Description

Wspomnienia mniej lub bardziej biezace, bo technologia wyparla potrzebe pisania listow i nawet maili do bliskich i blizszych i tych calkiem oddalonych

Sunday, 8 November 2015

To chyba genetyczne... Czyli skad ja tak mam?

Otoz mamy nuffke sztuke nie smigana, podroz na Planete Ojczysta/HomeWorld/Ziemie Praojcow.
Wlasnie z niej wrocilam.
Nawet mapki poedytowalan zeby pokazac przyklady.
W zasadzie nic nowego, wszystko w granica odchylenia standardowego.
Ale opowiem bo mi czasem nie wierza, jak mowie "przy moim szczesciu to..."
O tym, ze ledwo zlapalam Orla za ogon to wlasciwie nei warto wspominac - ot jak wyjade z extra-zapasem czasu bo boje sie korkow to korkow sladu nie ma a ja gnije 3 godziny na dworcu czekajac na moj pociag do Paryza (o tu), a jak uznam na drodze obserwacji i logicznego rozumowania, ze polowie ferii szkolnych ruch duzo mniejszy na drogach wiec zapas czasu extra ograniczam do pol godzinki, bo przeciez jak ktos wyjechal to juz bedzie wyjechany, to sie okazuje ze moja logika ma tyle wspolnego z logika co starazacka muzyka z muzyka i mam ponad 40 minut opoznienie, nie zdazam dodatkowo na pierwszy autobus z parkingu na terminal i kolejne 10 minut opoznienia i do okienka celem zdania bagazu dotre jak juz napis "Check-in closing down" sie pojawia...
No wlasnie.
A tym razem wiozlam tez, jak to tylko ja potrafie cala walize ponad 20kg wazaca, a w niej moich rzeczyo tyle: nieywmownema 5 dni (jechalam na 7 ale pralka jakby co jest), skarpety podobnie, pare trampek, 3 topy i sweter na wypadek chlodow. Wiecej nie wieszlo. Dobrze ze u Fadera trzymam od wiosny zapasowe spodnie (a teraz rowniez te trampki bo jechaly aby tam zostac) oraz pidzame, bo chyba bym musiala sie ubrac na cebulke gdybym miala zabierac to ze soba.
I tak nie wzielam wszystkiego co bylo u mnie zamowione, z mysla ze dokupie na lotnisku bo przeciez idioci juz dobra swiateczne wystawili.
Mialam racje.
Wystawili.
Widzialam je jak galopowalam z kontroli bagazu podrecznego do bramki.
Widzialam tez kolejki po nascie osob do kas, wiec nie zatrzymalam sie nawet aby pozadnie sie tym zasmucic...
Ale ktos musi byc ostatni, tak?
Ale nie o tym mialo byc.
Otoz przylecialam we srode. Po poludniu.
Po raz pierwszy w moim zyciu tego wieczora pytalam sie Fadera "Mozemy juz jechac do sklepu?", a on odpowiadal "Jeszcze za wczesnie"...
W sklepie po raz pierwszy w moim zyciu to Fader nie chcial kupic pomidorow malinowych, a ja go prosilam zeby chociaz jedna tacke kupic na probe... Kupilismy... Fader zaluje chyba do dzis ze nie kupil wiecej... (zwykle kaze brac od razu kilka bo kto by sie rozdrabnial na jedna tacke).
No i przyszedl czwartek - dzien maratonu cmetarnego - bo z racji swieta w niedziele na pewno piatek bedzie zakorkowany.
Jechalismy sztafetowo. Cmetarz w A, Cmetarz w B, Cmetarz w C. Pierwszy etap bez dramatow - z A doB droga jest jednoznaczna, nie ma miejsca na jakies wieksze wariacje.
Dodam dla wyjasnienie, ze A to moje miasteczko rodzinne, ale juz od lat ja tam nie mieszkam, a od 2 lat i Fader tam nie mieszka.
Ale mieszkal tam blisko 30 lat, wiec pewne nawyki sa nie do przeskoczenia... W tym trasy.
Z B do C mozliwosci sa o takie:
Jak widac - dostepne trasy sa mniej wiecej zblizone tak czasem jak dystansem. Owszem jest jedna najdluzsza i te wlasnie wybral Fader.
W B - Leoncin sie to nazywa, mozna bylo sie kawalek wrocic i pojechac droga (fioletowa kreska) numer 579, ale nie. Fader mowi - 'Wracac sie taki kawal? Nie...'
Tak owszem to jedna z najkrotszych drog.
Ale w sasiedniej wiosce mieszkali krewni i choc ich juz tam o tej porze roku od kilku lat nie ma, to przez 30 lat Fader zawsze jezdzil droga niebieska, bo wstepowali z moja osobista Rodzicielka do jej rodziny albo w jedna albo w druga strona (a czasem w obie jak na przyklam mnie u nich zostawili na czas wizyty na Cmetarzu w C).
Ale do rzeczy. Pojechalismy zgodnie z wytyczna Protoplasty mojego, bo co mi zalezy, jezdzic lubie, drogi w miare znam, plus auto z nawidakcja wiec jakby co wybrniemy.
Dojezdzamy do skrety na 580, i cos mi miga w locie... Znak ze 'cos tam cos tam most nieprzecostam, Objazd przez costam'.
Mowie: "Tato? Chyba jest zamknieta droga..."
Kompletnie zignorowana jade dalej.
Drugi znak.
Tym razem zwolnilam i czytam:
"Most jakistam nieprzejezdny, Objazd do Sochaczewa ( tu strzala prosto i taka mapka co pokazuje ze droga zamknieta i nada pruc prosto)"
My niby nie do Sochaczewa ale generalnie kierunek sie zgadza.
Fader dalej nie do konca przekonany, mamrocze cos, ze to pewnie dalej bo my przeciez, o tu, tu wlasnie skrecamy... w ten wlasnie oto Zakaz Wjazdu.
No to coz, zakaz to zakaz, jade prosto.
Fader mocno niezadowolny, zaczyna perorowac ze "durnie, kutafony (moje interpretacja), co oni powymyslali, tacy-owacy synowie mamuski swojej niedobrej (moja interpretacja)".
No ale przeciez nie bedziemy zawracac bo teraz to juz prawdziwie bylaby to najdluzsza droga swiata.
I jak pokazuje mapka, cienka czerowna linia, dotarlismy do Celu.
Cos tam niewyraznie pomamrotalam, ze Fader wybiera z uporem maniaka najdluzsze dostepne drogi, to teraz mamy za to nagrode, bo takiej dlugiej to jeszcze nigdy nie wymyslil...
Ale bez przekonania pomamrotalam wiec Fader byl laskaw kompletnie mnie zignorowac.
Zrezygnowana wysluchalam kolejnego monologu jak to na noc zajedziemy i gowno bedzie widac i nawet nie miauknelam, ze to nie ja wybieralam droge wiec kompletnie, a nie pardon, to ze kompletnie nie poczuwam sie dowiny to chyba powiedzialam bo stracilam cierpliwosc, ale nie wspomnialam wyraznie kto wybieral...
Pomyslalam sobie tylko (Proroczo), ze co jak co ale jak tak dalej pojdzie to ja do dElvix sie dzis nie wybiore... No dobra... wykrakalam w myslach.
Do Cmetarza w C dotarlismy - Niepokalanow sie to nazywa.
Po wykonaniu zaplanowanych czynnosci, w tym zamoczeniu moich spodni po raz drugi (pierwszy byl w A), udalismy sie w droge powrotna i zatrzymalismy na samym wstepie w Kuzni Napoleonskiej (o tu).
Kuznia stoi tak, moze i od czasow Napoleona, ale na pewno cale moje zycie i zasadniczo odkad tam bywam to sie kompletnie nie zmienila. Boazeria i dekoracji bez zmian.
Z czasem dobudowala sobie na pleckach (Kuznia) hotel i centrum konferencyjne oraz nawet Grill-Bar.
Menu tez odkad pamietam jest bez zmian. Proste, takie dosc tradycyjne. nawet smaczne. O ile ktos lubi proste wyrazne smaki. Ja owszem
Z duchem czasow nieco idac dodali pewnei z 10 lat temu do menu opcje bezmiesna pt Nalesniki Sochaczewskie, czyli nalesniki z gryczanka.
Ruskich akurat byl brak - trzeba pytac, bo kiedys trafilam.
Takze dla mnie to taka kapsula czasu, bywamy tam z Faderem od lat kilkunastu zwykle wlasnie po drodze z C. Wizyta emocjonalna niejako.
Oraz obiadowa.
I tam tez spozywajac posilek, a wlasciwie juz po, Fader zapytal pani z obslugi czy droga przez Kampinos juz jest otwarta (bo byla robiona i kijowo sie nie podobno jechalo).
Tu posluze sie druga mapka, to bedzie latwiej wyjasniac kolejna 'logike'.
Opcje drogi powrotnej
Droga przez Kampinos to ta fioletowa. Zaczepiona kelnerka doniosla, ze wlasnie koleznka mowila iz tam byl wlasnie wypadek i ze jest korek oraz brak przejazdu.
Fader zatem zadecydowal, ze pojedzimy "Przez Blonie" czyli czerwone kolanko prowadzace do Leszna.
Tak, mozna zapytac czemu za cel majac punkt pt Jozefa Mehoffera (dodam, ze to tylko losowo wybrany punkt na przecieciu trasy Fadera i mojej, ale w ogolnie pojetym kierunku celu podrozy), Fader usilowal znowu wybierac najdluzsze mozliwe trasy - jak juz wyjasnialam, przez blisko 30 lat mieszkal w A i do C jezdzil wlasnie taka trase, przez Leoncin.
Bo przez Warszawe zawsze byly jakies komplikacje.
Old Habits Die Hard...
Ja tez mam tendencje wybierac trasy ktore znam... Nie koniecznie najkrotsze... Fader, co tu kryc ma to po mnie ;)
Tak, tak wiem... odwrotnie. Ale dElvix sie usmieje.
Ale, wracam na droge.
Zblizamy sie do skretu "na Blonie" (skret jest przed Bloniem ale utarlo sie tak u nas mowic (Moze powinno byc Bloniami? Bloniemi? Miejscowosc nazywa sie Blonie),).
I deja vu... Znowu miga mi  oczach znak z napisem "Objazd costam, costam, droga zamknieta costam, costam".
Raportuje Faderowi odkrycia i razem bacznie wypatrujemy powtorki... JEST!
Tak... Droga do Leszna zamknieta, Objazd przez Blonie, Mapka zgrubna, zero konkretow.
Fader swoim zwyczajem puscil wiache zyczen i zlorzeczen i wypatrujemy znakow pokazujacych kedy ten objazd.
A otoz gowno prosze jasniepanstwa.
Podobnie jak przy tym Sochaczewskim zalozenie jest, ze narod wie bo sie zna i radz se przyjezdny goopku sam.
Obrazilam sie tak na znaki jak i na pomysly Fadera, gdzie to niby mam skrecic, przy najblizszych swiatlach skorzystalam z przestoju i uruchomilam nawidakcje, wybralam adres domowy i kompletnie zignorowalam jakiekelwiek sugestie co do tego ktoredy by tu zawrocic zeby pojechac na to Leszno.
(TAK - Fader nadel wyrazal chec jazdy przez Leszno...)
Otoz bowiem wiedzialam ,ze jadac Poznanska trasa (stara, nie nowa S8) w gruncie rzeczy dojedziemy najszybciej, gdzy albowiem i poniewaz jedziemy do Stolycy w godzinie masowego exodusu narodu ZE Stolycy.
W trakcie zignorowalam tez Nawidakcje ktora uparcie kierowalam mnie na Pruszkow (WTF??) i pojechalam dalej prosto troche na pale, troche na pamiec, a ogolnie glownie z przekory.
Co widac na mapce...
Takze juz wiadomo skad mam talent do dokonywania najmniej optymalnych wyborow w zyciu.
Klaniam sie uprzejmie i pedze popelniac kolejne glupoty.

5 comments:

  1. Fader jest uparty i kapkę jakby artystyczny w zakresie nawigacji :D Nie poddałaś kilku synaps przemieszczeniu z trawieniem z tej ogólnej euforii podróżnej?

    ReplyDelete
    Replies
    1. W lipcu z kolei mnie na Zyrardow z Niepokalanowa wypilotowal tak artystycznie ze chyba szybciej by na rowerze bylo, ale nie odtworze trasy. Takze uparty jak najbardziej. Artystyczny? Nie wiem, raczej po pristu hardcorowy Wodnik ;)
      A reszty to ja pardon unizenie, ale nie umiem ogarnac. Pewnie z niedospania...

      Delete
    2. Bożena z tego samego powodu tworzy nadmiernie złożone konstrukcje wyrazowe. Chodziło jej o to, czy mózgownica ci się nie zaczęła trawić od tego negocjowania tras, zamkniętych mostów i wypadkowych wypadków. :D

      Delete
    3. Tak wlasnie podejrzewalam ze pyta Bozenka czy mie sie mozg nie zlasowal, ale zbyt bylam nietomna na takie ryzyka heh.
      Odpowiadajac: nie, ja w ogole do takich spraw jak objazdy, roboty drogowe i inne trudnosci w podrozach mam podejscie dosc stoickie po latach doswidczen. Podobnie jak do pomylonej trasy, skretu za wczesnie czy za pozno. Oprocz korkow. Do korkow mam podejscie balistyczne i psychotyczne. Wiecej niz 30 minut bez zmiany krajobrazu na drodze dosc szybko pozbawia mnie przytomnosci, a jakakolwiek samokontrola odbiega ode mnie zwawym truchcikiem.

      Delete
    4. Heh, to Bożena zna doskonale. Tak samo jak korki na Bożenę wpływają spóźnione autobusy, także dzisiaj jest dziewczyna w nastroju bojowo - zaczepnym.

      Delete