Description

Wspomnienia mniej lub bardziej biezace, bo technologia wyparla potrzebe pisania listow i nawet maili do bliskich i blizszych i tych calkiem oddalonych

Sunday, 7 May 2017

Krwiozercze warzywa vs Niszczyciel mRufa - uwaga - nie dla osob o slabych nerwach lub zoladku.

Czasem korci mnie zmienic moje motto na ten cytat:

"If it wasn't for bad luck, I wouldn't have any luck at all".

Ale to u mnie nie do konca tak, a przynajmniej nie w kompletnie negatywnym znaczeniu.
To raczej jest tak, jak z tym naszym dawnym sasiadem w bloku Rodzicielskim, bo ja jestem dziewczyna z blokowiska, no nie?
Otoz ten sasaid jakis mial niefart okropny dlugofalowo - ze mu najpierw uszkodzili aut, a jak tylko je naprawil to mu je ktos zajumal i pare innych niesypmatycznosci w kumulacji dostal - i sie uzalil mojemu Faderowi, ze on to ma takie gówniane szczescie.
Fader zaintrygowany zamienila sie w ucho o kstalcie znkau zapytania i uslyszal, ze jakby ktos rzucil 100 pomaranczy i jedno gówno i on, ten sasiad, siegnie w te starte na slepo to zlapie to jedno jedyne gówno.
To ja tez tak mam.
Ale jak ktos rzucic sterte gówna, a w niej dajmy na to z 10 pomranczy bedzie, to jak siegne na slepo (i z zatkanym nosem) to jeden z tych pomaranczy trafie.
Czesto bedzie to taki najmniejszy i juz lekko nadgnily, a wogole to sie okaze ze jestem uczulona na pomarancze (NIE jestem), ale bedzie.
Ewentualnie siegne i trafie truskawke (na to jestem uczulona) mimo, ze ich tam nie mialo byc.

To tak tytulem wprowadzenia.
Bo o tym co spotkalo mnie w minionym tygodniu, poczynajac od poniedzialku pierwszomajowego (gdy Merkury jeszcze w retro szalal, ale juz na wykonczeniu), to mialam wcale nie pisac, bo az taka reklama to jednak przesadna moze, ale jak opowiedzialam to M i ta prawie sie posmarkala ze smiechu, to sobie pomyslalam, a co tam, niech bedzie moja strata.

Otoz w poniedzialek w ramach majowki postanowilam ugotowac zupe w kolorze zielonym. Tzn akurat takiej mysli nie mialam, ale mialam kupiona piekna brokule, a do tego marchew i kartoszke, rozmrozilam pora (Por w kawalku slabo sie przechowuje zamrozony – lepiej go podziabac przed mrozeniem. Podobnie marchewka...).
Mialam sie zabrac za krojenie marchewki, ale az mnie odrzucilo od tego i postanowilam zetrzec ja na tarce (szczegolnie ze pokrojona przez mnie marchew smazy sie i dusi nieludzko dlugo.
Wyjelam tarke i rzucila mi sie w oczy NIGDY nie uzywana strona do plasterkowania.
Hm... pomyslalam zaintrygowana. 
I wcielilam w czyn.
Szlo mi swietnie, marchew plasterkowala sie jak marzenie i troche sie rozbestwilam i przy przedostatniej przegapilam konczenie sie marchewki....
I...
Nie wchodzac w detale, zatamowalam rozszczelniony palec, okleilam plastrem i zacielam sie w sobie.
'Malo, ze trafila mi sie krwiozercza marchew to jeszcze miala mi sie zmarnowac??' pomyslalam, 
'O NIE!'.
I dokonczylam plastrowanie w plastrze.
Rozochocona brakiem wiekszych strat w czlowieku, postanowilam w ten sam sposob potraktowac ziemniaczki.
Mlode byly i niezby wyrosniete, ale takie podlugowate mi sie akurat wybraly.
Ciach, ciach, ciach....
"Och Qrwa!" rozleglo sie w kuchennym aneksie.

Ziemniaki tez byly krwiozercze i ten 2gi z 5 ugryzl mnie tak, ze az mnie zatchnelo.

Epitety wyrwaly sie ze mnie konkretne, a rozszczelnienie okazalo sie sporo wieksze.
Probowalam odruchowo przez chwile szukac bakujacego kawalka, ale sie poddalam i zajelam uszczelnianiem ubytku.
Ubytek niestety okazal sie wyjatkowo upierdliwy tak lokalizacja jak i charakterem.

No ale w koncu pare kursow pierwszej pomocy mam za soba i jakims cudem nie padlam zemdlona, ani nie zapomnialam wszystkiego co wiem o rozszczelnieniach cietych konczyn, wiec oklejona lepami na 40% prawej gornej lapy, wqrwiona jak osa, popatrzylam zlowrogo na ten kartofel i wyzwalam mende na pojedynek.

Po jakims czasie, gdy wszystkie marchewki juz uduszone, a kartofelki miekkie i dorzucone do reszty duszonych-smazonych skladnikow zupy, czekaly sobie na patelni, az sie brokuly sie podgotuja, podjelam meska decyzje.

Zdezynfekuje rozszczelnienie.

To pierwsze bylo latwe – nic nie brakowalo i juz zaczynalo sie ladnie zasklepiac (w chwili pisanie tego fragmentu juz prawie nie bylo widac rozmiaru krwiozerczosci marchewki, a to raptem dzien 5ty gojenia byl).
To drugie... hm...
No coz, jak juz raportowalam tu i owdzie, w oczach stanely mi wsystkie pamietane filmy z Brucem Willisem, a takze jeden z episodow Taboo, kiedy to raniony bohater, twardziel nad twardziele, polewa najpierw obficie whiskey albo inna brandy w uklad pokarmowy, a nastepnia tak znieczulony polewa reszta ognistej wody ubytek cielesny, pominelam krok znieczulenia wewnetrznego i polalam moj ubytek spirytusem salicylowym.
.................
Doniesienia prasowe i medialne twierdza, ze niezidentyfikowany zrodlem ryk rozniosl sie po Europie, docierajac nawet do L, pod Stolyca.
To bylam prawdopodobnie ja.

Do towarzystwa puscilam jeszcze kilka niecenzuralnych inwektyw pod adresem szeroko pojetych winowajaców, a nastepnie oblepilam sie kolejnym zestawem lepow.
Ofiara kartofla - palec srodkowy - widac, ze kijowa loklizacja, nie?
Nastepnie zaczelam sie martwic.
- czy polalam ten spirytus aby nie za pozno?
- czy nie wda sie zakazenie?
- jak ja kuzwa leb jutro umyje?
- jak sie w ogole umyje cala?
- czy nie powinnam zawiezc sie przynajmniej do apteki zeby jakas masc antyseptyczna kupic – jeszcze nie bylo 16tej wiec wiekszosc sklepow w tym drogerio-apteka bylby otwarte.
Najpierw uznalam, ze w aptece i tak mi nie pomoga, a skoro brakujacego kawalka nie znalazlam, to nie ma tez sensu szukac pomocy lekarskiej w tej chwili, najwyzej jak sie okaze ze jednak sie zainfekowalo to bede szukac pomocy fachowej.
I wtedy przypomniala mi sie M oraz moja niedokonczona edukacja podyplomowa – Srebro!
Nie, no nie bizuteria tylko wlasciwosci metalu szlachetnego – sa one mianowicie przeciwbakteryjne i przeciwzapalne. 
Jak mama M wykonala sobie uszkodzenie ciete stopy kilka lat temu, to zalatwialy jej corki opatrunki ze srebrem, zeby przyspieszyc gojenie i zapobiec infekcji rany.
Moja ranka to ubytek, wiec mimo, ze nie jest duza to jest potencjalnie dosc ryzykowna.
Pomyslalam wiec, ze poszukam opatrunkow ze srebrem najpierw w internetach zakupowych, a jak tam sie nie da to w tej aptece internetowej co juz kiedys mnie ratowala z opalow oferujac swoje uslugi ekspresowej porady i dostawy.
Przestrzen zakupowa okazala sie przyjazna – opatrunki jalowe ze srebrem byly dostepne. 
Ceny takie troche mniej przyjazne, ale jak to Marga i dElvix mawiaja “pracuje sie to sie ma” wiec zaczelam szukac wlasciwego produktu.

Jak najmniejszy rozmiar byl potrzebny bo i tak sie bedzie marnowac biorac pod uwage, ze u mnie deficyt jest na palcu, a nie na powierzchnie plaskiej rozlozystej.
Wybor byl prawdziwie duzy. Opatrunki tez raczej spore.
Kopalam z zapamietaniem, az wykopalam cos co odczytalam jako opatrunek tasmowy, ze srebrem, 40 cm dlugosci.
Kosztowal prawie 20 lokalnych dukatow.
A od 20 jest darmowa dostawa.
Odruchowo puknelam paluchem w przycisk i okazalo sie, ze to nie byl ten co trzeba, bo mianowicie puknelam w “kup teraz bez zawracania dupy”.
Ale pomyslalam, ze skoro darmowa dostawa jest to po pierwsze moglabym skorzystac, a po drugie to pewnie moge odebrac w paczkomacie tylko musze zmienic adres dostawy.
I tu nastapila pomrocznosc jasna bo myslac, ze jesli nie zaakceptuje tego ostatniego ekranu i wyjde z aplikacji to nie bede miala dokonanego zakupu, tak wlasnie zrobilam i zaczelam process od nowa. Troche mnie zastanowil widok dostepnej ilosci minus jeden, ale pomyslalam ze to cash sie nie odswiezyl i wyparlam temat.

Zamowilam ten opatrunek w tasmie, z ekspresowa dostawa do paczkomatu (dodatkowo z filmem dvd pt Mad Max z 1979 roku korzystajac  nie z darmowej dostawy, ale z preferencyjnie niskiej ceny ekspresu), do odbioru nastepnego dnia i zadowolona z siebie, ze zapobiegne zakazeniu i tak sprytnie wykorzystalam opcje portal zakupowego, poszlam zastanawiac sie nad reszta zmartwien i dokonczyc produkcje zupy.
Potwierdzenie wyslania przyszlo po paru godzinach.

Popelnilam zupe, a nastepnie otworzylam sobie paczke bezcukrowych lakoci w ciemnej czkoladzie o smaku zurawiny, myslac, ze cos mi sie od zycia nalezy po takich przezyciach.

Lakocie byly kupione na zas dla Fadera, na czerwiec, ale po pierwsze kupilam 2 paki, a po drugie, jakby byly tak dobre jak kupione uprzednio jagodowe, to zawsze moglam odkupic pozarta pake.

Lakoc okazala sie szokujaco nieprzyjazna dla szczeki.
Nawet przec chwile zastanowilam sie czy tak oslablam w szczekach, ze sobie nie radze, ale przetestowalam szczeki na czyms innym i wyszlo mi, ze jednak nie, to nie ja.
Sprawdzilam profilaktycznie opakowanie i odkrylam, ze otrzymana przed tygodniem lakocie mialy przekroczona date przydatnosci do sporzycia o 2 miesiace.
Sprawdzilam druga pake – to samo.
Rozwazylam zwrot, ale jedna paka juz otwarta, wiec postanowilam, ze napisze do sprzedawcy z zazaleniem.
Nastepnego dnia Sprzedawca mnie przeprosil, powiedzial, ze faktycznie sprawdzil zapasy i cala partia lakoci o tym smaku byla tak samo przeterminowana i bedzie sie z dostawca klocil, a mnie daje zwrot kosztow i nie kaze odsylac niejadalnych lakoci.
Ucieszylam sie bo organicznie nie cierpie robic zwrotow, a refundacja kwoty prawie 20 lokalnych dukatow to fajna sprawa.
Nastepnie dostalam informacje, ze moje ekspresowa dostawa jest gotowa do odbioru. Zadowolona pojechalam do paczkomatu prosto z pracy.
Pobrana paka troche mnie zaskoczylo, bo jakos spodziewalam sie mniejszego jednak rozmiaru.

Wiedziona niecierpliwa ciekawoscia rozpakowalam przesylke w bagazniku pod sklepem i zdebialam.
Upragniony opatrunek tasmowy ze srebrem okazal sie...

Jamowym upatrunkiem jalowym. 
Alginianowym.

5 sztuk tego jalowego opatrunku jamowego w duzym pudle.

Bez nijakiego srebra.

"Qrwa."
Powiedzialam do siebie pod nosem beznamietnie.
"I co ja teraz zrobie?"
Zapytalam sie pod nosem nieco rozpaczliwie, a palec zawtorowal zalosnie dziabiac mnie fantomowo.

Owszem ubytek jest, no ale nie taki zeby jamowy opatrunek tam pchac.

Zamknelam auto i poszlam do lokalnej apteki, nieco beznadziejnie myslac, ze moze maja tam takie opatrunki jak ja chcialam.

Miec to oczywiscie NIE mieli, ale mieli za to...
Tadam!
Plastry z opatrunkiem z ionami srebra!

Wzielam i przy okazji zlapalam tez lepy wodoodporne rekomendowane do plywania z ranami cietymi malymi myslac, ze przynajmniej glowe umyje nieco latwiej.

Tego ranka mylam sie w jednej rekawiczce do farbowania wlosow (z farby kupionej omylkowo i nie uzytej bo z amoniakiem, ale od 2 lat nie wyrzuconej bo troche szkoda, poki data wanosci nie przekroczona), uszczelniona w nadgarstku gumka recepturka!

Stojac w ogonku patecznym pomyslalam ‘No to sie nacieszylam zwrotem za te lakocie...’, 
a nastepnie ‘a wlasciwie to nawet lepiej bo przynajmniej jest rownowaga w moim zyciowym ekosystemie’.

Pojechalam do domu i odkrylam, ze dostalam maila o wysylce mojego zamowionego opakowania opatrunku jalowego jamowego i ze bedzie on dostarczony jutro do domu.

Zamaralam.

A nastepnie pomyslalam ‘Oh qrwa, co znowu?’.

I przypomnialo mi sie to niefortunne pukniecie w przycisk “kup teraz bez zawracania dupy”.
(tu westchnelam ciezko i troche z rezygnacja)

Nastepnego dnia z lekkim niedowierzaniem (bo jednak mialam nadzieje, ze to system sie pomlil i wyslala mi to samo potwierdzenie 2 razy) patrzylam na moja skrzynke odbiorcza widzac w niej kolejno maile:
“Dzis bedziemy dostarczac”
Oraz
“Dostarczylismy do Twojej sasiadki”.

Majac na stanie 2 paki po 5 sztuk opatrunkow jalowych jamowych BEZ srebra, postanowilam zobaczyc co to jest.

Otworzylam jeden z pojemniczkow z towarem i odkrylam tam co nastepuje:
40cm watoliny do uszczelniania okien oraz niebieski patyczek do miesznia drinków, z bardzo przydatna miarka.

W ten sposob stalam sie wlascicielka 4 metrów tej watoliny do okien i 10 patyczkow do drinkow w cenie 4 funtow za odcinek 40cm plus patyczek.

Nie, nie bede robila zwrotu. 

Jeszcze jakbym jeden zestaw miala to moze, ale nie moglabym sobie spojrzec w oczy wmawiajac komus kto mnie nie zna, ze to na prawde bylo omylkowe i na prawde 2 razy nie wiedzialam, ze zamawiam nie to co chcialam...

---------------------------------------------
Jakby ktos potrzebowal – jeden jest juz niezdatny, ale nadal sluze 9cioma opatrunkami jamowymi alginianowymi wraz z dynksami do montazu.
---------------------------------------------

44 comments:

  1. moje strachy wszelako-zakazeniowe uspokaja nie posiadanie srebra czy innych plastrów oraz septycznych opatrunków, a zwykłej wody utlenionej, jak mnie Kot Sajmon dziabną właśnie jej nie miałam, gdybym miała, nie wylądowałabym w szpitalu dyżurnym i nikt mnie do czegoś innego nie przekona, bo człowiek poleje woda utleniona i się od kopa zrasta ;))))))))))))))))

    jakiś okrągły Geburtstag masz niedługo czy cuś w tym stylu, bo jestem za, aby się zrzucić na maszynę, co trze, kroi i kwadraci, albowiem Ciebie ogólnie jest niedużo, a jak tak dalej pójdzie, to pre pani, nam znikniesz ;)))

    pees, piękne dłonie masz!

    ReplyDelete
    Replies
    1. A dziekuje bardzo. Juz to slyszlam, ale jakos sama tego nei widze :D

      nie mam nijakich okraglych jeszcze przez czas dluzszy :)
      Sama mysle o zakupienie sobie takie tarki co ma ten zychelek do trzymania tartego produktu wrzywnego.
      tarke do sera obrotowa juz mam to nie musze miec wypasu :)
      wczoraj marchewke plasterkoalam przy uzyciu... uwazaj...
      obieradelka do warzyw... o takiego
      http://omggoodies.com/wp-content/uploads/2015/04/5feea537334f3dcb868248b051f528a11954a6f8.png

      Wody utlenione nie mam i nie wierze w nia ;) Moja RO tez ne czula szczegolnego respektu, glownie chyba przez to, ze woda utleniona nie byla trwala w przechowywaniu.
      Mam spirytus salicylowy i tego sie trzymam. Zwykle wystarcza.
      Niestety, posluchalam sasiadki i zaczelam nosic paluch bez plastraod soboty, i teraz musze masc antybiotykowa zatrudniac do pomocy, bo za wczesnie zaczelam szarzowac.

      Delete
    2. ostatecznie nie muszą być okrągłe, wystarczy, ze będą, bo do okrągłych możesz nam zniknąć ;)))

      mnie ten link pokazuje wszystko, oprócz odbieralka :D

      mamy w zwyczaju obdarowywać przyjaciół super-hiper nożami, ale coś mi mówi, ze Ty się na taki podarek nie nadajesz ;)))

      Delete
    3. Kiedys sobie kupie noz ceramiczny, ale nie spieszy mi sie do klejnych prob amputacji palcowej :D

      O... to moze tak:
      http://homeideas.pl/images/large/21134e697fd867cdc8cb1ad64d1f58fab6791efa.jpg

      ?
      Hehe, zniknac to tak latwo nie znikne, troche mnie jednak jest, tyle ze moge sie zaczac upodabniac do tego Czarnego Rycerza Monty Pythona ;)

      Ale siekiery uzywac nie mam w planach - juz raz podjelam probe nieplanowanej (i dzieki topornemu obuwiu lat wczesnych 80tych, nieudanej) amputacji palca u nogi, dzieckiem mlodym bedac i troche sie moj zapal do rabania drewna zmniejszych po tej przygodzie

      Delete
    4. Ty pacz jak możesz jeszcze tym obierakiem marchew załatwić ;)

      http://derstandard.at/1399507050252/Video-Tutorial-Karotten-fuer-Salat-oder-Wok-in-Streifen-schaelen

      Delete
    5. No to wlasnie tak wlasnie w te paski szerokie, a cienkie, kosilam wczoraj marchewke, ale mi sie znudzilo w polowie i pozniej plasterkowalam tym samym obierakiem.
      Takeigo karbowanego nie mam. te waski paseczk it osie nawek jakos nazywaja, ale mi wylecialo z glowy :)

      Delete
    6. tak a porpos nazew, to się mię nie pytaj lepiec jakim cudem piekę w piekarnikowej kąpieli wodnej sernik z mascarpone, który miał być właściwie Pavlovo, efektu pewna nie jestem, bo po pierwsze primo, przepis bardzo zmodernizowałam, a właściwie tak bardzo, ze tylko ta kąpiel się zgadza, po drugie primo, to co mi wyjdzie ma jeszcze stać w lodowce przez noc wiec efektu trzeba długo paczać (no chyba, ze od razu do wywalenia będzie), a po trzecie primo, po kiego grzyba ja się za jakieś piekania biorę, kiedy nie umie!!!???!!! :D

      Delete
    7. No sluchaj, ambicja Cie dziabla, albo... szukasz wymowek zeby sie tym nowym piekarnikiem pobawic :D
      W kapieli wodnej no, doprawdy... W dupie sie przewraca :D
      czekam z uteskneniem na relacje z efektow :D

      Delete
    8. innego przepisu na sernik z mascarpone, na szybko, nie znalazłam, pewnie jakbym teraz na spokojnie to by się coś znalazło, wszystko było jak nie z kwarkiem dodatkowo, to na zimno, a ja musiałam te białka z cukrem przecież zużyć ... jak źle pójdzie, to za 50 minut będziesz miała relacje, bo nawet pacząc go przez szybkę nie mogę, bo całość jest zawinięta wew folie aluminiowo ... o! to tez wedle przepisu ;)))

      Delete
    9. a czemu z Pavlovy zrezygnowalas?

      Delete
    10. Pavlova się sama zrezygnowała, białko się nie ubiło, jak należy i trza było coś wymyślić, bo szkoda sześciu jajko mi było :)

      Delete
    11. Aaaa, moje dusza juz rozumie :) no to trzymam co popadnie, zeby ten sernik kapielowy wyszedl i nie tak jak mnie, tylko tak ja ktrzeba :)

      Delete
    12. wyjęłam z tej wodnej kąpieli, przy czym oparzyłam sobie palca wskazującego, sernik próbował wyleźć z formy i tym sposobem zdjęłam część, jego górnej części, razem z folia aluminiowa, wew smaku jako żywo przypomina budyń waniliowy, ale w przepisie pisało, ze po tej nocy w lodowce, będzie miał inny smak, no ciekawam ;) tak se myślę, ze na wierz mu po tej nocy, nałożę mandarynek z galaretka ... hmmm teraz ma stygnąć wew środku piekarnika, przy letko uchylonych drzwiach ... fakt w dupie ma poprzewracane ;)))

      Delete
    13. cholernik usilowal wyjsc z piekarnika tak jak mnie... co to jest z tymi sernikami... ;)
      Mandarynki z galaratke to jednak jest uniwersalny srodek ratunkowy...
      Hm moze nawet popelnie hostorie na ten temat tylko nie wiem sama czy tu czy na glodnym lol :D

      Delete
    14. na głodnym oczywiście, toć nie z´samymi przepisami człowiek żyje ;)))
      a wyczytałam, ze jak się mocno memła takiego sernika, to on łapie dużo powietrza i wtedy właśnie rośnie, podobno z takim trzeba spokojnie ... i teraz się zastanawiam jak bardzo spokojnie musiałam memłać tego, co mi nie urósł i był twardy, jak kamień hmmmmmmmmm

      Delete
    15. Mnie kazdy rosnie, tyle zpodczas studenie pada na ryj. kamienai jeszcze nie popelnilam, ale ogolnie jadalam rozne serniki, takie o konsystncji sera typu krolewski rowniez ;)

      Delete
    16. mnie tez każdy z pięciu zrobionych w moim życiu rósł i jest napisane, ze do od powiecza, ze im więcej się miesza, tym tego więcej nabiera ... wiesz tamtego, to nawet pies nie chcial zeżreć, ale moja Siora i owszem, ale królewskim bym go jednak nie nazwala, no chyba, ze zakalcem :D

      Delete
    17. No elasnei i tu jest sekret mojego zycia kulinarnego - ja nie wnikam co z czego sie robia i tylko wypieram czynnosci, ktore uwazam na moja logike za zbedne, na przyklad przesiewanie maki, czy ubijanie bialek na piane do biszkopta (nie robie biszkoptow, czy tez do sernika"bo przeciez to sie i tak uklepie jak dodam do masy ;).
      Jedyne co respektuje to reczne mieszanie widelcem, byle jak wytrawnych muffinów np z pieczarkami ;) (innych i niewytrawnych tez), bo empirycznie odkrylam roznice w efektach.

      a najlepsze jest to ze mam taki proszek z Planety Ojczystej do sernika co zapobiega zakalcom - RO kiedys go kupila i uzywala pozniej i zwierzylam sie dElvix, ze o co chodzi z tym zakalcem, przesz serni kto jeden wielki zakalec. Tak po kilku udanyc hsernikach sie zwierzylam, a ona do mnie, ze sernik to tak na prawde jest trudno upiec i ze mozna wykonac w nim zakalec.
      I odkad sie o tym dowiedzialam to udalo mi sie pare sernikow spieprzyc...

      Podobnie z zakalacem w ciastach. bardzo dlugo nei wiedzialam co to jest. przeszl o15 lat roznych wypiekow i nei wiedzialam co to jest zakalec - mit i legenda miejska..., az w koncu ktos mi pokazal i co?? i kurza twarz zaczely mi sie czase mzdazac - np przy okazji tej modyfikacji ciasta z dyni od ciotki de domo W...
      Co tylko potwierdza, ze jak nie znasz zasad to Cie one nie dotycza :D

      Delete
    18. moja skromna osoba i pieczenie ciast nie idą po wspólnej drodze, mam okresy, jak ostatnio, ze się upieram na pieczenie i proszę, wychodzi mi sernik-pavlova ;)))
      no ja mam tak, ze kuchnia żadnych tam pomocy nie stosuje, ni do sernika, ni do ubijania śmietany, ni do sosów czy innych zup, czy jeszcze dresingów do salat, człowiek se musiał radzić trzydzieści lat w komunie bez tego, to i bez tego później żył i żyje, a ciasta, to najlepsze są z dobrej cukierni, albo z Die Conditorei Coppenrath & Wiese, w Bad Ems miałam Babcie (mamę Joli) i Marysie, tutaj korzystam z reszty, no chyba ze mnie nawiedzi taki makowiec, albo inna Pavlova ;)))

      z gotowaniem inna sprawa, kiedy bachory były niedołężne w tym temacie, musiałam gotować codziennie i bywało, ze dwa rożne dania, bo jedno nie żarło tego, co to drugie chciało żreć, później się wycwaniłam, jak poszłam do warzywniaka i np przez piątek popołudnie i sobotę do południa, gotowałam rożne potrawy na cały miesiąc po czym je mroziłam, no chyba, ze był OMS, to on gotował, nic wiec dziwnego, ze teraz, to ja lubię, jak mi gotują, a sama staje przy garach, jak już na prawdę mam na gotowanie wielka ochotę :D

      sernik wedle Miska wyszedł bardzo dobry, dla mnie za słodki, jakby, zresztą wpis popełniłam :)

      http://glodny.blox.pl/2017/05/a-mialo-byc-tak-pieknie-czyli-o-serniku-ktory.html

      Delete
    19. bydlam i czytalam. Pavlova jak dla mnie moze nie istniec, podobnie jak wszelkie ciasta z cytrusów - po prawdzie to sernik z cytrusowa nuta nie zalicza sie do ciast na eS, ktore jak wiadomo sa moja jedyna slaboscia weglowodanowa (poza czekoladkami z marcepane i/lub alkoholem) ;)

      Ale wazne ze mialas frajde eksperymentujac - moje epsperymenty maja okolo 50% moze nawet mniejsze, skutecznosc czyli minimum polowa ladauje w smieciach lub w kiblu ;)

      Delete
    20. twaróg, choćby najbardziej śmietankowy, a także kwark maja taki naturalny kwas w sobie, Mascarpone takiego nie posiada, ani te białe sery i twarożki w Portugalii, a próbowałam wszystko co tylko me oczy ujrzały, to wszystko mi jakoś tak kaszką manną ugotowaną dla niemowlaka, trąci, stad te ilości soku cytrynowego, bo pszeesz wody po ogórkach kiszonych nie wleje :D

      Delete
    21. Moze to jakas mysl. twarogi na sernik na Planecie Ojczystej zwykle nia maja wyrazistego tego kwasku, ale wiem o czym mowisz. Nie jestem fanka mascarpone, tylko wiem ,ze on nie jest slodki jak np serek waniliowy :) mascarpone uznaje wylacznei w formie dodatku do tego pesto czerwonego, a i tak wole moja wersje z philadelphia bo mniej tluste wychodzi :D.
      Ale w tamik razie musi byc to mascarpone uber tluste co probowalas, bo mnie tlustoscia zabil Twoj sos bolonski - mimo, ze chyba najlepszy jaki w zyciu jadlam, ale mnie zabil :)

      Delete
    22. z pol kilo sera, nie chudego tam daje, no i mielone tez chude nie jest, chociaż wołowe ;) następnym razem zrobię Ci takie, jakie robią w Italii :)

      Delete
    23. No nie wiem - nie ma gwarancji, ze bede nadal miesna... cos po ty ostatnim eksperymencie mnie od wiekszosc pieczystego odrzuca. to juz lepuej placki ziemniaczane bo za tym tesknie nieustannie :) no i ten bigos co w zamrazalniku jest (jakos na mysl o nim nadal mam slinotok mimo, ze na pewne mocno miesny :) )

      Delete
    24. to Ci zrobię placka po węgiersku zez italianska bolognese ... a bigos spoko, nie dam nikomu ruszyc, no chyba, ze nowy ugotuje ;)

      Delete
    25. O nie, placek po wiegiersku ni moze byc z bolonskim nadzieniem ;) pozatym akurat wolz ze a'la strogonoffem grzybnym (bez mies :) )
      To kiedy na bigos zapraszasz? ;) bo ja zwarta i gotowa :)

      Delete
    26. strogonowa poezje jadłam w Jerozolimie, w tej restauracji:

      https://www.facebook.com/Rossinis-Restaurant-Jerusalem-181347535407025/

      a nie masz ochoty wracać z Gdańska przez Frankfurt, bo ja mam jeszcze potem do 24 urlop i chyba jeden dzień wolny, nienaruszalny, wiec mnie nikt nie będzie dupy zawracał roboczo :)

      Delete
    27. W PL bede do 24 w ogole. Tzn jak se juz bilet kupie, bo na razie nie mam, wiec zero szansy :(.
      Wiesz, ze mam inaczej niz Ty z urlopami, wiec do listopada bede bardzo skapa, w sensie, ze wykorzystywac musze weekendy z minimalnym zuzyciem dni roboczych. O budzecie nie wspomne, bo jednak musi mi na wszystko starczyc po zaplaceniu zlodziejskiego czynszu :(.
      Dlatego ubolewam, ze zmienilas plany sierpniowe bo mi akuratw sierpniu dlugi weekend wypada i moglabym poszalec coniebadz :).

      A strogonoff tylko bezmiesny w gre wchodzi :), no i lokalizacja poza moim zasiegiem zainteresowan :)

      Delete
    28. a nie, to plany moge odmienic, bo Misiek nie dostal urlopu, wiec spoko mozemy ... idz na priva, bo Bozence tez musze to powiedziec :D

      Delete
    29. Deal. ale troche pozniej bede na privie, bo Horror sie po katach czai ;)

      Delete
    30. pokarz jej odkurwiacz, to zniknie ;)

      Delete
    31. Jak to mawia moj kolega Y - "Good Plan, co nie?" ;)

      Delete
  2. Nie zebym sie czepiala. Czy tam mówila komus jak zyc. Bogu bron. Ale jak Ty wpadlas na to zeby zamawiac opatrunek online zamiast po prostu isc do apteki? :))))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bo byl bank holiday i tylko bym sie na apteke drogeryjna (sieciowke) zalapala, a sieciowka ma mniej niz ja w domu, we welsnym skladzie aptecznym plus apteczce samochodowej ;).
      No i byla 15ta z groszami, a ja juz nia mialam ochoty z domu wychodzic ;)
      Ja w ogole czesto miewam czesto takie glupie pomysly, zeby zamawiac on-line rozne rzeczy bo nie lubie ludzi w duzych masach :)

      Delete
    2. ja tez nie lubie, i rozumiem, i tez czesto zamawiam online - tylko chodzilo mi o to, iz tutaj sytuacja troszeczke naglila ;)) Ale moze ja po swoim przykladzie oceniam - bo jak u nas bym zamówila, to palec by mi zdarzyl ozdrowiec (albo odpasc) zanim bym paczke dostala.

      Delete
    3. A no wlasnie na tym polegal urok imprezy bo ekspresowa dostawa do paczkoamtu. Paka, z niewlasciwym opatrunkiem zostala dostarczona w czasie mniej niz 24 godzin i do dobioru w lokalnym paczkomacie czyli szybciej niz dostalabym sie do apteki nie-sieciowki drogeryjnej, o przychodni nie wspominajac lol.
      W wyspowych patekach takc hluksusow jak opatrunki z jonami srebra, czy innych specjalistycznosci na bierzaco i bez recepty nie uswiadczysz, a z recepta to czesto-gesto tez trzeba poczekac.
      Mniamieckie apteki sa podobnie jak polskie 100 razy lepsze po wzgledem posiadanych srodkow medycznych.
      Podobnie jak Poczta Wyspowa jest lepsza od DHL niemczech czy poczty polskiej jaka pamietam sprzed dekady...
      dopuszczam opcje ze sie troche poprawili, ale uwierze jak kiedy doswiadcze :D

      Ot przyklad - pojechalam do sklepu z wyposazeniem medycznym typu laski, kule, kaczki i baseny, siedziska wychodkowa i gorsety ortopedyczne i ... akurat im kaczki wyszly, podobnie z kulami, a gorsety tylko na 3XL maja. Dostawa po nowym roku,czyli za tydzien bo przeciez nikt nie bedzie w piateg 2giego stycznia otwieral. Jak pacjent nie chodzi to niech rznie po nogach w lozku. (takim tonem powiedziano mi ze mi nei pomoga...) Inny punkt, owczem, na ulicy na C.
      Obszukalam ulice na C we wszystkie strony, nic. Zrozpaczona poszlam do pateki na tej ulicy kupic sobie kalmsa, relamax, valium i co tylko mi sprzedadza bo bylam na granicy rozerwania obslugi tamtego sklepu i zapytalam przy okazji o ten sklep - otoz byl. w pasazu obok, ktory wcale na ulicy C sie nie znajduje, a tak w ogole to co potrzebuje? Kaczke? No nie ma sprawy, a ile?
      No i co? Czy nie uwazasz ze polska apteka to ostoja zdrowia psychicznego? ;)
      Tylko raz mnei rpzykorsc spotkala bo udziabala mnei osa na ulicy i swoim zwyczajem zaczela artystycznie siniec w miejscu idziabania i puchnac, wiec galopem do pateki tuz za rogiem po wapno i fenistil i mi fenistilu nie chciali sprzedac!! wyobrazasz sobie?
      Pozniej zgadlam, ze pewnie uwazali ze to wynik ciezkiej przemocy w rodzinie, a nie osy, albo ze to juz ostatnie stadium zakazenia przed amputacja, bo ta osa urabala mnie w jedna z zylek wiec poszlo na prawde blyskawicznie...

      Delete
    4. No to fakt, w polskiej aptece jest bez mala wszystko :)
      Ale czemu Ci nie chcieli go sprzedac, jaki argument mial farmaceuta na to? Nie bo nie?

      Delete
    5. dokladnie tak - tzn w duzo wiekszej ilosci slow. Ze to lepiej na to altacet, ze moze trzeba lekarza zobaczyc, no gimnastyka wokol "nie" jak weza w blenderze. Stad pozniej ta refleksja, ze pewnie mysleli, ze to przemoc w rodzinie, albo co. Juz nawet nie pameitam czy mi sprzedali.
      W koncu to nie jest towar reglamentowany :)

      Delete
  3. W dezynfekcji położył Cię zdecydowanie brak nawilżenia odśrodkowego. Przeż od razu widać. Ja nie wiem, skąd CI przyszło do głowy zastosować połowę metody.

    Dla dosłania pokładów empatii Bożenka tylko wspomni, że ten sam palec, co Tobie kartofel, Bożenie pożarł uchwyt od szafki w łazience i faktycznie lokalizacja jest 8ujowa.

    A ten madMax jakiś remasterowany, czy zgrywka z VHS? :D Bo Bożenka ma sentyment do tamtej produkcji, jakkolwiek nowa wersja ją wbiła w fotel rozmachnięciem i niejakim Tomem Ha. ;)

    A jeszcze apropos palca, to Bożenka miała taki plaster wodoodporny, że jakimś cudem wpuszczał wodę pod siebie, po czym jej już nie wypuszczał, co skutkowało pomarszczelizną okolic oklejonych tak silną i białą, że człowiek miał wrażenie, iż proces jest nieodwracalny. ;D

    A Bożeny kabanos naczołowy jest wybitnie uparty, ale chyba aż takich opatrunków jak Twoje na razie nie trzeba :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Czyli kabanoc naczelny mowiac krotko ;)

      MadMaxa nie wiem jeszcze z folijki niewylupalam. Sprawdze i zamelduje. Wlasnie nie pamietam nic z tego pierwszego MadMaxa wiec sobie zadobylam zeby przypomniec. Wersja nowa totalnie sie z Bozenka zgadzam.

      Moj wodoodporny tez sie tak zachowuje po nalepieniu w tej lokalizacji *ujowej, wiec do mycie czlowieka wraz z glowa nadal sluzy zestaw rekawiczka do farbowania+recepturka.

      Ofiara marchewki juz prawie zagojona, tylko ten kartofel jeszcze. To jednak wyjatkowo zerty kartofel byl.

      No i ze wstydem przyznaje, ze znieczulenie wewnetrzne jak nic musi tez dezyfekowac odsrodkowo i juz wiecej tego bledu nie bede popelniac, aczkolwiek jednak uzyje innego srodka niz spiryt salicyloway nieprawdaz ;).

      Delete
    2. Nie no, jasne że nie salicylowy spiryt, bo w smaku jest kiepski i słabo w drinkach wychodzi :P

      Delete
    3. wniosek - musze uzupelnic barek... tfu, znaczy apteczke!

      Delete
  4. ... czy możesz dorzucić fotke tych opatrunków... zwlaszcza tego rozparcelowanego - zupełnie nie umiem sobie tego wyobrazić :(

    ReplyDelete
    Replies
    1. rozpakowany juz wywalony bo przestal byc jalowy. Nie bede rozwalac kolejnych, bo moze prawdziwie komus by sie przydal - prawie 20zeta za jeden wychodzi (100wka w przeliczeniu na PLNy za piec - oddam za darmo potrzebujacemu :), ale w internetach znalazlam dokladnie tej samej firmy i wyglada to tak:
      http://www.dressings.org/Dressings/images/ps-sorban-silver-packing-dressing.jpg
      Tylko mnie bury jest po rozpakowaniu.
      O taki bardziej:
      http://www.aspenmedicaleurope.com/wp-content/uploads/2014/01/Sorbsan_Packing_and_Probe.jpg

      Delete