Sa to: zakupy literackie, zakupy obuwia, zakupy zagranica, zakupy dla dzieci i ogólnie zakupy podarków. I jeszcze zakupy w pewnym niemieckim sklepie odziezowym dla osób ukochanych przez grawitacje.
Sa to jedyne rodzaje zakupów, które nadal lubie robic osobiscie i daja mi male prykniecia endorfinowe.
Cala reszte udaje mi wlasciwie opedzic przez internety i jak juz raz zaczelam (a zaczelam dosc pózno) to koniecznosc osobistego udania sie na magazyny w celach innych niz te powyzej wymienione uwazam za kare za grzechy jeszcze niepopelnione.
Ukradzione z Internetów, zródlo, jak w podpisie. |
Te internetowe znaczy.
Zaczelo sie od tego, ze zamówilam sobie w pierwszy czwartek roku pizze.
Zamówilam ja sobie z sieci na D.
Znanej sieci na D.
A zrobilam to dlatego, ze inna zana siec nie-na-D czegos nie oferowala (na Wyspie nie oferowala - na Planecie Ojczystej, a i owszem).
Wybralam zatem deal, który dawal nadzieje, ze sie nie przezre nadmiernie usilujac wszystkiego zakosztowac, a pizza posluzy mi jeszcze conajmniej jedna dobe na posilki, a i braki trucizny uzupelnie flaszeczka.
Taka to byla oferta.
Pizza dotarla, zjadlam co moglam i niby wszystko teges, ale...
...
...
brak flaszeczki z trucizna zauwazylam dopiero jakas godzine po otrzymaniu dostawy.
I tu powinnam pójsc po rozum do glowy i zrezygnowac na czas jakis z dalszych prób zakupów w internetach.
Ale nie. Nie pojelam aluzji i pobrnelam dalej.
Ukradzione z Internetów. |
Jakies pól roku temu odkrylam linie pieczywa w moim standardowym spozywczaku na www (wylacznie na www funkcjonuja) która spelnia to krytarium i nie brzydnie mi po tygodniu.
Ma bardzo adkwatna nazwe - mianowicie Baker Street (ulica piekarza). I prowadzi 2 rodzaje pieczywa zytniego. Zamówienie moje zatem skladala sie glównie z butelek pepsi max (trucizna w porcjach 2 i 1.5 litrowych bo mieli pormocje na 1.5 litrowe), Puszek tej samej trucizny, chleba zytniego i zytniego z ziarnami po 2 opakowania. Juz na wstepie okazalo sie, ze jestylko jeden rodzaj pieczywa, a sklep ma tendencje do proponowania substytutów na etapie zamówienia, wiec zaproponowal mi cos co odczytalam jako 4 opakowania jednego rodzaju. Nie spodobalo mi sie, a ze dopadla mnie pomrocznosc jasna, to glupkowato zamiast wyprzec komunikat zaprotestowalam i odjelam to co uwazalam za 2 opakowania dodatkowe.
Drugim minusem sklepu jest to, ze jak im czegos zabraknie w dniu realizacji dostawy to podkladaja substytuty wlasnego pomyslu. I tak juz raz dostalam biale worki na smieci zamiast czarnych, alufolie 10 metrów cienka, zamiast 7 metrów grubszej ale taki kwiaty mnie wzruszaly no bo bez przesady. Niestety substytu w temacie srajtasmy to mnie jednak mocno zdegustowal i zlozylam zazalenie, ze ja nie chce ich substytutów i jak sie z tego wymiksowac? A otóz nie, nie jestem slepa, opcji bez substytutów nie oferuja, ale biore zwroty od reki.
Nie lubie robic zwrotów organicznie.
Wole wrecz oddac do sklepu charytatywnego niz robic zwrot. Nie wiem czemu. Taka wada procesora widac.
W piatek jeszcze sila rozpedu zamówilam w okolicznym sklepie katalogowym (hasie-szklo-i byleco, czyli wszystko oprócz spozywki w zasadzie) zamówilam do odbioru wlasnego zabawke dla synka M, bo pewnie sie bede z nimi poswiatecznei widziec w najblizszych tygodniach, a o ile dla Emu podarek mam juz od polowy grudnia, tak dla Mlodego jakos nie bo mial w pierwszej polowie grudnia urodziny i nowego jeszcze nie nabylam.
Zabawka byla do odbioru od reki, ale postanowilam ze pojade po nie w sobote, wczesnym popoludniem.
Nadal w piatek tyle ze wieczorem wstapilam do sklepu lokalnego spozywczego i kupila pare butelek malych trucizny max i kompletnie zignorowalam duze flaszki bo "przesz jutro wieczorem" dostane hurt.
(diaboliczne) hahahahahah, hahahaha... hrrrr, hrrrr, hahahahaha. no lepiej mi troche, moge opowiadac dalej.
W sobote rano przyszedl dziwny sms - znaczy niby wszystko ok, ze pan ma van i przyjedzie tym vanem z moimi sprawunkami. Ale ze niestety z rozpacza mnie powiadamiaja, ze z mojego zamówienia nie majanastepujacych rzeczy i dostana nastepujace supstytuty:
Trucizna Max - Trucizna Diet (ochyda)
Trucizna Max - Trucozna Max (WTF??)
Tu wspomnialam brak trucizny max w moim zestawi z Pizzy na D i niejasno zamajaczyla mi sie teoria spisku, sabotaz i inne takie.
Ale ta druga linia mnie zaintrygowala wiec tylko poklelam cicho do siebie, ale ze poprzedniego wieczoru te male flaszki wiec pomyslalam, ze po prstu w drodze po zabawke albo po odbiorze zabawki wstapie znowu do loklanego i dokupie.
Oczywiscie nic mi z tego nie wyszlo, albo wiem przyszla informacja z amazona ze moge odebrac suplementy z paczkomatu w lokalnym spozywczaku co glupkowato mnie ucieszylo, bo przesz i tak mialam tam zajrzec. Po trucizne.
Wyszlam z domu.
Marszruta wygladala tak:
1) Lokalny sklep z paczkomatem. Zwykle najpierw robie sprawunki, a nastepnie atakuje paczkomat, ale ta pomrocznosc jasna ,wiec poszlam do paczkomatu, tam wpadlam w stupor bo mialy byc 3 osobne przesylki, a sa tylko dwa pakiety, wiec wyparlam sklep i popedzilam do auta rozpakowac bo sie zdenerwowalam. Uff wszystko jest w paczkach dwóch.
Wracac mi sie nie chcialo, skoro ju bylam przy aucie wiec pojechalam do
2) sklepu katalogowego po zabawke. Na te cholerna zabawke która niby byla dostepna od wczoraj czekalam 20 minut. Bo kazdy i jego pies robil zakupy deokratorskie - paki z posciela, rolety, dywaniki samochodowe, 3 czajniki z flirtami i wszystkie sprawdzane pod lupa na miejscu, nastepnie zwrócone. Niestety czekanie sprawilo ze wloczyly mi sie procesy myslowe i przypomnialo mi sie ze od roku nie moge uprawiac conference calls przy biurku, albo musze byc niema bo nie mam sluchawek z mikrofonem, a mikrofon w lapku sluzbowy jest powiedzmy daleko od doskonalosc tak bardzo ze Mglawica Andromedy wyglada jak sasiad z domu obok. I te procesy myslowe, pomioty szatana zaczely mamrotac, ze przesz moge sprawdzic co katalogowy sklep ma na stanie i wybrac sobie niedrogie sluchawki spelniajace moje wymogi czyli usb (bo porazka z sinym zebem i moim laptopem nauczyla mnie pokory), a nie zamierzam sponsorowac Kolchozu - mnie w zyciu osobistym nie sa takowe do zycia potrzebne. Tak owszem, w projekcie sa dwie pary sluzbowe, ale je sie brzydze. Nic na to nie poradze, nie uzyje sluchawek uzywanych przez 5 roznych osob, koniec i kropka.
Pobralam zabawke i poszlam do katalogu szukac. Zapoadalam rózne kryteria, ale obecna moda na sluchawki wyglada jak cos rodem z battlestar galactica, abo Robocopo - chelmofony to sa w morde i nozem. Pol lba okrywaja, maja siwatelka, wiatraczki, wibrujace mikrofony, a jeden to wygladal ze mial malutkie akwarium ze zlota rybka w prawej sluchawce! Poszlam wiec na prostote i wpisalam ze z usb maja byc i mikrofonem i koniec.
Swiecie przekonana (!!) , ze wszystkie dostepne opcje spelniaja to kryterium wybralam najtansze, z firmy która od 20 lat specjalizuje sie w sluchawkach do komputerów, zaplacilam, dalam sie nawet namówic na jakies tam groszowe ubezpieczenie od zniszczenia i pojechalam do domu.
Kompletnie wypierajac, ze mialam sobie flaszke duzogabarytowa trucizny zakupic.
I co?
I primo po pierwsze w drodze do domu sluchawki przeszly trnasformacje i okazaly sie NIE USB. A laptop pracowy ma tylko jedna dziurke na slychawki.
A ze otwieralam opakowanie z furia, na widok obrazka na pudelku to nawet zwracac nie mam co. chyba ze niechcacy na nie nadepne, to wtedy moge, ale to dostane drugie takie same, wiec bez sensu.
Czyli mam kolejne swietne sluchawki, do niczego mi nie potrzebne.
Zamówilam wiec idac za ciosem przejsciowke. Po czym podsumowalam wydana ilosc dukatów na sluchawke sinozebna, obecne sluchawki i przejsciówke i prawie by mi na te ze zlota rybko i wibracyjnym mikrofonem starczylo!!
A wieczorne zakupy oczywiscie zawieraly substytuty, które msciwie oddalam i teraz mam reglamentowana trucizne, dopóki sie do sklepu nie wybiore ponownie.
I tak wlasnie dotarlo do mnie, ze zakupy mnie znielubily.
Tak teraz mysle, ze one mnie znielubily juz w grudniu, ale bede sie upierac ze dopiero w styczniu, zeby nie wyjsc na wieksza idiotke niz wskazuje specyfikacja.
PS. nie wytrzymam dluzej i publikuje dzis. Na nastepny wpis troche moze trzeba bedzie poczekac, bo mnei zycie brutalni z pionu przywrócilo do poziomu nadmiarem ciosów i wymagan.
Siostro truciznowa!! Juz myslalam, ze nie spotkam nikogo kto sie przyzna do uzależnienia od trucizny!!! Tylko ja ta druga ;))
ReplyDeleteHaha, no wlasnei bo to nie kwestia, ze nikt sie nie tylko ze sie przyznac nie chce ;)
DeleteA rozcieńczasz, czy pijesz na czysto?
ReplyDeleteto było pytanie do użyszkodnika Matylda - naturalnie.
DeleteCzysta oczywiscie! I żadnych zero cukru czy zero kofeiny!
DeleteJak mi sie chce pic to pije wodę, ale jak mi spada cukier albo ciśnienie to trucizna nie raz mi życie uratowała. Działa szybciej niż leki, powaznie.
Był czas, ze potrafiłam po nią lecieć do nocnego sklepu, potem odstawiłam na kilka miesięcy zupełnie i jak sie pochwalilam lekarzowi to z zatroskana mina stwierdził, ze nie jest pewien czy to dobry pomysł...
Ja od kilku lat na codzien rozcienczam, co nadal budzi zaskoczenie. Ale np na Planecie Ojczystej i w Niemczech rozcienczanie jest absolutnie minimalne bo sie robi niepijalna bardzo szybko. Wyspowa jest sporo slodsza wiec robie to tez dla smaku.
DeleteWersji cukrowych nie moge bo mi sie kwasno w ustach robi od nich, no i Max mi najbardziej smakuje po prostu.
Raz sobie zrobilam detox i z lekarzem sie zgodze, ze to nie koniecznie taki doskonaly pomysl lol.
Ale jak mam inne rzeczy do picie które lubie to spokojnie potrafie sie bez maxowej trucizny obyc. U Margi pilam np icetea bezcukrowa cytrynowa i bylo fajnie :)
Ja pije tylko normalna, light smakuje jak tablica mendelejewa która zreszta jest, z dwojga złego wole cukier niż chemię.
DeletePolskiej wersji nie znoszę, wożę zawsze tutejsza, powaznie ;)
Wbrew niekrótym opiniom, pomiedzy light i max istnieje roznica smakowa.
DeleteJa ja (te roznice) czuje.
A od okolo roku-moze dwóch wersja z Planety Ojczystej sie poprawila, wiec tez nie na(r)zekam.
No i cukrowej nie moge bo ten absmak mam po niej kwasny bardzo dlugo i wystarczy jeden lyk zeby mnie popsuc.
Tak, ze tak :)
P.S. mnie tak nie lubią zakupy bezpośrednio w Chinach. Jedno zaginęło bez wieści nawet na koncie, jedno doszło i jest bublem, a jedno nadal idzie, chociaż celujemy już w pół roku. Tak że tyle, co się połasiłam na tanie pierdołki.
ReplyDeleteNie Ciebie jedyna. Mnie tez - pameitasz torebke co sie w podrózy skurczyla... ;) Smoczynska tez ma n koncie pare niewypalów z tych Chin.
DeleteDlatego rzucilam trucizne na rzecz wody z cytryna. W sklepie zakupy internetowe organizuje moja znajoma, wiec zawsze mam co chce, taki bonus od zycia i te peryferie, gdzie wszyscy sie znaja :)
ReplyDeleteTez bym mogla rzucic, ale ja sie latwo nie poddaje ;)
DeleteJ tylko nie lubie stac w kolejkach i slalomów koszykowych i ogólnie ludzi w sklepach. Uwielbiam za to mierzyc i ogladac buty oraz buszowac w ksiegarniach i tylko to sprawia ze lubie te rodzaje zakupów.
Zakupy przez internet sa fajne, ale niestety dostawy juz nie az tak. Germanska poczta coraz bardziej zalazi mi za skóre. Przypuszczam, ze zaczeli zatrudniac slimaki zamiast ludzi. Albo leniwce. W kazdym razie jakies istoty o bardzo wolnym metabolizmie...
ReplyDeletePoczta Jej Królewskiej Mosci tez nieco spowolnila metabolizm, ale mam nadzieje, ze to z przejedzenia swiatecznego i moze wkróce jej sie polepszy. to moze Waszej tez :)
DeleteBardzo fajny wpis. Pozdrawiam
ReplyDeleteBardzo dziekuje i pozdrawiam rykoszetem :)
DeleteBardzo fajnie napisane. Pozdrawiam.
ReplyDeletebardzo dziekuje :)
DeleteBardzo interesujące. Pozdrawiam serdecznie.
ReplyDeletebardzo dziekuje i pozdrawiam rykoszetem :)
Delete