Merkury skonczyl juz wówczas nawet ogonem zamiatac (tzw retroshade, czyli 2 tygodnie po wyjsciu z retro kiedy gwiazdy nadal rozrabiaja jak pijane zajace), a zamiatal mnie równo, a i na lotnisko odwozilam sie sama.
Ukradzione z internetów |
I nie rozpoznala mnie bramka.
Nie byl to pierwszy raz, ale tym razem rozponala polowe mojej rejestracji i na tym koniec. Dziwne mogloby sie komus mniej doswiadczonemu (przez maszyny) wydawac, bo w zasadzie nie poinno byc to mozliwe, ale mnie wcale nie zdziwilo, tylko szybko przeliczylam, czy na pewno Merkury juz nie zamiata.
Poprzednim razem na tym samym parkingu tez tylko pól numery i na dodatek blednie maszyneria odczytala.
Postanowilam na wszelki wypadek zapolowac na miejsce w miare blisko recepcji, bo jak nic bede musiala tam sie udac.
Miejscy istotnie znalazlam jakos niedaleko, nawet spojrzalam na okoliczny slup z numerkiem.
(tu zwracam uwage ze "spojrzalam")
nie poszlam na pobliski przystanek autobusu parkingowego tylko potuptalam na recepcje, do której bylo niedaleko, ale niestety nie byla nadziana czlowiekiem.
Przypomnialam sobie ze jak poprzednio domagalam sie pomocy to mi kazali isc w pineche i szukac pomocy jak wróce.
Majac tym razem nie wiele czasu postanowilam zayrzykowac.
Juz w autbusie doszlam do wniosku, ze jednak moze lepiej nie bo wracam w noc sylwestrowa i jesli w wtorek o 5.30 rano nikogo nie ma to jakie sa szanse ze ktos bedzie w 31 grudnia po 22giej?
Ale juz bylam w autobusie wiec na mysli sie skonczylo.
Prze polowe wystepów goscinnych gledzilam komu popadnie, jak to spodziewam sie atrakcji przy powrocie bo mnie parking nie rozpoznal i "ahaha" albo bedzie kupe smiechu, ale telefonu do parkingo-dostawcy nie wykonalam.
Juz w samolocie rzucil sie na mnie wspólpasazer. Dwojako sie rzucil - najpierw werbalnie. Otóz wyczekal az sie usadowie, w pieczolowicie dzien wczesniej wybranym siedzeniu przy oknie, z manelami na górnej pólce i torebka pod siedzeniem, ksiazka w garsci (apka w srajfonie znaczy, bo lotniskowe ksiegarnie nie oferowaly nic porywajacego tym razem) i zapytal czy ja bym sie z jego zona i dizeckiem przesiadla, bo oni maja miejsce z przedu, tez przy oknie, a on nie. Popukalam mu sie w czolo, bo skoro ja moglam sie wysilic i sobie wybrac miescie podczas odprawy poprzedniego poranka, to kazdy moze, no bez *rwa przesady, a poza tym to przeciez sam widzi, ze juz nigdzie nie ma miejsc na pólkach i je teraz bede sie tarabanic z plecakiem którego nie bede miala gdzie upchnac. No bardzo mi przykro (skrzyzowalam palce) ale nie.
I zeby nie bylo, jak raz wsiadalam do Niemieckiego Orla i okazalo sie, ze na moim miejscu siedzi 5latka dajmy na to, a obok jej mamunia z niemowlakiem i mamunia kulturnie pyta czy ja sie zgodze siedziec z brzega, bo jej córka bardzo chciala przy oknie, a jak ich przebukowywali z tego odwolanego lotu (co mnie te odwolali) to juz przy oknie nie bylo miejsc, to jeszcze jej misia oddalam co w promocji mi dali i mialam Margi kotom go podarowac. Nie jestem taka calkiem nieuzyta.
Chlop pogodzil sie z odmowa, ale widac nie do konca bo nastepnie w róznych konfiguracjach uwala mi sie na ramieniu.
Owszem, ja szeroka w barach jestem, ale po drugiej stronie mial duzo mniej barczysta kobiete i kupe miejsca i na niej sie jakos nie uwalal.
Nie wiem jak dobrze nauczyla sie przy polskiej zonie jezyka, ale powiedzialam mu bardzo wyraznie i dosadnie co mysle o nim, jago pomyslach i jego uwalaniu sie.
Jedno mu trzeba oddac - nie cierpial na spuchniete klejnoty i giry trzymal po swojej stronie przejscia.
Po blisko 2 tygodniach "nadejszla wiekopomna chwila" i udalam sie w droge powrotna.
samolot byl znacznie luzniejszy, nie zabraklo pradu na lotnisku (jak podczas czerwocowego powrotu), polowa bezclówki byla juz zamknieta bo sylwester wiec nawet pieniedzy nie przeputalam na ptasie mleczko w 17 odmianach i polecielismy.
Serdecznie odradzam na obiadek przed lotem samolotem spozywanie potraw typu kapusta, czy fasola, bo choc sa to potrawy wiatropedne to samolot od tego nie przyspiesza, a czlowiek tak ma ze od samego przebywania w samolocie na wyskosciach popierduje sobie dziarsko bo samej wodzie bez dodatków, a po takiej kapustce to juz w ogóle. Lyso mi bylo jak cholera, ale ze siedzialam blisko toalet to udawalam glównie, ze to nie ja tylko te toalety.
Co zreszta robili wszyscy inni, ale to nie zmienia faktu, ze jednak kapustkom i faslokom przed lataniem mówimy stanowcze nie. No ale to tak na marginesie.
Im blizej bylam celu tym czesciej podgryzala mnie mysl jak pójdzie atrakcja parkingowa.
Walizke pobralam, przystanek znalazlam, usiadlam i juz mialam odetchnach gdy mnie zatchnelo, bo trafila mnie mysl straszna.
Nie pamietam gdzie zaparkowalam!
W stracenczej nadziei wykopalam bilet, ale wiedzialam ze nie siegalam po pisak, wiec wcale mnie zaskoczyl mnie brak koordynatów parkingowych na plecach biletu.
(przypominam, ze wylacznie spojrzalam na ten slupek)
No to swietnie.
Zapomnialam zapisac gdzie dokuje, nastepnie zapomnialam co mialam zapisac i tylko tyle wiem, ze gdzies niedaleko od wjazdu bo szlam na piechote dosc krótko.
Wysiadlam zatem na pale na drugim przystanku, odwrócilam sie wokolo z rezygnacja... i zobaczylam kuperek mojego autka - otóz stalam dokladnie naprzeciwko przystanku w drugim rzedzie.
"Dalej tak dobrze mi nie pójdzie, to pewne" pomyslalam z rezygnacja.
Odparkowalam i poszlam na bramki. znaczy podjechalam.
Jak sie domyslalam bramka mnie nie rozpoznala.
Nie wtykalam nawet tego omylkowego biletu bo wolalam nie wiedziec ile moge umoczyc, jesli nie ogarne tematu.
Odjechalam od bramki i zamiast czniac konwenanse i pojechac pod prad wprost do recepcji sparlam sie byc swietsza od Papa Mobile i objechalam caly parking dokola, z zaskoczeniem odkrylam Druga brama i nawet ktos tam sie krecil, ale jak zacieta plyta wyparlam i wrócilam do recepcji przy glównej bramie.
Oczywiscie recepcja byla ciemnia, glucha i zamknieta na cztery spusty.
Na drzwiach tkwila kartka, ze jakby co prosze uzyc interkomu na bramce.
Tu znowu dopadlo mnie wspomnienie bo poprzednio interkom na bramce dzialal w jedna strone - albo mnie slyszeli, albo ja ich, ale wrócilam do auta i poslusznie podejchalam
Dalej uparcie biletu nie wtykalam tylko zadzwonilam i wyluszczylam problem - znaczy ze bramka mnie nie rozponala.
Pan ze spokojem grabarza zarzadal numeru rezerwacji, która mialam pod reka, nazwisko, które tez jakos szczesliwie pamietalam, kazal wrazic bilet, co poslusznie uczynilam i osleplam.
Kwota na bilecie, zanim pan z glosnika ja skasowal (bo reserwacja byla juz oplacona) wynosila, uwaga - 320 dukatów wyspowych.
Czyli jak Bozence pózniej sie zwiezylam - tyle, ze moglabym ich cala familie na Stanstead znad Baltyku i z powrotem przyleciec przy umiarkowanie dobrych ukladach (czasem mi sie nawet flagowymi liniami Wyspy udaje polecie w dwie strony z bagazem za 70/80 dukatów, wiec tanimi liniami to z palcem w uchu).
Pan pozyczyl mi szerokiej drogi, ja jemu nowego roku i ruszylam.
Z tego wrazenia nie zauwazylam ze jeden w ciemno i dopiero autobus mnie musial omrugac, zebym zauwazyla, ze faktycznie jakos nie widze wlasnej tablicy rozdzielczej...
Idioty który mi siedzial na ogonie i krytykowal, ze jade z przepisowa predkoscia to juz nawet nie bede wspominala.
Wniosek zas wyciagam z tego taki, ze te podróze to czy z Merkurym czy bez to jednak bez przypadlosci obywac sie NIE moga i tyle.
Te podróże się przede wszystkim odbywają w pakiecie z Tobą, co byłoby raczej trudne żeby bez Ciebie, acz chodzi o to, że chyba talent masz taki, iż Merkury tu winy nie ponosi. :D Nie to, że krytyka jakaś się odbywa jakby co, absolutnie, ino stwierdza się fakty ;))))) Karolka dysgeografistę musisz kiedyś w akcji zobaczyć, to może staniecie do jakiegoś konkursu razem? :D
ReplyDeleteAle tych dukatów to chciał skubany niewąsko o.O na całe szczęście, żeś się wywinęła!
Ze to ja to nie ulega watpliwosci, ale zaczelam dochodzic do wniosku, ze ze w temacie podrózy ani mnie ten Merkury grzebi, ani zieje. Owszem przeczolguje mnie w róznych innych (swoich aspektach), ale mRufa in motion z czy tez bez retro to juz chyba nie ma znaczenia. Tyle ze w 8 przypadkach na 10 wybieram sie w podróz wlasnie w towarzystwie mesje retro ;)
DeleteAno musze kiedys te jego dysgeografie zobaczyc, bo wiedzac co sama potrafia, nawet majac pomoce drogowe, to ciekawa jestem. U mnie to kwestia wielkiego roztargnienia na którym skromni sobie pasozytuje, a u Karolka to chyab to co mówilas - zbyt zajety jest rozmaitym konstruowaniem, zeby zwracac uwage na otaczajaca go przyziemnosc ;)
Oj, doczekać sie nie moge relacji z wizyty w moim Mieście ;))))
ReplyDeleteJa auto gubię namiętnie na najmniejszym parkingu nawet, dzieki bogom wszelakim moj telefon pamieta dokladnie gdzie go zostawiłam, boszszsz ileż razy mi to życie uratowali!
O widzisz, jak dobrze, ze mi przypomnialas :) emalia z moimi detalami poszla! tzn ze wstepnymi detalami. Ogólnie to jestem elastyczna tylko nie umie msama jezdzic u Was pociagami, wiec jeste mzalezna od szczególwych instrukcji, albo obstawy :)
Deleteo na bogów piniondza!!! 320 dukatów?! Z komentarza Bozeny widze, ze sie wywinelas, ale mimo wszystko, naprawde, ten swiat okrutnym jest miejscem...
ReplyDeleteno bo mialam rezerwacje przedplacona wiec tego, wywinelam sie, ale mam za soba juz podobne doswiadczenie bez rezerwacji i 240 mniej wiecej poszlo z psami na wilki szczekac, bo sniegiem odwolywane loty nie pozwolily dokonac rezerwacji przed czasem.
DeleteOkrutny ten swiat, nie ma to-tamto.