Prawie jak tytul pewnego polskiego filmy, ale chyba nie. Natomiast zdaje sie ze w tym tygodniu przypadal akurat Dzien Kretyna,
Jeden kretyn to kolega N z Kolchozu, który cierpi na syndrom. nie wiem jaki to syndrom ale jest to syndrom. Otóz stara sie przypodobac swoim przelozonym nasladujac ich styl tekstylny, wiec jak szfowala mu C która nosi sie na kibola, kolega N tez zaczal - zlochane portki od dresu i t-shirt. Jak przez chwile pracowal dla P, którego z M okreslamy umownie jako Bonda (bo kiedys na nieoficjalna impreze swiateczna odpalil sie we frak, a zbieglo sie to jakos z wjesciem Daniela Craiga w role Jamsa Bonda, a ze typ urody ma zblizony to okreslilysmy go wlasnie ksywka "niechlujnego Bonda"), to ubieral sie w biale koszule ze spodniami od garnituru, tak jak czesto ubieral sie do pracy "Bond", a jak po mniej wiecej rokuwrócil pod wladanie C znowu byly obrzechane spodnie dresowe i obrzechane koszulki - imitowal ja nawet do poziomu "zaloby na paznokciach". Jak przeszedl do Akwarium i zaczal sie czaic na fuche u Stu ruszyl na zakupy i nagle w Akwarium pojawilo sie dwóch Stu - koszula garniturowa plus spodnie chinos. I tylko "zaloby paznokciowej" ciezko mu sie bylo pozbyc.
Oraz jak przez chwila istniala opcja, ze ja bede jego przelozona to juz wyobrazalam go sobie w dzinsach z haftem i ubolewalam, ze juz nie nosze na codzien obcasów.
To jaki to syndrom?
To takie tlo bylo tak w ogóle.
Otóz kolega N zachwycil sie zdaje sie sluchawkami jednego z naszych developerów i tak bardzo takie chcial, ze popsul sluchawki, które dostal ode mnie rok temu, sciemnil ze byly stare i kupil sobie sluchawki które wygladaly identycznie. Mianowicie byly swiecace. Znaczy podczas rozmowy swieci sie uszami. Zawsze to jakas odmiana od swiecenia oczami nierawdaz.
Rzecz dziala sie w miniony poniedzialek - tzn dostarzczono sluchawki.
Sluchawki mialy kabel usb i chyba jakis jeszcze inny albo moze sinego zeba. Podlaczyl je tym kablem USB i okazalo sie ze nie dzialaja. Tzn swieca, ale nic poza tym.
Wg jego relacji wkurzylo go to tak bardzo ze przez pol godziny na nie krzyczal, anstepnie korzystajac z chwili ciszy na nabranie oddechu jego zona zasugerowala zeby przeczytal instruckje obslugi, co zatchnelo go kompletnie i z wrazenia na te beszczelnosci (to juz zmyslam sama) wzial i przeczytal.
Okazalo sie ze kabelek USB sluzy w owych sluchwakach wylacznie zasilaniu tych swiecacych uszu.
A reszta wymaga innego podlaczenia.
Dalej wyszlo, ze jego laptop tym innym polaczeniem nie dysponuje, co mnie sie wydaje watpliwe bo kolega ma nowszy model laptopa ode mnia, a mój dysponuje np sinym zebem, ale nie czulam w sobie parcia aby koledze N zaoszczedzic zawracania doopy ze zwracaniem i zakupem nastepnych sluchawek wiec przemilczalam.
Szczególnie, ze wspomniala mi sie moja przygoda ze skretynieniem wlasnym - tani odtwarzacz mp3 - o czym moze nawet opowiem jesli reszta relacji nie zajmie mi zbyt dlugo.
Jak tylko wrócilam do Kolchozu, czyli we srode dotarly do mnie raporty z dwóch zródel - od M oraz od kolegi rodaka o biblijnym imieniu (nazwijmy go KROBI), ze nasz Kolchozowy ochroniaz mimo swej oczywistej funkcji gloryfikowanego ciecia zdradza kolejne juz objawy nawet nie obledu, ale kretynizmu.
Po wysluchaniu wszystkiego (czescia sie za chwile podziele) zawyrokowalam, ze ochroniarz ów prowadzi w swej glowie bardzo bogate zycie, pelne akcji i adrenaliny, a M i KROBI wizualizuje jako zakamuflowanych szpiegów czy innych sabotazystów.
Otóz na przyklad przed paroma miesiacami wyszlo nieoficjalne pozwolenie, zeby M i KROBI jak juz zakoncza swoja prace na dany dzien i nikogo z nas - Kolchozników - nie bedzie wokolo to równiez Ochroniaz konczyli prace i opuszczali kolchoz przed uplywam klasycznej dniuffki.
Czy bylo to nie do konca przemyslane, czy moze zbyt luzno zinterpretowane, okazalo sie, ze Gloryfikowany Cieciu jest na nie.
Bo tak.
Im glebiej w las tym wiecej drzew i zaczal robic zlosliwosci, np znikal z widnokregu o 19tej, jak tylko ostatni Kolchoznik (Pan Zaba tak apropos) odstawial Elvisa i opuscil budynek, nie odbieral telefonu, kompltnie lamiac protokol, a budynek spory no i wejscie do budynku nie moze byc bezludne wiec którysc z reszty osób musialo tam tkwic i czekac na jego powrót wiec M i KORBI nie mogli go szukac.
A on wracal na przyklad po 30-40 minutach twierdzac ze byl tylko na pieterku - lzac rzecz jasna, bo az taki duzy budynek nie jest. Po paru takich akcjach M i KOBI stweirdzili, ze w te gre moze grac wiecej osób wiec stawali przed wejsciem, juz na zewnatrz, ale na warcie i czekali az Agent Ciec wróci z rozpooznania terenu. Jak widzieli ze sie zbliza to oddalali sie z godnoscia.
Agentowi Cieciowi sie to nie spodobalo i zlozyl donos. Ale glupio go zlozyl bo czego nie wiedzial to zmyslil. Sytuacja ulegla eskalacji i wyszlo oficjalne upomnienie, ze panstwo pracuja do 20tej i koniec i kropka. Tzn wzgledem M i KROBI.
Pierwszego wieczoru po tym zdarzeniu okolo 20tej, konczac to co akurat robila M zapytala Agenta ciecia czy jest z siebie dumny, co uwazam, ze bylo doskonalym ruchem.
Ale to wcale nie wszystko. Otóz innego wieczoru M szla przez budynek i robila ostatnie swoje kontrole w tym zagladajac to wszystkich kabin w wychodkach, a Agent Ciec szedl za nia i zagladal do wszystkich tych kabin po niej, zeby sprawdzic czy ktos tam nie siedzi.
M, moja krew, nie wytrzymala i parsknela smiecham pytajac czy on na prawde mysli, ze ona by komus do srodka wlazla.
Nastepnie, zbierala swoje rzeczy z powiedzmy szatni, z która sasiaduja prysznice pracownicze (dla wszystkich pracowników dostepne), a które sa od konca marca zamkniete na klucz przez ta sama ekipe w której jest i M i KROBI i Agent Ciec. Bierze swoje rzeczy z szafki i syyszy jak Agent Cieci puka do tych drzwi zamknietych na klucz od przeszlo pól roku wola "Ochrona" i rusza klamka.
Ja zdechlam ze smiechu.
A dzis jako deser uslyszalam relacjoe od KROBI - otóz Agent Ciec usilowal wejsc do nieuzywanej od przeszlo pól roku kuchni, w której KROBI wlasnie skoczyl myc podloge i bylo to widac - byla jeszcze mokra, zeby sprawdzic czy ktos tam sie nie ukrywa.
KROBI pogonil go od reki, mówiac, ze wlasnie tam byl jak zmywal i niech on sie nie wyglupia. Reakcja? Goryfikowany Agencina: "to przyjde pónjej".
A i jeszcze absolutna wisienka - Agent Ciec kontroluje wszystkie pomieszczenia z drzwiami -w tym salki spotkaniowe. W calym budynku swiatla dzialaja na czynnik ruchu wiec jak kiedys sie zasiedzialam w wychodku z domuzdzajaca gra na telefonie to odkrylam ze czujnik jest ustawiony na 10-15 minut mniej wiecej.
No i teraz mamy budynek zaciemniony bo od godziny conajmniej (czasem Pan Zaba wychodzi przed 19ta) nie ma nikogo oprócz M, KROBI i tego kretyna, kretyn wchodzi w ciemny zaulek, zapalaja sie swiatla, puka do drzwi za którymi widac w szybce ze jest ciemno, otwiera je, wlazi kawalek, rozglada sie dokola - wiekszosc tych salek nie przekraca 4m2 a siele jest mniejszych - nastepnie zaglada za drzwi, bo moze jakis podly kolaborant sie tam przed nim ukrywa, zamyka drzwi i idzie dalej.
Acha, bo moze t owszystko nie brzmi jeszcze tak drastycznie, zeby zasluzyc na wpis - KAZDY Kolchoznik musi wpisac sie i wypisac sie na papierowej liscie i nie ma opcji zeby tego uniknac, bo ten sam kretyn pilnuje i kazdemu przypomina.
To co on jest?
Einstein?
https://www.facebook.com/events/klub-futurysta/dzień-kretyna/599952053391694/ |