ukradzione z internetów |
A konkretnie w Kolchozowe fifirifi.
Na poczatku nawet nie zauwazylam, ale kolezanka zza przepierzenia z regularnoscia zegarka z kukulka dopytywala czy u nas tez. W koncu nie wytrzymalam i pytaniem odparlam, ze czy on na kablu czy na wifi. Otóz na wifi. Troche mnie to zaskcozylo, acz nie az ak jak zwykle zima drogowców, bo ja tez na wifi i jakos nie widze problemów, ale poradzilam, zeby moze se wetknela w laptopa kabel.
Kolezanka z powatpiewaniem rozejrzala sie wokolo...
...a mnie porazilo wspomnienie.
pare lat temu moja kolezanka Kot, która wlasnie od 10 dni jest dezerterem Kolchozowym, poskarzyla mi sie ze po zmianie biurek nie dziala jej internet. Zdalnie wyeliminowalam takie rzecz jak ogólna awaria i zapytalam sie jej czy aby na pewno ma podlaczony kabel sieciowy, bo pracowala wówcza na PC, czyli kompjuterze stacjonarnym.
Ona odparla ze nie wie i ze jak ma sprawdzic.
No jej mowie zeby zajrzala na plecki komputerowi i powiedziala mi jakie widzi kable.
Kolezanka po chwili rzekla.
"Tam nie ma zadnych kabli."
Wprowadzajac mnie tym w stupor, bo:
a) jako, ze niezwyklam sie juz niczemu dziwic od kilkunastu lat to organizm odzwyczail sie do tego uczucia
b) jako zywo, az takiej technologii po Kolchozie sie nie spodziewalam - BEZPRZEWODOWE Pecety!!
Przelamawszy stupor odparlam "nie ruszaj sie, ide z odsiecza", wbilam aparat tlenowy i pogalopowalam na Poddasze (bo tam telnu maja malo).
Podeszlam z szacunkiem do tego domniemanego cudu techniki - BEZPRZEWODOWY Pecet!!, zajrzalam mu na plecki, a tam kabluff jak mrufkuff.
Pokazuje zatem Kocie te platanine okablowania i pytam zgryzliwie "No cables??"
A ona zaskoczona "a to ty mi tyl kazalas ogladac??" no to pokazuje jak krowie na rowie, ze tak wlasnie zalecilam, a ona speszona "oooo, nie zauwazylam".
I tak to mój zachwyt potencjalna nowoscia technologiczna zostal skopany po oczach.
...z rezerwa wziela jakis kabel do raczki i wrazila go w maszynerie.
Katem oka mignelo mi, ze byl to kabel czarny, ale zostal wetkniety zanim zdazylam zaoponowac, wiec po okolo 2 minutach zapytalam zaintrygowana (bo jak slowo daje kable sieciowe mamy w roznych kolorach w Kolchozie, ale jako zywo, czarnych akurat nie, co sugerowalo, ze kolezanka potencjalnie wrazila kabel USB i tylko bylam ciekawa czy wetknela go w gniazdko sieciowe, czy jednak nie):
"I co?? pomoglo??"
Ale niespodzianek technologicznych nie bylo:
"Nie, dalej jest kiepski"
Wstala zatem i poszlam za przepierzenie.
Opanowalam rechot na tyle dlugo, aby smiertelnie powaznie powiedziec:
"Nic dziwnego - podlaczylas sie do klawiatury sasiada."
Po opanowaniu rechotu i namierzeniu kabla sieciowego udalo nam sie opanowac trudnosci sieciowe.
Pod koniec dnia umówiona bylam na plywanie z zona Jase'a. Co prawda z jakiegos powodu uwazala ona, ze ja siedzac przy wyjsciu z budynku, po nie przyjde w kazamaty Lochów i czekala spokojnie przy biurka ignorujac zegar wielkosci krowy na sciane przed nia, wiec i ja czekalam na nia dluzsza chwile, ale jednak udalo nam sie opuscic budynek.
Ale nie do konca w harmonii, bo kolezanka zapytala jak jedziemy, na co odparlam, ze mozliwosci jest wiele - moje auto, jej auto, kazdy sobie.
Tu chyba przesadzilam, bo nadmiar opcji oglupil kolezanke i stwierdzila, ze jedzmy osobno, to ona nie bedzie musiala wracac pod prace, zeby mnie odwiezc.
Mnie bylo objetne, wiec sie zgodzilam, dopóki nie okaalo sie ze ona do samochodu bedzie szla przez bezdroza i krzaczory, do sasiedniej wsi (czytaj "na parking sasiedniego budynku"), wiec stracilam cieprliwosc, zlapalm ja za chabety i wbilam przemoca w mój samochód, który stal pod nosem - inaczej byla szansa, ze kolezanka w ogóle nie dotrze na basen.
Pojechalysmy, cala droge o czyms gledzac i na miejscu zameldowalam facetowi z obslugi, ze chcialbym zarejestrowac samochód w systemie parkingowym (bo to sie robi za kazda wizyta).
Facet na recepcji odparl, ze oczywiscie.
A na to kolezanka, ze czy ona tez moze?
Ja zbaranialam, bo przesz jechala w moim, to po co?
Ale nim zdazylam otrzasnac zbaranienie Facet zgodnie odparl, ze oczywiscie, ze moze.
Tu juz ogarnelam zmysly i zapytalam jej wciaz nieco oslupiala:
"Ale przeciez nie masz tu samochodu??"
Facet dostal ataku smiechu, ja za nim, a kolezanka po chwili plasnela dlonia w czolo i dolaczyla do smiechu.
Dosc dlugo usilowala dociec dlaczego uwazala, ze tez powinna swój samochód zarejestrowac na parkowanie.
Nie byl to koniec, ale spokojnie ja na tym zakoncze, bo o facecie na basenie w przeswitujacych (mokrych) szortach pisac jednak nie bede, wystarczy, ze ja zobaczylam tego czego widziec nie chcialam, ani nawet o tym, ze mi ktos zajumal recznik nie napisze (nie mój byl - sluzbowy bo tam przydzielaja).
A przez ta klawiature od sasiada internet nic sie nie przesaczal do kolezanki? To rzeczywiscie slaby macie :D
ReplyDeletePrzeswitujace kapielówki... o bogowie, ratunku, mocne uderzenie!
No co chesz, Kolchoz to i budzet ma kolchozowy ;). I tak moglo byc gorzej bo mogli nam dac drabine i kubelek i zalecic samemu sobie ten internet czerpac ;)
DeleteA wez nic nie mów, tak szybko odwracalam glowe, ze az mi oczy jak w kreskówkach zawirowaly, ale i tak przysleplam.
No co tu dużo mówić, takim nabojem to dawno nie przysoliłaś :-D dojść do klawiatury nie mogłam dłuższą chwilę z powodu sparskania totalnego, chociaż żaden sąsiad mi się nie podpinał :-D
ReplyDeleteAle ze dałaś radę z kamienną twarzą oznajmić wynik badania to doprawdy .. medalowy wyczyn :D
Serdecznie współczuję współpływaka optymisty, ponieważ pamiętam do dziś, jak na biwaku w liceum kolega tańcował w bokserkach i nikt go nie zapytał uprzejmie, komu tak bije ten dzwon...
Koleżanka po basenie nadal taka przytomna, czy ją nieco otrzeźwiła woda perfumowana chlorem z dodatkami?
Patrz a ja nawet mialam watpliwosci czy warto marnowac internety na takie skromne zdarzenia. Jak to czlowiek nigdy nie wie z czym utrafi w "funny bone" odbiorcy lol.
DeleteKolezanka chyba mentalnie otrzezwiala, ale strasznei sie na nogach slaniala, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu ze jakuzzi jest strasznei meczace, bo ja po plywaniu czula msie owszem koszmarnie glodna, ale w departamencie nóg nic mi nie dolegalo ;).
Co tylko potwierdza, ze jestem stworzeniem wodnym, które na ladzie traci 60% swojej sprawnosci lol.
Oraz sama mówilas, ze zeby nie oczy to Ostatni Mohikanin móglby sie u mnie uczyc twarzy pokerowej lol, wiec zaczelam prace nad pokerowym wzrokiem lol.
O bogowie, to juz sama nie wiem co gorsze - ten kolega z dzwonem czy ten z basenu... brrr...