Description

Wspomnienia mniej lub bardziej biezace, bo technologia wyparla potrzebe pisania listow i nawet maili do bliskich i blizszych i tych calkiem oddalonych

Friday 5 October 2018

mRufa vs Los 0-1 czyli krótka odslona zmagan codziennych

Jak juz wspominalam gdzies po drodze, jestem z gatunku nazywanego z angielska Contrarian.
Czyli jak to moja Rodzicielka Osobista mawiala "Czemu do cholery jestes taka poprzeczna?!"
I nie chodzilo jej, ze np szersza jak dluzsza, choc niewptpliwe moglo, bom wzrostu dosc nikczemnego, a grawitacja na sterydach mnie kocha, a raczej o fakt, ze ja nie chce tak jak wypada, albo inni sugeruja, nie przepadam za improwizacja i lubie po swojemu, czesto w niszowym stylu. Czyli w pewnych sprawach bywam uparta tak, ze przyslowiowy osiol to przy mnie przyklad spolegliwosci.
Po namysle stwierdzam mozliwosc, ze mamy doczynienia z powrotem Niszczyciela, ale tego nie jestem jeszcze pewna.
Otóz zachecona sukcesem sprzed 3 tygodni postanowilam pójsc ponownie na basen.
Odczekawszy takie rzeczy jak przerwe serwisowa wlasna, wyjazd, czy sluzbowy go-live nastawilam sie cala soba na bierzacy tydzien i postanowilam sobie, ze wykupie od razu kilka wejsc bo sa bezterminowe i duzo tansze niz pojedyncze wejscia i zrobie sobie w ten sposób motywacje.
Czego pod uwage nie wzielam to, ze jak ja sobie cos zaplanuje w detalach, to zazwyczaj wychodzi mi z tego cos takiego, ze trzeba czym predzej myc rece.
Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o twoich planach na przyszłość.(ukradzione z internetów)
Zapakowalam zatem we srode o poranku do auta torbe basenowa (no siatke taka tekstylna, chyba od Bozenki zreszta dostana, z utensyliami basenowymi) i udalam sie do Kolchozu jak co rano.
Dojechalwszy do pracy uswiadomilam sobie, ze nie dobralam sobie z domu gotówki, która chwilowo dysponuje w obfitosci, bo mi na przyklad kuzynka za polowe kwadratu weekendowego wreczyla.
Przemyslawszy sprawe uznala chyba juz wtedy podswiadomie, ze jednak nie pojade na ten basen - pojade nastepnego dnia. Ale jeszcze sobie tego nie uswiadomilam.
Do póznego popoludnia pracowalam dosc leniwie bo przeciez zostaje do 18tej zeby pójsc prosto po pracy na ten basen, ale coraz mniej przekonana, ze to zrobie.
Bo nie chce placic karta, majac gotówke.
Przyszla pora wyjscia z pracy, wlazlam do samochodu jakas taka zlamana na pól i cos mi nos podciekal i glowa cmila, wiec przekonalam sama siebie, ze po prostu nie bylo mi pisane plywanie w tym dniu.
A dowcip polega na tym, ze ja plywac bardzo lubie i nawet calkiem sporo moge mimo kompletnego braku formy (no czyba za jablko to forma) na suchym ladzie, ale patologicznie nienawidze przebierac sie po kapieli.
Dlatego we Francji motywowalam okolice, bo nie musialam sie przebierac, tylko w mokrym kostiume (i tunice nan narzuconej, zeby nie kusisc losu ze przyjedzie greenpeace spychac mnie do wody) po prostu poszlam do pokoju hotelowe i w spokojnosci sie przebralam, wymywajac przy okazji niewadomo skad jakies pol kilo piasku.
Pojechalam do domu.
Zapakowalam od razu wieczorem z szuflady wiecej gotówki (tzn wiecej jak wiecej, dokladnie pobralam cztery dychy bo mi sie zdawalo, ze wlasnie tyle kosztuje pakiet 5ciu wejsc), co dalo mi razem 50 plus pare monet jednofuntowych i jakas drobnica.
Nie sprawdzilam dokladnie ale zdawalo mi sie ze 4ry monety funtowe tam byly.
Nie wchodzac w detale dnia roboczego wczorajszego, zblizyla sie pory wyjscia.
Tym razem nie czekalam na 18ta tylko zebralam sie jak juz mialam dosc Kolchozu i wyszlam powtarzajac sobie mantre "jade plywac, jade plywac, niechemis... a g*wno, bo jade plywac".
Dojechalam do klubu i zaparkowalam strategicznie blisko parkomatu i poszlam placic.
Pamietamy wszyscy jak zdawalo mi sie, ze mam w piterausiku (apropos, to musze jechac do Australii bo obecny juz sie konczy, a od 2005 piterausiki kupije sobie wlasnie w Australii. no to musze, co nie? Organiczna koniecznosc!) 4 funtowe monet i drobnice? Otóz mialam tam dokladnie: 3 funty i 95 pensów.
Zaklelam szpetnie na glos i dalej pomyslalam sobie co nastepuje:
'W morde jeza no. Szkoda, ze nie da sie zaplacic za godzine i 57 minut i musi byc za dwie pelne godziny i koniec. No trudno, za parking zaplace karta.'
Wyjelam karte i wtykam ja gdzie sie da - nic. Zlamalam sie nawet i bylam gotowa uzyc funkcji zblizeniowej, ale tez nic.
A otóz nic z tego nie bedzie, albowiem najwyrazneij w swiecie terminal kartowy nie dziala.
Martwy i koniec.

Argh!!! Chyba zaraz sprawdze, bo moze sie jeszcze okazac, ze zplacilam za te 2 godziny 2 razy w parkometrze!! Nie, jednak nie. Uff.

No dobra, skoro sie tak nie da, to zaplace w recepcji klubu albo po prosze o rozmiane gotówki.
Poszlam i wyluszczam im mój problem machajac glupkowato 5tka.
A oni, ze nie maja drobnych i zebym poszla na recepcje to mi moze rozmienia, albo dadza zaplacic inaczej.
Dowcip numer dwa polega na tym, ze powiedziano mi poprzednim razem, iz czlonki klubu maja za friko 2.5 godziny parkingu, ale ja nie czlonek wiec uznalam na logike, ze nie mam nic za friko.
Poszlam wiec na recepcje hotelowa, tym razem wyjasniajac dla odmiany, ze chce skorzystac z klubu, ale nie naleze i karta nie dziala, a ja mam za malo drobnych.
Kobieta pochodzenia centralno-europoejskiego, acz chyba nie nasza prawdopodobnie mi nie uwierzyla i uznala za cwaniaka co se chce zaparkowac i pójsc w miasto (przez takich wlasnie zalozyli te parkometry na terenie i teraz nawet goscie hotelowi musza placic za parking).
Przyjela bez oporów moja 5tke (która bezmyslnie podalam, zamiast podac karte), a ja sie udalam wreszcie do klubu, gdzie na mój widok recepcja zlapala sie za glowe, bo jak sie okazalo tez mysleli, ze ja cwaniak na parking, albowiem nie musze placic jesli chce korzystac.
Na co ja wyjasnilam, ze ja wiem, ale przeciez nie jestem czlonek.
A otóz nie.
Nawet goscie nie musza za pierwsze 2.5 godziny placic.
Kajalo sie dziewcze straszliwie, ze mnie nie zapytalo od razu, a ja dostalam ataku smiechu, bo przeciez uwazalam, ze widac po mnie, ze ja na sporta przyszlam i nawet mi przez mysl nie przeszlo powiedziec to na glos.
Tak, ze tak.
Ale to nie koniec.
To by bylo za malo zeby az opisywac ku uciesze.
Otóz przyszla chwila zakupu tych 5ciu wejsc, zerkam kontrolnie na tablice cen i czym predzej zerkam ponownie, bo cena 5ciu wejsc to 50 a nie 40ci...

Ot rzucilo sie na mnie kreatywne czytanie poprzednim razem.

Ale ja przeciez nie mam juz 50ciu bo wlasnie przed chwila wydalam 4 co sprawia, ze wszystkiego razem mam znowy o 5 pensów za malo.
'Och qrwasz', pomyslalam bezradnie.
................
................
tu trzymam w napieciu
................
................
................
jeszcze troche trzymam
................
................
................
no juz, juz, wiecej nie trzymam.
................
................
I zaplacilam ta cholerna karta!!

I po co mi bylo sie wpedzac w chwilowa hipochondrie?
No po co?
A moglam sobie spokojnie poplywac w te cholerna srode.
Ale cóz, jak to mówia:
Czyli co cie nie zabije, to cie wqrwi.
Kurtyna.

10 comments:

  1. A zdjęć Ci czasem nie robili po tym jak się im tak narzucałaś, że jednak zapłacisz za ten parking? Ja bym robiła, gdyby ktoś tak mi do kieszeni forsę wtykał. :D
    Poza tym to ciekawe, bo z całej okoliczności pływania (w moim przypadku w zbiornikach naturalnych) jedyne, co mi nie leży, to PRZEBIERANIE SIĘ PO. Nie mówiąc o kilogramach piachu. Z nerek to wypada czy skąd?

    ReplyDelete
    Replies
    1. musi z nerek, jak slowo daje. Wlasnie to jest glówny minus akwenów naturalnych dla mnie, piasek po i ten miedzy palcami podczas.
      Zdjec nie ,ale monitoring tam jest, to moze jak pójdze (chyba jutro) to mi od razu nabija ze tej pani nie oblsugujemy ;)

      Delete
  2. Ooo, to poplywaj i za mnie, bo ja NIE CIERPIE. Chociaz moze i powinnam, bo to dobre na plecy i ramiona, skostniale od pracy przy biurku.
    Plywanie w mojej wersji to uwalenie sie w morzu (a la sniety delfin), w wodzie do kostek przy brzegu, jak mi juz za goraco na plazy, czyli srednio raz na godzine. Aczkolwiek ilosc piasku w majtach taka sama jak u Ciebie.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja bardzo lubie, jak juz wejde do budynku z basenem to mnei nic nie wzrusza. Aczkolwiek poruszyla mnie jedna pacjentka przybytku. Basen bowiem jest kryty, owszem w stylu przyhotelowym i udekorowany ladniej niz standardowa rzeznia basenowa, ale jednak kryty i oddycha sie chlorem z tej wody. Przyszla ta pacjentka, w kostiumie i fryzurze spod igly, z reczniczkiem, gazetka i dwiema szklaneczkami plastykowymi z napojemchybawoda, usiadla na jednym z kilku krzesalek na brzegu basenu, oprala malwoniczo stópke (kopyto znaczy) o podnózek-cum-stoliczek i zaczela czytac gazetke. Siedziala tak przeszlo polowe mojego plywania. Nawet do jakuzzi nie wlazla. Jak slowo daje, siedziala na krzeselku, na przegu krytego basenu, BEZ okien, na reczniczku i saczac chybawode czytala magazn jakis. Ja wyszlam, a ona dalej czytala. BAsen byl chwilami tylko mój, a chwilami maialam do 2 osób towarzystwa. znaczy nie o przeludnienie raczej poszlo.

      Delete
    2. Moze to jedna z tych osób, które leca 15 godzin do egzotycznego kraju na urlop i potem murem siedza przy basenie na lezaku ( #nigdyniezrozumiem ), to sobie zrobila po robocie taka tego namiastke ;D

      Delete
    3. tez sie tak zastanowilam, ze moze w ramach odgrzewania wspomnien z urlopu postanowila sobie posiedziec nad krytym basenem. konczyl mi sie ten zaplacony na sile parking wiec nie moglam dluzej czekac zeby sprawdzic czy wlezie chociaz do jacuzzi, czy pozostanie w krzeselku

      Delete
    4. Mogę Was w razie czego skontaktować z jedną koleżanką, która urlop nadbasenowyy uprawia i robi to z dzikim zapałem od lat. Wybiera sobie ciepłykraj i zimnedrinki i tak sobie odpoczywa robiącnic.
      Nie ma szans jej namówić na nic, co by ją oderwało od basenu (oraz zimnychdrinków).
      Czy jest szansa zrozumieć system, to trudno powiedzieć, ale przynajmniej mogłybyście na żywo wywiad przeprowadzić z okazem ;))))

      Delete
    5. A nie ja takie modele tez znam tu na miejscu - jedna poleciala przed chwila na Kanaryjskie wyspy na 4 noce, podobno kwatera byla beznadziejna, zarcie slabe, ale basen byl bardzo ladny i drinki serwowali tez dobre, wiec wyjazd byl super udany. Nawet sie mialam zamiar nastepnym razem podczepic pod jej ekipe, ale dotarlo do mnei ze to wlasnie ten typ urlopu, wiec jednak chyba sie wybiore solo, albo z inna ekipa ;)

      Delete
    6. W obecnym stanie ducha i materii to nawet nie wiem czy przypadkiem cztery dni picia drinków nad basenem nie byłoby w sam raz dla mnie. Nawet z pominięciem basenu.

      Delete
    7. Zapewnie Cie, ze nie. Nie nad krytym basenem. Ale owszem, tez mialam taka faze, stad mi sie to szukanie kwaterki z hot-tub wzielo. Ale doszlam do wniosku, ze wciaz moge to zrobic i wcale nie musze rypac 7 godzin autem w tym celu - 4 wystarcza i wcale nei musze miec do tego towarzystwa - sama dam rade. Ale to dopiero jak mnie zmora przydusi ponownie. Na raze chlosty zyciowe ograniczaja sie do oskubywania mojego i tak juz lichego budzetu.

      Delete