w smaku byly dobre (po tym jak czesc z nich obralam ze skóry, stad te palce).
Po lewo niewyrosniete kurduple udajace mlode ziemniaczki, co do reszty same pochwaly :) Foto by Bozenka.
Wieczor toczyl sie radosnie i pogodnie, Fader bawil sie doskonale i kompletnie nie zauwazal uplywy czasu, Wasy, wygladalo, ze tez nie maja zastrzezen, ale nadeszla ta chwile, ktore nadejsc zawsze musi... mianowicie po posilku podlewanym napojami rozmaitemi rozlegl sie zew natury...
Troche niepewnie, ale z ulga powitalam fakt, ze jestesmy na Planecie Ojczystej i nie musze za wszystkim chodzic i robic za tlumacza, bo bywa to czasem klopotliwe, np czemu domagam sie wychodka meskiego, bedac wyraznie plcia meskiej przeciwna...
Fader po dluzszej chwili powrocil i zaczal opowiadac swoje przygody – mianowicie wychodek byl praktycznie w sasiedniem miescie i szlo sie do niego “korytarzem” oraz przez mostek i w ogole jakos dlugo, co sugerowalo, ze na wyprawe warto wybrac sie z dobrym wyprzedzeniem bo ktos bardziej zdesperowany moze miec problem z dobiegnieciem (co mnie natychmiast przypomnialo wychodek w mieszkaniu rodzicielstwa dElvix, bo tam tez trzeba ruszyc z wyprzedzeniem, zeby dobiec na czas). Jedyne czego mi brakowalo z niespodziewanego smoka broniacego dostepu do przybytku.
Bozenka zdaje sie moze potwierdzic zakres przygód.

Dodatkowa atrakcja byly rozlegajace sie z zaplecza okazjonalne lomoty, ktore z racji lokalizacji stosunkowo niedaleko morza mnie przynosily na mysl zapasy z rekinem i rzucanie nim o sciane za plecami Fadera i Stefana. Panowie zawyrokowali, ze to jednak byl wiatr walacy czyms o cos wzmocniony jakims pudelkowatym otoczeniem, ale mnie wizja zapasów z rekime wbila sie w  podswiadomosc na mur:
Zapasy z rekine mna zapleczu. Foto z tvn24.pl
Czarowny wieczor zakonczyl sie, jak wszystko co fajne, stanowczo za szybko. A zakonczyl sie spacerem na nasz parking, obsypaniem nas podarkami rozmaitemi, ktore do tej pory powoli ogarniam :)
Fader probowal jeszcze Wasów namowic na przejazdzke z nami czolgiem, co mnie troche zbilo z tropu, bo mialam wrazenie, ze to nie do konca legalne, ale Wasy nie wykazywali entuzjazmu.
Dowiedzialam sie pare dni temu ze przewozenie 2 lub wiecej osób ponad to co wpisane w papiery pojazdu jest nielegalne wiec uff, bo zeby wlasny Ojciec namawial bogom ducha winnych Wasów do kryminalu to mnie troche zdewastowalo. Ze mnie do zlego namawia i zwykle skutecznei to pol biedy, ale innych... A tu prosze... wylacznie szara strefa ;).

Udalismy sie wiec kazde w swoja strone.
To znaczy tak mnie sie wydawalo, dopóki po ciemku wsród szalenstwa uspionych juz robot drogowych i objazdów nie zglupialam na jednym z rond (kluczowym jak sie okazalo) i przed krazeniem wokolo niego do wschodu slonca uratowala mnie stacja paliw, gdzie czym predzej sie udalam, wypychajac Fadera do przybytków sanitarnych (wychodka), a ja zapelnilam Czolg swieza dawka paliwa.
Myslac, ze ogarnelam sie z Geografia (buhahahaha), sprobowalam ruszyc dalej i znowu przystapilam do trawersu owego ronda, ale tym razem to Fader wystapil w roli wybawcy i zjechalismy na wlasciwy zjazd juz przy drugim okrazeniu cholernika.
Po drodze zaczal padac na nas deszcz. W lesie prowadzacym do Fromborka czyli niejako na ostatniej “prostej”. Wyglosilam do Fadera, jak sie okazalo proroctwo – ze pewnie tylne drzwi beda juz zamkniete i bedziemy musieli w tym deszczu dokola hotelu latac, zeby wejsc frontem. Fader jakos tak z niedowierzaniem na mnie popatrzyl i jechalismy dalej.
Do hotelu dojechalismy po nocy, ale jeszcze dobrze przed pólnoca i zastalismy nawet brame zamknieta.
“Cholera jasna, przeciez  sprawdzalam w informacji, czy kaza sie uprzedzac o póznym powrocie i nic nie bylo napisane” wyglosilma z niesmakiem do Fadera.
Który, musze dodac jakos wyjatkowo nie mial nic do powiedzenie na ten temat.

Wycofalam sie troche zeby byc blizej wejscia bo ten deszcz, wyglosilam samokrytyke, ze moglam przeciez zapytac na recepcji przy wyjsciu i juz mialam otwierac drzwi, gdy z frontu hotelu wyskoczylo zwawo dziewcze i podbieglo do samochodu. Czym predzej rozszczelnilam okno i przystapilam do negocjacji.
Pokajalam sie jak nlezy chociaz przynaje, ze bez przekonania bo w koncu to hotel ***, a nie stancja, czy internat dla dziewczat z zasadami, wiec glównie na melodie, ze “och jak mi przykro, ze musi pani moknac”, ale nie spotkalo nas slowo pretensji, bo dziewcze rownie zwawo otworzylo nam brame, nastepnie przebieglo przez  pól hotelu zeby nam otworzyc drzwi tylne, za co podziekowalam juz szczerze i zglebi jestestwa, bo mi szkoda bylo moknacego Fadera – ja mialam kaptur, a wicher tez nie ustal wiec parasol to se mogl od razu na kolanie zlamac zeby zaoszczedzic szarpania z wiatrem celem osiagneicia tego samego efektu.
Nastepnego dnia zbieralismy sie do wyjazdu jak sójki za morze.

Ale o tym to juz nastepnym razem bedzie.
Ciag dalszy nastapi.

22 comments:

  1. Hahaha, następnym razem wal prosto z mostu :D "Po*ebało Cię chyba, nie będę tyle łazić" też zrozumiem :D:D:D
    W tej pierogarni to zaskoczenie podwójne, go jak ją wcześniej obczajali to była mocno luźna i nikt nie podejrzewał tłoku w środku tygodnia pracującego!

    Fajnie, że podpisałaś zdjęcie, bo se pomyślałam, że kurde, prawie jak moje, ciekawe kiedy zrobiłaś :D:D

    Obsypanie parkingowe, chciałam zauważyć, było obustronne i Twojej siaty jeszcze nie daliśmy rady rozzbroić :D Chociaż dzisiaj akurat pękło opakowanie minisów pomarańczowych :D

    A na kursie mi wmawiali, że przewożenie w ogóle osób poza planem pojazdu jest mandatowane :D Tak że na przyszłość to bez złudzeń, nie wciskamy się pod siedzenia nie z powodów logistycznych, tylko sępimy forsy na daniny dla policji :P

    ReplyDelete
    Replies
    1. No wlasnie ja tez uwazalam, ze nawet jedna ponad norme to juz kazamaty z dozywociem, a przynajmnei grzywna i punkty, a tu w jakims portalu z wiadomosciami ojczystymi bylo, ze policjanci zobaczyli na jakims monitoringu, ze do auta 5 osobowego wchodzi wlasnie osoba numer 8 a 9ta szykuje sie do bagaznika i zainterweniowali i tam wlasnei wyczytalam ze 2 lub wiecej, czyli wynikalo by ze +1 to nie kryminal? Ale to nie jest tak, ze ja portalom informacynym wierze na slepo.
      Ale tu swietnie widac charakter Fadera ktory z igly widly i na odwrot potrafi - od paru lat grozi parkujcym pod domem tylem do okna policja, a akurat przepisy jakos bardzo niewyraznie to reguluja, a tu prosze, do zlego namawial.

      Ja w ogole bylam tego wieczoru na ostatnich nogach przed-przeciekowych wiec dlugo musialam sie rozkrecac, zeby nie isc jak ostatni lamaga, a tylko jak przedostatnia, normalnie nie jest ze mna tak zle, ale odkad biore pewien medykament to mi sie PMS aka BSE zrobilo jakies takie okropnie wyczerpujace fizycznie.

      Zdjeciuff sobie jednak nie przypisuje bo i o wlasne jestem 'zazdrosna' - glownei dlatego, ze rzadko mi jakies uber fajnie wyjdzie :D.

      A co do tloku to przesz byl tez piatek 13tego i nie moj dzien jak juz ujawnilam wczesniej, wiec mnie nie dziwilo jednak NIC :D. Ale juz prawie koniec relacji - wylacznie mi grand finale zostalo :D

      Delete
    2. A to nie wiedziałam, że aż tak jesteś zmaltretowana. I wytrzymałaś z nami wszystkimi, szacun :D

      O zdjęcie to się zdziwiłam, że kadr taki jak mój :D Że jak Ci się to udało, a tu popatrz. Proste rozwiązanie :D

      Delete
    3. hehe, good company always helps.

      No fakt ze nie moj kadr :) Wyslalas mi z innymi fotami, wiec uznalam to za podprogowa wiadomosc, ze mam wykorzystac :D.
      Najlepiej to sie z tydzien temu kopiac w zdjeciach zdzwilam tym Rafaello - ze co to jest i skad mi sie wzielo... a to moja jedyna fotka z Gdanska :D, podobnie jak poprzednio Zabtoperze :D.

      Delete
    4. Jedyna fotka to Rafaello?
      No trudno. Musisz przyjechać jeszcze raz. :P

      Delete
    5. bo zadka konia Sobieskiego nie chcialam fotografowac ;)
      A no pewno musze lol. najlepiej jak bedzie akurat dzien bez deszczu, nie za goracy i z wiaterkiem rangi zefirka bardziej niz mini-halniaka :D i mRufa nie w fazie BSE.
      Nie zebym byla wybredna... haha

      Delete
    6. he, no ależ skąd! To ewentualnie celuj w zimę, wtedy będzie bez deszczu być może. o śnieżycy nic nie pisałaś, to ten.
      :D

      Delete
    7. Bo w sniezycy jest szczególnie duzo "photo opportunities" nieprawdaz... :P

      Delete
  2. W sumie nie mialabym nic przeciwko nalotowi Rafaelli z kosmosu. Jak smakuja tak jak te ziemskie - nie ma problemu, damy rade tej inwazji! :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. No niby owszem, ale ja myslalam ze to zalazek Gwiazdy Smierci i ze inwazja jest nieunikniona, a "resistance is futile" lol.
      a ja dostalam niedawno na sprobowanie ukrainskapodrobke rafaello i to byla porazka bo o ile poczatek zapowiadal sie obiecujaco to migdalka w srodku brak :(.

      Delete
    2. a ja w Polsce jadlam ukrainska chalwe. To znaczy spróbowalam tylko, bo smak miala podly niezwykle, jak sie okazalo. Wyjasnilo sie po przeczytaniu skladu - byla ze slonecznika. Nie polecam.

      Delete
    3. antyrekomendacja zapamietana :)
      Tak to z substytutami bywa, ze nie wszystkie charakterystyki wzorca sa dotrzymane, a zwykle ta krytyczna nie jest ;) - patrz odtluszczone jogurty, czy wyrób czekoladopodobny ;)

      Delete
  3. szukały się, szukały, aż się znalazły :D i nie wiem doprawdy jak do jest z ta nawigacja, ze nie potrafi mówić ludzkim głosę, chociaż się człowiekowi wydaje, ze umi :D

    a rekina już nawet jadłam i wole zdecydowanie śledzie chociażby ;) wew Gdańsku malajalam się na bar mleczny i niestety na tym się skończyło, bo pierogi i kopytka im wyszły :) za to następnego dnia odbiłam sobie w pierogarni tak, ze do dzisiaj chodzę nimi obżarta :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. No wiesz, drobiazg z czolgowa nawidakcja jest taki, ze ona NIE mówi. Ani ludzkim ani nieludzkim glosem. ona z tych milczacych jest. Moja nawidakcja jak juz wspominalam mówi wieloma glosami w tym ze dwa z nic hto ludzkie, a reszta rozmaicie.
      Rekina nie jadlam i o ile z ciekawosci to mzoe i bym wtracila - szczególnei po Twojej "rekomendacji" bo skor owolisz sledzie to jest szansa, ze rekin móglby mi smakowac- sledz to jest cos co mnie odrzuca na odleglosci galaktyczne - zapach, tekstura i prezencja - koszmar z ulicy wiazowej to jest pozytywna dobranocka z happy endem w prównaniu do moich odczuc w temacie sledzia lol. Tak, ze tego...
      Mnie neistety sie nie powiodlo tym razem i nawet na przemyt nie mialam. Kopytka tez zamanego nie zadlam, ale tu chociaz mam gnocchi groszkowe (ksztal i rozmiar, nie smak) na otarcie lez.

      Delete
    2. tyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyle napisalam i mi sie godzilla zaciela buuuuuuuuu

      Delete
    3. podla menda z tej godzilli. Pisz w notesach a poznie wklejaj :)
      albo w ogole pisz mi maile :D szczegolnie jak jakies wazne rzeczy piszesz :)

      Delete
    4. no ważne to było tak sobie, ale na temat :D

      Delete
    5. To pisz w odcinkach - czesc zawsze dojdzie, reszty sie domysle, a Ty mnie podbijesz statystyki - win-win normalnie, nie? :D

      Delete
    6. no wiec było tak, ze jak miałam nawigacje z tableta, to ta gadała debilizmy totalne do tego stopnia, ze po popołudniowej zmianie wew Fabryce Złota (paczaj link: https://www.heraeus.com/en/group/home/home.aspx ) wracając do domu nie dość, ze przez Frankfurt, to wjeżdżałam na jedno i to samo rondo, siedem razy, a każdy raz z innej strony, dopiero gdy za ostatnim razem ujrzałam zaparkowany na chodniku, bez świateł, samochód policyjny, pojechałam z tego ronda, tam gdzie mnie oczy poniesly i stamtąd kazałam nawigacji jechać do domu, znaczy wyprowadzić mnie w miejsce, skąd już będę widzialna, jak wracać, dnia następnego zakupiłam TomTom i ten gadał zupełnie z sensem do tego stopnia, ze jak po mniej, wiecej roku zażyczyłam sobie na urodziny eleganckiej nawigacji (paczaj linka: https://scontent-frx5-1.xx.fbcdn.net/v/t31.0-8/10476126_906606472687773_6666912936375415975_o.jpg?oh=6992cbd1789183fe201866acf47b6ced&oe=59D5A5E1 ), to tylko i wyłącznie z oprogramowaniem z TomTom, bo jest najlepsze, nawet ta obrzydliwie droga Alpine Miska, tak ładnie nie gada, jak TomTom ...

      mówiłam jeszcze, ze Fader zakneblował ta w ciężarówce i udaje, ze ma niemowę ;)))

      Delete
    7. Jak juz to predzej ja zakneblowalam, aczkolwiek mam podejrzenia, ze ona milczaca z natury. Poza tym obecnie jest juz 3 letnia chyba wiec ma prawo do drobnyc hwybryków, ale klasa jaka pokazala w Gdansku wiosna jest nie do pobicia... Ja tez jestem zwolenniczka Bebenków (TomTom), a juz amerykanska masówka - garmi ndala mi tak popalic w Imperium ze dlugim kijem nie rusze :D
      A z tym rondem to prawie tak mielismy z jezdzenie do i z Fromborka - wylacznei na te cholerna 505 nas usilowala nawidalcja wypychac! Myslalam ze sie wsciekne na pcozatku, bo Fader jej wtorowal obsztorcowujac mnei za samowolke, dopoki nie okazalo sie, ze jednak wysylalam nas na lepsza droge. No czasem mi sie cos w zyciu wyjdzie i nie zawsze jest to koszula ze spodni ;)

      Delete
    8. trzy lata, to niewiele i jestem na 99,99% pewna, ze nie ma nawigacji niemowy :D a przede wszystkim, trzeba nawigacje abdejtowac, na takiej nieabdejtowanej jechaliśmy z Miśkiem kilka lat temu pod Gdańsk, przez ćwierć dedeerów, gdzie była piękna, nowa autostrada, pokazywała nam, ze jedziemy przez ugory i kazała ciągle zawracać, w Polsce odmówiła ogólnie posłuszeństwa, stwierdzając, ze takiego kraju nie ma :D

      Delete
    9. apdejtowac to ladna mysl, ale to Czolg Fadera i on nim jezdzi na serwisy badania i inne takie i mozesz sie zalozyc o co tylko zechcesz, ze predzej kapelusz kupi i go zje niz powie w warsztacie, ze maja mu mape zapdejtowac... ;)
      Zanim zaczniesz mamrotac o internetach z powietrza dodam, ze a) mowimy o Planecie Ojczystej i b) czolg z powietrza nie pobiera, a mnie nie stac na robienie mu aodejtu mapy via smarkfon w roamingu, bo mam limit dosc skromny transferu danych i drogo by mi ten apdejt wyszedl :D.

      Kiedys w Imperium co mielismy tego garmina i wg niego na przyklad robilam pare razy Mesjasza na rzece, bo nie mial 'nowego' mostu na mapie (okolo 3 lata mial ten most, a garmin byl z agencji wynajmu samochodów...). ;)

      Delete